Red Hand of Poland napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Ja też widziałam w swoim życiu kilka "metod" realizowania tego ustanowienia, w różnych uczestniczyłam, ale teraz nie muszę uczestniczyć w czymś, co nie jest zgodne z moim sumieniem Dzisiaj zastanawiają mnie nie metody, ale czy zachowany jest cel ustanowienia Wieczerzy [bo metody/sposób odzwierciedlają świadomość celu tego ustanowienia - patrz opisy w Ewangeliach], np. w sytuacji takiej jaką podajesz poniżej w życiu odrodzonych jednostek i kościoła, który tworzą, czy tylko zachowywane jest samo ustanowienie:
Moim zdaniem cel jest zachowany. W obu powyższych zborach sprawuje się wieczerzę w jednym celu: pamiątki, jaką ustanowił Zbawiciel, połączonej z rozpamiętywaniem jego Ofiary i śmierci.
Moim zdaniem cel nie jest zachowany, widzę różnice w naszym rozumieniu tematu, ale bracia wyłożyli już biblijnie CEL Wieczerzy, więc ja sobie daruję. Ty wykładasz z punktu widzenia "nominalnego". Te dwie wykładnie jak widać nie muszą [bo nie mogą - z duchowych powodów] być tożsame. Po wyjaśnieniach Smoka W. i Elendila myślę, że masz jaśniej widoczne zderzenie biblijnych standardów i rzeczywistości. Niestety, taką utopią jest biblijne uczniostwo.
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
W takiej sytuacji [organizacyjnej formy instytucji kościelnej w jaką ewoluowały kościoły "lokalne"] wiele rzeczy jest trudno zachować przejrzystymi, klarownymi, prostymi i zachowującymi pierwotny cel.
Jasne, ale nie rozumiem, jak to się ma do tematu. Sugerujesz, że zbory, które przynależą do większej strukturalnie denominacji z większym trudem bądź wcale nie zachowują charakteru wspólnotowego bądź/i mniejsze jest tam odzwierciedlenie biblijnego życia?
Do tematu ma się to tak jak biblijne objawienie Kościoła jako [duchowego i lokalnego] organizmu zamienione na jakieś koszmarne podróby. Przypomina mi bardziej Agencje Usługowe o różnych charakterach świadczonych usług i reprezentujących Boga na ziemi. Łączących się od czasu do czasu we wspólnych, bezpiecznych dla swych autonomii humanistycznych aktywnościach.
Czy Kościół jako Ciało Chrystusa to zbiór lokalnych interaktywnych Agencji Usługowych, które są najbliżej wierzącego i tylko czekają na możliwość podjęcia z nim współdziałania? Z taką Agencją oczywiście zawsze łatwo nawiązać kontakt i to na warunkach wygodnych dla obu stron umowy [klient-Agencja]. Wystarczy zdać sobie sprawę, czego wierzący klient potrzebuje, a ona pozwoli temu wyobrażeniu zaistnieć [nawet w formie służby Bogu i samorealizacji], w granicach ustalonych przez klienta. Niezwykła estetyka i atmosfera oraz dbałość o szczegóły, w połączeniu z nietypowymi rozwiązaniami [w zależności od indywidualnych preferencji: aktywnościami charyzmatycznymi, aktywnościami charytatywno-społecznymi, aktywnościami artystycznymi] są głównymi atutami działalności takich Agencji. Na zadowolenie klientów wpływają również: szybka i profesjonalna obsługa oraz przede wszystkim - rozsądne ceny dla niezbyt rozbudowanych wymagań mieszczących się w granicach działań wybranej Agencji ; )
Są też takie, które twierdzą, że w jednym mieście tylko jedna Agencja ma prawo bytu. Ale wystarczy przecież sprawdzić jaki był standard i praktykowanie go przez pierwszy kościół: jak rozpoczyna Paweł List do Rzymian:
"Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!" [Rz 1:7]
I jak kończy - prosi o przekazanie pozdrowień [tym, do których napisał, czyli wierzących mieszkających w Rzymie] i oprócz pojedynczych braci wymienia przynajmniej 5 wspólnot będących w domach konkretnych wierzących wskazanych z imienia [w wersetach Rz. 16:3-5. 10b. 11b. 14. 15].
Pod leksem AGENCJA można z równym powodzeniem podstawić np. URZĄD d/s Rozwoju Duchowego. Chodzi mi o wskazanie, że dziś w kościołach, głównie instytucjonalnych są światowe rozwiązania hierarchiczne i światowe próby zastąpienia prawdziwej wspólnoty, ustanowionych i wskazanych w Piśmie służb, a i bywają takie, których chlubą jest to, że dążą do ekumenicznej jedności duchowej z innymi. Ale co ciekawe, każda zachowuje Wieczerzę, w instytucjonalnych także chrzest wodny [bo w innych wspólnotach różnie z chrztem bywa].
