Do Festiwalu zostały już tylko 17 dni. Chciałbym zachęcić wszystkich odwiedzających naszą stronę do modlitwy o to, co przez najbliższe tygodnie będzie się działo w Polsce.
Proponuję tematy modlitwy:
1. O łaskę prawdziwego nawrócenia dla niewierzących, który szukając Boga, przyjadą na Festiwal Nadziei.
2. O wszystkich doradców i innych głoszących lub wyjaśniających ewangelię, żeby nie polegali na własnej mądrości, wskazówkach, schematach, materiałach, regulaminach i innej wiedzy zdobytej na szkoleniach, ale dali się prowadzić Duchowi Świętemu i głosili prawdziwą ewangelię, mówiąc całą prawdę w miłości.
3. O wierzących uczestników: O tych, którzy jadą tam w prostocie serca, bez zastanowienia, bo jakiś "autorytet" ich do tego namówił lub po prostu z niewiedzy, aby nie dali się zwodzić i zapragnęli lepiej poznawać Jezusa Chrystusa i jego nauki, niezależnie od tego, czego ludzie ich uczą. O tych, którzy uczestniczą, ale mają wątpliwości, aby Bóg pomógł im znaleźć potwierdzenie prawdy, żeby przekonał ich do swojej właściwej drogi. O tych, którzy jadą z przekory, żeby przeciwstawić się "hejterom" i udowodnić, że wszystko jest tutaj w porządku oraz o wszystkich przywódców, organizatorów, itp., aby Bóg dał im łaskę upamiętania.
4. O nas, czyli wszystkich sprzeciwiających się takim festiwalom. Żebyśmy wszyscy jeszcze lepiej dawali się przemieniać na obraz Jezusa Chrystusa i byli w jedności, nie pozornie, ale abyśmy poddali się Bogu, aby mógł przekonywać nas wszystkich do swojej prawdy. Szczególnie o to, abyśmy nie tylko dobrze mówili, ale też czynili. Byśmy mogli być dobrym świadectwem dla naszego otoczenia, głosić prawdziwą ewangelię i być zachętą dla innych wierzących, którzy nie podzielają naszego zdania. Także o miłość i mądrość w rozmowach z ludźmi wierzącymi, którzy popierają ekumenizm.
Co dla człowieka jest niemożliwe, dla Boga jest możliwe.
Na koniec jeszcze takie krótkie przemyślenia. Ostatnio przypomniał mi się fragment z Ks. Jeremiasza 2:12-13:
"Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo! - mówi Pan - gdyż mój lud popełnił dwojakie zło: Mnie, źródło wód żywych, opuścili, a wykopali sobie cysterny, cysterny dziurawe, które wody zatrzymać nie mogą."
Dla każdego, kto porzucił "źródło wód żywych" i od dłuższego czasu błądzi po pustkowiach umierając z pragnienia, każda brudna woda, którą znajdzie, wydaje się być najpyszniejszym napojem... bo tymczasowo ratuje mu życie. Dla niego możliwość przyłączenie się i czerpania z "dziurawej cysterny", to szczyt dobrodziejstwa, więc kiedy już taką znajdzie, to wszystkich szczerze do niej zaprasza... Prawdopodobnie nie zrozumie nikogo, kto będzie chciał mu zamknąć drogę do tej "dziurawej cysterny", jeśli równocześnie nie poczęstuje go czystą "wodą żywą". Czy mu ta woda zasmakuje, to już inny problem..., ale pamiętajmy o mówieniu o drodze wyjścia, zawsze wskazując na Jezusa Chrystusa, a nie tylko zniechęcając do podążania w przeciwnym kierunku.