Szukający Sceptyk napisał(a):
Bo nie tłumaczy dlaczego skłonności do tego grzechu ma 1-3% ludzkości, a inne grzechy związane z seksualnością są zarezerwowane dla innych. Czy Ty wierzysz, że szatan gra w ruletkę?
W starożytnej Grecji i Rzymie "skłonności" do tego grzechu miał znacznie większy odsetek ludności. Po prostu był on społecznie akceptowany. W więzieniach tego rodzaju skłonności również się pojawiają statystycznie często. W zakonach też. A tam nie są zgromadzeni sami ludzie z identycznymi skłonnościami. Po prostu ktoś wpadł na pomysł, żeby grzech nazwać chorobą (podobnie jak w przypadku alkoholizmu) i dociekać przyczyn skłonności do tej choroby, zwalniając "chorego" od odpowiedzialności za własne postępowanie.
SzS napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
A opis potwora jest ciekawy i niekoniecznie musi on być mityczny.
? Stwory buchające ogniem nie istnieją, ani istnieć nie mogły z przyczyn fizycznych.
Nie wiem, czy chodzi o dosłowne wychodzenie ognia z paszczy. Podobnie jak wcześniejsze określenia "Jego parskanie rzuca błyski, a jego oczy są jak powieki zorzy" nie muszą być dosłowne. Gorący odddech nie jest natomiast wykluczony.
SzS napisał(a):
myślę, że nikt nie traktuje 4 temperamentów dosłownie jak wierzenia, to tylko przybliżenie, słyszałem o innych podziałach, jeden z nich opisywał człowieka na przestrzeni lat, np. na starość jesteś powolniejszy, wolniej chwytasz nowości, bywasz bardziej zamknięty w sobie...
Zajrzyj do pierwszego lepszego pisma dla laików, gdzie są teksty na ten temat. Mamy tam 4 temperamenty konkretnie nazwane, a ludzie są przekonani, że najwyżej są mieszanką 2 z nich.
SzS napisał(a):
Ale i tak uważam, że mogą istnieć pozytywne (z waszego punktu widzenia) spostrzeżenia psychologiczne. Wielki Erich Fromm, w wielkim skrócie, widział swoją psychologię etyki jako "sztukę życia", podkreślanie, że odpowiedzialność za siebie jest cnotą, że rozwijanie własnej kreatywności i zdolności jest sensem życia, niosącym człowiekowi satysfakcję i spełnienie. Hasło "Mieć czy być" jest przecież tytułem jednego z jego dzieł, gdzie omawia, że nie tylko przyziemne wartości mają sens i nie wolno zgubić tej prawdy.
Z mojego punktu widzenia rozwijanie własnej kreatywności i zdolności wcale nie jest sensem życia. Sens życia w ogóle nie polega na kręceniu się wokół własnego "ego". Przeciwnie, dopiero zejście "ego" z trony naszego życia nadaje mu prawdziwy sens. Ale to już jest Ewangelia, a nie psychologia.
SzS napisał(a):
Czy to naprawdę takie straszne, że ludzie mogą się uczyć jak mądrze żyć? Przecież to nie wyklucza istnienia innych płaszczyn życia, np. płaszyczyny religijnej czy duchowej chrześcijańskiej. Podobnie jak chrześcijanin uczy się fizyki w szkole, może uczyć się też etyki czy pscyhologii (wychowanie jest przecież częścią pedagogiki)
A od kogo mają się uczyć? Od psychologów, którzy sami przyznają, że nie maję recepty na życie? Chrześcijańska płaszczyzna duchowa pozostaje w fundamentalnym konflikcie z psychologią jako nauką humanistyczną.
SzS napisał(a):
Gdyby nie można było żyć pięknie bez wiary w Boga to wszyscy ludzie pozabijaliby się nawzajem, a ludzie wątpiący nigdy nie odnaleźliby wiary, bo prędzej skakaliby z dachu z depresji. Czyż nie dlatego Bóg sprawił, że życie ma wiele poziomów sensu, a nie tylko boski?
Bóg dał ludziom sumienie i dlatego się jeszcze wszyscy nie pozabijali w ramach "doboru naturalnego". Ludzie wątpiący mają możliwość zwrócić się do Boga, który dał im wszelkie instrumenty i przesłanki do tego. A wszelkie poziomy sensu bez Boga nawet jeśli się na nich żyje, i tak albo pozostawiają człowieka w niespełnieniu, albo dają mu chwilowe poczucie spełnienia, a już na pewno nie dają go w perspektywie wieczności, do której człowiek jest powołany. Myślę, że te poziomy sensu w zamyśle Boga jak ręce wyciągane do ludzi, żeby do Niego przyszli. Przecież wszelkie talenty, wzniosłe uczucia, genialne idee są efektem stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga - nie powstały w wyniku przypadkowych zderzeń martwych cząstek.