www.ulicaprosta.net
http://forum.ulicaprosta.net/

Pracoholizm i "wyścig szczurów"
http://forum.ulicaprosta.net/viewtopic.php?f=10&t=301
Strona 1 z 5

Autor:  Grazyna [ Pt cze 09, 2006 7:35 pm ]
Tytuł:  Pracoholizm i "wyścig szczurów"

Zmieniam. Nieaktualne

Autor:  poszukiwacz prawdy [ So cze 10, 2006 8:01 am ]
Tytuł: 

W moim życiu praca zajmuje około 9 godzin dnia. Jednak moje odczucia były takie ,że wszystko działo się wokół mnie bardzo szybko. wydawało mi się ,że nie nadążam . Obowiązki piętrzyły się . Jedna sprawa zahaczała o drugą . W to wchodziły jeszcze obowiązki domowe . Nerwy w pracy z powodu ciągłego pośpiechu powodowały agresję w moim życiu . Panowałem nad sobą ale kosztem kumulacji złości która musiała znaleźć ujście . Wściekałem się . Moi bliscy reagowali podobnie. Praca , praca , praca , dom , coraz szybciej i szybciej do utraty tchu . W końcu zaczęły mi się plątać nogi . Pragnąłem ,żeby świat zwolnił swój szaleńczy bieg. Upadłem i potłukłem się boleśnie. Pan mnie podniósł . Teraz moje życie jest inne. Mam te same obowiązki , pracy jest tyle samo, problemy życiowe są nadal . Swiat wokół mnie nie zwolnił ani na chwilę . Jednak ja już się nie spieszę . Na wszystko mam czas. A wolnych chwil na uwielbianie Boga i zwiastowanie mam ogromną ilość. Zrozumiałem ,że to nie świat ma zwolnić a ja mam zmienić siebie . Wtedy nie będę się śpieszył a wszystko wokół mnie zwolni bo ja będę widział wszystko na nowo. Jednak nie mogłem tego zrobić sam . Modliłem się :"Boże, twoja wola bezwarunkowo . Ratuj". Zrobił to Pan dając mi swojego Ducha w którym mogę chodzić. Już nic nie jest i nie będzie takie samo jak było.
Wierzę ,że wyścig do nikąd mam za sobą .
Pozdrawiam PP

Autor:  jeremiasz [ So cze 10, 2006 2:33 pm ]
Tytuł: 

nie jest kwestją co robisz i ile godzin pracujesz, ale skąd czerpiesz siłę do wykonywania tego.

Autor:  Grazyna [ So cze 10, 2006 5:14 pm ]
Tytuł: 

...

Autor:  jeremiasz [ N cze 11, 2006 6:26 am ]
Tytuł: 

Grażynko w takim razie zadam ci pytanie. Czy jesteś osobą wierzącą?
Tylko nie chodzi mi o wiarę zbudowaną na gruncie jakiś religijnych aktywności i własnych wyobrażeń na temat Boga. Chodzi mi o wiarę zbudowaną na Nim, na Jego Osobie i przez Jego Osobę. Czy Bóg w jakiś sposób ci się objawił.
Np. Jako zbawiciel. Czy Duch Święty wniósł do Twojego życia zbawienie? Czy poznałaś Go jako Zbawiciela?
Zazwyczaj w taki sposób przychodzi na początku.
Nie znam Ciebie, dlatego może banalne, ale musiałem zadać Ci takie pytanie.
Widzisz, dziś wiele się mówi o Bogu, wiele pada słów na Jego temat ale w większości jest to tylko ludzka nauka, puste słowa, pozbawione prawdy i przede wszystkim mocy. To jest obraz dzisiejszego chrześcijaństwa; za dużo słów za mało mocy. Wielomówność jest oznaką ludzkiej słabości.

Autor:  Grazyna [ N cze 11, 2006 8:32 am ]
Tytuł: 

...

Autor:  jeremiasz [ N cze 11, 2006 5:05 pm ]
Tytuł: 

Grażynko myśle że mylisz pojęcia, między narodzinami z Ducha a przyjęciem zbawienia.
Jeśli chodzi o "skąd borę siły" to nie patrzyłabym na to jakoś tak bardzo duchowo i myśle że tu sama odpowiedziałaś na swój problem.

