jartur napisał(a):
Nie uciekłem tylko szkoda mi czasu aby kruszyć kopie i dyskutować powiem szczerze nie lubię dyskusji i rozdzielania włosu na czworo.. ciebie i innych na forum polubiłem jako Siostrę w Chrystusie ale widzę ze gubicie kierunek zastanawiam się dlaczego i chyba mam odpowiedz.. nauczanie stawiacie wyżej niż Chrystusa..
No, to jest dosyć śmiały i surowy osąd. Już któryś raz uciekasz od konkretnej rozmowy i w momencie, gdy brakuje Ci argumentów (choć sam się zaagnażowałeś w dyskusję - nikt Cię do tego nie zmuszał), wtedy uciekasz w wielce duchowe stwierdzenia, a nawet stawiasz zarzuty osobom, których osobiście nie znasz, choć masz okazję poznać i jakoś nie korzystasz - a przecież podobno "wolisz poznawać ludzi"...
jartur napisał(a):
masa ludzi jest zarejestrowanych ale pisze garstka i ta garstka są ci którzy koniecznie chcą się realizować przez dyskusje i polemiki
Zdecydowana większość czyta i nie masz pojęcia, czy na tym zyskują czy nie. Co do "realizowania siebie przez dyskusję i polemiki" to znów jest osąd niesprawiedliwy, bo nawet nie zapytałeś nikogo o jego motywację pisania na tym forum. Dopóki nie znasz motywacji czyjegoś działania (a Duchem Świętym nie jesteś), odradzałbym stawianie siebie w roli psychologa.
jartur napisał(a):
..cóż ja takiej realizacji nie potrzebuje, dla mnie Jezus Chrystus Wystarczy w Nim mam wszystkie odpowiedzi na pytania całego mojego życia aż do śmierci. wole poznawać ludzi a nie dochodzić racji i badać poglądy czy są zgodne z moim myśleniem.
Jeśli nie potrzebujesz takiej realizacji, to dlaczego piszesz cokolwiek na forum? Po co najpierw odpowiadasz na pytania innych jak fachowiec, a potem uciekasz od konkretów, gdy ktoś zadaje Ci pytania? Jeśli chcesz odpowiadać na problemy innych, a sam masz problem z odpowiedzią na pytania dotyczące Twojego psychologicznego podejścia do problemu ("odrzucenie" lub "samopotępianie się" - gdzie jest o tym mowa w Biblii?) i zasłaniasz się sugerując swą "wyższą duchowość" niż duchowość adwersarzy, którzy Chrystusa rzekomo traktują gorzej niż Ty, to nie dziw się, że tracisz wiarygodność.
jartur napisał(a):
moja rada: nie zaszkodzi zawsze mieć dystans do samego siebie, a przez pokorne serce lepiej widać serca innych.
Święte słowa. Stosujmy je wszyscy, to nie będziemy zarzucać im na przykład umiłowania nauczania ponad Chrystusa.
A wracając do tematu. Żeby stwierdzić, że konkretny przypadek depresji ma podłoże demoniczne, trzeba być na miejscu, poznać sprawę, porozmawiać z człowiekiem, pomodlić się z nim i szukać odpowiedzi u Boga, zamiast stosować "gotowce" mogące zrujnować komuś życie - a mogą to być takie właśnie "wygodne stwierdzenia", że np. wierzących depresja nie dotyka (nieprawda), że depresja ma zawsze podłoże demoniczne (nieprawda) albo że jej podłożem są jakieś psychologiczne wymysły odwodzące człowieka od Boga i kierujące go w stronę analizy własnego "ego", analizy przeszłości, wzmacniania poczucia własnej wartości itd.
Mężowie Boży bywali w depresji i rozpaczy (Dawid, Hiob) i nie był to demoniczny atak. Saul miewał depresje natury demonicznej. Dobrze jest postawić sobie kilka pytań i porozmawiać z kimś doświadczonym duszpastersko. Ponieważ jednak tematy są często osobiste, nie robi się tego na forum. W konkretnej sytuacji lepiej na priva.