www.ulicaprosta.net http://forum.ulicaprosta.net/ |
|
Dlaczego upadają zbory Boże? http://forum.ulicaprosta.net/viewtopic.php?f=1&t=234 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | Grazyna [ Pt mar 03, 2006 6:35 pm ] |
Tytuł: | Dlaczego upadają zbory Boże? |
Zmieniam. Nieaktualne. |
Autor: | Gość [ Pt mar 03, 2006 7:13 pm ] |
Tytuł: | Re: Dlaczego upadają zbory Boże? |
Grazyna napisał(a): Mam mętlik w glowie. Nawet raz poszlam do kaplicy kk, bo to bylo jedyne miejsce, gdzie się moglam w ciszy pomodlić...
Grażyno nie ma się czego wstydzić ![]() ![]() |
Autor: | szelka [ Pt mar 03, 2006 7:42 pm ] |
Tytuł: | |
Cześć Grażyno, siedzi w Tobie ten temat, prawda? We mnie też tak siedział, tylko inaczej. Piszesz, że co jest z Boga ma moc ostać się. Ale i prawdą jest, że Bóg nie daje programów na całe życie. Pamiętasz potok Eliasza? Bóg powiedział "idź nad ten potok, będziesz z niego pił"...i za chwilę potok wysechł...! Ale Bóg miał już nowy plan dla Eliasza (Sarepta). (1 Krl 17,3 nn) Dla Ciebie też ma! Pozdrawiam Cię- szelka P.S.Nie śmiem zapytać, czy przeczytałaś może to kazanie Wilkersona, które Ci kiedyś poleciłam? Dla mnie to było bardzo podbudowujące. Zbór, który Bóg dla mnie ma według niego zaczyna się w moim własnym domu...i chyba tak jest! |
Autor: | Grazyna [ Pt mar 03, 2006 8:35 pm ] |
Tytuł: | |
.... |
Autor: | Smok Wawelski [ Pt mar 03, 2006 10:32 pm ] |
Tytuł: | |
Grażynko, znam ten ból. Nie poddawaj się - sytuacja powszechnego zaśnięcia (zamiast powszechnego przebudzenia) została przez Jezusa przewidziana. Patrz na Jezusa, a nie na fale piętrzące się dookoła i na Jego słowo idź do przodu. Liczy się jakość, a nie ilość. Czasem trzeba zaczynać budowę od gołego fundamentu po raz kolejny. Lepiej spotykać się z kilkoma osobami, które stanowią zaczątek Ciała, niż udawać kościół tworząc grupę, w której nie ma przepływu życia od Ducha. Pamiętaj, że to Jezus buduje Kościół swój - naucz się czekać cierpliwie na Jego działanie, bo to On wyznacza porę i sposób działania. On głosił Ewangelię tysiącom, a zostało przy nim kilku, którzy i tak się rozpierzchli prawie wszyscy, gdy umierał. Ale to nie był koniec. "A myśmy się spodziewali..." - te słowa wyrzutu i żalu usłyszał sam Pan od uczniów w drodze do Emaus. Byli przybici i nie rozpoznali Go, gdy z nimi rozmawiał. Ale to również nie był koniec. Początek był dopiero przed nimi. Jeszcze nie było takiego człowieka, który by chciał Bogu służyć i nie został do winnicy wpuszczony. Spokojnie czekaj na Niego, a On Ci pobłogosławi i możesz mieć jeszcze pełne ręce roboty. Jak Pan da, to może będzie okazja pogadać w realu, ale o tym napiszę Ci na priva. Bądź wierna w małych rzeczach i oddaj Panu to, co cenne, a resztę zostaw Jemu i Jemu zafaj - On wszystko dobrze uczyni. Pozdrawiam Cię serdecznie, Smok |
Autor: | szelka [ So mar 04, 2006 12:18 pm ] |
Tytuł: | |
