Fajny wpis z innego forum niejakiego Piernika. Myślę, że warto go tu umieścić...bo o "duchu religijnym" często można usłyszeć z ust "wyzwolonych i nielegalistycznych" chrześcijan: Obejrzałem filmik na youtubie o wyższości Jezusa nad religią pt. nienawidzę religii ale kocham Jezusa.
Młody człowiek opowiada tam z zapałem, jak to religia nie ma nic wspólnego z Jezusem, mówi wprost, że są to dwie różne wrogie sobie sfery. Film adresowany jest przede wszystkim do młodych ludzi i trafia z pewnością do ich idealistycznego podejścia do świata i także do religii. Religia w przeciwieństwie do osobistego doświadczenia jest czymś okropnym i złym, religijni ludzie to fałszywi obłudni martwi duchowo ludzie, groby pobielane, mumie, które pięknie wyglądają z zewnątrz, a gniją w środku.
To chwytliwy filmik. Na tyle, że jego obłudna treść sprowokowała mnie do tego wpisu. Ale filmik ten, to tylko jeden z elementów problemu szeroko pojętych kościołów i nurtów ewangelikalnych. Doskonale wpisuje się w strategię rozmywania prawd wiary, odejścia od refleksji teologicznej na rzecz „emocjonalnego odczuwania” czy przyzwolenia na zmianę zachowań chrześcijan.
Ponad rok temu byłem świadkiem - wspominałem o tym w różnych postach – jak pewna uznana za „namaszczoną i obdarowaną” osoba modliła się słowami „uwalniam ducha wolności, uwalniam wolność, wypędzam ducha religijności”. Ta modlitwa i film i różne działania od perspektywy globalnej (projekt PEACE Warrena) po działania lokalne (ukrywające się pod hasłami np. „kościoła relacji międzyludzkich”, „kościoła charytatywnej pomocy” czy – jak radzono nam na szkole misji krajowej – ukrywanie swej kościelnej tożsamości na rzecz szeroko rozumianego „chrześcijaństwa”) utwierdzają moje przekonanie, że wizja jednego kościoła (najlepiej jeden zbór chrześcijański w jednym mieście), w którym wszelkie zachowania i najgłupsza nauka będą tolerowane, a próby usystematyzowania jej i poddanie teologicznej refleksji oraz próby określenia ram zachowań chrześcijanina spotykać się będą z oskarżeniem o „legalizm” „uczynkowość” a przede wszystkim o „gaszenie ducha” i zamykanie jego forma działania i manifestacji w „religijnej skorupie”.
Dygresja – już dziś jestem bliski twierdzeniu, że wiele zborów w którym dominuje charyzmatrix czy w ogóle 3 fala, to nie są zbory protestanckie, są w jakimś szerokim nurcie chrześcijaństwa (?), ale nie protestantyzmu
Pomyślałem więc, że zobaczę, o co chodzi z tym duchem religijności, z religią w ogóle. Z jakichś powodów młody człowiek na filmie – a pewnie tysiące innych, którzy ten film widzieli – nie lubi religii.
Dlaczego religia jest tak niepopularna? Dlaczego współcześni chrześcijanie znaleźli „ducha religijności” – który jest złem i należy z nim walczyć i wyplenić wszystko co się z nim wiąże. Jedyną odpowiedzią sensowną, jaką znalazłem jest istnienie religii chrześcijańskiej. Jej istnienie jest solą w oku nowych nadchodzących chrześcijan i już się rozprzestrzenia wraz z naukami trzeciej fali (trzecia fala – to pojęcie bardzo ogólne i wydaje się niektórym, że jeśli u nich w zborze nie było Warrena, Wagnera czy Hinna, to ich to nie dotyczy – a oni, to tylko wierzchołek góry lodowej, ale poniżej, po obróbkach, książkach, konferencjach są nasze zbory).
Religia jest ich wrogiem. Po prostu.
Religia – jak wszyscy ją opisujący – składa się z czterech podstawowych elementów, z których każdy musi być podważony, by nowe nauki mogły się rozpowszechniać. Struktura religii jest stała, a każdy kto zarzuca innym działanie „ducha religijności” tak naprawdę buduje swoją religię, w miejsce stałych uznanych podstawiając własne jej elementy. Te 4 elementy to: doktryna, etos, kult i organizacja. I każdy z nich musi zostać podważony, by „nowa religia” mogła się pojawić w całej swej doskonałości.
