W związku z tym, że moja następująca wypowiedź z tego wątku:
Smok Wawelski napisał(a):
Derek Prince to moim zdaniem jeden z lepszych nauczycieli Słowa Bożego, jakich słyszałem i czytałem. Na począktu swojej służby wydał bardzo dobre "podstawy wiary chrześcijańskiej" i w sumie Kościół wiele mu zawdzięcza jako nauczycielowi. Wydaje mi się, że pod koniec życia coś mu się porobiło i zaczął pisać dziwne rzeczy (np. wyznaczył gabaryty Pana Boga, o ile pamiętam, a miejsce Ducha Świętego w człowieku wyznaczył gdzieś w okolicach przepony), no i ta jego książka o wypędzaniu demonów narobiła wiele szkody w Kościele. Z jednej strony naprawdę dobrze zaczynał i nie wolno o tym zapominać. Z drugiej strony, Pismo mówi, żeby rozpatrywać koniec życia wodzów, którzy głoszą Słowo Boże, i wtedy dopiero naśladować ich wiarę [Hebr. 13:7]. Nie wiem dokładnie, jaki był koniec jego życia. Na pewno nie był nieomylny, bo nie był Panem Jezusem. Ale zwodzicielem bym go nie nazwał.
jest używana w sieci przez niektórych w celu umacniania jego autorytetu, czuję się w obowiązku stwierdzić, co następuje:
Mimo, że nie zmieniam zdania co do okresu prawidłowego nauczania w życiu Dereka Prince'a, to zmieniłem zdanie w sprawie ewentualnego polecania jego osoby jako nauczyciela, a to ze względu na jego późniejsze nauki, które były fałszywe. Po prostu jest to problem związany z autorytetem. Osoby, którym poleca się danego nauczyciela dlatego, że KIEDYŚ nauczał zgodnie ze Słowem Bożym, mogą bardzo łatwo w wyniku uznania go za autorytet karmić się również jego późniejszymi fałszywymi naukami (o moich zastrzeżeniach do konkretnych późniejszych nauk DP pisałem w tym wątku) i zrobi im to krzywdę - nawet, jeśli te późniejsze nauki nie mogą być klasyfikowane jako herezja.
Napisałem, że nie wiem, jaki był dokładnie koniec jego życia. Wniosek z tego powinien być jednak taki, że jeśli nie wiemy na pewno, że pokutował z fałszywych nauk, to nie należy traktować go jako autorytet i polecać. A nie odwrotnie. I tutaj popełniłem błąd.