Nie wiem, Grażyno, jak to Tobie przedstawić, zebyś nie odczytywała moich wypowiedzi jako teorii bez pokrycia. Sama mam alergię na propagandę, więc z mojej strony to nie jest to! Może powiem dwa słowa o sobie, choć to nie jest takie łatwe. Ja bylam w zborze który działał na prawach sekty( przepraszam wszystkich, których może urazić to sformułowanie) i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że boli mnie brzuch na samą myśl, że mam tam iść, a po powrocie płaczę pół dnia i ciągle doszukuję się w sobie powodu, ze cos jest nie tak, bo przecież "obrazek" musi pozostać świetlany. Wina więc była zawsze moja i ja w to wierzyłam. Niedługo będą dwa lata, jak zdecydowałam się to miejsce opuścić. I chcę Ci powiedziec i zaświadczyć, ze przez ten cały czas Bóg nie pozostawił mnie bez opieki, choć nie zdecydowałam się przyłączyć do żadnego innego zboru. Kiedy proszę Boga o kościół dla mnie, On przysyła mi poszczególne osoby, z którymi moge rozmawiać i się modlić. Rozmowy te i modlitwy są tak głębokie, ze zorientowałam się, że jest to zawsze prawdziwa społeczność "dwóch lub trzech", niewyobrażalnie bogatsza, niż formalne spotkania w "środę o 16.30". Niedawno jedna z tych moich osób urodziła dziecko i w sposób naturalny "odpadła" ze spotkań ze mną. Nie zdążyłam się nawet zmartwić, co teraz będzie, kiedy znalazła się następna osoba, ktora wyraziła chęć spotykania się ze mną na modlitwę. A ja nie jestem kimś kto ma setki przyjaciół i znajomych, więc może mieć spokojną pewność według ciała, ze zawsze ktoś się znajdzie. To jest takie z Boga... Po prostu żyję i doświadczam prawdy, że Jego łaska wystarczy. Niektórzy doświadczają tego w wymiarze materialnym, kiedy nie mają za co żyć, a Bóg ich zaopatruje. Ja jestem w ten cudowny sposób karmiona duchowo, odkąd uwierzyłam, że mogę przeciąć wszystkie liny i zawisnąć na Jego łasce. Po prostu. Czy udało mi się powiedzieć coś, co choć trochę Ci pomoże? pozdrawiam szelka |
Autor: | Grazyna [ So mar 04, 2006 4:52 pm ] |
Tytuł: | |
... |
Autor: | Grazyna [ So mar 04, 2006 5:55 pm ] |
Tytuł: | |
Oj, zaczęlam chyba znów zbyt osobiście, a nie o to mi chodzilo. Czy w miejscach, gdzie żyjecie, jest podobnie? Czy ludzi ogarnia zniechęcenie? Brak wiary? Czy zbory maleją liczebnie? Nie pytam po to, żeby się "dolować'. Może żyjemy w takich czasach, gdzie wiara zaczyna być "towarem" deficytowym, gdzie obok wydmuchanych hasel "przeudzeniowych" w zborach i spolecznościach forma przerasta treść? Może to znak zbliżającego się końca? |
Autor: | lis [ So mar 04, 2006 9:08 pm ] |
Tytuł: | |
Smutne, co piszesz Grażynko. Nam, którzy mamy kontakt z 'dużymi' społecznościami, chyba jest łatwiej. Nic nie przychodzi mi do głowy na pocieszenie, Smok i Szelka już to zrobili, jak obietnica pamięci i jedności w Duchu. Trzymaj się. |
Autor: | Robson [ N mar 05, 2006 9:23 pm ] |
Tytuł: | |
Grazyna napisał(a): Oj, zaczęlam chyba znów zbyt osobiście, a nie o to mi chodzilo.
