Grazyna napisał(a):
To nie jest tak, że wystarczy nam nasza osoba i już. Dzieci tez raczej nie sa "partnerami" w modlitwie, nie wesprą , same potrzebują być chronione i otoczone opieką. Mąż...zalatany, zapracowany, "bywa" czasem w domu...
Ot, taka samotność i pustynia.
Grażyno, Protektor napisał najmądrzejsze zdanie w którym jest zawarta odpowiedz/rozwiazanie na wiekszość problemów kościoła i każdego członka Ciała Chrystusa indywidualnie : "musisz zrobić ten krok do całkowitej zależności od Pana".
Jeżeli w tobie będzie ciągle chęć opierania się na kimś, szukania kogoś, polegania na człowieku to rozczarowanie i goryczka które są w tobie nigdy nie mina.
Zmieniasz miejsca zamieszkania a problemy te same.
Zgoda, kościół jest w stanie opłakanym, dzieli się itd itp ale...
Cytuj:
Jak powiedzial Hubertok: Dusza bez przewodnika, choćby miała cnotę, jest jak węgiel rozpalony, pozostawiony sobie; i raczej będzie ostygała, niż się rozpalała. "
Dobrze jest być w zborze gdzie są służby, mądrzy starsi, diakoni służący a nie "pełniący funkcje", pasterze kochający owieczki, pełni Ducha nauczyciele...Jednak ten cud zbór składałby się z ludzi nadl a człowiek nie jest doskonały więc zawsze można poszukać i w końcu jakąś niedoskonałość znajdziesz.
Poleganie na człowieku zawsze kończy się źle a nawet najbardziej duchowego nauczyciela mamy sparawdzać "z Biblią w ręku" czy aby sam na manowce nie idzie a my za nim.
Dusza bez przewodnika ostyga... A Duch Świety?
Cytuj:
Kiedy jest się z dala od wierzących ludzi, którzy w razie potrzeby dodadzą otuchy i wesprą w zwątpieniu, bardzo latwo stać się takim "zimnym węgielkiem"...
Cóż- potrzebuję ogniska...I wcale nie musi być to "megaognisko"!
Hm..
Jest na to pewien sposób:
Skoro brak tam choćby małego ognieka czy płomyka przy którym można się ogrzać, widzisz tego potrzebe to stań się takim ogniem, zachęceniem , pociecha dla innych.
Wiem, wiem problemy, kłopoty, samotność.
Każdy jakieś ma, nie wszyscy o nich mówią. Nie umiejszam teraz znaczenia twoich.
Czy jednak naprawdę nic nie możesz zrobić? A modlitwa?
Może "tylko tyle", bądz człowiekiem modlitwy. Za to miejsce, za rodzine.
Blisko Pana może okazać się że nie mówienie w szkole o wierze skoro nie chcą słuchać ale jakaś praktyczna pomoc komuś otworzy ci drzwi do głosznia, do rozpalania innych wierzących by nie byli letni.
Nie patrz na przeszkody. Kosciół to my którzy należymy do Pana.
Nie zreformujesz zboru bez reformy pojedynczych człownków.
To nie zrobi się jakimiś działaniami palnowanymi przez kogoś ale to dzieje się w komorze modlitwy.
Chcemy "cud koscioła" zacznijmy od siebie.
Najpierw plewienie: goryczka, zniechecenie.
Później empatii wiecej niż egoizmu i tak powoli byle do przodu
Dlaczego zbory Boże upadają?
Bo jednostki tylko chcą czegoś więcej niż niedzielnego chrześcijaństwa, bo zamiast modlić się i wprowadzać w życie "praktycznie" wiarę zniechęcają się gdy zmiany nie przychodza szybko.
To jeden z powodów ale może istotniejszy niż wszystkie herezje,odjazdy,.
Brak bliskiej społeczniści z Panem wierzących pociąga za soba kościół bez mocy, poznania , letni .
No a jaki ma być skoro skałada się z zaprawionych goryczka, letnich teoretycznych chrześcijan?!
Sama widzę ile razy nie reaguje na możliwości "praktycznego" praktykowanie chrześcijaństwa, szukam pomocy u człowieka, problemy wydają mi się niemożliwe do rozwiząnia, szybciej biegne do ludzi szukając wyjścia z sytuacji niż do Boga.
Szukaj bliskości Pana i możliwości które są w miejscu w którym cie postawił teraz do bycia sola, światłem a może małym ogniskiem dla kogoś