http://www.ulicaprosta.net/pl/ ( kazania/ z ulicy prostej/ radykalne chrześcijaństwo)
Cytuj:
...Radykalne chrześcijaństwo to "spożywanie" Jezusa codziennie. To "pożeranie" Jezusa tak, jakbyśmy nie mogli się Nim nasycić. To tak, jakby brakowało nam powietrza. Ile dni jesteście w stanie wytrzymać bez jedzenia? A ile minut bez powietrza?
Może niektórzy przestali już w to wierzyć, ale Słowo Boże mówi, że możesz wrócić do takiego stanu, że będziesz "opychać się" Jezusem, będąc blisko Niego. To jest możliwe. Słowo Boże tak mówi. Czy pamiętacie, jak mówiliście kiedyś do kogoś: "świata poza Tobą nie widzę"? Swoją drogą - małżonkowie, jak często do siebie tak mówicie? To osobny temat, ale pamiętajcie o czułości. Czy chcielibyście tak mówić do Jezusa: "Jezu, świata po za Tobą nie widzę"? Czy przypadkiem nie jest teraz odwrotnie? Czy świat nie przesłania nam Jezusa?
Czy pamiętacie te wieczorne spacery z oblubieńcem czy oblubienicą? Pamiętacie, jak chodziliście za rękę? Pamiętacie, jak nie chcieliście się rozstawać, jak spóźnialiście się na ostatnie autobusy?...
Już dawno mnie nie poruszył tak żaden tekst. Przeczytałem go w sobotni wieczór. Potem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. Za każdym razem gdy to czytałem, gdy do tego cytatu dochodziłem, miałem łzy w oczach. Dziwna sprawa, bo ja raczej rzadko płaczę, a już na pewno nie przy tekstach z ulicy prostej. Nawet teraz jak to piszę jest mi smutno i żal, bo przypomniałem sobie i uświadomiłem, że tak wiele dni, miesięcy, lat, przewaliłem i zmarnowałem z Bogiem.
Nie byłem radykalny. Nie byłem święty. Byłem letni i słaby w Chrystusie tak naprawdę. Więcej byłem po za Nim niż z Nim. Spożywałem Go rzadko. Jedynie tyle by nie umrzeć z głodu.. A mogłem przecież być przez cały czas nasycony, a co za tym idzie - silny i wzmocniony - Nim. Jak byłem gorliwy, to pewnie za krótko. Jak pragnąłem, to za mało. Jak kochałem, to za słabo. Dziś to wiem. Czy to, że to wiem, to coś zmieni? Tak, ale tylko wtedy gdy zacznę przykładać ręce do pługa. Gdy nie będę poszukiwał wygodnego i przyjemnego chrześcijaństwa. Tak naprawdę, to ono nigdy nie było wygodne, chociażby dlatego, że funkcjonuje na specyficznych bożych prawach, a one akurat, nie zawsze idą w parze z naszym cielesnym życiem. Nie ma nic darmo. Tak to już w życiu jest, że wszystko ma swoją cenę. Od pewnego dłuższego czasu Bóg mnie łamie. Chwilami mam wrażenie jakby mówił do mnie: Wyspałeś się już? Długo zamierzasz jeszcze tak się zachowywać? Długo zamierzasz przebywać na placu zabaw bujając się na huśtawce? ... Czasami się tłumaczę (chyba tylko w swej bezczelności), że przecież zmieniam się, że widzę zmiany w swoim życiu, rodzinie itd. Może i tak. Może i jest tak jak mówię. Nie da się ukryć, że Bóg wiele czyni w moim życiu. Ale czy czyni tyle ile by chciał uczynić? Czy poprzez swoje wybory pozwalam Mu na działanie w swoim życiu? Jak często odwracałem się od Niego, gdy On nachylał się nade mną?
Ile spędziłem wieczorów ze swym oblubieńcem? Ile razy trzymałem Go za rękę? Ile razy nie chciałem się z Nim rozstawać? Czy chociaż raz z powodu spotkania z Nim spóźniłem się na autobus? No właśnie. Nie za wiele tych razów by się nazbierało. To smutne, bo przecież Go kocham. Czasami czuję się jak więzień, który pragnie wolności ale tak umiłował swoje więzienie, że boi się wyjść po za drzwi swojej celi.
Dlaczego to piszę? Bo od długiego czasu zdaje sobie sprawę, że to nie są żarty, że tak naprawdę chyba nigdy nie byłem radykalny w swym działaniu. Kombinowałem wiele razy i coś knułem wmawiając sobie, że może aż tak to nie trzeba.
Wiele razy Bóg uświadamiał mi o tym, że aby żyć pełną piersią, trzeba żyć Nim. Dosłownie. Trzeba Go spożywać. Każdego dnia. Wciąż na nowo i na nowo. Trzeba być radykalnym w swych posunięciach. Nie ma co się oszukiwać. Ten artykuł zrobił swoje. Znokautował mnie. Powalił na ziemię i uświadomił mi że:
Cytuj:
"... mamy czasy ostateczne i sito się zagęszcza. Jezus zapowiedział odsiew w Kościele. Nadchodzą takie czasy i takie pokusy i takie zwiedzenia, że wielu odpada. Nie wiemy, ilu powie, że już nie chce chodzić z Panem, ilu zawróci. Ważne jest, aby każdy z nas został w tej grupie, która powie: ,,Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota". Jeżeli chcemy być w tej drugiej grupie, która będzie relatywnie nieliczna w stosunku do wszystkich, którzy odeszli, to musimy przedsięwziąć radykalne kroki....
Czasami coś wiemy ale zachowujemy się tak, jakbyśmy nie wiedzieli. Czasami słyszymy głos Oblubieńca, a zachowujemy się tak jakbyśmy Go nie znali. Myślimy, że leżymy, a stoimy. Myślimy, że stoimy, a leżymy.
Cieszę się w pewnym sensie z tego smutku. Cieszę się z łez, które płynęły po moich policzkach. Bo to łzy miłości. Miłości do Pana Jezusa. Na tyle jestem dojrzały, że wiem jedno na pewno: Gdy jest płacz, to znaczy, że On jest blisko. Po raz kolejny daje znać o sobie i po raz kolejny tłumaczy zasady gry na Jego podwórku.
Artykuł poruszył mnie na tyle, ze postanowiłem o tym napisać. Upewnił mnie w tym, co już wiedziałem, co zacząłem rozumieć. Spowodował łzy i poważne refleksje.
Dziękuję za to Bogu i autorowi.
Pragnę się spóźnić na ostatni autobus. Pragnę świata po za Nim nie widzieć. Modlę się Do Boga aby na pragnieniach się nie skończyło.
Trzymajcie się wszyscy