Autor:  Grazyna [ N cze 11, 2006 5:55 pm ]
Tytuł: 

...

Autor:  Adam [ N cze 11, 2006 9:12 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Grażynko myśle że mylisz pojęcia, między narodzinami z Ducha a przyjęciem zbawienia.

A to nie to samo???Czy mam rozumieć,że można narodzić się z Ducha i nie przyjąć zbawienia(albo odwrotnie)???

Grażyno,wytrwaj!Już niedługo wakacje.Chyba będzie lżej?

Autor:  Maggda [ Pn cze 12, 2006 3:04 pm ]
Tytuł: 

Tak sobie myślę o tym fizycznym przemęczeniu i wydaje mi się, że w Polsce jest wielu ludzi, którzy żyją w ogromnym stresie i w ciągłym "niedoczasie". Rozumiem Cię Grażynka i myślę sobie, że na dłuższą metę tak się po prostu nie da żyć. A jak się ma jeszcze oprócz pracy życie prywatne (o czym pracodawcy w Polsce chyba nie wiedzą), jak się ma dzieci, które też mają swoje problemy i potrzebują nas dorosłych, jak się ma męża, który nie chciałby być w hierarchii priorytetów żony na tym wysokim 10-tym miejscu (tuż za nową lodówką, jak to kiedyś powiedział kolega na jednych z zajęć), to potrzeba wydolności kilku osób na raz, żeby temu wszystkiemu sprostać.

Teraz będzie coś kontrowersyjnego, bo wzięte nie z Biblii, ale z psychologii rozwoju. Ale nie wiem, czy jest to tak całkiem niebiblijne...? Rozważcie sami... Otóż kiedyś usłyszałam na jednym z wykładów w szkole, że w kwestii jakości życia chodzi o dopasowanie jednostki do środowiska. A więc nie jest tak, że jednostka jest zła, albo że środowisko jest złe (oczywiście nie chodzi tu o kwestie moralne), ale istotne jest to czy dana jednostka i dane środowisko z sobą współgrają. Przykładowo w krajach skandynawskich, a więc wysoko rozwiniętych ekonomicznie, realny dochód na jednego mieszkańca jest na tyle wysoki, że społeczeństwo w tej chwili ceni sobie o wiele wyżej czas wolny od pracy. W Finlandii podobno nawet płaci się wyższy podatek, jeśli siedzi się w pracy po godzinach! W tych krajach źle mogą się czuć osoby, które nieustannie potrzebują dodatkowej adrenaliny, a życie zawodowe stawiają na pierwszym miejscu. Ale doskonale czują się ci, którzy cenią sobie życie rodzinne, a pracy potrzebują przede wszystkim do tego, żeby swoją rodzinę utrzymać. Z kolei w krajach takich jak Polska jak ryby w wodzie czują się ci z potrzebą ciągłego dodatkowego doładowania i nieustannego stresu.

Tak sobie myślę Grażynka, że jak nam już porządnie doskwiera rzeczywistość, gdy musimy się ciągle naginać do środowiska i nieustannie rezygnować z tego, co dla nas jest ważne, to chyba trzeba wołać do Jezusa o to, żeby On na tą rzeczywistość jakoś wpłynął. No bo jak my Chrześcijanie mamy żyć w zgodzie z naszymi priorytetami, jeśli na nie po prostu nigdy nie ma czasu? Nie wiem czy to jest słuszne, Pan wie, ale być może w takim wypadku naprawdę lepiej jest zapytać Go o to co myśli na temat jakiejś zmiany w obecnym środowisku, albo w ogóle o zmianie tego środowiska... Żeby życie przypominało choć jakiś zarys normy...?

Maggda

Autor:  Grazyna [ Pn cze 12, 2006 4:15 pm ]
Tytuł: 

...

Autor:  lis [ Pn cze 12, 2006 5:15 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Może powinnam zmienić zawód...?

No, nie wiem. Zawód nauczyciela, sporo plusów. Chyba więcej, niż minusów?
Grażyno, spokojnie, nie nerwowo, nie daj się zwariować. W pracy zachowaj umiar, rozsądek i pogodę ducha. No i ciesz się z nadchodzących wakacji. Dwa miesiące, wow :lol:

Autor:  Grazyna [ Pn cze 12, 2006 6:27 pm ]
Tytuł: 

...

