Cytuj:
No tak, wszystko jasne - czyli ciemne ...
A co z mniej oczywistymi sytuacjami językowymi?
Czy wierzący człowiek może opowiadać dowcipy? A stosować powiedzonka z popularnych reklam czy filmów? A takie zwroty jak "siemanko" i inne tym podobne?
Pewien brat zauważył kiedyś, że słowo "kurde" jest tak naprawdę lżejszą formą innego znanego słowa na "k" ... . Przesadzał, czy nie?
Niestety, dość często spotykałam się z takim brzydkim językiem u chrześcijan. O ile pilnowali się np. na spotkaniach grup domowych, o tyle w innych sytuacjach( i innych środowiskach) nie żałowali sobie. Były i sprośne żarty, i kolokwializmy i owo "kurde", "cholera" (takie "lżejsze" przekleństwa). Zgadzam się z owym bratem, że słowo "kurde" jest właśnie taką wersją light słowa na "k". Tak samo chrześcijanie powinni unikać innych tego typu "przecinków", które niczemu nie służą, a sprawiają, że nasza mowa jest ciężka, brzydka- i po prostu źle o nas świadczy. W Biblii znajduję zachętę do panowania nad swoimi emocjami, więc przeklinanie pod wpływem emocji też nie wchodzi w grę, a emocje nie są usprawiedliwieniem. Oczywiście nie znaczy to, że jak komuś się zdarzy, to nie może Boga przeprosić -ale nie można sobie w tym folgować.
Powiedzonka z popularnych filmików...hm. Parę filmów obejrzałam w swoim życiu, ale kiedy już zostałam osobą wierzącą, jakoś nigdy nie przyszła mi ochota używania w rozmowie z kimś cytatów z owych filmów...te, które teraz przyszły mi na myśl po prostu nie nadają się do powtarzania! I nie bardzo wiem, PO CO wierzący człowiek miałby te cytaty stosować. Ani to mądre, ani Boże, ani budujące. Dla żartu...? Ale dla jakiego żartu?
Nie mam nic przeciwko żartom, poczuciu humoru, zabawie, radości. Ale ta radość nie może mieć źródła w światowych uciechach- kiedy słyszę chrześcijan smiejących się z obleśnego dowcipu odnośnie spraw męsko-damskich na przykład, to się zastanawiam, co w tych dowcipach ich śmieszy? Bo ja już mam inne poczucie humoru.
W ogóle poczucie humoru niejako świadczy o człowieku. To, co nas śmieszy, z czego się śmiejemy wskazuje na nasze myślenie, nasz światopogląd. I jeśli wierzących ludzi śmieszą takie obleśne dowcipy czy temu podobne rzeczy, to zaryzykuję stwierdzenie, że najwidoczniej albo nie narodzili się na nowo, a nawet jeśli- to zatracili poczucie bojaźni Bożej. Bo trzeba nie mieć w sobie bojaźni Bożej, żeby tak lekko, tak bez oporów operować językiem pełnym wulgaryzmów,czy językiem określonych środowisk( przy czym środowiska te są daleko od Boga).