www.ulicaprosta.net
http://forum.ulicaprosta.net/

A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie
http://forum.ulicaprosta.net/viewtopic.php?f=1&t=1914
Strona 1 z 3

Autor:  Wielki Lew [ Pn gru 05, 2016 11:52 pm ]
Tytuł:  A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

"A kto swego krzyża nie bierze a idzie za mną nie jest mnie godzien"

Dla mnie jest to jedna z najbardziej przerażających wypowiedzi Jezusa. To, że można iść za Jezusem, że faktycznie można iść bez krzyża a później się obudzić z tym przysłowiowym palcem w nocniku.

Jednakże... spotkałem się już z nową nauką, bodajże po raz pierwszy u pastora Godawy. Że krzyżem tym, o którym mówi Jezus są te dobrodziejstwa z niego płynące. Czyli super zdrowie, bogactwo, powodzenie. Żadne tam żale i pokuty, a gdzie tam! Nie ma mowy o uśmierceniu swojego życia tylko o braniu z niego pełnymi garściami.

Dla mnie jest to jedno z największych bluźnierstw we współczesnym chrześcijańskim światku.

Autor:  Owieczka [ Wt gru 06, 2016 8:28 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Jakie tam nowe. 20 lat temu to już słyszałam. A pan Godawa swoje bluźniercze nauki szerzy od lat 90. I to się ciągle pogłębia. Pamiętam konferencję w Koszalinie, wtedy wynajmowali salę kinową, byłam tam. Zaczęło się od drgawek, padaczek, śmiechów i innych ekscesów. Potem poszło jak lawina. Teraz koncentrują się głównie na dobrobycie i liczą bogate samochody na nowym parkingu.
Sorry za ostre słowa, ale to z powodu takich zwodzicieli wielu młodych ludzi, początkowo szczerze szukających Boga, pójdzie w świat i na zatracenie. Wiem, ze każdy "własny ciężar" poniesie, niemniej odczuwam gniew, kiedy myślę o takich ludziach. Nie ma w nich pokory, Bożej bojaźni, a mają się za wielkich nauczycieli. Doprowadzają do podziałów w Kościele, chcą rządzić innymi.
"Nie wiem, jak się zwracać..."- zapytałam pana Godawy.
"Mów mi Pastorze"- padła dumna odpowiedź.
Pani pastor, panie pastorze :roll:

W moim byłym zborze, takim bardziej "demonologicznym" kładziono nacisk na "sprawy duchowe" i "opiekę pastora".
Bo to wielki autorytet jest, a ty masz słuchać i nie wolno ci się krytycznie wypowiedzieć, nawet jeśli bzdury gadają. Bo musisz być "pod autorytetem" pastora. Jak nie masz swojego pastora, jesteś człowiekiem niewiarygodnym, "odpadłeś od Boga", "jesteś w najgorszym miejscu". Możesz "pokutować", wtedy powypędzają z ciebie "demony goryczy i buntu", ewentualnie popularnego w tych kręgach demona Izebel. Uzależnią cię od siebie, a ze zboru zrobią szpital dla psychicznie chorych. Wiecznie potrzebujących "wewnętrznego uzdrowienia" i "uwolnienia". Nauczą paranoi- za każdym krzakiem czai się zły, a napisy na bilboardzie to prorocze słowa kierowane wprost do ciebie. Odizolują od ciebie ludzi, wmawiając im, że jesteś "duchowym zagrożeniem".
I tak trzymają w niewoli wielu ludzi.

