Do Owieczki ( i nie tylko)
Przeczytałem i coś dorzucę, trochę z "innej beczki".
Wszystkiemu najbardziej winny jest system (i ten kto za nim stoi), i po kolei jego funkcjonariusze - administracja, i np. dyrektor szkoły.
My jesteśmy w takim jakby "Egipcie". Tam popędzano do robienia cegły, a nadzorcy pilnowali.Potem jak Żydzi za dużo- można powiedzieć - się stawiali , to pozbawiano ich przydziału słomy (w Twoim przypadku potrzebnego czasu pracy), a normę i tak musieli wyrobić.Skoro dyrektorka wie o problemie i nie chce dopomóc i sama niejako "wyłamuje" się z systemy są na nią procedury administracyjne (np. kuratorium), aby ją "ustawić", ale tego nie polecam,bo raczej sobie zaszkodzisz niż coś zyskasz.Przypomniał mi się przypadek pracownika US, który wykrył w tymże urzędzie nieprawidłowości i zaczął to zgłaszać- oczywiście bez skutku,aż w końcu zawiadomił kancelarię Jaśnie Nam Panującego i wtedy wyleciał z hukiem . Znalazł się bez pracy i z długami.Odeszła żona i rozczarowany na system podpalił się pod kancelarią Tegoż Panującego.
Tak więc mamy już dwóch winnych, a Ty jesteś ostatnim ogniwem, który się dodatkowo nie chce dostosować do ogólnej bylejakości. Według mnie nie płać za to i nie nadstawiaj szyi, bo Ci sami, którzy są odpowiedzialni, Ci ją utną. To nie Żydzi byli przedmiotem gniewu Bożego, że nie wyrabiali normy, ale faraon- system.
Wg mnie zachowaj podobną postawę jak dowódca Syryjski po cudownym uzdrowieniu z trądu. Przy okazji "przejrzał" na oczy i miał dylemat moralny -co z kłanianiem się bałwanowi, gdy wróci do swojego systemu. Prorok mu odpowiedział " Idź w pokoju". Tak i Ty moim zdaniem nie zadręczaj się tym, bo Twój problem jest mniejszy niż Naamana, ale jak postąpisz pochopnie to konsekwencje byłyby prawie takie jak u niego (on by pewnie skończył szybciej).
U nas w Polsce jest takich wiele na styku system -ludzie. No bo jak wyżyć płacąc ZUS-y podatki jak się ma zarobek 1-1.5 tys. i rodzinę. Zwyczajnie nie da się. Albo płać i giń z głodu, długów, utraty mieszkania (zajęcia komornicze) itp., a do tego siada Ci zdrowie, rozpada się rodzina,dzieci cierpią i są wyalienowane społecznie przez rówieśników.A wtedy jesteś obciążeniem dla tegoż systemu bo idziesz do opieki społecznej po zasiłki czy do innych instytucji charytatywnych. I system sam się zatyka, bo niszcząc na wskroś uczciwego członka- pracownika, musi go później holować.Ta szara strefa jest niejednokrotnie lekarstwem na gospodarkę (tak było kiedyś w kryzysie we Włoszech). Oczywiście system z nią walczy i piętnuje jakby to był grzech najcięższy, ale zamiast definitywnie podnieść zarobki 2-3 krotnie to "goni za wiatrem". A cierpią najuczciwsi i najmniej cwani. Ci bogaci też oszukują, ale już nie z lęku o przetrwanie a z chciwości.
Jak w Egipcie akuszerki "wyłamały" się z nakazu uśmiercania męskich noworodków, to się to Bogu spodobało. Jak Rechabeam, syn Salomona nie chciał obniżyć podatków poddanym i odciążyć ich to stało się to bezpośrednim powodem buntu 11 pokoleń, z woli Bożej. Gdzieś Salomon napisał o złym władcy (może nawet tam było o nadmiernych obciążeniach) z powodu którego kraj upada (notabene dotyczyło to później jego syna). W getcie był zakaz szmuglowania jedzenia i innych potrzebnych rzeczy - czy Ci którzy to robili byli grzeszni, nie zostali bohaterami, ratowali życie. Profesor Wilczur jako znachor poszedł do więzienia za kradzież narzędzi chirurgicznych, aby uratować życie ludzkie.Komu zgrzeszył : Bogu czy systemowi ?
