Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Ale nie mam mandatu, żeby wyznawać przed Bogiem grzechy mojego narodu, bo mój naród nie zawierał przymierza z Bogiem i dlatego nie mogę modlić się jak prorok Daniel. Jeśli w ogóle ktoś może przepraszać Boga za grzechy narodu, to tylko przywództwo tego narodu, a nie chrześcijanie.
Myślisz, że gdyby przedstawiciele naszego rządu, załóżmy premier jako piastujący najbardziej wpływowe stanowisko, przeprosił Boga za grzechy narodu, to miałoby to znaczenie? Jakie? Ma taki autorytet?
Myślę, że dzisiaj, gdy władza jest wybierana w sposób demokratyczny, można ją uznać za reprezentację narodu. Mamy w Biblii opis sytuacji, gdy władza pogańskiego państwa pokutowała przed Bogiem. Wtedy król mógł kazać wszystkim poddanym zrobić to samo:
"A Jonasz rozpoczął wędrówkę do miasta, odbywając drogę jednego dnia, i wołał tak: Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy. Wtedy obywatele Niniwy uwierzyli w Boga, ogłosili post i oblekli się we włosiennice, wielcy i mali. A gdy wieść o tym doszła do króla Niniwy, wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz i oblókł się we włosiennicę, i usiadł w popiele. Na polecenie króla i jego dostojników ogłoszono taki rozkaz: Ludzie i zwierzęta, bydło i owce niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i niech nie piją wody! Niech włożą włosiennice, zarówno ludzie jak i bydło, i niech żarliwie wołają do Boga, niech każdy zawróci ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego. A może Bóg znów się użali i odstąpi od swojego gniewu, i nie zginiemy. A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego" [Jon 3:4-10]. W dzisiejszych czasach na podobny krok zdecydował się prezydent Ugandy:
http://www.wnd.com/2012/11/ugandan-pres ... onal-sins/http://www.breakingchristiannews.com/ar ... l?ID=10791http://freedomoutpost.com/2012/11/ameri ... president/Wydaje się, że efekty już widać:
http://www.amagara.org/index.php?option ... &Itemid=60Uważam, że na podstawie biblijnych relacji można uznać, że upamiętanie władzy w imieniu narodu ma znaczenie przed Bogiem. Nie uważam, że należy się powoływać na obietnice dane wyłącznie Izraelowi, lecz Biblia mówi również o pogańskich narodach w tym kontekście.
Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Oczywiście, że należymy do konkretnego narodu według ciała. Dlatego w prywatnej rozmowie z Żydem powiedziałbym, że jest mi wstyd za antysemityzm w Polsce.
A np. W rozmowie z Niemcem, że jest Ci przykro, że jego rodzina została wysiedlona?
To przykre, jeśli tak się stało i jeśli moi rodacy przelali krew niewinną lub skrzywdzili w inny sposób niewinnych ludzi, to byłoby mi wstyd i powiedziałbym o tym. Problem polega na tym, że większość niemieckiego narodu poparła Hitlera i nie miała nic przeciwko agresji na Polskę. Reszta to konsekwencje. Natomiast Żydzi nie byli agresorami ginącymi w efekcie własnej agresji.
Hanneli napisał(a):
Zastanawiam się, gdzie jest granica. Takie konferencje opierają się chyba na założeniu, że dobrze jest poruszyć te resentymenty, które tkwią - także w chrześcijanach - w racji naszej historii, wyznać je sobie, powstydzić się przed sobą nawzajem i wyrazić ubolewanie. Przeprosić się i pojednać. No tak, może granicą jest prywatność. A może rozłożenie akcentów, bo to nie powinno być treścią spotkań pomiędzy chrześcijanami? A może moment, gdy czynimy siebie głosem własnego narodu i bierzemy na siebie odpowiedzialność za przyjęcie i udzielenie przebaczenia?
Myślę, że dla chrześcijan to w ogóle nie powinien być temat do wzajemnego przepraszania. Jeśli tkwią w nich jakieś resentymenty, to chyba mają jakiś problem z przemianą umysłu i serca. Tak się składa, że odrodzeni Arabowie zaczynają kochać Żydów i uznawać ich wybranie. Z kolei odrodzeni Żydzi zaczynają miłować Arabów, a nawet im pomagać (vide: Joel C. Rosenberg, który robi to na dużą skalę). Chrześcijanie nie mają również mandatu do przepraszania za grzechy ojców. Granica chyba zaczyna się wyłaniać...