Owieczka napisał(a):
To prawda...Trudno jednak zmienić swoją postawę. Trudno przestać czuć, co się czuje. Łatwiej zrezygnować z czynienia czegoś (wyłączyć telewizor, kiedy "leci" jakiś paskudny program czy film, nie kłamać, wyznać coś, co się ma na sumieniu). Ale jak ...zapanować nad emocjami?
Myślę, że powinniśmy przestać traktować upamiętanie jako wyłącznie "zmianę myślenia", bo to nie o to chodzi. To, co oryginalnie nazywano nawróceniem, składa się z DWÓCH elementów: Odwrócenia się OD grzechu i zwrócenia się KU Bogu. To jest t'szuwa. Nie jesteśmy w stanie sami z siebie "wyłączyć emocje". Bóg może to zrobić, dając nam pokój przewyższający wszelki rozum. Do nas należy upamiętać się i do Niego zwrócić z wiarą, że nas kocha i może zmienić coś w naszej duszy, o ile Mu pozwolimy.
Owieczka napisał(a):
Nie chodzi mi o jakiś permanentny pesymizm - może bardziej o strach. Chyba, że to, co czujemy nie jest grzechem, a dopiero grzechem być zaczyna, kiedy temu ulegamy...? Kiedy się poddajemy?
Grzechem jest to, na co się zgadzamy. Dlatego "gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech" [Jak 1:15]. Strach dopada czasem każdego - nawet Pan Jezus się bał w Getsemane. Zgrzeszył wtedy? Nie, poddał się Ojcu i został umocniony.
Owieczka napisał(a):
Od kiedy wiem, że pochwycenie nie jest pewnikiem, że mogę zostać na ziemi, kiedy będą się tu dziać rzeczy straszne, to naprawdę się boję. Staram się żyć w uświęceniu, ale upadam, grzeszę czasem, ulegam pokusom. wiem, że to złe. A gdyby Jezus przyszedł po swój Kościół dzisiaj - kiedy np. mam "dół", kiedy właśnie znów uległam pokusie...zostanę? Jeśli tak wiele zależy ode mnie, od mojej postawy serca - to jak uzyskać spokój? I nawet jeśli zdarzają mi się chwile, kiedy ów spokój mnie ogarnia, to zaraz brzmi mi w uszach, ze temu, któremu wydaje się, że stoi...etc.. Więc może ów spokój jest złudny? Taka szarpanina...
No to może "coś na lekarstwo":
"Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też żyć będziemy; Jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować będziemy; jeśli się go zaprzemy, i On się nas zaprze; Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może" [II Tym. 2:11-13]