Czy w miejscach, gdzie żyjecie, jest podobnie? Czy ludzi ogarnia zniechęcenie? Brak wiary? Czy zbory maleją liczebnie? Nie pytam po to, żeby się "dolować'. Może żyjemy w takich czasach, gdzie wiara zaczyna być "towarem" deficytowym, gdzie obok wydmuchanych hasel "przeudzeniowych" w zborach i spolecznościach forma przerasta treść? Może to znak zbliżającego się końca? Grażynka, przyjedź do Warszawy i już!!!!! Nie jest tak źle jak widzisz!! Ja Ciebie podziwiam że masz siłę walczyć w takich warunkach!! |
Autor: | PROTEKTOR [ N mar 05, 2006 10:34 pm ] |
Tytuł: | |
Witaj Grażynko. Zbory się kurczą - to fakt. Po prostu to co nie pochodzi z Słowa Bożego nie może się ostać. Te istniejące organizacje koncesjonowane przez państwo, kiedyś albo przuejdą pod kontrolę jedynie słusznego "kościoła", albo zejdą w podziemie. Bóg już teraz przygotowuje chrześcijan do tych czasów. Ale przecież o ile bardziej prawdziwy i biblijny jest wzór społeczności opartej na Jezusie Chrystusie i spajanej wzajemną miłością. Masz 4 członków rodziny - nie bardzo rozumiem, że nie masz się z kim spotykać. Chyba że nie chcesz.... Pamiętam kiedy ja sam opuściłem jeden ze zborów i zorganizowany koscioł w ogóle. To jest naprawdę uwalniające zdarzenie. Przechodzisz spod "opieki" pastora wprost pod opiekę Jezusa. O ileż bardziej jest ona potrzebna, skuteczna, lepsza i skrojona na naszą miarę. Problemem przeważnie jest, że ludzie są strasznie koscielni, związani tymi ludzkimi zmanipulowanymi kazaniami, duszewnością (kobiety coś pewnie o tym wiedzą), emocjami. Trudno mi tu wchodzić w szczegóły, ale kobieta takie oparcie ma przecież w swoim mężu. Podzielam zdanie Smoka, że lepiej w małej grupie choćby tylko modliić się o Boże prowadzenie, niż w megakosciele być nic nie znaczącym i nie zauważanym członkiem. Bóg Cię widzi i zna Twoje problemy i potrzeby. I On zaspokaja. Może właśnie patrzy na Twoją wytrwałość? Czasem rzeczywiście lepiej zacząć wszystko od nowa; może w innym miejscu? Często jednak te problemy są w nas, a nie w miejscach. Pozdrawiam Cię serdecznie |
Autor: | szelka [ Pn mar 06, 2006 8:43 am ] |
Tytuł: | |
[quote="Grazyna"]Dzięki Szelka i przepraszam, jeśli Cię urazilam. Nie odbieram Twoich postów jako "czystej teorii", po prostu zastananaiam się, czemu w moim przypadku to "nie dziala". Nie ma mowy o urazie ![]() Nie wiem, czemu nasza sytuacja do pewnego miejsca jest podobna, a od pewnego nie,ale Bóg to wie. Jeżeli na przykład Twój mąż jest człowiekiem wierzącym, to wiesz co? Zazdroszczę Ci! Masz coś, o czym ja marzę... Zyczę Ci, zebyś znalazła swoje miejsce i miala w tym pokój. Dopowiem jeszcze jedno zdanie, które kiedyś usłyszałam, a które wiele razy powtarzałam sobie w trudnych chwilach: "Wola Boża to to, co bym wybrał, gdybym znał wszystkie fakty" Amen? szelka |
Autor: | Gość [ Pn mar 06, 2006 9:02 am ] |
Tytuł: | |
PROTEKTOR napisał(a): Podzielam zdanie Smoka, że lepiej w małej grupie choćby tylko modliić się o Boże prowadzenie, niż w megakosciele być nic nie znaczącym i nie zauważanym członkiem. Bóg Cię widzi i zna Twoje problemy i potrzeby. I On zaspokaja. Może właśnie patrzy na Twoją wytrwałość? Czasem rzeczywiście lepiej zacząć wszystko od nowa; może w innym miejscu?