Autor:  psinka [ Wt gru 06, 2016 10:39 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Wielki Lwie, tak się składa, że od niedawna znam kazania pana Godawy.
Moje pierwsze z nim zderzenie, to były wykłady na temat finansów w chrześcijaństwie (ogólnie ulubiony temat w charyzmatycznych zborach, jak udało mi się stwierdzić.), na które trafiłam na stronie mojego byłego zboru. Z ciekawości, no i żeby wiedzieć, z kim mam do czynienia, kliknęłam. To, co usłyszałam, sprawiło, że włosy stanęły mi na głowie dęba. Jedna herezja za drugą, wyrywanie z kontekstu cytatów, przekręcanie, obiecywanie królestwa bożego z wszelkimi luksusami już teraz, natychmiast, bo to nasze pełne prawo,wystarczy tylko siać, siać, neistrudzenie siać i zbierać. Taka piramida finansowa a 'la Amway.
Czasami mam wrażenie, że w tych kazaniach przesłanie Chrystusa i Ewangelii jest wprost wyszydzane.

Autor:  Renegat [ Wt gru 06, 2016 10:48 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Wielki Lew napisał(a):
"A kto swego krzyża nie bierze a idzie za mną nie jest mnie godzien"
Jednakże... spotkałem się już z nową nauką, bodajże po raz pierwszy u pastora Godawy. Że krzyżem tym, o którym mówi Jezus są te dobrodziejstwa z niego płynące. Czyli super zdrowie, bogactwo, powodzenie.
Pan Godawa ze swoją nauką lansowany jest przez TBN Polska. Widziałem jeden odcinek. Typowa korporacyjna nowomowa (choć już nie taka nowo...). TBN promowany jest przez KZ.

To może coś dla równowagi: http://oblubienica.eu/czytelnia/artykuly/waldemar-swiatkowski/pominac-krzyz
Cytuj:
Jeśli chodzi o krzyż, można zauważyć dwa sposoby zagmatwania Bożej Prawdy. Jednym z nich jest ciągłe zwracanie uwagi na krzyż,
...
Drugim sposobem jest... zwykłe kłamstwo.


Owieczka napisał(a):
Odizolują od ciebie ludzi, wmawiając im, że jesteś "duchowym zagrożeniem".
I tak trzymają w niewoli wielu ludzi.
W niewoli własnych słabości i pożądliwości. Bo tak jest po prostu lżej.
"Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie." (Mt 11:28-30)

Autor:  Owieczka [ Wt gru 06, 2016 12:53 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Renegacie- zdziwiłbyś się, ale izolowanie ludzi po uprzednim naklejeniu im etykietek jest bardzo popularną techniką również w środowiskach uświęceniowych. Niewiele trzeba , żeby się narazić. Wystarczy nie zgodzić się z czyjąś nauką na przykład.

Autor:  Renegat [ Wt gru 06, 2016 4:25 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Szanowna Owieczko nie bardzo orientuję się na czym polega różnica między środowiskiem "uświęceniowym" a "nieuświęceniowym".
W swoim krótkim stażu bycia członkiem zboru, zdążyłem jednak trochę doświadczyć. Pastor, który z dala był (i jest nadal) od nauki, w której leci złoty pył i ludzie padają w tył :twisted: . Który nie pobierał grosza z kasy zboru, a w swoim nauczaniu głosił pokutę, uśmiercanie ciała i podążanie z własnym krzyżem za Panem, został (na prośbę części zborowiczów) zdjęty ze stanowiska. Podobno w zborze było za mało Ducha.
Swego czasu działałem u boku posła. Wiele widziałem i słyszałem. Mogę powiedzieć jedno: sposób w jaki tego dokonano, przerósł moje wyobrażenie.