Pamiętasz, że WSZYSTKIE panny spały, gdy Oblubieniec nadszedł?
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
Poczynając od możliwości zweryfikowania owocu narodzenia na nowo osób przychodzących na spotkania, czy zachowania chrztu przez zanurzenie jako znaku uczniostwa i tego co najpierw wydarzyło się w sercu odrodzonego człowieka.
Jeśli wciąż rozmowa toczy się o zborach, które przywołałem w poprzednim poście, a w szczególności o tym zborze KZ, to forma chrztu wodnego jest oczywiście zachowana, zaś by dostąpić do chrztu nalezy uprzednio przejść nauczanie i przygotowanie w tzw. katechumenacie, więc nie masz w tym miejscu racji.
Rozumiem, że to co dla Ciebie znaczy forma, to -w wieku dorosłym/świadomym i przez pełne zanurzenie w wodzie, oraz formuła -w rzeczywistość stojącą za osobą Mesjasza? Ja mam jeszcze nadzieję, że trzeba być najpierw narodzonym na nowo i być świadomym swej prośby do Boga o dobre sumienie, a chrzest jest wyrazem tego, co się najpierw stało w sercu. Jak zobaczyć i ocenić owoc [owoce Ducha] narodzenia na nowo u członków których jest ... 200? Przecież nie ma uczciwej możliwości, żeby wszyscy się ze sobą znali - taki twór to iluzja wspólnoty. W szczególności jeśli idzie o zbór KZ, to od kiedy chrzest jest znakiem przebaczenia grzechów?
http://kz.pl/kosciol/wyznanie-wiary/Czy chrzest wodny udzielany w KZ, czy jakimkolwiek innym instytucjonalnym kościele, przez udzielającego chrztu [często Urzędnika Państwowego], predystynuje do bycia członkiem danej denominacji? Czy zanurzany w danej denominacji jest wolny od przypisania denominacyjnego?
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
Nic dziwnego, że trudne jest i spożywanie wieczerzy w sposób jaki ma wyróżniać KOŚCIÓŁ. Ustanowienie Wieczerzy dla Kościoła to przecież przywilej dla tych, którzy do tego Kościoła są włączeni i są jego częścią w żywy sposób, a nie tylko przychodzą do niego na spotkania:
Rozumiem, że forma spożywania wieczerzy w kieliszkach jest niezbyt odpowiednia; podzielam to zdanie. Niemniej, podstawy są zachowane: spożywanie wieczerzy wspólnie pod postacią chleba (łamanego, wspólnie, do tego specjalnie wypiekanego) i wina; spożywanie wspólne; przy czytaniu Pisma; przy rozpamietywania tego, co się w trakcie i po wieczerzy stało; przystępowanie do wieczerzy osób nie zawieszonych, nie wyłączonych ze wspólnoty, z czystym sumieniem i po biblijnym chrzcie (z zastrzeżeniem, że ktoś spożywający Wieczerzę wbrew tym zaleceniom robi to na własne sumienie, wiedząc, że "winien będzie ciała i krwi pańskiej"). Co więc w tej Wieczerz jest takiego niebiblijnego i niekościelnego? Brak agape?
Podstawy nie są zachowane, sprawia się wrażenie ich zachowania na motywach biblijnych. Detale i sugestie dotyczące nauki biblijnej o CELU Wieczerzy poruszyli Smok W. i Elendil.
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
Trudniej jest o BYCIE KOŚCIOŁEM w kościołach charakteryzujących się rozwiązaniami organizacyjnymi na wzór światowy [sprzeciwiający się JHWH] i z nasilającym się w naszych czasach odstępstwem [odstępstwem od JHWH objawionego w Piśmie i od nauki apostolskiej], bo są tak zinstytucjonalizowane, że wierni nie mają wpływu na kierunek w jakim sa prowadzeni przez liderów [i nawet jeśli są jeszcze naszymi braćmi to są braćmi zwiedzionymi].
Po pierwsze, Twoje wnioski nt. ewentualnego odstępstwa tego zboru są przesadzone, szczególnie, że nic na temat tego zboru nie wiesz, bo nic na ten temat nie powiedziałem. Wnioski wzięte więc z powietrza. Po drugie, w KZ poszczególne zbory, jak wiesz, są autonomiczne, nie są więc tak zinstytucjonalizowane i zorganizowane, jak sugerujesz (poza wspólnym wyznaniem wiary, synodami i ciałem kolegialnym przewodniczym - Naczelną Radą Kościoła, o charakterze kolegialnym, i przewodniczącymi prezbiterami i biskupem, również o charakterze kadencyjnym; dostrzegam tutaj raczej chęć zachowania porządku zborów - może to prowadzić do nadużyć, ale nie musi. Nadużycia występują we wszelkich zborach o różnych charakterach organizacyjnych albo wspólnotach o różnym charakterze ustrojowym). Wierni mogą i powinni mieć wpływ na charakter zboru i jego prowadzenie, poprzez wybór pastora, starszych i spotkania członkowskie. Jeśli chcemy o tym rozmawiać, to należałoby przenieść się do innego wątku.