Niech mnie ktoś oświeci, dlaczego system nie może podnieść płac, kiedy pieniądze i tak wróciłyby do niego w postaci większych zakupów dokonywanych przez bogatszych obywateli, jak to jest w bogatszych krajach.
Ale żeby nie było za słodko to kłamstwo jest grzechem, i wpisując fikcję niestety mijasz się z prawdą.Tylko kierunek wyjścia- próba wpłynięcia na system, może być zawodny, a nawet dla Ciebie szkodliwy.
Nawiasem mówiąc gdyby za takie grzechy (wynikające z błędu systemu i bezsensu) Bóg zabierał by zbawienie, to kto by się ostał ??? A może on nie traktuje tego jak grzech. Przecież Jakub też sobie "dopomagał" do błogosławieństwa kładąc przed parzącymi się owcami pasiaste patyki. I Bóg to honorował.Czy Laban, gdyby to zobaczył uznał by to za działanie wynikające z miłości do wuja, czy działanie na jego szkodę (a w dodatku w zmowie z Bogiem) ? Mamy być też przebiegli jak węże.Ja mam poważne wątpliwości czy coś takiego jest grzechem przeciw Bogu, bo przeciw systemowi na pewno.
Co zatem? Przede wszystkim wołanie do Boga - co już robisz od wielu lat.Jak nie zmienia okoliczności zewnętrznych- systemu lub jego urzędnika, to można wołać o wyjście z niego -zmiana pracy na mniej zależną lub samodzielny zawód (co też robisz od wielu lat ). czy zatem nic się nie zmienia ? Przeciwnie.Poznałaś ciężar niewoli Egiptu, widzisz jak to działa i że nie da się tego zmienić , a wręcz system miażdży uczciwych lub doprowadza przynajmniej do poważnych dylematów moralnych.Wielu wierzących siedzi cicho , bo albo mało widzi, albo im to nie ;przeszkadza. Bóg jak kogoś uświadamia, to się w nim musi zagotować.
Najgorsze jest czekanie, a wynika to często z przygotowywania przez Boga warunków do nowej rzeczy którą chce nam dać. W tym przypadku pewnie zmiana pracy, bo ja w Twoim przypadku w nic innego nie wierzę- ale nie wiem tego osobiście tylko na podstawie własnych doświadczeń.
To co opowiem o sobie niech posłuży innym do rozważenia kwestii poszukiwania własnej ,niezależnej pracy.
Ja pracowałem prawie jak parobek najpierw u rolników za granicą, spało się na początku w namiocie, potem w starej obórce, gdzie musieliśmy wieszać jedzenie na drutach przed szczurami. Praca ciężka, długa, bardzo gorąco (południe Europy). W pracy bardzo uczciwi płaciliśmy zdrowiem. Potem praca w mieście. Niewiele lepiej,spanie w wilgoci w zimie, na zagrzybionym materacu i praca,praca, praca i marnie przyrządzone posiłki,siadało zdrowie. Miałem dość.Pomyślałem :koniec pracy niewolniczej.Wróciłem do kraju i nauczyłem się remontować mieszkania ( właśnie ten glazurnik, gdzie chyba Wójcio zaliczył go jako zawód niezależny). Ale zdrowie coraz gorzej,nogi siadały i nie tylko, poza tym nie za bardzo ona taka niezależna,bo jesteś ciągle u ludzi i to oni dyktują Ci co i jak i ciągle gadają, gadają gadają, a z Ewangelią na obcym terenie u kogoś , komu nie chcesz się narazić nie szło startować. Znowu miałem dość i moje zdrowie też.Pomocy znikąd.Wierzący przeciwni,traktowali jak fałszywego brata (czytaj :gorzej jak ducha widmo),walki z rodziną o majątek,rezygnacja. I wtedy wymyśliłem (właśnie ja) inny biznes.Właśnie wtedy się dużo myśli, aż do przegrzania mózgu prawie. To była kompletna porażka, ale dopiero początek klęski.Weszliśmy z żoną w niezdrowe układy, więc chcieliśmy to przerwać. Mi ze zgryzoty moralnej i przemęczenia siadło całkiem zdrowie i żaden lekarz nie umiał zdefiniować co mi jest ,a ja ledwo łaziłem (trafną diagnozę postawiłem sobie sam po 2 latach szukania- potwierdzoną przez badania). Po drodze zmiana lekarzy, ich