Autor:  Owieczka [ Wt gru 06, 2016 5:28 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Nie jestem "szanowna". Jestem zwykła :D
To, o czym piszesz, przeżyłam na własnej skórze. Już się nie dziwię temu, że ci, którzy mianują się być "wierzącymi" tak postępują.
Problem polega na tym, że zwracamy się po takich doświadczeniach z ufnością do tych, którzy głoszą ładne, uświęcające kazania. I tu po prostu ostrzegam- nie dajcie się zwieść pięknym słówkom, zawsze sprawdzajcie "drugie dno". Bo z ofiar niektórzy stają się katami, nawet tego nie zauważając. Albo nadal są ofiarami, z tym, że kolejne takie próby będą gorsze. Ciężko się z tego wychodzi. Dzisiaj nie ma wśród ludzi miłości braterskiej. Prawie nigdzie jej nie ma. Zawsze jakieś inne interesy biorą górę. Czy to lojalność wobec przywódców, czy to działanie w imię fałszywej ideologii. Wszystko to ma korzenie w ludzkiej chciwości, żądzy władzy, urazach itp..
Zresztą, ja już słyszałam taką interpretację "niesienia krzyża": jeśli twój starszy (w sensie: pastor) cię gnębi, dręczy, jest niesprawiedliwy, to to jest twój krzyż, i nie masz prawa się temu przeciwstawiać, widać Bóg używa go do tego celu....A ty kim jesteś, żeby nie dać sobie pluć w twarz...? Więcej pokory, bracie/siostro...A takie coś słyszałam w środowiskach uświęcających (z tych, co to spódnice do ziemi, i nie chodzimy do kawiarni, bo to grzech itp.).

Autor:  Wielki Lew [ Pt gru 09, 2016 8:33 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Dziękuję Wam za wypowiedzi. Najgorsze jest to, że wielu ludzi wierzy w te rzeczy od kilkunastu lat i przez ten czas "wyznają swoje zwycięstwo" ale nic się u nich nie zmienia. Jeżeli im nie wychodzi zdobycie pięknej żony, przystojnego męża (wybór tylko taki, jak w luksusowym sklepie) tudzież pięknej willi z basen to winę widzą tylko w sobie i jeszcze tym bardziej mężniej wyznają swój sukces, uzdrowienie, bogactwo. Wstrząsające. Na dłuższą metę doprowadza to do ateizacji takiego człowieka, bądź do potężnego rozgoryczenia i chorób psychicznych. Zresztą już o tym wspomniała Owieczka.

Autor:  krecik [ Pt gru 16, 2016 9:22 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Rozumiem iż takie wykrzywione spostrzeżenie czym jest krzyż dla każdego chrześcijanina, jakie ma ten pastor, jest nowym spojrzeniem. Lecz tak bardzo odbiegającym od ogólnego przekazu biblijnego, że raczej nikt na tym forum tego nie kupi ?

Forum to traktuję jako swoisty poradnik poprawnego chrześcijaństwa. Więc pytam co jeszcze nie jest krzyżem ?
Oraz co nim jest ?

Nie ukrywam że cenię sobie zdanie użytkownika o nicku Smok Wawelski, ale też chętnie poczytałbym zdanie innych. Bo przecież jest to niezmiernie istotne w uczniostwie Jezusa Chrystusa.

Określę swoje widzenie :
Choroba ciała nie jest krzyżem, lecz konsekwencje z niej wynikające już tak. Przykładowo, brak normalnej sprawności ruchowej i w związku z tym spędzanie wiele godzin na lekturze Biblii i etc. Mimo tego wyraźne słyszenie, głosy niektórych wierzących iż nie mam wiary, miłości, jestem egoistyczny itp.
Albo ciągłe nękanie tym samym problemem, przykładowo że mój potomek ma stale kłopoty finansowe i utrzymaniem się w jednym miejscu pracy.

Autor:  Ida [ So gru 17, 2016 5:59 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Wielki Lew napisał(a):
Jednakże... spotkałem się już z nową nauką, bodajże po raz pierwszy u pastora Godawy. Że krzyżem tym, o którym mówi Jezus są te dobrodziejstwa z niego płynące. Czyli super zdrowie, bogactwo, powodzenie. Żadne tam żale i pokuty, a gdzie tam! Nie ma mowy o uśmierceniu swojego życia tylko o braniu z niego pełnymi garściami.

Dla mnie jest to jedno z największych bluźnierstw we współczesnym chrześcijańskim światku.


