michalbas napisał(a):
Cytuj:
Przede wszystkim ustalmy jedno: Zac Poonen nie jest Panem Jezusem. Dlatego nie można traktować jego nauczania w taki sposób, żeby odwoływać się do całości jego nauczania, żeby je zrozumieć
Tak jest nie tylko w przypadku Pana Jezusa, ale też Pawła, jak opisuje to apostoł Piotr. I u każdego z nas.
Apostoł Piotr traktuje listy Pawła jako "Pismo". Czyli listy Pawła i Piotra są natchnione przez Boga. Są Słowem Bożym. A Słowo Boże należy interpretować w Jego kontekście. To jest coś zasadniczo różnego od jakiegokolwiek kaznodziei lub nauczyciela, którego nauczanie nie jest natchnionym Słowem Bożym - nie zapędzaj się za daleko, Michale. Właśnie dlatego mamy sprawdzać wszelkie nauczania konfrontując je z Biblią. I nie musimy każdego nauczania każdego nauczyciela interpretować w kontekście wszystkich jego nauczań. Jeśli zaczniesz traktować nauczanie kogokolwiek tak jak kanoniczne nauczanie apostolskie, to już masz problem. Nawet, jeśli tego problemu nie widzisz. Jeśli atakujesz personalnie osoby nie zgadzające się z nauczaniem jakiegokolwiek nauczyciela, to masz jeszcze większy problem.
michalbas napisał(a):
Wystarczy powiedzieć "Uważam, że legalistami są ci, którzy krytykują wierzących, którzy wypiją sobie piwo do obiadu". Za chwilę znajdą się tacy, co powiedzą: "Michał zachęca do picia piwa do obiadu", itd. Ważny jest kontekst wypowiedzi i poglądów danego człowieka, aby ocenić jakąś jego wypowiedź. Szczególnie jeżeli nie odnosimy się bezpośrednio do tego, co powiedział, a szukamy jakiś zawiłych wniosków.
My nie szukamy żadnych zawiłych wniosków. Nikt nie musi najpierw poznać wszystkich kazań Michała, żeby porównać to, co powiedział, ze Słowem Bożym. Jest to wymóg absurdalny, który de facto nie pozwala na jakiekolwiek sprawdzanie jakichkolwiek nauk na podstawie badania Pism, a przecież wyraźnie mamy w Dz. Ap. 17:10-12 zachętę do takiego badania.
michalbas napisał(a):
Zarówno Ty, jak i owieczka nie odwołujecie się merytorycznie do tego kazania. Jeżeli sedno dociekań owieczki dotyczyłoby zagadnienia "czy święty katolicki, taki jak Franciszek, czy jakiś współczesny może być zbawiony?" to ok. Albo "czy serce i oddanie Bogu jest ważniejsze od doktryny?" to ok. Problem, że Wy doszliście do tego jakby Zac nauczał, że tacy ludzie mają pozostać w kościele katolickim, a co za tym idzie, czy bratać się z katolikami na FN. To już nic nie ma wspólnego z tym, co Zac powiedział i jest całkiem niemerytoryczne, w kontekście tego nauczania.
Niestety, nie tylko sama postać Franciszka, ale nawet jego własne słowa przytaczane przez Zaca są mocno problematyczne, bo Franciszkowi chodzi o katolickie zbawienie z uczynków, a Zac wykorzystuje te słowa zupełnie do czegoś innego. Jak już powiedziałem, jeśli ktoś chce pokazać jakiegoś bohatera wiary, to niech najpierw sprawdzi, jak ten człowiek żył i czy sam się narodził na nowo - niewiedza nie zwalnia od odpowiedzialności za nauczanie. Szczególnie w naszym katolickim kraju. Gdyby ktoś przesłuchał tylko to jedno nauczanie (nie mając możliwości przesłuchania wszystkich innych), to doszedłby do wniosku, że ponieważ serce jest ważniejsze od doktryny, to katolicy (ze św. Franciszkiem na czele) wyprzedzają nas do Królestwa Bożego.
michalbas napisał(a):
ja osobiście wierzę, że serce jest znacznie ważniejsze niż doktryna. Ale serce przemienione będzie szukało właściwej doktryny. Kiedy się nawracałem nie miałem żadnej doktryny, nawet nie rozumiałem nauki o usprawiedliwieniu i pokucie. Ale wierzę, że gdybym wtedy umarł byłbym z Panem - dlaczego? Bo przeżyłem nowe zrodzenie.
Michale, aby się narodzić na nowo, musiałeś zrozumieć Ewangelię - przypominam podobieństwo o siewcy. To, co usłyszałeś, było nauką czyli doktryną w pigułce - po prostu wtedy jeszcze o tym nie wiedziałeś. Właśnie dlatego przemienione serce szuka właściwej doktryny. I tylko wtedy, gdy nie tylko słucha, ale wykonuje wolę Pana, buduje na skale, a nie na piasku.
michalbas napisał(a):
Gdybym natomiast znał wszystkie właściwe doktryny (był nienawróconym, wieloletnim "czytelnikiem ulicy prostej"
) i je przyjął i akceptował, a nie przeżyłbym nowego zrodzenia i umarłbym, to biada mi. Tak więc wg mnie serce ważniejsze niż doktryna. Choć po nawróceniu człowiek konfrontowany jest z doktryną i wiele zależy od tego jakie ma poznanie. Stawiany jest przed wyborami.
Jak sam wiesz, dużo się tutaj mówi na temat nowego narodzenia. Przeciwstawianie serca i doktryny jest błędem wynikającym najczęściej z jakiejś awersji do słowa "doktryna". A przecież doktryna to jest nauka. Nikt nie twierdzi, że przyjęcie zespołu poglądów zastępuje nowe narodzenie - ale też pokazywanie przykładu św. Franciszka jako tego, który wchodzi do Królestwa Bożego ze względu na "właściwe serce" jest po prostu grubym błędem, który swymi konsekwencjami sięga niestety ekumenizmu - nawet jeśli "w innych kazaniach" ekumenizm byłby potępiany. Moim zdaniem nie ma sensu bronić czegoś, co jest nie do obrony, posuwając się w dodatku zbyt daleko - zarówno w analogiach, jaki i wobec siostry.
michalbas napisał(a):
Owieczka napisał(a):
Co jest prawdą dla Zaca? Jaką prawdę mamy wyznać? Za jaką prawdą mamy iść? Bo nawet jeśli Zac gdzieś tam, w innym kazaniu mówił o tym, żeby wyznawać włąściwą doktrynę, to w tym ostatnim kazaniu sam by sobie zaprzeczał.
To jakieś bardzo stare kazanie, przetłumaczone przez jednego z młodych w wierze braci, który był na konferencji w Toruniu.
Czyli Twoją odpowiedzią na pytania Owieczki naprawdę jest tylko tyle, że to jest jakieś "stare kazanie"? Jeśli tak, to kiedy brat Zac zmienił zdanie i odwołał pogląd, że wyznawanie właściwej doktryny jest konieczne? I co ma do tego "młodość w wierze" brata, który je przetłumaczył? Zaczynam się w tym wszystkim gubić. Dzięki Bogu, że mam w domu Biblię.