www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N maja 05, 2024 11:04 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn kwi 22, 2013 6:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Ostatnio w w "Ziarnie prawdy" przeczytałam przesympatyczny artykuł o zonie, która pracowała od rana do wieczora w domu i miała pretensje do męża, że za mało pomaga jej w domu. Mąż po pracy przysypiał w fotelu, a wieczorem kładł dzieci spać. Ona do końca zmywała, robiła pranie lub wykonywała inne obowiązki. Oczywiście mąż był wierzący, cieszył się z każdego nowego dziecka, ale żonie wydawało się, że ma za dużo pracy i wpadała w gorycz. Małżonek cięzko pracował jako murarz zdaje się, a ona miała siostrę, która przy okazji robienia przecieru pomidorowego wytłumaczyła jej, że powinna szanować męża i nie wpadać w gorycz, bo mąż i tak jej dużo pomaga, a to, że nie zauważa niektórych robót domowych(nie jak jej mąż, który pomidory przed pracą rano ze skórki obrał) znaycz tylko tyle, że miał wiele sióstr, które wykonywały w domu wszystkie te prace, stąd jest nieprzyzwyczajony. Żona zrozumiała swój błąd i byłą wdzięczna za ciężką pracę męża oraz fakt, że nie każe jej rano wstawac i przyrządzać ciepłych posiłków przed pracą( sam sobie robił kanapki).
Idylliczny obrazek...I jakże nie przystający do współczesnej rzeczywistości! Dzisiaj żona najczęściej musi iść do pracy zawodowej, bo z jednej pensji mężowskiej trudno się utrzymać( że już nie wspomnę o licznym potomstwie). Zresztą- często to właśnie zona niesie ciężar utrzymania rodziny, bo mąż albo zbyt leniwy, żeby wziąć się do pracy, albo gorzej wykształcony( no albo okoliczności życiowe- ale to już inna bajka). Ciężko kobiecie w takiej sytuacji decydować się na większą liczbę dzieci- problemem jest mieszkanie( ceny mieszkań są horrendalne), ciężko utrzymać taką gromadkę. Miło było poczytać taki ciepły artykuł- ale problemy współczesnych chrześcijanek mają się do tego nijak, i bynajmniej nie jest to ich wina. Nie robię przecierów( koncentraty kupuję w marketach), a gdyby nie mikrofalówka, nie zdążyłabym czasem zrobić obiadu...Nie rzucę pracy, bo dzieci chcą iść na studia, a to kosztuje...itd. , itp..
Niektórzy mówią, że jest to kwestia zaufania Bogu i że takie kobiety, pracujące zawodowo, z niewielką liczbą dzieci mają widać za mało wiary...Zgadzacie się z tym?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn kwi 22, 2013 9:09 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczko, mam wrażenie, że za bardzo "nabierasz sobie do głowy", jak mawiają niektórzy. Ponieważ Twoje problemy nie maja się do tego nijak, to po prostu się nie przejmuj. Są chrześcijanki, dla których takie problemy są autentyczne i ten tekst jest skierowany głównie do nich. A Ty wyciągnij z tego to, co da się zastosować w Twoim życiu. Może masz na przykład jakieś mniej lub bardziej ciche pretensje do męża przy równoczesnym niedoborze wdzięczności za to, co on rzeczywiście robi dobrze, w czym się naprawdę stara i za co można Bogu podziękować. I nie piszę tego jako "męski szowinista" lecz jako przyjaciel.

A co do Twojego pytania, to na przykład Smoczyca pracuje zawodowo, choć wolałaby zostać w domu. Ale jesteśmy bardzo wdzięczni Panu za tę pracę, bo dostała ją od Niego i On ją w niej prowadzi, choć na początku było bardzo trudno. Naprawdę menonici nie są punktem odniesienia dla pozostałych chrześcijan, a "Ziarno Prawdy" nie jest kanoniczne. I dzięki Bogu. :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 7:41 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Może masz na przykład jakieś mniej lub bardziej ciche pretensje do męża przy równoczesnym niedoborze wdzięczności za to, co on rzeczywiście robi dobrze, w czym się naprawdę stara i za co można Bogu podziękować.

E, nie, nie o to mi chodziło..naprawdę. To znaczy, pewnie, miewałam( i miewam) pretensje, czasem męża nie doceniam, czasem muszę z tego pokutować, ale nie to miałam na myśli, pisząc ten post.

Czasem po prostu żałuję, że mam taki a nie inny zestaw przekonań, bo przez te przekonania nigdzie nie jestem akceptowana.

Czy jest jakiś model wzorcowej rodziny chrześcijańskiej? W Biblii czytam jedynie o tym, jak mają wyglądać relacje między mężem a zoną( zasada uległości- miłości), i że "kobieta będzie zbawiona przez macierzyństwo, jeśli będzie trwała w cichości i uległości", z opisu dzielnej kobiety w przypowieściach wyłania się obraz typowej gospodyni domowej otoczonej wianuszkiem dzieci, której głównym celem jest praca w domu lub z domem związana.