Nie spotkałam się z nauczaniem owego pastora. Naprawdę bardzo dziwna interpretacja słów Pana Jezusa. Mistrz wypowiadając śmiałe zachęty pod adresem tłumów, podkreśla cenę prawdziwego uczniostwa. Pokazuje z czym wiąże się podążanie Jego śladami wg Łuk. 14, 25-35:
A szły za nim liczne tłumy, i obróciwszy się, rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim. Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? Aby gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego, mówiąc: ten człowiek zaczął budować, a nie mógł dokończyć. Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju. Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim. Dobrą rzeczą jest sól; jeśli jednak sól zwietrzeje, czym ją przyprawić? Nie nadaje się ani do ziemi, ani do nawozu; precz ją wyrzucają. Kto ma uczy do słuchania, niechaj słucha.


Pan mówi szokujące słowa. Do Żydów, którzy znali 10 przykazań i szanowali swoich rodziców, kieruje twardą mowę. Jeśli, kto nie ma w nienawiści swojej matki , ojca, brata, siostry itd., nie jest mnie godny. Kto chce za mną podążać niech weźmie krzyż swój. Dla Żydów żyjących w rzeczywistości rzymskiej, wziąć krzyż znaczyło tyle, co opuścić trwale rodzinę bez widoku na powrót do domu. W Gal. 2,20 czytamy: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.” Zaprzeć się siebie, to oddać się całkowicie Bogu i nie czynić starania o ciało. Wziąć swój krzyż znaczy koniec „siebie”. Iść za Jezusem, to odejść od wszystkiego, co jest przeciwne Jemu lub Jego woli. A to wiąże się z kosztami, niedogodnościami, cierpieniami, wreszcie prześladowaniami. Chyba dlatego Pan daje te dwie przypowieści o obliczeniu kosztów i naradzeniu się, potwierdzające, że pójście za Chrystusem wiąże się z trudnościami. Z dobrodziejstwami też, ale w pierwszej turze przede wszystkim z wyrzeczeniami i poświęceniem.

Autor:  krecik [ So gru 17, 2016 7:01 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Ida napisał(a):
Zaprzeć się siebie, to oddać się całkowicie Bogu i nie czynić starania o ciało. Wziąć swój krzyż znaczy koniec „siebie”. Iść za Jezusem, to odejść od wszystkiego, co jest przeciwne Jemu lub Jego woli. A to wiąże się z kosztami, niedogodnościami, cierpieniami, wreszcie prześladowaniami. Chyba dlatego Pan daje te dwie przypowieści o obliczeniu kosztów i naradzeniu się, potwierdzające, że pójście za Chrystusem wiąże się z trudnościami. Z dobrodziejstwami też, ale w pierwszej turze przede wszystkim z wyrzeczeniami i poświęceniem.


Powiem szczerze brzmi to przekonując. Kiedy człowiek z rodziny nieewangelicznej autentycznie spotka Boga, to ma zagwarantowane przykrości ze strony rodziny, potwierdza to ten poniższy fragment :
„  Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie.  Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema;  będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową „
[Łk 12;51-53].
Jest to krzyż innego rodzaju niż ten w moim rozumieniu (post powyżej).

Tylko jakie mogą wynikać z tego dobrodziejstwa, trudności przeżywają obydwie strony, ten narodzony na nowo i ten naturalny myślący zmysłowo ?

Autor:  Ida [ So gru 17, 2016 7:31 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

krecik napisał(a):
Tylko jakie mogą wynikać z tego dobrodziejstwa, trudności przeżywają obydwie strony, ten narodzony na nowo i ten naturalny myślący zmysłowo ?

Dobrodziejstwa? Np. te opisane w 1Kor.7,16 - Bo skąd wiesz, żono, że nie zbawisz męża? Albo skąd wiesz mężu, że nie zbawisz żonę?
Oczywiście pójście za Chrystusem najczęściej prowadzi do rozdźwięków w rodzinie. Kiedy jednak chrześcijanin zdecydowanie staje za nauką Bożą i idzie śmiało za Panem, zazwyczaj przynosi to pozytywny wpływ na rodzinę. Po jakimś czasie siła prześladowań ze strony rodziny spada, a nawet niektórzy krewni, pod wpływem m.in. naszego przemienionego życia, zaczynają interesować się swoim zbawieniem. Nie zawsze tak bywa, ale jest wcale niemało przypadków zjednoczenia rodziny dzięki łasce zbawienia.

