sewen napisał(a):
Co w moim przykładzie jest zatem niebiblijnego?
Sugerujesz, że ktoś jeszcze tam w niebiesiech będzie sobie przyrzekał?
To robimy tu na ziemii.
Nie będę powtarzał tego, co powyżej napisał Elendil i co powinno Ci dać do myślenia. Chce jedynie dodać i powtórzyć, że nikt z nas nie jest Oblubienicą, bo Oblubienicą jest Kościół jako całość. Poza tym, nigdzie nie jest napisane, że nasze nowe narodzenie to zaślubiny, albo że którykolwiek chrzest to zaślubiny (owszem, chrzest wodny jest porównany, ale do pogrzebu - Kol. 2:12). O obrączkach już nie wspomninam, bo to jest chyba Twoja licencia poetica.
I jeszcze jedno: hebrajskie zaślubiny były poprzedzone zawarciem przymierza i sporządzeniem ketuby (Paweł nazywa to zaręczynami). Następnie oblubieniec odchodził na co najmniej 9 miesięcy do domu ojca, by przy nim zbudować dom dla małżonków. Potem oblubieniec tradycyjnie nagle powracał i "porywał" oblubienicę z jej domu rodzinnego (ona miała być gotowa w każdej chwili). O momencie porwania decydował ojciec Oblubieńca. Dopiero potem w domu ojca odbywały się zaślubiny, a po nich uczta weselna, na którą zapraszano przyjaciół. Mam nadzieję, że kojarzysz, o co chodzi i jakie są tutaj odniesienia do planu zbawienia - po prostu nauczanie o Oblubieńcu i Oblubienicy posiada konkretny kontekst kulturowy - podobnie jak całe nauczanie Pisma. Natomiast opowieści o zaślubinach każdego z nas na ziemi, obrączkach, przyobleczeniu się Oblubienicy dopiero na wesele itd. są całkowicie niebiblijne. Jest napisane, że w niebie odbędą się zaślubiny Baranka i Oblubienicy. Nie jest napisane, co i kto będzie przyrzekał podczas tej uroczystości. A ponieważ nie jest napisane, nie spodziewaj się ode mnie, że odpowiem na Twoje pytanie.