itur napisał(a):
To jak myslicie, to co ludzi trzyma jednak w takich historycznych kosciolach? Boja sie? Nie widza potrzeby wyjscia? Dobrze im tam? Jesli sa nowo narodzeni, no to beda zbawieni. No to o co chodzi? Bo czegos chyba nie rozumiem...
Byłem w krk jeszcze kilka lat po tym, jak narodziłem się na nowo. W miarę poznawania Pana i Jego Słowa zaczęła rodzić się potrzeba wyjścia i w pewnym momencie pozostanie w krk było już nie do pogodzenia z sumieniem w Duchu Świętym. Trzeba było podjąć decyzję i zapłacić cenę. Napatrzyłem się na ludzi, którzy z różnych powodów nie chcieli opuścić krk, choć byli już w pełni świadomi, że nie da się pogodzić nauczania tej instustucji ze Słowem Bożym. Najczęściej powodem był zwykły konformizm połączony z większym lub większym strachem przed reakcją otoczenia. Człowiek złapany na taki haczyk najczęściej próbował szukać "biblijnych" usprawiedliwień dla podjęcia decyzji o pozostaniu. Im dłużej to trwało, tym było gorzej. Jeśli się nie ochrzcili, to duchowy "powrót do Egiptu" był tylko kwestią czasu. Wolności nie ma, ale za to jest cebula. Dzieci posłali na religię i do komunii, a całe żywe chrześcijaństwo powoli stawało się przeszłością jak harcerstwo.
To jest proces "gotowania duchowej żaby" - w pewnym momencie tacy ludzie już nie są w stanie podjąć decyzji o opuszczeniu miejsca, z którego powinni byli wyjść już dawno. "Ugotowana żaba" jest już tylko cieniem odrodzonej i chodzącej w Duchu osoby. Wraca do sakramentalizmu i staje sie gorliwym obrońcą "biblijnego katolicyzmu", żeby uśmierzyć sumienie. Niektórzy nawet zakładają katolickie strony apologetyczne lub działają ekumenicznie, żeby przekonać siebie i innych, że są we właściwym miejscu. Są tacy, którzy liznęli nieco chrześcijańskiego slangu, co wraz z powierzchowną znajomością Biblii i jezuicką przewrotnością stanowi niebezpieczny oręż i niektórzy łatwowierni odrodzeni dają się nabrać na to, że Reformacja była tylko semantycznym nieporozumieniem, a krk wyznaje zbawienie z łaski przez wiarę.
Mniej bojowe "ugotowane żaby" zaszywają sie gdzieś w "prywatnym katolicyzmie" i dogorywają - okropny widok. Zbawienie trzeba sprawować, żeby go nie utracić [Flp. 2:12]. W pewnym momencie rozmawiasz z takim człowiekiem i wiesz, że już nie jesteście jednego ducha. I to jest dopiero dramat.
Konformizm, strach, zagłuszanie sumienia, przywiązanie do tradycji, słaba odporność na naciski i manipulacje ze strony kleru i rodziny - tak to mniej więcej wyglądało wśród znajomych mi osób, które wybrały duchowy powrót do Egiptu.
Najbardziej jaskrawym przykładem takich rozterek są księża, którzy rodzą się na nowo. Dlatego polecam kolejny raz ich świadectwa. Tam można poczytać o tym, jak trudno jest opuścić system - tym trudniej, im bliżej ołtarza znajduje sie człowiek, któremu Bóg otwiera oczy.
http://www.matthew.terramail.pl/Htm-y/Spistresci.html