"Brat oszukany mocniejszy stawia opór niż warowny gród,
a jego upór jest jak zasuwy pałacu."
Przypowieści 18:19
Znalazłem chyba jedyny artykuł na temat Nones and Dones w języku polskim. Poniżej zacytuję obszerne fragmenty.
Cytuj:
W książce napisanej przez socjologa, Josha Packarda, który przeprowadził skrupulatne badania, pt.: „Church Fefugees” („Kościelni uchodźcy”), autor twierdzi, że obecnie jest 65.000.000 osób, które w USA mają „dość” kościoła, z czego 30.5mln z nich zachowują swoją „wiarę”, równoważąc tych, którzy nie mają żadnej „religijnej przynależności”.
Ci „Nones and Dones” nie są buntownikami, zranionymi, zgorzkniałymi, Absalomami, Izebelami i heretykami, jak się ich często karykaturalnie przedstawia. Często są to ci najlepsi, najjaśniejsi, najwspanialsi i najbardziej oddani Chrystusowi – ci, którzy swoją wiarę traktują bardzo poważnie. Jest jeszcze kolejne 7.000.000 „na własnej drodze” do tego, aby „mieć dość”, co w sumie daje 72.000.000 tych „nones and dones”.
Cytuj:
Czy, w świetle tych liczby, nie jest w gronie przywództwa potrzebna jakaś refleksja własna, zamiast powszechnej reakcji w postaci obrony i usprawiedliwiania siebie, wymówek, racjonalizacji, dopracowywania programów, oskarżeń i określania każdego, kto odchodzi jako „mającego problemy z władzą”, bądź używanie innych oszczerczych nazw?
Proponuję uznać, że twierdzenie, że 30-65.000.000 ludzi to buntownicy, mijający się z Bogiem oraz znajdujący się „poza Jego wolą” jest absurdalne i dziwaczne. Jest osadzone na aroganckiej dumie, wywołanej problemami z ego, pieniędzmi, kontrolą i władzą, które uniemożliwiają refleksję nad samym sobą. Jest to forma religijnego związania, zaślepienia i oddania istniejącemu status quo.
Cytuj:
Czy może być tak, że coś fundamentalnie nie funkcjonuje w naszych przekonaniach, wartościach, metodach i w tym, co od bardzo dawna nazywamy na zachodzie „kościołem” oraz „przywództwem”? Czy nie może być tak, że to te 30-65mln osób może wskazywać na kilka wartych rozważenia rzeczy? Czy piętnowanie, wprowadzanie na czarne listy i robienie z nich kozłów ofiarnych jest właściwą reakcją? Czy nie może być tak, że to Bóg, przez Ducha Świętego, usiłuje powiedzieć coś do istniejących struktur na temat ich podstawowych przekonań i wartości, i że to On nie znajdują pożądanego przyjęcia?
Cytuj:
Wyłącznie w dysfunkcyjnym świecie religijnego chrześcijaństwa takie nadzwyczaj rozsądne wobec dowodów działania, nie są podejmowane. Usiłujemy dopasować istniejące struktury, wartości i metody tak, aby były bardziej „odpowiednie dla pokolenia”. Próbujemy współczesnego uwielbienia, staramy się naprawić bądź korygować taki czy inny program, nie zdając sobie sprawy z tego, że te wszystkie starania to tylko próba przestawienia krzeseł na górnym pokładzie Titanica – statek tonie. Skupiamy się na zmianach metodologicznych, nigdy nie biorąc pod uwagę tego, że to nasze przesłania, wartości, przekonania, struktury i etyka mogą wymagać dostrojenia, przeglądu i wywalenia za burtę.
Jedynie w tym dysfunkcyjnym świecie religijnego chrześcijaństwa, oskarżamy tych, którym mamy służyć i udajemy, że wszystko jest w porządku. Boże uchowaj, aby mogło być coś niewłaściwego w naszych paradygmatach, a szczególnie w tych dotyczących przywództwa.
Cytuj:
Chodzi mi o to, że wobec tak przygniatających faktów przedstawionych w książce Packarda, ogromna większość przywódców chrześcijańskiego establishmentu (z braku lepszego terminu), żadnej skali, kształcie czy formie jaką obecnie reprezentuje nie jest w stanie dokonać refleksji nad sobą, a jednie robić z innych kozły ofiarne.
Pozwólcie, że od razu utnę głosy typu: „Po co się przejmować, Bóg zawsze będzie miał Swój kościół”. Oczywiście, że będzie miał. Prawdziwy kościół jest wieczny, nie do zatrzymania i zwycięski. Boży kościół stale idzie do przodu i Bóg zawsze będzie miał Swoją oblubienicę, lecz nie o to tu chodzi. Sprawa jest dwuwymiarowa:
Wykorzystywanie poczucia winy, wstydu, wykluczanie ze środowiska, obmowa i zwykłe potrząsanie ramionami wobec tych, co odeszli oraz ból i zniszczenia jakie to wywołuje u ludzi nie należą do Królestwa Chrystusa.
Cytuj:
Mój przyjaciel, Greg Albrecht, napisał coś następującego, co jest fascynującym, choć smutnym postscriptum do mojego poprzedniego wpisu: „Ilość niezrzeszonych w kościołach Amerykanów mogłaby stanowić ósmy pod względem liczebności kraj na świecie!”
Cytuj:
Jeśli o mnie chodzi to nie ma znaczenia czy ktoś uważa, że to dobre czy złe, czy jesteś wiernym obrońcą instytucjonalnej chrześcijańskiej religii czy krytykiem, istotą jest to że owi „nones and dones” to rzeczywistość. Można to interpretować jak sobie chcesz, niemniej, udawać, że to nie jest prawdą czy, że nie ma znaczenia, jest irracjonalne. (...) Ta rzeczywistość wymaga czegoś więcej niż zmiana dywanów w sanktuarium, „bardziej inspirujące kazania”, „współczesny zespół uwielbiający”, więcej grillów i „kampanii zarządzania” oraz nowe „programy ewangelizacyjne”.
źródło:
https://poznajpana.pl/the-nones-and-dones_1/Jest wiele przyczyn z powodu których ludzie uchodzą z kościołów. O kilku pisałem w pierwszym moim poście. Teraz chciałbym zasygnalizować problem nieodporności na niewygody i trudności. Wszystko musi być miłe, przyjemne, przyjazne, zadowalające wszystkie moje oczekiwania. Gdy tak nie jest, gdy ktoś lub coś nadepnie nam na odcisk, uciekamy. To też jest dobry powód dla nones i dondes…
Zachęcam do dyskusji w tym temacie.