Pozdrawiam Cię serdecznie Nie wiem czy cię dobrze zrozumiałem bo jesli nie to przepraszam... Natomiast takie postawienie sprawy świadczy o niebezpiecznym otwarciu się na duchową pułapkę - pułapkę pychy "świętości"... Co to znaczy być niezauwazonym i nic nie znaczacym?? Czy po to idziemy do Jezusa i Z NIM aby BYĆ ZAUWAZONYM I ZNACZĄCYM?? To jest straszna pokusa odarowanego duchem człowieka wierzacego ale uleganie jej jest krokiem ku przepaści... Grazyno ja wiem, że jestem tutaj niejako "gosciem" jako katolik ale dam Ci moją radę - może spróbuj się rozejrzeć czy w danej parafii nie ma jakiś grup modlitewnych - może oDnowy, może neokatechumentat... przecież to też ludzie modlacy się może i tam odnajdziesz podobnie myslących o wierze, nadzei i miłości.... Jak to się mówi - co masz do stracenia ![]() Specjalnie zaś dla Ciebie wynalazłem kilka myśli Jana od Krzyża z jego Słowa światła i miłosci "Lepiej jest obciążonemu być z silnym, niż swobodnemu ze słabym; gdy jesteś obciążony, jesteś z Bogiem, twą mocą, który jest zawsze z utrapionymi; gdy jesteś wolny od trudu, jesteś tylko z samym sobą, czyli z całkowitą słabością. Cnota bowiem i męstwo duszy wzrasta i umacnia się w trudach znoszonych cierpliwie. " "Kto chce być sam bez podpory i przewodnictwa kierownika, będzie jak drzewo bez właściciela, wyrosłe na polu, które choćby najwięcej miało owoców, nie dojrzeją one jednak nigdy, gdyż podróżni je zrywają. " "Dusza bez przewodnika, choćby miała cnotę, jest jak węgiel rozpalony, pozostawiony sobie; i raczej będzie ostygała, niż się rozpalała. " Bóg z Tobą |
Autor: | PROTEKTOR [ Pn mar 06, 2006 12:52 pm ] |
Tytuł: | |
Grażynko, nie daj się nabrać na te katolickie bajania! Bóg nie chce byśmy grzali ławki w kaplicy. Teoretycznie KRK odszedł od nakazu "nabożnego wysłuchania mszy sw", ale na czym miałoby polegać wspólne modlenie się w kręgu radyja, to so możesz wyobrazić. Bóg zna Ciebie po imieniu, a nie jako numer w masie! Jesteś dla Niego cennym Indywiduum. Zdaj się na Jego łaskę! Łaska jest za darmo i jako niezasłużona Boża przychylność dostępna jest przez wiarę. Prawdę powiedziawszy w czasach gdy wszystko idzie gładko, często jest nam "niepotrzebna", albo jej nie zauważamy. Kiedy jest trudno wystarczy polegać na niej; inaczej: wyluzuj się i daj jej popracować za Ciebie. On poprzez swoją łaskę zwyciężył Twoje problemy. Możesz na to tak popatrzeć? To jest łatwe; On się troszczy o nas i nasze potrzeby; po co ja mam się troszczyć o siebie? On się wstawia do Ojca, czy ja mogę coś do tego dodać? Prawdziwym problemem jest niedocenianie tego co Jezus dla nas już uczynił. Poleganie na ciele, to poleganie na własnych zdolnościach i możliwościach. Coś tam potrafimy, prawda? Ale kiedyś kończą się nasze zdolności. Pozwólmy Bogu robić to za nas! |
Autor: | Gość [ Pn mar 06, 2006 1:18 pm ] |
Tytuł: | |
PROTEKTOR napisał(a): Grażynko, nie daj się nabrać na te katolickie bajania! Bóg nie chce byśmy grzali ławki w kaplicy. Teoretycznie KRK odszedł od nakazu "nabożnego wysłuchania mszy sw", ale na czym miałoby polegać wspólne modlenie się w kręgu radyja, to so możesz wyobrazić.
Hmm czy ja mówiłem o uczestnictwie we mszy ![]() ![]() |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |