Cytuj:
Racja, Grażynko.Uczestniczyłem w wielu zgromadzeniach , na których pełno było tego, o czym piszesz (flagi,tańce,krzyki etc.), ale to wszystko tak naprawdę sprowadzało się do podgrzewania emocji na maxa. To były tylko emocje - zero prawdziwej obecności Bożej.
Kiedy uczestniczyłam w spotkaniach takiego zboru "flagowo- tańczącego" miałam aż nadmiar emocji( aż się od tego uzależniłam...serio, od tego można się uzależnić!) , ale odczuwałam nieustanny głód Słowa Bożego. I żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał: ja nie mam nic przeciwko tańcom i machaniu flagami. Ale położenie na tym takiego nacisku i stwarzanie pozorów przejawiania się "mocy Bożej" ( niby że takimi środkami można coś osiągnąć , w zasadzie bez Boga) uważam za coś złego. Dorabianie do tego ideologii też jest obrzydliwe.
Jeśli ktoś się cieszy, to niech się cieszy i tańczy, ale bez takiego gadania, że oto "chwała Pańska zstąpiła" i dlatego on leży na podłodze i się śmieje. Radość ze zbawienia i okazywanie tej radości..? O.K. Ale robienie z siebie "duchowych mocarzy"...? "Namaszczonych" wyjątkowo? Lepiej od tych, co przecierają oczy i patrzą na nas jak na wariatów...?
Uczono nas czuć się lepiej od "zwykŁych wiernych". Wybrańcy Boży. Też coś.
Na szczęście przychodzi życie i weryfikuje. I często okazuje się, że ci "wybrani", duchowi, mający za sobą ileś tak niezywkłych "duchowych" doświadczeń z "mocą Bożą" w ogóle nie wytrzymują próby wiary, a cisi, spokojni, pokorni , nierzucający się w oczy ludzie trwają w Panu i są świadectwem dla tego świata.
Najgorzej, jak ktoś z porblemami emocjonalnymi( psychicznymi, niedojrzałą osobowością itp.) trafi do takiego "super duchowego" zboru.