www.ulicaprosta.net

Nie chce Cie prowokowac. Wiesz doskonale o nieprzyjazni.

Żebyś Ty miał odwagę pomyśleć, jaki duch stoi za niektórymi doktrynami KK
[nie mówię, że wszystkimi].

Fajna przepychanka z tym pomysłem za kimstoi jaki duch...

Dzieci tak w piaskownicy się kłócą... "moje jest największe, niepradwa bo moje, nieprawda, ze nieprawda... i tak dalej "

_________________
Bóg stworzył ludzi, Samuel Colt uczynił ich równymi.

Skoro stara to historia, to moze jakies wnioski, zamiast stawiania się po przeciwnych stronach prawdopodobieństwa na tak lub nie?

_________________
Jarek

Wiedziałem, że Tobie się spodoba.
Hub, powiedz, w jaki sposób Maria mogła zachować błonę dziewiczą, jeśli urodziła dziecko, które miało ludzkie ciało, jak każdy człowiek?
To jest właśnie pytanie o ducha, a nie o zabawki w piaskownicy.

Wykręcasz się od odpowiedzi, robaczku. A wykręcasz się dlatego, że na poparcie swoich słów mógłbyś przytoczyć jedynie nauki ludzkie, ale nie Słowo Boże. A jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, to Słowo Boże mówi wprost, że jeśli nie narodzisz się na nowo z Ducha Świętego, to prawdopodobieństwo, że będziesz oglądał Królestwo Boże wyniesie 0 (słownie: zero).

Określenie "zbuntowani przeciwko Kościołowi" dowodzi, że nawet pojęcie "Kościół" rozumiesz tak, jak zdefiniowało je Twoje Ciało Kierownicze, a nie tak, jak zostało ono zdefiniowane w Biblii. Można się zbuntować przeciwko władzy lub instytucji, ale nie przeciwko Ciału Chrystusa. Robaczku, zacznij myśleć własną głową. To naprawdę nie boli, a stawką jest życie wieczne.

Nawet nie chcesz zobaczyć, że jesteś pod wpływem kasty, która "założyła sobie kościół". Gdyby przyjąć kryteria Słowa Bożego, to rzeczywiście rzadko który z papieży nadawałby się choćby na biskupa. Ta kasta sama się zbudowała i to jest rzeczywiście stara historia. A wystarczy poczytać Biblię, trochę historii, pomyśleć własną głową i fałsz widać gołym okiem. Spróbuj się zmierzyć z pytaniami Lisa. Jeśli "wieczne dziewictwo" Maryi upada, to Lumen Gentium nie jest natchnione i nie może być punktem odniesienia.

smok napisał

Wykręcasz się od odpowiedzi, robaczku. A wykręcasz się dlatego, że na poparcie swoich słów mógłbyś przytoczyć jedynie nauki ludzkie, ale nie Słowo Boże.

a nieco dalej napisał

Nawet nie chcesz zobaczyć, że jesteś pod wpływem kasty, która "założyła sobie kościół". Gdyby przyjąć kryteria Słowa Bożego, to rzeczywiście rzadko który z papieży nadawałby się choćby na biskupa. Ta kasta sama się zbudowała i to jest rzeczywiście stara historia. A wystarczy poczytać Biblię, trochę historii, pomyśleć własną głową i fałsz widać gołym okiem.


Ty wiesz co kto myśli kto jest kastą itd. Po co to człowieku robisz? Ja naprawdę tego nie rozumiem. Wiesz dlaczego ktoś tak a nie inaczej myśli (patrz pierwszy cytat). Tu powinna się toczyć dyskusja a nie dociekanie kto dlaczego tak a nie inaczej myśli. Już wiele razy zaglądałeś ludziom do głowy i wiesz dlaczego tak a nie inaczej myślą. To jest po prostu smutne, że można w ten sposób myśleć.

pozdrawiam
frąfciu

ale nie nauki tych, ktorzy wymyslaja sobie swoje doktryny.
a nie tak, jak zostalo ono zdefiniowana w naukach tych, ktorzy mieli i maja rozne, czasami bardzo oryginalne, pomysly.

Badzmy scisli.

No cóż, bez komentarza.

Jak widzisz Grażyno temat,który poruszyłaś jest tak trudny i nieznany wśród polskich chrześcijan ,że zdążyli się już popsztykać .
Sprawa założenia zboru wynika raczej z duchowej aktywności człowieka, który odczuwa do tego powołanie. Trzeba jednak spojrzeć w swoje serce i odpowiedzieć sobie na pytanie jakie są motywy mojego działania?
1)czy nie jest to chęć pokazania się innym
2)czy nie jest to chęć korzystania z dóbr materialnych innych ludzi(czyli łatwe życie kosztem innych)
3) czy nie jest to nic więcej poza służeniem Bogu i ludziom
Żeby odważyć się na taki krok trzeba "tętnić" życiem t.j. chęcią dzielenia się nie tyle literą Słowa ,co praktycznym Jego stosowaniem(stąd powyższe punkty).
Jeżeli my będziemy przesiąknięci Chrystusem,to niewiele słów może rozpalić wiele serc. Musimy sobie jednak zdać sprawę z tego ,że Bóg przyzna się tylko do Swojego Słowa. Zatem to co mówimy musi wynikać z Życia i mieć potwierdzenie w Bożym Słowie.
Jak widzisz niestety w wielu zborach zapomniano o tej prostej zasadzie. Dlatego możliwe są sprawy ,które kiedyś były nie do pomyślenia np: wielokrotne małżeństwo itp.
Z doświadczenia wiem ,że kiedy pojawi się choć mała grupka ludzi nawróconych zaraz zjawią się "wielcy" z istniejących już kościołów ,chcąc wcielić "nowotnych " do swojej "zagrody". Z tym się trzeba liczyć
Jeżeli zatem jest w Tobie lub innych ludziach na tyle ognia Bożego,to nie patrz na to co mówią sceptycy, dąż do tego co Boże. Życzę Ci Bożego Błogosławieństwa. Sewen

