Do MarcinS.
Witam.
Miałem parę dni problem z komputerami i siecią, więc nie odpisałem.
Cytuj:
A. Jestem wyznaczony przez Boga do zbawienia.
B. Nie jestem wyznaczony.
W konsekwencji:
A. Jestem, więc nie muszę nic robić, żeby zbawienie "utrzymać". (pięknie)
B. Nie jestem, więc mimo dobrych chęci i nieważne jakich wysiłków zbawiony nie będę. (jeszcze
piękniej).
Tak uważasz, prawda?
Po pierwsze proponuję, żebyć przeczytał tekst Spurgeona, zatytułowany "Wybranie".
http://www.literatura.hg.pl/election.htmJeśli możesz, to też "syntetyzuj" (szczególnie ciekawi mnie to, jak rozumiesz "wybranie" - w kilku
słowach, czym ono jest i jego konsekwencje).
Problem bierze się z pomieszania tego co wiemy i doświadczamy jako istoty stworzone z wiecznymi
planami Bożymi. Bóg nie zbawia nas "obok" nas samych. On wie kogo wybrał, a kogo nie wybrał, ale
ci, których ratuje są wezwani, aby w swoim zbawieniu aktywnie uczestniczyć. Czytałeś Bunyana
Wędrówkę Pielgrzyma? Gdy chrześcijanin zostaje powołany ludność miasta zagłady, ba cała rodzina
uważa go za pomylonego. Ale on nie poprzestaje na myśli - aha - jest Bóg, ale opuszcza to miasto i
zaczyna iść w stronę Krzyża i wąskiej bramy, a potem Jeruzalem Niebieskiego. Bóg powołuje, ale my
mamy czynić wszystko, aby swoje powołanie i wybranie umocnić. To nie jest jakaś buddyjska filozofia
nie-działania, ale wręcz przeciwnie - świadomość, że wielki Bóg, który stworzył cały świat i
wszystko co na nim jest wezwał mnie po imieniu i kazał mi się upamiętać i służyć Mu dodaje siły,
aby biec wytrwale w wyścigu, który jest przed nami. Podawałem już tu chyba przykład, ale podam go
raz jeszcze - wyobraź sobie, że w górach jest jednocześnie kilka wypadków. Ratownicy idą najpierw
do dwóch osób, których stan jest najcięższy. Te osoby zostały "wybrane". Ktoś zjeżdża do nich na
linie, podaje koniec swojej liny i mówi - przypnij ją do swojej uprzęży. Ale delikwent mówi - nie
nie - ja zostałem wybrany do uratowania, więc nie muszę nic robić, będzie dobrze tak, czy inaczej.
Głupie, prawda?
Bóg nie zbawia wybranych wbrew ich woli, ale daje im "chcenie i wykonanie", aby mogli zrobić to co
do nich należy.
Cytuj:
PS. Ja nie uważam w ogóle, mam wątpliwości. Nie pasuje mi Bóg "rzucający kostką", aby
wyznaczyć jednych do wiecznego odpocznienia, a drugich (siłą rzeczy) do wiecznej męki.
A dlaczego "rzucający kostką"? Biblia mówi o pewnych kryteriach Bożych, o tym jacy ludzie Mu się
podobają, a jacy nie. W Nowym Testamencie choćby największe cięgi zebrali ci, którzy
udawali kogoś kim nie są. Szczery grzesznik (przysłowiowa już prostytutka i celnik) miał szansę na pokutę i
zbawienie, ale osobnik religijny, który twierdził, że wszystko jest z nim w porządku otrzymywał
całą naukę Jezusa w taki sposób, aby jej nie zrozumiał i się czasem nie nawrócił. W liście
apostolskim czytamy, że Bóg wybrał do zbawienia słabych, nie szanowanych. Ja nie wiem dokładnie jak
Bóg wybiera i kogo, ale nie mogę kwestionować Jego decyzji. On nie jest moralnie zobowiązany do
wielokrotnego mycia każdej świni, która uwielbia błoto i wielokrotnie już dała dowody swojej
przewrotności.
Cytuj:
Nie podoba mi się też to, że gdy brakuje argumentów i odrobiny szczerości zasłaniamy się tym, że
pojąć Boga nie możemy.
Surowa diagnoza. Cóż - myślę, że nie brakuje mi ani jednego, ani drugiego - nikt mi za promocję "kalwinizmu" nie płaci i nie zależy mi na utrzymaniu takiej czy innej doktryny, tylko na prawdzie i zbawieniu mojej duszy. Co do argumentów, to jest nimi cała nauka Biblii, ze szczególnym uwzględnieniem kilkudziesięciu fragmentów NT mówiących specyficznie o wybraniu, wyborze łaski, wybranych. Jeśli te słowa nic nie znaczą, albo znaczą coś innego niż zwykle znaczą, to po co Bóg ich użył?
Cytuj:
Mój mały rozumek stworzył jeszcze jedno pytanie: Smile po co mamy szukać rozwiązań, odpowiedzi,
badać Pisma, po co tak wielki głód Prawdy jeśli istnieją rzeczy nie do rozwikłania..?
Po co uczyć się skakać, skoro istnieją rzeczy, których się nie przeskoczy?