Cytuj:
Kochana Owieczko! Spieszę rozwinąć mą myśl. Pastor lub starsi w tym zborze (w którym jest ta siostra) mogli jej już dawno powiedzieć (choć oczywiscie były z nią rozmowy) że mijają lata a po niej nie widać żadnej zmiany na lepsze czy jakichkolwiek owoców, że właściwie to jest tylko balastem
Nie bardzo rozumiem, jak można coś takiego komukolwiek powiedzieć tylko dlatego, że się nie nagażuje i -jak piszesz- "grzeje ławkę". Brak zaangażowania nie kwalifikowałabym jako grzech, a takiej osobie należy się od innych dużo zachęty i cierpliwości. Rozmowy( życzliwe) z pewnością by nie zaszkodziły, ale nie takim tonie, w jakim zasugerowałaś( określenie kogoś jako "balast" to zwykły osąd...

)
Cytuj:
a może nawet przez jej letnie życie które ze sobą przynosi do zboru to tylko Pan działać nie może albo modlitwy innych nie mogą być wysłuchane albo że poprostu nie kroczy tą samą drogą (to są zasłyszane wypowiedzi choć w kontekście innych znanych mi osób) wiec najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich będzie się rozstać
Jeśli ktoś rzeczywiscie nie kaceptuje kierunku, w jakimidzie cały zbór to może lepiej jednak się...rozstać? Osoba, która nie akceptuje, powiedzmy, działań starszych raz, że będzie źle się czuła w zborze, dwa- że może siać krytykę( i to nie tę "konstruktywną") i niezadowolonie, wątpliwości itp.. To raczej nikomu by nie służyło.
AleTy w kontekście owej "grzejącej łąwę" siostry pisałaś jedynie o braku zaangażowania. Zatem nie widzę powodu, dla których owa siostra miałaby być namawiana do rozstawania się ze zborem...
Jeśli jednak wybiera inną drogę, to "jak ma dwóch isć razem, jeśli się nie umówili..."?
Co do letniego życia- dobrze jest taką osobę napominać( łagodnie, życzliwie). Z moich doświadczeń jednak wynika, ze letnie życie to najczęściej efekt folgowania w jakimś grzechu...Bo skąd bierze się "letniość"? I czemu Bóg "letniego wyżyga ze swoich ust"?
Sam brak zaangażowania w sensie siedzenia w ławce( milczenia) to jeszcze nie letniość i może wypływać z czegoś innego. Ale ta prawdziwa letniość naprawdę idzie w parze z grzechem. Wiem, bo...byłam letnia.
Cytuj:
(i to jest dla mnie jak przeklęcie kogoś czyli stwierdzenie że z niej już nic nie będzie, nadaje się tylko do wyrzucenia).
Jeśli ktoś sugeruje komuś , żeby odszedł jedynie z powodu braku zaangażowania, to źle. Jeśli jednak owa osoba wykazuje nie tylko brak zaangażowania, ale niezadowolenie z powodu kierunku,w jakim(za przykłądem starszych) idzie zbór, to albo:
a) ma słuszność i starsi wraz z trzódką idą złą drogą
b) myli się i nie chce być posłuszna Słowu
W jednym i drugim przypadku zdrowiej by jednak było się rozstać( podkreślam- jeśli by tylko szło o brak zaangażowania- nie jest to powód do złego traktowania takiej osoby i wyrzucania jej ze zboru).
Cytuj:
Dlatego dziękuję Bogu że wysłuchał modlitw tych osób którzy wołali za tą siostrą, że w swojej gorliwości nie chcieli "wyręczyć" Ducha Swiętego w swej ocenie kiedy i jaki ma ona wydać owoc, że Jezus okopywał cierpliwie to drzewo czekając az we właściwym sobie czasie wyda owoc
.
Widzisz- jeśli chodzi o owoc, to ktoś , kto go nie wydaje pobłaża grzechowi w swoim życiu. Ile można tolerować grzech w życiu danego członka zboru? Trzeba wołąć do Pana o madrość. Na szczęście nie jest to moja odpowiedzialność, ale starszych, ja się włąściwie cieszę, że nie mam tego na głowie. Chodzi bowiem o podejmowanie naprawdę trudnych decyzji. Czasem trzeba czekać dłużej, innym razem- nie można.
Widzę to tak- jeśli ktoś upada, ale widać, że pragnie szczerze zmiany( ale jest słaby, potrzebuje pomocy), to za każdym razem, kiedy prosi o wybaczenie, kiedy usiłuje coś zrobić, szuka pomocy- to "mamy nsoić brzemiona innych".
Jeśli jednak trwa w złym uporze, nie chce nic robić i jeszcze się ma za usprawiedliwionego- to jak długo można to tolerować...? Aż inni pójdą za jego przykładem...?
Cytuj:
\Nie wszyscy wydają go w tym samym czasie i nie wszyscy taki sam ale wszyscy mamy się miłować.
To prawda. Ale jeśli masz do czynienia z kimś, kto po kilku latach od nowego narodzenia nie przyjmuje Słowa Bożego, to można się zacząć zastanawiać : co jest nie tak?
Cytuj:
Dlatego napiszę jeszcze raz to co na początku tego postu że największa jest właśnie miłość bo ona wszystkiemu wierzy i nie szuka swego
.
Miłość bywa trudna i dlatego wcześniej wspomniałam, że trzeba ją dobrze zdefiniować. Czasem wykluczenie kogoś j e s t objawem miłości wobec niego, a czasem komuś trzeba dać więcej czasu. Dlatego dobrze by było, aby starsi byli pełni Ducha i wołali o mądrość, a także mieli dość pokory, żeby posłuchać mądrej rady o "przeciętnej" owieczki, bo są tylko ludźmi i mogą popełnić błąd.
Ale wierzę , ze "Bóg we wszystkim współdziała ku dobremu z tymi, którzy Go miłują".
Cytuj:
Powiem ci szczerze ze ja sama do końca nie rozumiem jak to jest że niektórzy wydają obfity owoc natychmiast a inni mały i to jeszcze po długim czasie ale to moze tak jak z nawróceniem
.
Nie znam nikogo, kto by wydało owoc natychmiast...

Owoc dojrzewa powoli i to raczej bolesny proces dla naszej wstrętnej, grzesznej natury...
Jestem w Bogu kilkanaście lat, a Duch pokazuje mi czasem takie rzeczy we mnie, że tylko na kolana i wołać o litość...Dobrze, że jest Jezus...
Cytuj:
Niektórzy przyjmują Słowo od razu a u niektórych dojrzewa ono w sercu długo.
Bo albo pada na żyzny grunt, albo na piasek lub skałę.
Cytuj:
Zreszta z powodu tej ignorancji i tak pewnych fragmentów ze Słowa nie usuniemy. Duch działa jak chce i chwała mu za to!
Możesz uściślić, o ignorancję czego konkretnie chodzi?