Jak to "przymierzyć" do dzisiejszych czasów, gdzie kobieta zmuszona jest( a często po prostu chce) pracować zawodowo, nie ma gromadki dzieci( i nie chce jej mieć), ma ambicje i marzenia niezwiązane z domem i rodziną? Czy kazda ambicja jest zła? Czy kobieta chcąca mieć sukcesy w pracy( praca bez sukcesów , choćby malutkich strasznie demotywuje i sprawia, że pracujemy jak za karę, dlatego pewnie praca w domu jest tak uciążliwa i niewdzięczna- nie widać wymiernych efektów, nikt specjalnie za to nie pochwali i nigdy się nie kończy) powinna z tego pokutować?
Czy należy( w przypadku kobiet) "umrzeć" dla wszelakich ambicji poza domowo-rodzinnych?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 8:57 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Czasem po prostu żałuję, że mam taki a nie inny zestaw przekonań, bo przez te przekonania nigdzie nie jestem akceptowana.
Droga Siostro, teraz to już "przeginasz". Jesteś akceptowana. Tutaj na pewno. Z pewnością nie jesteś akceptowana wszędzie, a prawdopodobnie w wielu miejscach. Znajomość Słowa Bożego, nienawiść do grzechu, brak ekumenicznego drive'u, pragnienie zdrowej równowagi, zdolność krytycznego myślenia (również o sobie) i lekko niewyparzony język (bez urazy) to jest zestaw cech niechętnie widzianych we współczesnym Kościele. W sumie to nie jest wyłącznie kwestia zestawu przekonań - chodzi również o to, że ten zestaw generuje określone postawy i decyzje. Znam ten ból. Tylko, że "męski umysł" u kobiet jest tolerowany wyłącznie przez mężczyzn, którzy nie mają kompleksów. Ale nie mów o tym nikomu, bo to tajemnica. :D

Owieczka napisał(a):
Czy jest jakiś model wzorcowej rodziny chrześcijańskiej? W Biblii czytam jedynie o tym, jak mają wyglądać relacje między mężem a zoną (zasada uległości - miłości), i że "kobieta będzie zbawiona przez macierzyństwo, jeśli będzie trwała w cichości i uległości", z opisu dzielnej kobiety w przypowieściach wyłania się obraz typowej gospodyni domowej otoczonej wianuszkiem dzieci, której głównym celem jest praca w domu lub z domem związana.
Wzorcowy model jest podany w ogólnym zakresie, czyli Słowo Boże wytycza pewne ramy i nadaje kierunek. Ale nie ma szczegółów - i bardzo dobrze, bo dzięki temu jest miejsce na pewną różnorodność i przestrzeń dla wolności. Co do "zbawienia przez macierzyństwo", to Biblia nie naucza o rodzeniu dzieci jako warunku zbawienia. To byłaby herezja, a gdyby to była prawda, to wszyscy bracia nie byliby wybrani do zbawienia. :wink: I o tym już mówiliśmy na forum. A z opisu dzielnej kobiety w przypowieściach wyłania się nie tylko żona i matka, ale również samodzielna bizneswoman. Przeczytaj uważnie. Na przykład podobieństwo do okrętów handlowych [31:14] raczej nie jest aluzją do jej wyporności, wagi i wyglądu.

Owieczka napisał(a):
Jak to "przymierzyć" do dzisiejszych czasów, gdzie kobieta zmuszona jest (a często po prostu chce) pracować zawodowo, nie ma gromadki dzieci (i nie chce jej mieć), ma ambicje i marzenia niezwiązane z domem i rodziną? Czy kazda ambicja jest zła? Czy kobieta chcąca mieć sukcesy w pracy (praca bez sukcesów, choćby malutkich strasznie demotywuje i sprawia, że pracujemy jak za karę, dlatego pewnie praca w domu jest tak uciążliwa i niewdzięczna - nie widać wymiernych efektów, nikt specjalnie za to nie pochwali i nigdy się nie kończy) powinna z tego pokutować? Czy należy (w przypadku kobiet) "umrzeć" dla wszelakich ambicji poza domowo-rodzinnych?
Co do ambicji dzielnej mężatki, to Biblia nie ogranicza jej do domu i o tym czytamy w Przyp. Sal. 31:14,16,20,24. Jej satysfakcja z wykonywanej pracy jest opisana w 31:18. Myślę, że to motywuje. Jej działalność nie ogranicza się do rodzenia i wychowywania dzieci. Natomiast jej ambicje (które najwyraźniej posiada) są zdrowe, bo jest bogobojna. Taka żona jest godna chwały. Ja na ten przykład, gdyby nie inny kontekst kulturowy, powinienem chwalić moją Smoczycę w bramach [31:31]. Ale dzisiaj w bramach zbiera sie takie towarzystwo, że mogliby to opacznie zrozumieć. :lol:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 9:49 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Bardzo ciekawy temat, więc się chętnie włączam do rozmowy. Podobnie jak Smok uważam, że Słowo Boże wyznacza pewne właściwe kierunki dla życia żon i mężów, jednak nie stwierdza np. tak:
"Żona ma wychowywać dzieci, zajmować się domem, nie wolno jest iść do pracy."

Moja żona pracowała przez pewien czas na etacie na uczelni. Robiła też doktorat. Gdy się nawróciła, zapragnęła jak najwięcej "pracować dla Boga". Praca stała się dla niej rzeczą mniej ważną, niż np. remont ogrzewalni dla bezdomnych... To był ciężki czas i dla mnie, i dla niej. Znaleźliśmy jednak wspólne rozwiązanie. Kasia założyła działalność gospodarczą i do dziś ją prowadzi. Urodziła nam się niedawno Zosia i okazuje się, że nawet na prowadzenie biznesu czasu jest za mało. A że zleceń nie ma za dużo, więc najprawdopodobniej działalność zostanie zawieszona.
I tu pojawia się zabawny element. Podczas jednej z nocnych rozmów wyszło, że Kasia sądziła, że ja oczekuję od niej pracy zarobkowej, żeby domknąć nasz domowy budżet. No to dowiedziała się, że ja jak najbardziej widzę ją w domu z trójką dzieci. Możemy sobie na to pozwolić, dopóki ja mam dobrą pracę. I tak uważam, że praca żony "na etacie" :D w domu wymaga więcej czasu i poświęcenia niż moja praca w urzędzie. Nie zamieniłbym się z nią :wink:

I tak w naszej chrześcijańskiej rodzinie w najbliższym czasie a może i dłużej, ja będę pracował etatowo w urzędzie, a Kasia będzie "na etacie" zajmować się domem. Wygląda na to, że oboje będziemy spełnieni i zadowoleni, tak wynika z naszych szczerych rozmów w tym temacie.
Jeśli jednak coś się zmieni za jakiś czas, to będzie trzeba podjąć stosowne decyzje. Może Kasia znów będzie pracować? Zobaczymy.