1. Doktryna ma swoje źródło w objawieniu. Objawienie wydaje się nam – chrześcijanom – czymś stałym, niezmiennym. Apostoł Paweł uprzedzał, aby nie przyjmować żadnej „nowej ewangelii, choćby ją przynosił anioł z nieba”. „Duch religijności” objawia się niezmiennością objawienia, niechęcią do „nowinek” chęcią badania wszystkiego, rozsądzania każdej nowej religijnej myśli, refleksją teologiczną. Nowa religia przynosi nam uwolnienie od teologii na rzecz „osobistego spotkania i odczuwania”, które nie może podlegać osądowi. Arbitralne odczuwanie nigdy nie będzie chciało zaakceptować jednego wspólnego dla wszystkich punktu odniesienia, nie chce poddać się autorytetom, odczuwanie, przeżywanie, natchnienie, wizje prorocze, wiara w to, że objawienie może odbywać się co najmniej na równi z Pismem, bo „Pan mówi” nieustannie do swego „Kościoła” podważają raz na zawsze ustalony porządek. Nie ma i nie będzie nowego objawienia. Objawienie przestało być obiektywne, skurczyło się do osobistego bezrefleksyjnego emocjonalnego doświadczenia, którego jedynym sędzią, arbitrem jest ten, kto te doświadczenie przeżywa. Nowe objawienie to także nowa nauka – a ta, w której się poruszamy (mam nadzieje, że jak najmniej), ma raptem od 20/30 do 100 lat. Jak ma się rozprzestrzenić nauka o szczęśliwych, zadowolonych, bogatych, mających wpływ na świat i społeczeństwo chrześcijanach zanim nie zapomni się nauki o krzyżu i naśladowaniu Pana Jezusa? Jak może rozprzestrzenić się doktryna ciągłych „nowych rzeczy” zanim nie podważy się tego co było przed nami i nie uzna za złe, przestarzałe, a przede wszystkim nieprzynoszące żadnych efektów…
2. Etos – w sferze etyki duch religijności widoczny jest bardzo wyraźnie. Cała sfera zachowań i normy postępowania chrześcijanina to czysty rygoryzm, legalizm, zakon etcetera w którym duch religijności jest jaskrawo widoczny. Najbardziej pomiędzy tymi, którzy twierdzą, że chrześcijanin powinien zachowywać się w sposób określony np. skromnie, pobożnie, przyzwoicie. Cała Biblia poucza nas o tym, jak mamy się zachowywać, uczy, że są zachowania złe i dobre, a my nowonarodzeni mamy wyraźnie odróżniać się swym zachowaniem od innych. Z naszego nowonarodzenia, z przemiany naszych serc ma wynikać to, że sprawować chcemy święte i dobre uczynki z własnej nowonarodzonej woli poddając się nieustannie uświęceniu przez Ducha Świętego, by wieść życie coraz bardziej pełne Ducha – co wydaje owoce, dobroci miłości, cierpliwości uprzejmości itd. Jak może pojawić się nowy etos –zezwalający na wszystko bez zniszczenia poprzedniego? Najłatwiej jest w pobłażaniu sobie nazwać to duchem rygoryzmu, uczynkowości i aby niczego w sobie nie zmieniać przyrównać zwyczajne chrześcijańskie życie do „bycia pod zakonem”, by zasłużyć sobie na zbawienie, a prawdziwie zbawiony, który doświadczył uzdrawiającej mocy Jezusa i doświadczył spotkania z Nim niczego już nie musi robić. To jest dopiero dobra nowina! Doświadczenie łaski, która dopiero uzdatnia człowieka do czynienia dobrych, pobożnych uczynków zostało zastąpione wiarą w to, że łaska już dokonała wszystkiego, dlatego wszelkie staranie jest nadaremne i niepotrzebne. To tylko inne rozłożenie akcentów – gdy działa w nas łaska to czyny są jej wynikiem, a w popularnym rozumieniu: łaska działa… i koniec i już. Uwierz tylko, ze nie Ty żyjesz… nie wiesz o tym?
3. Kult – o…. tu duch religijności się rozpanoszył w najlepsze. Nie ma innego takiego miejsca w kościołach jak sfera kultu, w którym duch religijności po prostu rządzi. On ustala formę nabożeństw, modlitw i zachowań. On stoi na drodze tych, którzy chcą nieustannej zmiany wprowadzając raz w miesiącu nowe pieśni, nowe formy muzyczne, nowe formy ewangelizacyjne, nowe zachowania (krzyki w „duchu”, ryki w „duchu” itd. Uznanie każdego „proroctwa” za prawdziwe – to duch religijności chce je sprawdzać, chce badać wszystko a przecież „ducha nie gaście”). To duch religijności sprawia, że wartościujemy zachowania, że sądzimy że lepiej jest dokonać refleksji i poddać się rozumowi niż ekstatycznym emocjonalnym stanom. Duch religijności sprawia, że rozwagę i zdrowy rozsądek stawiamy wyżej niż „odczucia”. Tu jest szczególnie niebezpieczny! Nie pokona się go jeśli nie zacznie się uznawać, że emocje są ważniejsze niż rozwaga i zdrowy rozsądek. Zdrowy rozsądek trzeba zamienić „doświadczeniem” emocjonalnym. Przekonać, że „przeżywanie” emocji jest lepsze od refleksji. Przekonać, że doświadczenie „w duchu” jest bardziej wartościowe od lektury Pisma Świętego. Że każda forma przeżywania „w duchu” jest możliwa i jest dobra! A rozsądzanie jest przejawem ducha religijności. Stawiajmy więc na emocje i przeżywanie - niech nabożeństwa będą pełne emocji.... - przy okazji uzaleźnimy ludzi od tego rodzaju bodźców, tak, że nie będą w stanie znieść ciszy, nie będą w stanie wysiedzieć na spokojnym teologicznym kazaniu... duch religijności zostanie pokonany - poddawajmy ludzi nieustannym bodźcom, zeby nie umieli sie skupić, mysleć, za to ciągle pragneli "czuć" i przeżywać" żeby na nabożeństwach była ta "atmosfera", którą nazwiemy bożą obecnością...
4. Organizacja – baczniejszym ode mnie obserwatorom wydaje się, że zmierza to wszystko do stworzenia jednej organizacji, globalnej, bezdoktrynalnej, niewartościującej ani nauki ani czynów ani zachowań. Nie będzie jej zanim nie pokona się ducha religijności w trzech wcześniej wymienionych elementach składowych religii.
Dlatego ja pozostanę człowiekiem religijnym.
|