Moje wnioski są oparte na pewnym wzorcu. Wzorzec mam z nauki apostolskiej. Przykładam go do denominacji wskazanej przez Ciebie. Potrafisz wskazać biblijne podstawy dla takiej hierarchii w apostolskiej nauce dla kościoła? Ja takich nie widzę w biblijnej nauce dla kościoła - widzę natomiast w tym realu przykład na odstępstwo. Wierni mogą mieć wpływ na charakter zboru i jego prowadzenie - teoretycznie? A czy mogą mieć wpływ na kierunek nauczania?
Poniżej [zaczerpnięte ze stron zborów] marginalne sugestie dot. kierunków w jakim dryfują polscy usługujący na spotkaniu dla mężczyzn polecanym przez aktualnego biskupa KZ:
Bolesław Paliwoda - Wrocław: 24 godzinne uwielbienie, literatura: Hans Sundberg [National Director of Vineyard Norden, Sztokholm, Październik 2003]
Tomasz Kmiecik - Częstochowa
polecani na stronie zboru:
http://hosanna.com.pl/wydarzenia/gammondsnauczanie:
http://hosanna.com.pl/files/artykuly/kobiety_m.pdf"Nigdzie w tradycji pierwszego kościoła nie widzimy kościołów prowadzonych przez pastora, jeśli już, to przez apostoła lub biskupa w połączeniu ze starszymi. Pierwotnie określenie „pasterz” odnosiło się do każdego starszego zboru, który opiekował się, kierował i karmił trzodę Bożą. Jeśli starszym była kobieta, jak w przypadku Pryscyli czy Juni, nazywano ją pasterzem kościoła - czyli w naszym współczesnym zrozumieniu „pastorem”. Pastor nie tyle był tytułem, co raczej określeniem duchowego zajęcia w kościele. Co daje kobiecie prawo do tego „tytułu”? Nie to, że jest żoną pastora, bo nie każda żona pastora będzie pastorem, ale każda żona pastora, która razem z mężem karmi trzodę, głosząc i nauczając Słowa, opiekuje się duszpastersko kobietami i ma udział w kierowaniu kościołem, powinna być nazywana pasterzem - starszym kościoła." [str 6]
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
A tym bardziej trudniej być kościołem w kościołach tak licznych, że nie ma możliwości aby wspólnota stołu była wyrazem realnej wspólnoty ["koinoni"] między braćmi i siostrami w Ciele Chrystus
Nie wszędzie są takie możliwości, o których rozmawiamy, to raz. Dwa, nie poruszamy się przecież na gruncie dyskusji o tzw. hiperkościołach, tylko o w miarę duzych, jak na polskie warunki, zborach. Dwa, w tym zborze, raz na jakiś czas odbywa się agape - średnio pewnie raz do roku, albo dwa, po nabożeństwie. Realna wspólnota może być zachowywana na różne sposoby. Wyciągasz takie wnioski z mojej wypowiedzi, które w ogóle nie powinny wypłynąć.
Nie wszędzie są możliwości? A kto te możliwości ogranicza odrodzonym ludziom? Bóg?
Red Hand of Poland napisał(a):
Cytuj:
Zauważyłeś jak Wieczerza wyglądała w momencie gdy o niej czytamy w Ewangeliach i czego wyrazem była?
Myślę, że tak.
To dzięki Bogu, że zauważasz. Jeżeli jesteś narodzony na nowo i masz żywą więź z Bogiem, taką że znasz Ojca, to wyciągaj wnioski, zmieniaj swoje życie i podporządkowuj je właściwym standardom. Na to masz wpływ i to od Ciebie zależy. Objawiony nam [kościołowi] w nauce apostolskiej standard miał czemuś służyć i przed czymś nas [kościół] uchronić. Odchodząc od objawionych standardów i miary dla życia kościoła jaką jest Pismo nie mamy co mówić o posłuszeństwie Bogu w danej dziedzinie.
"Natychmiast w nocy bracia wysłali Pawła i Sylasa do Berei. Kiedy tam przybyli, poszli do synagogi Żydów. Ci byli szlachetniejsi od Tesaloniczan, przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest." [Dz. Ap. 17:10-11]