Uważam, że wzorcowa chrześcijańska rodzina to nie taka, która wdraża jakiś określony schemat. To taka, która żyje zgodnie z Bożym Słowem - żona i mąż starają się wypełniać zalecania biblijne przeznaczone dla nich, a i dzieci są wychowywane zgodnie z Biblią, w której mamy określone zasady wychowania.
Chrześcijańska rodzina to taka, która stroni od grzechu i daje przykład innym. I ważne są tutaj oczekiwania i możliwości obu stron, co można określić tylko w szczerych, czasem nocnych rozmowach. :D

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 9:53 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Z pewnością nie jesteś akceptowana wszędzie, a prawdopodobnie w wielu miejscach


No tak- to miałam na myśli, słusznie. Hiperbole won.

Cytuj:
Znajomość Słowa Bożego, nienawiść do grzechu, brak ekumenicznego drive'u, pragnienie zdrowej równowagi, zdolność krytycznego myślenia (również o sobie) i lekko niewyparzony język (bez urazy) to jest zestaw cech niechętnie widzianych we współczesnym Kościele. W sumie to nie jest wyłącznie kwestia zestawu przekonań - chodzi również o to, że ten zestaw generuje określone postawy i decyzje. Znam ten ból.


Obyś miał rację...

Cytuj:
Tylko, że "męski umysł" u kobiet jest tolerowany wyłącznie przez mężczyzn, którzy nie mają kompleksów.


A są tacy? :wink: ( Ty jesteś szlachetnym wyjątkiem). No i hm....nie wiem...czy "kobiecy umysł" jest w czymś...eee...gorszy? ( jeśli ja mam "męski"....ciekawe. Mój mąż tak nie uważa....).

Co do dzielnej niewiasty- jednakowoż te okręty z daleka do domu( analogia do siat z zakupami z marketów dzisiaj...?), i wszystko jednak dla domu( ów biznes też). Oczywiście finanse zarobione dodatkowo przez kobiety wzmacniają domowy budżet, jednak ambicje przy okazji tam realizowane nie muszą mieć wcale związku z domem...

Motywacje..."wyczuwanie pożytku ze swojej pracy"? Taki rodzaj 'wewnętrznej motywacji? Nie znam ani jednej niewiasty, która odczuwała satysfakcję z pracy w domu powodowana "wewnętrzną motywacją". Ot, trzeba posprzątać, wyprasować, ugotować, wiadomo. Ale mieć z tego satysfakcję? Uczciwie przyznaję, że choć wyczuwam pozytek ze swojej pracy( trudno nie wyczuć, jak mąż zaklada świeżo wyprasowaną koszulę, a dzieci od progu wołają jeść, a potem wcinają, az im się uszy trzęsą), ale sama praca domowa należy do żmudnych, nudnych i raczej mało satysfakcjonujących. No, chyba że się sernik uda... :wink: Praca zawodowa jest w o wiele większym stopniu źródłem satysfakcji, jeśli się wygra w jakimś konkursie, zostanie docenionym przez otrzymanie premii czy napiszą na twój temat poemat pochwalny w gazecie lokalnej...
Tym bardziej, że mąż dzielnej niewiasty bardzo ładnie ją chwali( 31.28)- sławi, rozumiem, że mówi to innym ludziom. Dzisiaj rzadko się zdarza, żeby mąż pochwalił zonę przy innych ludziach( może ze dwa razy w życiu byłam świadkiem czegoś takiego. Prędzej ludzie się krytykują wzajemnie, i to przy innych).

Kiedy czytam przypowieść o dzielnej kobiecie to widzę, że:
- wartość kobiety jest warunkowana postępowaniem wobec męża( 31.10-12) oraz pozycja jej męża( 31. 23)
- ciężką pracą na rzecz rodziny i domu( 31.13-15)
- "biznes" to raczej dodatek do pracy w domu
- przy tym wszystkim jest optymistką
- musi mieć sporo dzieci( "jej synowie nazywają ją szczęśliwą"- córki tez pewnie ma, ale ich opinia zdaje się jest bez znaczenia).
- udziela mądrych rad


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 12:28 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Rafał napisał(a):
Uważam, że wzorcowa chrześcijańska rodzina to nie taka, która wdraża jakiś określony schemat.
:idea: O, właśnie! Nie chodzi o schematy. Czasem ktoś próbuje jakiś schemat propagować, albo wręcz narzucać, ale nie tędy droga.

