To mój pierwszy temat, który zakładam na Ulicy Prostej więc wybaczcie mi brak zwięzłości wypowiedzi i jeśli się powtórzyłam, proszę admina o przeniesienie tego tam, gdzie znaleźć się powinno...
Jeden z moich klientów po zorientowaniu się, że jestem jak najbardziej na tak jeśli chodzi o rozmowy na tematy "duchowe" rzucił mi temat książki i filmu "Niebo istnieje naprawdę". Już jakiś czas temu było o tym wszystkim dość głośno, ale ja dopiero w ostatnich dniach miałam chwilę by się w temat zagłębić. Niewtajemniczonym w skrócie wyjaśniam, że jest to relacja małego chłopca, który rzekomo odwiedził Niebo. Relacja ta nasunęła mi jednak masę przemyśleń i wzbudziła taki niepokój jeśli chodzi o to, w jaki sposób przekazywane jest teraz przesłanie Ewangelii, że zdecydowałam się napisać coś więcej. Przede wszystkim, JAK mały Colton znalazł się w Niebie, skoro nie umarł? Nie zaprzeczam, że słyszałam świadectwa małych dzieci, które miały niesamowite doświadczenia z Bogiem i cudowne wizje, jednak przecież nawet Paweł, który został porwany do trzeciego Nieba, nie potrafił słowami wyrazić, co zobaczył. Drugą, pozornie nieistotną ale jednak wskazującą na niebiblijność wizji Coltona, jest informacja, że ludzie w Niebie mają skrzydła, gdy Słowo Boże wspomina o skrzydłach tylko w przypadku Cherubinów i Serafinów. Jest też dość okrężne i mgliste to, co w książce jest wspomniane na tekat kościoła katolickiego, o którym wiemy że biblijnym kościołem nie jest. Najbardziej jednak zaniepokoiło mnie takie ogólne przesłanie, sugerujące że przzepustką do Nieba jest miłość i brak jakiejkolwiek wzmianki na temat wąskiej drogi przez krzyż.
Czy fakt, że książka ta jest propagowana przez środowiska chrześcijańskie nie wskazuje czasem na tendencję do podawania ludziom "Półewangelii"? Czy skłonność do omijania znaczenia krzyża i zrozumienia tego, co się wydarzyło na Golgocie 2000 lat temu nie pociągnie za sobą myślenia, że do Nieeba może wejść niemal każdy? Przecież od takiej wiary w szeroką drogę do Nieba jest już niewielki krok do uniwersalizacji chrześcijaństwa, co trochę kojarzy mi się z niektórymi koncepcjami New Age i religii wschodnich, które z chrześcijaństwem nie mają tak naprawdę nic wspólnego.
Pozostaje jeszcze ostatnia kwestia rozpoznania przez Coltona twarzy Jezusa w obrazie Akainte. Akainte czyli genialne dziecko od najmłodszych lat piszące wiersze i malujące obrazy "pod natchnieniem". Pozosttaje tylko pytanie, pod czyim natchnieniem, skoro jej wizje dotyczą szczegółów nigdzie niepotwierdzonych w Biblii ale związanych z tym, czego nauczają niektóre wschodnie religie (na przykład życie Jezusa przed rozpoczęciem publicznej działalności), wiersze przypominają tak zwane pismo automatyczne będące niewątpliwie okultystycznym zjawiskiem, a sama Akainte jak i jej rodzina mmimo zetknęcia z kościołami protestanckimi nie należą do żadnej społeczności ewangelicznej i uważają się za "ponadwyznaniowych". A przecież chrześcijaństwo jest wąską drogą i Biblia jasno naucza,, że niewielu wejdzie do Królestwa Bożego, bo wymaga to jasnej deklaracji i owoców tego wyboru.
Czy ktoś z Was zetknął się może z innymi opisami wizji Nieba i relacjami ze stanów na granicy śmierci? Czy jest to jakaś smutna reguła, że wszystkie zawsze kierują w stronę "łatwej ewangelii"? A może jest jakieś autentyczne świadectwo wskazujące drogę właściwą, tą przez krzyż, pokutę i odwrócenie się od sttarego życia?
_________________ "Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat to wiara nasza" 1 Jan 5, 4
|