Hubertoku w kilku ostatnich postach napisales miedzy innymi:
Cytuj:
Powiadam też, ze nie jestem slepcem i sam sprawdzam różne tezy KRK. Ups, jestem ślepcem bo mimo pokazywania pewnych faktów ja ich dalej nie widzę.
Nie chcę już więcej przekonywać nikogo (zresztą nigdy nie miałem takiego zamiaru - reagowałem tylko na zarzut "bałwochwalstwa), każdy podejmuje decyzje po przemyśleniu, jak mniemam więc wasze odejścia z krk miały jakieś uzasadnienia.
Nie jestem jakimś specjalnie wykształconym teologiem więc pewnie moja argumentacja jest i tak do bani.
Cytuj:
Katolik powinien ufać swojemu kościołowi rozpoczynając jednocześnie wytrwałe poszukiwania intelektualne, studiując Pisma. Nie widzę tutaj specjalnych sprzeczności.
Ciesze sie znaszej dyskusji na temat tradycji koscielnej KRK i mam nadzieje na jej oryginalnosc!
Przystepuje do niej w duchu modlitwy uwazajac ,ze mozemy cos ciekawego dostrzec wysilajac sie troche i rezygnujac ,na potrzeby dyskusji z intelektualnego status quo
Moim zdaniem aby stalo sie tak jak napisalem powyzej musimy stanac w pelnej Prawdzie przed Bogiem i w pelnej swiadomosci prawdy o swoim intelekcie.
W duchu tej prawdy chcialbym zauwazyc pewna sprzecznosc w Twoich zalozeniach.Napisales ,ze ufasz KRK a jednoczesnie sprawdzasz go?
Otoz chyba zle rozumiesz funkcje sprawdzania:
jezeli Komus ufam to Go nie sprawdzamNie mozna ufac i watpic rownoczesnie!
Musisz tutaj stanac przed problemem intelektualnym(slowo
intelekt pochodzic od lacinskiego
wybierac).
Musisz cos wybrac ,albo nie ufasz i sprawdzasz czy cos jest prawdziwe czy nieprawdziwe,albo ufasz ,ale wtedy nie sprawdzasz tylko
chcesz zrozumiec tego ktoremu ufasz.
Z tego co piszesz to wybierasz wersje druga:
Ty chcesz zrozumiec KRK i jego tradycje,takze przez z dyskusje z osobami o innych pogladach ,a Twoim celem jest jeszcze mocniejsze utrwalenie zaufania do KRK?
My dlatego nie mozemy sie spotkac na wspolnej plaszczyznie!
Ja czynie nastepujace zalozenie:
Ufam tylko Bogu ,ktory objawil sie w Jezusie Chrystusie -
Jego pragne zrozumiec!Ten to moj Bog zostawil mi Swoje Slowo dzieki ktoremu moga sprawdzac co jest prawdziwe ,a co nie-ono jest punktem odniesienia!
Kazdy ludzki poglad,kazdego kosciola
mam obowiazek sprawdzic na modlitwie
w swietle Tego Slowa!
Takze siebie i swoje poglady mam obowiazek sprawdzac co jakis czas w swietle Jego Slowa i modyfikowac je ,i jezeli Pan poprowadzi mnie i ukaze moj blad to musze sie przemienic ,aby nie zyc w grzechu!
Albowiem moj Pan zyje ,dziala i przemawia do mnie w Swoim Slowie!
To jest moje zalozenie:
Boga i Pana nie sprawdzam chce Go zrozumiec!
Co do wszystkich innych rzeczy podchodze z nieufnoscia ,na starcie zakladam stan zerowy tych rzeczy ,dopiero po jakims czasie przez pryzmat Slowa Boga na modlitwie
oceniam jakie sa!
Jestem gotow zmieniac poglady!
Moim zdaniem stawiasz tez sobie na starcie niepotrzebna bariere piszac ,ze nie jestes teologiem!
Aby prawidlowo rozpoznac co jest prawda a co nie nie trzeba byc teologiem ale
teofilem!
Czlowiek potrzebuje nie wiedzy o Bogu ,ale milosci do Boga!
Jezeli jestes teofilem i
kochasz Pana mozesz liczyc na to,ze On bedzie z Toba i bedzie Ci otwieral umysl i prowadzil do poznania wystarczajacego dla twojego osobistego rozwoju i dla twojej sluzby innym!
Sprobuj zatem stanac jako teofil przed Panem i zaufac Jemu!
Oczywiscie dazenie do zrozumienia tylko swojej tradycji koscielnej tez jest jakims punktem startu,jednakze nalezy miec swiadomosc ,ze przy takim zalozeniu
sam sobie stawiasz sciane na dordze intelektualnych poszukiwan!
Proponuje taki obraz:
W Slowie Boga jest napisane,ze uczniowie Jezusa nazywali swoja wiare
droga!.