Owieczka napisał(a):
No i hm....nie wiem...czy "kobiecy umysł" jest w czymś...eee...gorszy? (jeśli ja mam "męski"....ciekawe. Mój mąż tak nie uważa....).
Kobiecy umysł absolutnie nie jest w niczym "gorszy". Jest inny niż męski i to czasem prowadzi do nieporozumień. Bywają kobiety o "męskich" umysłach i mężczyźni o umysłach "kobiecych". Takie kobiety na przykład kierują się zimną logiką w tak dużym stopniu, że popadają w konflikt z własnymi "wbudowanymi" emocjami. I potrafią "zagiąć" niejednego mężczyznę w dyskusji. Z kolei mężczyźni o umysłach "kobiecych" lubią żeby wszystkim było miło, a ich emocje górują czasem nad zimną logiką w takim stopniu, że mają problem z "wbudowanymi" zdolnościami przywódczymi i podejmowaniem niepopularnych decyzji. To są moje osobiste, niekanoniczne obserwacje i proszę ich nie traktować jako wypowiedzi natury doktrynalnej. :D

Owieczka napisał(a):
Co do dzielnej niewiasty - jednakowoż te okręty z daleka do domu (analogia do siat z zakupami z marketów dzisiaj...?), i wszystko jednak dla domu (ów biznes też). Oczywiście finanse zarobione dodatkowo przez kobiety wzmacniają domowy budżet, jednak ambicje przy okazji tam realizowane nie muszą mieć wcale związku z domem...
Kobieta została stworzona jako pomoc dla [swojego] mężczyzny. To mamy napisane. Jeśli się to da pogodzić z realizacją innych ambicji, które [co najważniejsze] są zgodne z wolą Boża i Bogu poddane, to ok. Coś mi się wydaje, że w ramach dyskusji należałoby się przyjrzeć pojęciu "ambicje". Jakie ambicje posiada człowiek, który umarł dla świata? Jakie ambicje posiada ktoś, kto oddał swoje życie Panu i nie należy już do siebie samego? To byłoby warte rozważenia, albowiem w ramach niniejszej dyskusji odczuwam tutaj pewien dyskomfort, że się tak wyrażę...

Owieczka napisał(a):
Motywacje..."wyczuwanie pożytku ze swojej pracy"? Taki rodzaj 'wewnętrznej motywacji? Nie znam ani jednej niewiasty, która odczuwała satysfakcję z pracy w domu powodowana "wewnętrzną motywacją". Ot, trzeba posprzątać, wyprasować, ugotować, wiadomo. Ale mieć z tego satysfakcję? Uczciwie przyznaję, że choć wyczuwam pozytek ze swojej pracy (trudno nie wyczuć, jak mąż zaklada świeżo wyprasowaną koszulę, a dzieci od progu wołają jeść, a potem wcinają, az im się uszy trzęsą), ale sama praca domowa należy do żmudnych, nudnych i raczej mało satysfakcjonujących. No, chyba że się sernik uda...
No, nie potrafię złożyć świadectwa, bo nie jestem żoną ani matką. Ale Smoczycę czasem pytam i ona taka satysfakcję miewa. Niekoniecznie z prasowania, choć serniki robi świetne. Nie wiem, może częściowo dlatego, że sławię ją w domu i poza domem (choć nie w bramach z powodów wyżej wymienionych). Mężowie, nawet nie wiecie, jakim błogosławieństwem dla Waszych żon są słowa uznania z Waszej strony. Nie mówiąc już o tym, jak się "z nawiązką" potrafią zwrócić. Niestety, wielu z nas uważa "dobry sernik" za rzecz tak oczywistą, że "nie ma o czym mówić". Otóż jest o czym. :)

Owieczka napisał(a):
Praca zawodowa jest w o wiele większym stopniu źródłem satysfakcji, jeśli się wygra w jakimś konkursie, zostanie docenionym przez otrzymanie premii czy napiszą na twój temat poemat pochwalny w gazecie lokalnej...
Coś mi tutaj chyba nie gra. Premia "piechotą nie chodzi" oczywiście, ale coś mi nie bardzo pasuje to, że źródłem naszej satysfakcji maja być niewierzący ludzie... Chyba mamy inne, nie?

Owieczka napisał(a):
Kiedy czytam przypowieść o dzielnej kobiecie to widzę, że:
- wartość kobiety jest warunkowana postępowaniem wobec męża (31.10-12) oraz pozycja jej męża (31. 23)
- ciężką pracą na rzecz rodziny i domu (31.13-15)
- "biznes" to raczej dodatek do pracy w domu
- przy tym wszystkim jest optymistką
- musi mieć sporo dzieci( "jej synowie nazywają ją szczęśliwą"- córki tez pewnie ma, ale ich opinia zdaje się jest bez znaczenia).
- udziela mądrych rad
Jeśli żona jest godna zaufania i wyświadcza mężowi dobro zamiast zła (31:10-12), to myślę, że tak ma być po prostu, bo jest to naturalny efekt bogobojności [31:30]. Pozycja męża może być efektem, a nie przyczyną postępowania żony. Wszak dzielna żona jest koroną swego męża [12:4]. Nie widzę w tym tekście skargi na ciężką pracę - obawiam się, że czytasz w tekście to, czego w nim nie ma. Jasne, że biznes jest dla niej dodatkiem do pracy w domu, ale to ona kupuje winnicę, kiedy zechce. Mam wrażenie, że jest opis "jednoosobowej instytucji" - trzeba pamiętać, że w tamtych czasach nie było możliwości, żeby kobieta się kształciła i pracowała poza domem. Czyli wszystko należy "przetłumaczyć" na nasz kontekst kulturowy w tych miejscach, gdzie to jest możliwe. Mężowie dzisiaj również nie zasiadają w bramach. To znaczy, niektórzy zasiadają, ale raczej nie są szanowani z tego powodu. Przynajmniej tutaj, w Krakowie. :D

Nie wiadomo, ilu synów ma dzielna żona, ale świadectwo kobiet w tamtych czasach nie miało znaczenia nawet w sądzie. Więc znowu nie można popadać w rozgoryczenie, jeśli nie czytamy tekstu stosownie do kultury i czasów, w których został napisany. Nie oznacza on, że zdanie twoich córek się dzisiaj nie liczy. Nie oznacza, że Twoja wartość zaczyna się od pięciorga dzieci w górę i nie oznacza wielu innych rzeczy. Głowa do góry!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 1:24 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Takie kobiety na przykład kierują się zimną logiką w tak dużym stopniu, że popadają w konflikt z własnymi "wbudowanymi" emocjami.