Autor:  Pax vobiscum [ So gru 17, 2016 10:11 am ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Cytuj:
Ida napisała:Dobrodziejstwa? Np. te opisane w 1 Kor.7,16 - Bo skąd wiesz, żono, że nie zbawisz męża? Albo skąd wiesz mężu, że nie zbawisz żonę? Oczywiście pójście za Chrystusem najczęściej prowadzi do rozdźwięków w rodzinie. Kiedy jednak chrześcijanin zdecydowanie staje za nauką Bożą i idzie śmiało za Panem, zazwyczaj przynosi to pozytywny wpływ na rodzinę. Po jakimś czasie siła prześladowań ze strony rodziny spada, a nawet niektórzy krewni, pod wpływem m.in. naszego przemienionego życia, zaczynają interesować się swoim zbawieniem. Nie zawsze tak bywa, ale jest wcale niemało przypadków zjednoczenia rodziny dzięki łasce zbawienia.


Skąd te tłumaczenie 1 Kor 7:16? Jedyne zbliżone tłumaczenie do tego co zacytowałaś jakie mogłem znaleźć jest w przekładzie nowego świata czyli przekład SJ.

Natomiast w Biblii napisane jest wręcz odwrotnie;

"Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?" 1 Kor 7:16

Oczywiście, że świadectwo zbawionej żony bądź męża może wpłynąć na niewierzącego współmałżonka ale nie o tym mówi ten fragment lecz inne takie jak np ten 1 Pt 3:1-3

Odnośnie zapierania się samego siebie patrzymy na Jezusa, który mimo całej swojej chwały, którą miał w niebie przyszedł jako sługa.

Autor:  Smok Wawelski [ So gru 17, 2016 12:13 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

"Bo skąd wiesz, żono, czy nie wybawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, czy nie wybawisz żony? Tylko jak Jehowa każdemu przydzielił, niech każdy tak postępuje, jak go Bóg powołał" [I Kor. 7:16-17]

Ido, czy dobrze zacytowałem fragment "Biblii" w przekładzie Nowego Świata, z którego korzystasz?

Autor:  Ida [ So gru 17, 2016 1:50 pm ]
Tytuł:  Re: A kto swego krzyża nie bierze... - nowe spojrzenie

Skąd te tłumaczenie 1 Kor 7:16? Jedyne zbliżone tłumaczenie do tego co zacytowałaś jakie mogłem znaleźć jest w przekładzie nowego świata czyli przekład SJ.

"Bo skąd wiesz, żono, czy nie wybawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, czy nie wybawisz żony? Tylko jak Jehowa każdemu przydzielił, niech każdy tak postępuje, jak go Bóg powołał" [I Kor. 7:16-17]
Ido, czy dobrze zacytowałem fragment "Biblii" w przekładzie Nowego Świata, z którego korzystasz?


Cytowałam z pamięci, nie sprawdziłam jak dokładnie ten werset brzmi w Biblii Warszawskiej, z której korzystam najczęściej. Faktycznie jest pewna różnica. Nie zmienia to faktu, że wierząca żona może świętym postępowaniem pozyskać męża dla Pana. Zgodnie z 1Pt. 3, 1-2, które brzmią wg starej Biblii Gdańskiej:
Także i żony! bądźcie poddane mężom swoim, aby i ci, którzy nie wierzą słowu, przez pobożne obcowanie żon, bez słowa byli pozyskani, Obaczywszy czyste w bojaźni Bożej obcowanie wasze.

Nie wiem, czemu przypisujecie mi intencje, których nie posiadam. Skąd przypuszczenia, że przedkładam PNŚ ponad inne przekłady Biblii. Od dawna nie mam zaufania do przekładu PŚ dokonanego przez śJ.
Czy osoby o podobnej przeszłości religijnej, jak moja, stanowią dla Was jakiś problem?

Strona 1 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/