Cytuj:
Zgadza się. I byłoby dziwne, gdyby ofera była pozornie powszechna, a zbawienie - pozornie tylko dostępne dla "wszelkiego stworzenia". To tak, jakbyś powiedział wszystkim, że ich zapraszasz na obiad, ale po cichu sprowadził tylko wybranych.
Zakładasz, że WSZYSCY, którzy usłyszeli zaproszenie MIELI OCHOTĘ SKORZYSTAĆ. Czytamy jednak o nich co innego - wyśmiali sługi króla, a nawet odważyli się na nich ręce podnieść. Jakąż więc mogą mieć pretensję, że król weźmie sobie ludzi przez nich pogardzanych i zaprosi na ucztę, na którą nie chcieli przyjść?
Pan Jezus mówi jasno, że kto do niego przychodzi nie zostanie wyrzucony precz, ratując nas przed zastanawianiem się, po katolicku, czy aby na pewno Bóg udzieli mi łaski, jeśli ja zechcę pokutować i wrócić do niego. Mimo tego wielu z jego słuchaczy nie przyjęło oferty? Czemu?
25. Odpowiedział im Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie; dzieła, które Ja wykonuję w imieniu Ojca mojego, świadczą o mnie;
26. Lecz wy
nie wierzycie, bo nie jesteście z owiec moich.
27. Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną.
28. I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej.
29.
Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca.
(Jan. 10:25-29)
Czy Jezus pominie kogoś z tych, których Mu dał Ojciec w dziele zbawienia? Nie skądże!
To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy swoje ku niebu, rzekł: Ojcze! Nadeszła godzina; uwielbij Syna swego, aby Syn uwielbił ciebie;
Jak mu dałeś władzę nad wszelkim ciałem, aby dał żywot wieczny tym wszystkim, których mu dałeś.
A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś.
(Jan. 17:1-3)
Cytuj:
Cytuj:
Ale bez Bożego działania, bez pomocy Ducha Świętego nikt na to Boże wezwanie nie powie tak.
Tutaj się nie zgadzam. Wyciągnięcie ręki po oferowane zbawienie jest aktem naszej wolnej woli. Ale to Bóg chwyta naszą dłoń, wyciąga z błota i stawia na skale. Tak bym to określił.
Ale ta "wola" nie zwróci się ku Bogu bez jego działania. Mówi o tym Luter szerzej w dziele "O niewolnej woli", pisanym z pozycji bardzo kalwińskich. Ciekawy to był spór Lutra z Erazmem dokładnie o to, o czym teraz rozmawiamy. Wszelkie szukanie Boga wynika z Jego uprzedniego działania. Cytowałeś "dałem się znaleźć tym, którzy o mnie nie pytali". Czyli to nie ludzie szukali Boga, ale On ich szukał. W tym samym czasie Izrael, który szukał i pragnął minął się z Mesjaszem (jako naród).
Cytuj:
Intencją Boga było, żeby ludzie Go szukali. Gdyby nie byli w stanie Go szukać, przejawiając wolę Jego znalezienia, nie powziąłby Bóg takiego zamiaru. Wielu pogan poznało Boga bez zwiastowania im Ewangelii, ponieważ Go szukali na podstawie danego im objawienia w przyrodzie i sumieniu.
Jasne. Ale czy to "poznanie" dało im wiarę zbawczą? Czy poznali przez to Chrystusa? Nawet do Korneliusza, który był naprawdę fajnym gościem, modlił się, pościł i mimo zajmowanego stanowiska w rzymskiej armii szukał prawdziwego Boga z całego serca miał być dopiero posłany Piotr, który przekazał słowa, przez które i Korneliusz i jego domownicy zostali zbawieni.
Ja nie przeczę, że poganie mogą dobre dary dawać dzieciom swoim, postępować według sumienia, miłować Boga dokładnie go nie znając, czy "okazać niemałą ludzkość" rozbitkom ze statku. Mogą być wierni w małżeństwie (często bardziej niż tzw. "chrześcijanie"), wykazywać wiele cnót takich jak uprzejmość, wytrwałość, odwaga. Ale to wszystko razem nie daje odrodzenia. Aby zostali odrodzeni musi być im zwiastowana Ewangelia i muszą przyjąć jej poselstwo. A to jest niemożliwe bez działania Ducha Świętego. To się nie dzieje samo, ale Bóg musi pociągnąć człowieka. Zresztą chyba każdy świadomie wierzący chrześcijanin może powiedzieć o doświadczeniu tego "wołania", że w którymś momencie odczuł, że Bóg mówi PRZYJDŹ i powiedział "idę już Baranku mój". Ale są ludzie, którzy nigdy nic takiego NIE usłyszeli. Modlili się do Marii/Buddy/Allaha całe swoje życie i to uważają za właściwą drogę.
Cytuj:
Dosłownie: "aby lgnęła do tego, co mówił Paweł" - i zgadza się: nikt nie przyjdzie do Jezusa, jeśli go nie pociągnie Ojciec. Ojciec ją pociągnął do Jezusa, ale drzwi serca musiała otworzyć ona sama:
No toć i ja inaczej nie uczę. Bóg za nas nie powie "chcę". Bóg za nas nie będzie naśladować Jezusa na każdy dzień. On zbliża się do człowieka, objawia mu grzeszność i potrzebę Zbawiciela, a potem to człowiek mówi TAK PANIE, albo O TYM POSŁUCHAMY CIĘ INNYM RAZEM.
Jedno wyjaśnienie - ja Was w żadnym razie nie traktuję jako adwersarzy. "Filozoficzny" kalwinizm mnie nie interesuje, ani się pod żadnym reformowanym wyznaniem nie podpisywałem. Jeśli natomiast coś jest nauką Słowa Bożego, to nie chcę jej odrzucać tylko dlatego, że uczył jej Kalwin, Luter, czy choćby jakiś papież rzymski. Tutaj możemy sobie porozmawiać chwilę pokazując swój punkt widzenia, ale jeśli kościoły protestanckie nie doszły do porozumienia i jedności zdania omawiając ten temat od paru stuleci to i my pewnie nie dojdziemy na Ulicy Prostej.
Pozdrawiam.
P.