Nooo...zgadza się. I rzeczywiście, coś w tym jest, co mówisz o tych "kobiecych" i "męskich" umysłach.

Cytuj:
Coś mi się wydaje, że w ramach dyskusji należałoby się przyjrzeć pojęciu "ambicje". Jakie ambicje posiada człowiek, który umarł dla świata? Jakie ambicje posiada ktoś, kto oddał swoje życie Panu i nie należy już do siebie samego? To byłoby warte rozważenia, albowiem w ramach niniejszej dyskusji odczuwam tutaj pewien dyskomfort, że się tak wyrażę..
.

Ciekawe pytania. Jeśli pracuję jako nauczycielka, to chcę robić to dobrze i mam ambicję- to znaczy chcę mieć sukcesy( uczniów, którzy zdobywają nagrody w konkursach, dobre wyniki z egzaminów, zadowolone dzieci, które dużo wynoszą z moich zajęć, zadowolonych rodziców itp.). Jeśli mam pracować "jak dla Pana", to chyba taka ambicja sama w sobie nie jest czymś złym? Oczywiście, ambicja która prowadzi do wywyższenia siebie li tylko na pewno jest czymś złym- są ludzie, którzy pragną władzy, zaszczytów, chcą być znani w szerokim gronie, sławni, albo za wszelką cenę bogaci. Takie ambicje są złe. Jeśli jednak coś wykonuję, to chcę to robić jak najlepiej- czy to będzie wychowanie dzieci, pieczenie ciasta w domu, czy wyjazd na konkurs piosenki z uczniami...

Są też marzenia. Ktoś pragnie podróżować, ktoś inny otwiera prywatne muzeum, ja np;. lubię śpiewać i czasem sobie gdzieś występuję( nie tylko śpiewając piosenki chrześcijańskie, chociaż dbam o to, aby wykonywane utwory były przyzwoite), ktoś zapisuje się na kurs szydełkowania, inny tworzy...Czy takie ambicje są złe? Należy dla nich umrzeć? ( oczywiście zakładając, że nie stanowią najważniejszej części naszego życia ; centrum).

Cytuj:
Coś mi tutaj chyba nie gra. Premia "piechotą nie chodzi" oczywiście, ale coś mi nie bardzo pasuje to, że źródłem naszej satysfakcji maja być niewierzący ludzie... Chyba mamy inne, nie?


Ech, innych dookoła nie ma. To raz. Po drugie- wierzący to raczej dołują( piszę o sytuacjach w realu), potępiają, upokarzają i odrzucają. Przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń. Wierzący jako źródło satysfakcji? Jak, gdzie, kiedy? Chyba tylko na forum, gdzie w poście potrafisz nawet ganiąc przemycić pochwałę...
W zborach hieprcharyzmatycznych można było dostać schizofrenii. Zza kazalnicy wmawiano mi, żem królowa, dziecko królewskie, a potem oskarżano o różne rzeczy, wyrzucano ze służby i pomawiano o Bóg wie co. W zborach uświęceniowych z kolei mówiono, że jestem totalnym zerem, nic nie wartym, że nawet moje dobre uczynki są jak szata splugawiona przed Panem( zapewne w kontraście ze świętym Bogiem tak to wygląda, ale chodzi mi o to, że chętnie sięgano po ten cytat), a nawet jeśli czlowiek coś zrobił dobrze, to na wszelki wypadek nie chwalono, bo nie wypada. Nie wiem, może wierzący czlowiek ma całkiem umrzeć dla chęci uzyskania uznania- i robić wszystko niczym sługa nieużyteczny, nie oczekując żadnej informacji zwrotnej? Przyznam się szczerze, że takiego stopnia uświęcenia jeszcze nie osiągnęłam. I chociaż się bardzo starałam, to jednak po dłuższym czasie takiego traktowania nie chciało mi się już robić nic- bo po co, skoro i tak jestem do niczego.Wiem, że tak odczuwała większość ludzi dookoła mnie, pewne rzeczy widać, nie trzeba o nich mówić. Ale przyznać się to takiej potrzeby oznaczało być potępionym, więc każdy udawał, ile wlezie świętszego, niż jest.
Jeszcze tak mi przyszło na myśl...Oczywiście Bóg powinien być źródłem naszej satysfakcji, to jest wtedy, kiedy my się Jemu podobamy. Problem w tym, że wszystkiego się trzeba domyślać, brać 'przez wiarę", Bóg nie przemawia słowami do nas( oczywiście mamy Słowo Boże, ale w tym sensie, że nie klepnie po ramieniu i nie powie "dobra robota"). Jeśli więc ci, którzy są Kościołem Pana i Duch Święty powinien przez nich przemawiać postępują w sposób niemiłosierny, egoistyczny, skąpią dobrego słowa a słów potępienia nie żałują, to wtedy mamy wykrzywiony obraz nas samych w Bogu. Bardzo trudno jest to "wyprostować" samemu. Wtedy źródłem satysfakcji( jakiejkolwiek, z czegokolwiek) staje się... świat. Bo niewielu ludzi potrafi żyć życiem pustelniczym i radować się obecnością Boga- cokolwiek to znaczy, bez sióstr i braci w Panu, z daleka od wszystkich. Człowiek jest zwierzęciem stadnym- jeśli Kościół nie spełnia swojej roli, to albo się w sobie zamknie i stanie odludkiem, albo będzie szukać w świecie tego, czego nie znalazł w Kościele. Nie da się żyć w emocjonalnej pustce.
Cytuj:
Czyli wszystko należy "przetłumaczyć" na nasz kontekst kulturowy w tych miejscach, gdzie to jest możliwe.