Spojrzmy zatem na nasze zycie jak na droge do Boga!Do jego zrozumienia i poznania Go!
Pierwsze ujecie tego obrazu jest takie :stoimy u stop Lysicy najwyzszego szczytu gor swietokrzyskich i wspinamy sie na nia.Po wyjsciu rozciaga sie pod nami wspanialy krajobraz starozytnych gor.Nasz punkt widzenia jest szerszy ,az po horyzont dostrzegamy wiele szczegolow,ktorych wczesniej nie znalismy.Doswiadczamy radosci i upojenia nowym widokiem(kto chodzi po gorach wie o czym pisze).Tu dociera do nas wiesc ,ze gdzies sa jednak wyzsze gory z wyzszym szczytem,jednakze napotykamy na pewien problem ;do swojego kregu probuje nas skaptowac klub milosnikow Lysicy uwazajacy ,ze Lysica to najpiekniejszy szczyt na swiecie i ze niczego piekniejszego nie musimy szukac.My jednakze opieramy sie im bo slyszelismy o Sudetach i jej najwyzszym szczycie Sniezce.Wspinamy sie na nia!Gdy weszlismy dostrzegamy widok ,ktory o niebo przewyzsza widok z Lysicy i juz wiemy ,ze
milosnicy Lysicy nie mieli racji.Jednakze i na Sniezce pojawiaja sie jej milosnicy chcac nas skaptowac do swego klubu,jednoczesnie dociera do nas wiesc o Tatrach i o Rysach!Choc przezylismy niesamowite chwile na Sniezce to jednak przewidujemy ze na Rysach przezyjemy jeszcze co piekniejszego wiec jedziemy w Tatry!Wchodzimy na Rysy i wtedy wszystko co widzielismy wczesniej nie ma juz znaczenia wobec tego widoku ,ktory roztacza sie wokol nas
wiemy ,ze milosnicy Lysicy i milosnicy Sniezki mylili sie .Na Rysach jestesmy w siodmym Niebie!
Obok nas znow pojawiaja sie milosnicy Rysow ,pod wrazeniem widokow prawie juz stajemy sie czescia ich klubu,ale wtedy slyszymy jakies obcojezyczne glosy ,ktore z trudnoscia rozumiemy,ze najwyzszy szczyt Tatr to Gerlach i ,ze widok z niego jest jeszce piekniejszy!Jest jednak problem :Gerlach jest za granica-musimy ja przekroczyc -miec dokumenty aby wejsc na Niego!
Milosnicy Rysow zarzucaja nam brak patriotyzmu"Gerlach jest w obcym kraju:Stajemy przed wiele wiekszym problemem wyboru:
Czy przekroczyc granice narazajac sie na brak patriotyzmu?!
Czy zaryzykowac piekniejszy widok kosztem bycia odrzuconym przez rodakow?
Teraz kilka slow wyjasnienia tej przypowiesci:pierwsza gora Lysica to szczyt na ktory wchodzimy ,gdy w tradycyjny sposob zaczynamy poznawac Boga:to moze byc kolko ministrantow,oaza lub kolko rozancowe.Ten drugi szczyt:Sniezka to szczyt na ktory wchodzimy jako juz ludzi starsi to nasze swiadome zaangazowanie w zycie wspolnoty koscielnej:parafii,grupy modlitewnej itp.Rysy zas wyobrazaja
spotkanie z Jezusem na granicy naszej tradycji koscielnej.Wyobrazaja
czas nawiazania relacji z Zywym Bogiem.
Jednakze jest to juz kres ,ktory mozemy osiagnac w granicach naszego kraju!
Wyjscie za granice wyobraza
przekroczenie wlasnej tradycji koscielnej,tradycji KRK.
Stojac na Rysach mamy do wyboru,albo pozostac ich milosnikiem i daszyc do poznania Jezusa w granicach okreslonych przez INNYCH,albo zaopatrzec sie w odpowiednie dokumenty i zaczac wchodzic na Gerlacha!
Te
dokumenty to Biblia ,ksiega umozliwiajaca podroz po wszystkich szczytach swiata:od Gerlacha przez Mount Blanc ,az do osmiotysiecznikow "wielkiej korony ziemi" i wreszcie na koncu pozostanie tylko Czomolungma-gdy
staniemy z Nim twarza w twarz i poznamy jak zostalismy poznani!
Czy wyjdziemy z ram naszej rodzimej tradycji zalezy tylko od nas ,czy pozniej wyzwolimy sie z innych tradycji to tez od nas zalezy ,czy dotrzemy do Czomolungmy jako do celu zalezy od tego
czy zechcemy!
Bog chce nas poprowadzic swoja droga .
Idziemy za granice wspierajac sie nawzajem ,czy pozostajemy w swoim kraju poznawac Rysy?
Jak sadzisz?
Pozdrawiam Cie Hubertoku!