arogancja (jeden wysyłał mnie nawet do egzorcysty),oczywiście psychiatra też był, i było jeszcze gorzej.Mając zdolność kredytową na zakończenie tego "biznesu" wzięliśmy kredyt na kolejny biznes, o którym już wcześniej czułem, że Bóg chce bym się nim zajął.Pieniądze miały poczekać na funduszach inwestycyjnych. Wtedy dopadł nas krach na giełdzie, akcje funduszy poszły mocno w dół i "wyparowało" sporo kasy.Raty trzeba było spłacać, a biznes się nie mógł rozkręcić. Założyłem firmę w upragnionym zawodzie aż tu zaraz nie mogłem chodzić,nogi tak bolały jak chodziłem, że musiałem stawać na środku ulicy i z bólu unosić raz jedną raz drugą i na trochę oddawało, ale potem znowu.Choroba zajęła mi nerwy obwodowe. A była to praca fizyczna (którą ogólnie zawsze kochałem).Po niedługim czasie doznałem bardzo poważnej kontuzji barku (ból straszny-2 tygodnie bez snu)i nie mogłem już pracować.Płaciłem ZUS-y a leczyłem się na własny koszt( bo mi jakoś nie uznali,że to wypadek w pracy, czy też że trzeba było płacić dłużej składki , aby dostać płatne zwolnienie- już nie pamiętam).Zrobiło się krucho, no bo jak pracować w zawodzie fizycznym będąc wrakiem zdrowia.Pieniędzy było już coraz mniej,i nie było przychodu. Po roku zamknąłem firmę.Zaraz potem żona zaszła w ciążę, co mnie wprowadziło w przerażenie. Na początku chciałem dzieci, ale się dorabialiśmy i nie mogliśmy się dorobić. No ale z kredytami i ja bezsilny i nikogusieńko wokół do pomocy,normalnie pustynia, a niechętnych wielu i wyzyskiwaczy (zawsze się znajdą jak starasz się mieć "dobre serce"- i to właśnie teraz dziecko. Nie mieliśmy miejsca.Zacząłem remont strychu, wymianę dachu (część zrobiłem ja). Oczywiście pieniądze, pieniądze.
Urodził się. Huraaa !Znowu pieniądze i brak snu (trochę chorował), i nikogo na co dzień do pomocy.Znowu padłem i miałem totalnie dość. Jak ja robol bez zdrowia utrzymam rodzinę i siebie. Nie płakałem lecz wyłem.To były jak gwoździe Golgoty. Co dalej?Post. Tak. Post do upadłego. Nawet się zagłodzę, ale nic więcej nie mogłem.I Boża interwencja. Już na drugi dzień pojawia się zapowiedź zmiany.Po wielu dniach postu przychodzi rozwiązanie.Spore pieniądze. Pan czyni niemożliwe jako możliwe. To było ponad 2 lata temu.
Długo by pisać (a ostatnio też miałem ostro z niesamowitym endem -ale to może przy innym temacie), ale aby się trzymać tematu (bo jakoś tak odpłynąłem), teraz mam jeszcze bardziej niezależny biznes, prawie że do granic możliwości na tym świecie. I powiem tak :to już jest prawdziwa jazda bez trzymanki.Decyzje są b. poważne, na spore pieniądze, nie może być mowy o pomyłce, bo tracę i leżę finansowo. Każda decyzja to wołanie do Pana. Zarobki też są dużą próbą wiary i cierpliwości . Pojawiają się b.rzadko. W zeszłym roku np. nic nie zarobiłem (tylko wydajesz i wydajesz), ale w tym po uderzaniu w niewłaściwą stronę,załamywałem się, nagle wyskoczyła inna sprawa i zarobiłem w ciągu paru minut za 2 lata.Aha i decyzję podejmuję ja, żona mnie bardziej wspomaga, i to ja otrzymuję od Boga wskazówki, namiary .Raz miałem nawet dokładny sen, na spełnienie którego trzeba było trochę poczekać.Każda sprawa którą załatwiam jest niesamowicie potwierdzona przez Pana,i wiem ,że dobrze podejmuję działania, bo jak pisałem pomyłka zepchnęłaby mnie znowu w biedę i zarobkowanie na które nie mam zdrowia.
Taka to jest sprawa i historia z pracą w moim życiu. Gdyby nie utrata zdrowia i ciężar niewoli to pewnie chodziłbym do dziś do pracy na ósmą i po pracy kapcie i gazeta

.
Pozdrawiam wszystkich którzy dotarli do tego miejsca.