Skusznie, zgadzam się, sęk w tym, że wiele osób uwaza, ze skoro wtedy kobieta nie miała prawa glosu i nie mogła pracować zawodowo( w ogóle nie było czegoś takiego), to teraz także i należy do tego "ideału" dążyć...No ale to na marginesie, rozumiem, że nie zmienimy myślenia co niektórych.

Cytuj:
Nie oznacza on, że zdanie twoich córek się dzisiaj nie liczy. Nie oznacza, że Twoja wartość zaczyna się od pięciorga dzieci w górę i nie oznacza wielu innych rzeczy. Głowa do góry!


Dzięki:) Szkoda, jaka szkoda że jesteś w "mniejszosci chrześcijańskiej"...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 3:51 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
W kwestii ambicji:
Myślę, że można tutaj mieć na myśli dwie różne sprawy, tak jak mówisz. Po pierwsze ambicję jako dążenie do realizacji celów podnoszących wartość własnego ja. Prawdopodobnie o tym mówi Smok uważając, że to nie współgra z pozycją/naturą chrześcijanina, ale to chyba nie będzie przedmiotem dyskusji, bo się tu wszyscy zgodzimy.
Natomiast czym innym według mnie jest jest ambicja rozumiana np jako wychodzenie naprzeciw trudnym wyzwaniom, niepoddawanie się, szukanie rozwiązań. Myślę, że Bóg współpracuje z tym drugim. Sam podsuwa pomysły. Mnie się zdarzyło mieć kilka razy taki pomysł, który na pewno pochodził nie ze mnie, a przydał się w pracy jak znalazł. Myślę także, że Bogu miły jest rozwój, uczenie się, mądrzenie (nie w sensie wymądrzania oczywiscie :) )

Co do satysfakcji i uznania od niewierzących- jest taki fragment dotyczący biskupów, ale prawdopodobnie można przyjąć, że dotyczy wszystkich, a biskupów w szczególności: 1Tm 3,7.
Z uznania od niewierzących może przecież właśnie płynąć dobre świadectwo- tak myślę.

Dobra opinia szefa i podwładnych- to chyba powinna być norma dla nas. A że przy okazji to bardzo zachęca i motywuje...to taki bonusik :)

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 5:29 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
szelka napisał(a):
Myślę, że można tutaj mieć na myśli dwie różne sprawy, tak jak mówisz. Po pierwsze ambicję jako dążenie do realizacji celów podnoszących wartość własnego ja. Prawdopodobnie o tym mówi Smok uważając, że to nie współgra z pozycją/naturą chrześcijanina, ale to chyba nie będzie przedmiotem dyskusji, bo się tu wszyscy zgodzimy.
Natomiast czym innym według mnie jest jest ambicja rozumiana np jako wychodzenie naprzeciw trudnym wyzwaniom, niepoddawanie się, szukanie rozwiązań.
Nic dodać, nic ująć. Skoro mamy pracę, którą jest wolą Bożą, to i wyzwania. Mamy być błogosławieństwem dla naszego miejsca pracy (patrz Józef, Daniel itd). Satysfakcja z tego jest wpisana w Boży etos pracy dla wierzących. To zdrowe, normalne przeżycie, potwierdzające nasze kompetencje i naszą użyteczność.
szelka napisał(a):
Myślę, że Bóg współpracuje z tym drugim. Sam podsuwa pomysły. Mnie się zdarzyło mieć kilka razy taki pomysł, który na pewno pochodził nie ze mnie, a przydał się w pracy jak znalazł. Myślę także, że Bogu miły jest rozwój, uczenie się, mądrzenie (nie w sensie wymądrzania oczywiscie :) )
Właśnie też mam takie świadectwa z pracy, łącznie z tym, że Bóg mnie wyniósł w górę z kompletnego dołu, kiedy byłam zerem i nie nadawałam się do niczego. Ponieważ nie umiałam wtedy żyć wiarą, uważałam, że tak już będzie zawsze i zamiast przylgnąć do Pana i wołać o pomoc, uciekałam w co tylko się dało, z nadzieją, że Bóg mnie stamtąd wreszcie wyzwoli. A On mnie przetrzymał, potem pokazał kierunek i dał pomysły. I to był przełom, który też spowodował zmianę mojej perspektywy na to wszystko. Zrozumiałam, że Królestwo Boże budujemy wszędzie, a nie tylko w zborze i wokół niego. I że Bóg bardzo pilnuje naszej sumienności i rzetelności. Że On może wszystko - zaradzić niekompetencji, wydobyć z nas nowe talenty i możliwości - i ja wiem, że to Jego chwała. Nie chcę, żeby mnie ludzie podziwiali i chcę się przed tym bronić. I w takiej sytuacji - można powiedzieć komfortowej - jest mi łatwiej to czynić, bo wiem, że byłam do niczego a Pan mnie wydźwignął we właściwym czasie.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 7:15 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Właśnie...a jak wygląda budowanie Królestwa Bożego wokół nas bez Kościoła? Nie wiem, czy to dobrze rozumiem i nie wiem czemu w Twoim poście odczytuję lekką przyganę pod moim adresem( chyba, że jestem przewrażliwiona, to mniejsza).

