Graża napisał(a):
ja jestem ogromnie zainteresowana tematem bo mam upośledzonego i autystycznego 30-letniego syna i nie wiem co Pan z nim zrobi. Czytam wypowiedzi i szukam w nich nadziei, że Pan Bóg go zbawi mimo jego choroby. Tzn.,że dotrze do niego i że będzie chciał dotrzeć.
Rzeczywiście, Bóg nie jest Janem Kalwinem. Grażo, zwróć uwagę na te fragmenty Pisma, które mówią o warunku duchowej smierci, którym jest świadome przekroczenie przykazania [Rzym. 7:8-11], a także świadomym tłumieniu prawdy objawianej [Rzym. 1:18-19] oświetlającej serce każego rodzącego się człowieka [Jan 1:9 interlinia]. Królestwo Boże należy do dzieci i do takich jak dzieci [Mat. 21:15-16]. Żaden człowiek nie rodzi się potępiony i skazany na piekło tylko dlatego, że się urodził. Każdy posiada skłonność do grzechu i to ona jest dziedziczona po Adamie, a także skażenie ciała w sensie przemijania, rónież odziedziczone po Adamie. Ale skłonność uaktywnia się dopiero w momencie, gdy "grzech przez przykazanie otrzyma bodziec i wzbudzi w człowieku wszelką pożądliwość, bo bez zakonu grzech jest martwy" [Rzym. 7:8]. Grzech musi zwieść człowieka, który świadomie przekroczy przykazanie, i wtedy go zabija duchowo [Rzym. 7:11].
Nieświadomość czynu jest terminem stosowanym nawet w ludzkim prawie, a przecież jest ono zaledwie odbiciem Bożego. Myślę, że świadomość grzechu jest związana ze świadomością potrzeby zbawienia, a nieświadomi po prostu należą do Boga jak dzieci nienarodzone, nieświadome, a także ludzie nieświadomi odpowiedzialności za własne czyny. Rozmawialiśmy już o tym w innym wątku.