Adam napisał(a):
No więc wracając do tematu....
Ja również,tak jak Paulos przewałkowałem ten temat wewszystkie strony i zgadzam się z nim w całej rozciągniętej rozciągłości.Raz nawet byłem zawieszony(na pół roku) z powodu jawnego niezgadzania się z oficjalną linią pastora(tylko tak nadmieniam na marginesie,gdyby ustanowiono kiedyś jakiś medal albo co dla męczenników dziesięcinowych

)
Mam jednak pewien niewielki problem.
Otóż są w kościele wspaniali słudzy Boży,których kazania budują,wzmacniają i posilają wprost niesamowicie.Bóg naprawdę przyznaje się do ich usługiwania.Słucha się takiego człowieka z wypiekami na twarzy tudzież ze łzami w oczkach aż tu nagle jak taki nie gruchnie złodziejami w niedziesięcinowych chrześcijan!!!A potem znów miód i oliwa na rany.Z tym,że nastąpił pewien zgrzyt i już jakoś trudniej słuchać dalej z takim samym nastawieniem.
Ciężko mi przejść nad tym obojętnie i mam wrażenie,że tacy bracia po jakimś czasie stają się urzędnikami Pana Boga.
Nie rozumię takich ludzi.Czy Bóg uczynił ich kasjerami swego królestwa,że z taką gorliwością rozliczają owieczki z pieniędzy?

Mysle iz my chrzescijanie mamy wypaczone poglady na ,,sluzbe'' i ,,bozych ludzi''.
Kazanie na spotkaniach chrzescijanskich to taka swieta krowa.
Wokol kazania sie wszystko kreci, chociaz nie po to powinny byc spotkania chrzescijanskie, aby sluchac kazan, lecz aby wszyscy dzielili sie swoimi darami i wzajemnie budowali.
Co mam na mysli , wracajac do twojego kontekstu?
IZ, my chrzescijanie powinnismy byc sobie nawzajem ,,miodem na dusze'', ,,napomnieniem ku zyciu''.
Niestety, zamiast wzajemnego budowania, mamy kazanie ,,jednego'' czlowieka, i na tej podstawie budujemy obraz kosciola (spotkan kosciola).
A Kosciol to wspolnota wzajemnie wspomagajacych sie czlonkow. Nie jednego wspomagajacego czlonka. I jak taki glosi raz dobrze, raz zle, to nam sie wydaje nie dowiary jak tak moze byc.
Mam nadzieje ze zostane dobrze odczytany , nie chcialem zmienic tematu, jedynie uwypuklic korzenie problemu.
Pozdrawiam Serdecznie