Oczywiście, że Bóg pomaga, daje pomysły, zmienia okoliczności, też tego doświadczyłam. No ale to jest zwykłe chodzenie w Duchu, więc chyba nie o to tutaj chodzi. Budowanie Królestwa kojarzy mi się ze wzrostem- nie tylko jakościowym pojedynczej jednostki, ale też ilościowym, a tego nie ma od lat. Czasem Bóg w jakiś sposób posyła kogoś, kto pocieszy w trudnej chwili czy my mu możemy pomóc- no ale zawsze są to ludzie z daleka, kontakt jest możliwy jedynie przez Internet lub telefoniczny. Takie "przypadki" oczywiście podnoszą na duchu, no ale są raczej sporadyczne. Więc właściwie na czym polega budowanie Królestwa Bożego, jeśli dookoła nie ma wierzących ludzi? Albo nawet jeśli są, to są wrogo nastawieni i nic nie wskazuje na to, aby zmienić mieli swoje serca?( wiem, wiem, może się wydarzyć cud, trzeba czekać- ale póki co, jest jak jest, więc...?).


Cytuj:
Nie chcę, żeby mnie ludzie podziwiali i chcę się przed tym bronić.


Hm...nie ukrywam , że cieszą mnie zasłużone pochwały, jeśli wiem, że coś zrobiłam dobrze i czuję żal, jeśli np. szefowa w pracy mnie nie docenia, mimo mojego dużego w tę pracę wkładu. Czy to można zdefiniować jako chęć uzyskania podziwu? W takim razie można mnie potępić i muszę z tego pokutować. No, ale czuję to, co czuję. Myślę, że każdy z nas ma naturalną potrzebę uznania- i jakoś to jest w nas. Jeśli mamy dla tego umierać, to zajmie nam to całe życie a i tak moim zdaniem nie wyplenimy tego do końca. Pewne emocje odzywają się mocno nieproszone w określonych sytuacjach.
Pisząc o tym, że ludzie uznawali moją pracę "do niczego"( chodzi o niektorych wierzących) wcale nie miałam na myśli, że ja sama siebie uważam do niczego. Bóg mnie wyposażył w pewne zdolności, umiejęności, których jestem świadoma i nie chcę być "na zapas skromna". Jestem też świadoma swych ułomności i wad. Oczywiście, jest niebezpieczeństwo, że jeśli coś nam się uda w wyniku umiejęnośći, ktorych jesteśmy świadomi, bardziej jesteśmy skłonni przypisać sobie zasługi i brać chwałę, niż wtedy, kiedy nam się coś udaje m i m o braku tych umiejętności( wtedy łatwiej nam przyznać, że zadziałał Bog, to logiczne).Chyba trzeba po prostu pamiętać, że wszystko dal nam Bog- nawet te zdolności i talenty, więc żadna chwala należy się przede wszystkim Bogu. Jest też wklad naszej pracy, i za to z kolei chyba nam się należy pochwała...Mylę się?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 7:47 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Cieszę się Mamo Muminka, że mamy podobne doświadczenia.
Kiedy przeczytałam Twój post, przypomniało mi się jedno z pierwszych świadectw, którego słuchałam z taśmy jako młoda chrześcijanka.
(zrobię mały off-top, ale myślę, że warto, ku pokrzepieniu serc)
Pewien człowiek opisywał swoją drogę z Bogiem i swój rozwój, dzięki posłuszeństwu Jego planom od zupełnego parteru (ulica) do ukończenia wyższej uczelni.

Mnie się bardzo podobała środkowa część. Człowiek ten dostał w cudowny sposób pracę, ale była ona powyżej jego kwalifikacji. Wiedział, że Bóg chce, żeby się kształcił, ale to wymagało czasu, a potrzebował też bardzo pieniędzy, więc ją przyjął (nie do końca pamiętam na jakiej zasadzie)

Jego praca polegała na nadzorowaniu w nocy pracy pewnych maszyn, których schemat, jak sam mówił zajmował pół pokoju i nic z niego nie rozumiał. On był odpowiedzialny za to, żeby wyłapać i naprawić ew. usterkę. Oczywiście nie potrafiłby tego zrobić.

Mówił więc, że chodził całą zmianę od maszyny do maszyny i mówił każdej: "w Imieniu Jezusa pracuj!". Powiedział, że przez dwa lata (!) nigdy na jego zmianie nie zdarzyła się ani jedna usterka. W tym czasie zdobył potrzebne kwalifikacje, potem poszedł jeszcze dalej, bodaj został inżynierem.

Nie chcę przez to zachęcać do podobnych "wyczynów", zwłaszcza na przykład przyszłych chirurgów, czy pilotów...:) ale wierzę mu, że tak właśnie było i na ścieżkach zawodowych, jak na każdych innych można prowadzeniu Bożemu zaufać.

A wracając do tematu zaczęłam się zastanawiać, czy -gdyby była taka możliwość- byłabym gotowa rzucić swoją pracę i zająć się wyłącznie domem. No i dochodzę do wniosku, że natychmiast :) a nie jestem typową gospodynią...:)

Owieczko, chciałabym ci też odpowiedzieć, ale trochę nie rozumiem ostatniego postu. Czy twoje pytania są jeszcze jakoś umieszczone w kontekście rodziny?
Czy myśl cię niesie dalej?