Odpowiem Ci tak jak Smok zwykł odpowiadać ludziom dziwiącym się, że sam Jahwe zabija przeciwników kamieniami z nieba...

Dla Boga nic nie jest niemozliwe - jesli chciał aby tak było z Marią to luzik... Tak samo mozna zapytać - a jak to się stało, że poczęła " z ducha świętego" bez obcowania z Józefem.... a podobno jednak się dało

Przynajmniej o ile mi wiadomo chrześcjanie w to wierzą.

Pozdrawiam

_________________
Bóg stworzył ludzi, Samuel Colt uczynił ich równymi.

U nas wygladalo to nastepujaco. Zbor w ktorym bylem caly czas dawal tylko emocjonalna papke, nie trzymal sie nauki i zaczely sie umizgi do ekumenizmu. Taki "typowy zbor, w ktorym nie czyta sie przypowiesci o 10 pannach, lisu do Hebrajczykow i wszystkiego co jest "twarda mowa". To byl bardzo bolesny czas dla mnie i nowo poslubionej zony, ktora przeniosla sie dla mnie jako meza ze zboru, gdzie Bracia wiedzieli do czego sluzy Biblia. Caly czas bylismy w kontakcie z tamta spolecznoscia i mocniej zrozumialem czemu po spolecznosciach u mnie wychodze (i wielu innych) przygnebiony - ci sa dziecmi Bozymi, ktorych Duch prowadzi. Mimo wszystko wierzylem ze damy rade i wytrwamy. Niestety bylo coraz trudniej. Zaczelismy szukac spolecznosci, ktora by sie opierala na pismie, a nie na koscielnictwie. Udalo nam sie nawet taka znalezc, ale niestety stanowczo odrzucali Dary Ducha, a to bylo nie do przyjecia. Nigdy nie przyszla nam na mysl inicjatywa tworzenia czegos wlasnego. To byl kolejny trudny i bolesny etap, mocno powiazany z modlitwa o Boza opieke i prowadzenie. Bog bardzo szybko odpowiedzial. W skrocie wygladalo to tak ze trafilismy z zona do kosciola domowego. Bylismy zachwyceni konkretnoscia i gorliwoscia tych ludzi (nie widzielismy jeszcze wszystkiego). Niestety po malu wychodzily dziwne rzeczy ktore nas napawaly obawami o przyszlosc, a Bracia ze zboru zony po krotkiej relacji wiedzieli o co chodzi. W miedzy czasie inne malozenstwo skontaktowalo sie z nami, z prosba czy moga sie przylaczyc do naszych "poszukiwan". Gdy wyszly te niepokojace sprawy z kosciolem domowym, postanowilismy, ze razem bedziemy sie modlic i studiowac Pismo, czekac az Bog nas poprowadzi. Z czasem okazalo sie za juz dawno nie przezywalismy takiego zbudowania i sensu. Z obawy o zwiedzenie, poprosilismy Braci ze zboru zony, o opieke nad nami. Raz w miesiacu jezdzimy z Warszawy do Wroclawia, a dwa razy w tygodniu spotykamy sie u siebie. Sa problemy, ale dzieki nim uczymy sie milosci do siebie nawzajem. Przylaczylo sie do nas jeszcze jedno malzenstwo, a czasami ktos inny przychodzi, ale podjac decyzje by zwiazac sie z kosciolem domowym jest trudno. Pewnego dnia podczas modlitwy dwie osoby zostaly ochrzczone Duchem (ja kilka dni wczesniej), a trzecia, ktora byla 500 km od nas tego samego dnia dostapila otrzymania tego daru, chwala Bogu. Balem sie zwiedzenia w malej grupie (oczywiscie jest takie ryzyko), ale niestety najwieksze jest w nominalnych zborach, gdzie ludzie duchowo usypiaja.

Tylko, że w wiarygodnym dla nas źródle, jakim jest Biblia, wcale nie jest napisane, że Bóg tak chciał i że tak zrobił. Dlatego powoływanie się na odpowiedzi Smoka jest tutaj mocnym nadużyciem.

Na tytulowej stronie jest taki fragment:
"uczeń Ananiasz włożył na Saula ręce i ten przejrzał"
Rozumiem, ze ten kto wklada rece na kolejnych odkrywcow musi miec duza sile skoro tylu jest w stanie "przejrzec". I "otworza sie wam oczy".

Dominik, nasze historie są do siebie podobne, tylko u nas jeszcze nie ma happy endu...