Autor:  lis [ Pn cze 12, 2006 8:45 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Lisie drogi

Rozczuliłem się :lol: :lol: :lol:
I w przypływie ciepełka, nie chcem, ale muszem wyznać, co następuje.
Grażynko droga, współsiostro w niedoli nauczycielskiej. Ja wiem, o czym mówisz, jam belfer, z krwi i kości, od blisko 20 lat.
Nie będę mędrkować, ale rzeknę, że awansować musisz, nie ma wyjścia. Zdobędziesz mianowanie i odpoczniesz,... przez jakiś czas. Trudno, trzeba zacisnąć zębiska. Potem będzie łatwiej. Ja swoje szczebelki już pozaliczałem i śmieję się, i Ty też będziesz się śmiała. Jest czas orki i czas relaksu - nie pamiętam, gdzie to napisano. :lol:

Co do wakacji. Spójrz na to z innej strony. To jest, zwykłych zjadaczy chleba, co marzą o dwóch tygodniach wolnego w roku. No, jak by nie spojrzeć, wychodzi, że nie ma porównania.
Rada praktyczna: przestałem wymyślać długie sprawdziany. Pomyśł, po co to komu? Ucznia można sprawdzić i ocenić naprawdę krótką kartkówką. A tasiemca zastosować raz na semestr z dużej partii materiału, dosłownie całego semestru. Podajesz zakres materiału i piszą. Zakres jest duży, ale nie musi wszystko znaleźć się na tym sprawdzianie, to taka niespodzianka, o której oni nie wiedzą. W ten sposób kontrolujesz i oceniasz systematyczność pracy. Niech drżą małolaty! Wiedzą, że jak chcą mieć dobrą ocenę, muszą coś umieć i tak się uczyć, by poradzić sobie z tym tasiemcem. Masz wszystko pod kontrlolą. Oceny w dzienniku i w miarę rzetelną ocenę ich pracy i umiejętności. Wszystkich i tak nie uszczęśliwisz. Ja już nikogo na siłę nie uczę. I moi uczniowie o tym wiedzą. Niektórzy to wykorzystują, ale to ich problem, nie mój. Jak komuś 'dopek' wystarcza, niech idzie własną drogą. Takiemu krzyżyk na drogę, a mnie święty spokój. Niektórym to nawet odpuszczam ten duży sprawdzian. Wiem, i oni wiedzą, że i tak nie zaliczą, a po co mam ich uszczęśliwiać na silę. Jak uszczęśliwiać, to za obopólną zgodą, zgoda?
Aha, jak komuś wychodzi z ocen cząstkowych, powiedzmy, słabiutka trójka, takie 2.7 - ale na dużym sprawdzianie mile mnie zaskoczy, to jestem gotów mu dać nawet dobry - niech się cieszy, a ja razem z nim. Po prostu, ten sprawdzian, to taki mały egzamin. I powiem Tobie jeszcze jedno, skończyły się lamenty i udręka z klasyfikacją śródroczną i końcoworoczną. Klasyfikuję z ocen cząstkowych i duży sprawdzian kończy wszelką dyskusję z dyskutantami. Nie ma poprawiania ocen cząstkowych z konkretnych partii materiału w nieskończoność i do upadłego. A co? Ja wół roboczy jestem?
W tym co napisałem, staram się być konsekwentny. I mam czas. Nie przynoszę pracy do domu, koniec! Dość! No, za wyjątkowymi sytuacjami. Elastycznym trzeba być, czasami. :lol:

Zatem, głowa do góry Grażynko, krótkie kartkówki i więcej czasu dla rodzinki w domu i dla nas, tutaj na forum. Pa.

Autor:  Grazyna [ Pn cze 12, 2006 9:37 pm ]
Tytuł: 

Dzięki za dobre rady! :D
Żebym to ja tylko uczyła w szkole, no problem. Niestety- dziś szkoła
( szczególnie wiejska) to: dom kultury, darmowa stołówka, centrum życia towarzyskiego etc. :roll:

Strona 1 z 5 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/