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 8:37 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
No...wątek nieco skręcił w stronę ambicji i potrzeby uznania. Pośrednio wiążę się z tematem.
Pracująca zawodowo żona boryka się z tego typu problemami - np. Mama Muminka dała świadectwo, jak Pan uwolnił ją od postrzegania pracy jako potencjalnego źródła frustracji i skierował ją na tory pokory i uniżenia. To właśnie dało jej wolność( z tego , co zrozumiałam), mimo że nadal pracuje tam, gdzie pracowała. Wniosek: należy umrzeć dla potrzeby uznania i chęci bycia podziwianą przez ludzi, wtedy dostąpimy uspokojenia i będziemy świadkami budowania Królestwa Bożego.
A ja zapytalam, jak w praktyce wygląda budowanie Bożego Królestwa w środowisku ludzi niewierzących, bez możliwości kontaktu( w realu) z ludźmi wierzącymi. I czy każda potrzeba uznania jest godna potępienia. Przy czym pytam poważnie i jestem otwarta na korektę.
Bo w mojej opinii są sytuacje, w których chęć usłyszenia opinii zwrotnej o swojej pracy( czy była dobrze wykonana, czy zasługuje na pochwałę)nie jest czymś złym, o ile nie wypływa z chęci wywyższania się nad innymi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 9:42 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Owieczka napisał(a):
Nie wiem, czy to dobrze rozumiem i nie wiem czemu w Twoim poście odczytuję lekką przyganę pod moim adresem( chyba, że jestem przewrażliwiona, to mniejsza).

Absolutnie nie ma żadnej przygany :shock: Nie rozumiem. :?:
Owieczka napisał(a):
Hm...nie ukrywam , że cieszą mnie zasłużone pochwały, jeśli wiem, że coś zrobiłam dobrze i czuję żal, jeśli np. szefowa w pracy mnie nie docenia, mimo mojego dużego w tę pracę wkładu. Czy to można zdefiniować jako chęć uzyskania podziwu? W takim razie można mnie potępić i muszę z tego pokutować. No, ale czuję to, co czuję. Myślę, że każdy z nas ma naturalną potrzebę uznania- i jakoś to jest w nas. Jeśli mamy dla tego umierać, to zajmie nam to całe życie a i tak moim zdaniem nie wyplenimy tego do końca. Pewne emocje odzywają się mocno nieproszone w określonych sytuacjach.

Mnie też cieszą zasłużone pochwały. Chodzi mi o to, że mogą mnie za bardzo cieszyć i mogę zacząć tego pragnąć. Więc choć to miłe i naturalne, chcę w tym zachować umiar. Każdy sam musi pilnować swojego serca. Wierzę, że jak się zapędzamy za daleko, to Bóg nam pokaże.

Właśnie tak, jak napisałaś Owieczko, Bóg mnie wypalał w tej pracy i uczył uniżenia. Po latach dopiero to zobaczyłam, jak potrzebne mi to było. Wtedy myślałam, że Bóg mnie opuścił :lol: Teraz się trochę z siebie śmieję, ale wcale do śmiechu mi nie było. I trwało to latami ...

Ja rozumiem budowanie Królestwa Bożego jako dawanie świadectwa, pomnażanie Bożej chwały. Można to robić chyba niezależnie od kogokolwiek i bez wierzących obok. Podając komuś posiłek z uśmiechem, pomagając koleżance/ koledze w pracy bezinteresownie, czy na przykład pisząc na tym Forum. :)

Uczymy się właściwych postaw latami, to prawda, co piszesz. Też zawodzę w wielu sprawach, choć coś tam już pojmuję. Ale wiedza jedno a ciało - wiadomo - ciąży ku ziemi. Nie ma się co dołować, Owieczko, wiem, że Ci ciężko samej ale naprawdę wierzę, że tam gdzie jesteś, nieraz miałaś okazję do budowania Królestwa Bożego. :)

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt kwi 23, 2013 9:55 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
szelka napisał(a):
Mówił więc, że chodził całą zmianę od maszyny do maszyny i mówił każdej: "w Imieniu Jezusa pracuj!". Powiedział, że przez dwa lata (!) nigdy na jego zmianie nie zdarzyła się ani jedna usterka.
Coś przepięknego. Dziecięca wiara ... To mi też przypomina moją znajomą siostrę sprzed lat, która modliła się nad zepsutą pralką razem z mężem i nad samochodem. Byli biedni i mieli dwójkę dzieci. Pralka stara, samochód też gruchot. Nie było mowy o naprawach czy nowościach. A pranie czekało; pieluchy i cały stos dziecięcych ubrań.

Inny brat też opowiadał, że Bóg go wysłał do szkoły policealnej o profilu biznesowym. Ale problemem była matematyka - trudna bardzo a dla niego w ogóle nie do przejścia. Ale czuł, że ma tam być. Na egzamin poszedł przez wiarę, bo nic dalej nie mógł zrozumieć z tej majcy. I rozwiązania mu przychodziły, jak wziął długopis. Dostał jako jedyny w grupie bdb i potem niektórzy prosili go o wytłumaczenie tych zadań, a on im musiał powiedzieć, że ... nie rozumie.

Też bym nie zachęcała do takiego podejścia. :lol: To się zdarza, jako Boża odpowiedź na naszą bezradność - czasem ... A tak w ogóle, to rękawy trzeba zakasywać i to jest norma.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL