marius napisał(a):
Zasada jest słuszna, zatem warto odnosić ją do konkretnego wymaru. Napisałeś, że mimo długiego okresu życia w wierze nie zdarzył Ci się żaden przypadek zaniechania modlitwy wstawienniczej o kogoś, kto popełnił grzech ku śmierci. Przyjmuję to wyjaśnienie. Czy to jednak możliwe, abyś nie spotkał żadnego wierzącego, który popadł w zatwardziałość serca i trwa w ustawicznym, świadomym grzechu? Rozumiem z Twojej wypowiedzi, że nie spotkałeś. Czy na tej podstawie można wysnuć jakieś ostateczne wnioski - nie sądzę. Ale warto przynajmniej być otwartym i dopuszczać możliwość ewolucji swych poglądów czy też zrozumienia Pisma.
Spotkałem wielu wierzących, którzy popadli w zatwardziałość serca i trwają w ustawicznym grzechu. Pytałeś o to, czy Bóg kazał mi zaniechać modlitwy o kogokolwiek. Nie kazał. Rozumiem, że jest dla nich jeszcze szansa, bo przecież tylko Bóg zna serce każdego z nas [Hebr. 4:12]. Czasem może nam się wydawać "według ciała", że ktoś jest już "po drugiej stronie", a on po wielu latach jednak wraca na drogi Pańskie. Oczywiście, dopuszczam możliwość ewolucji moich poglądów.
Cytuj:
Posługując się taką argumentacją musisz odnosić ją także do własnych wypowiedzi. Per analogiam wniosek brzmiałby: "Twoja definicja "grzechu ku śmierci" jest pochodną wiary w "utracalność zbawienia". Po prostu, skoro założenie jest niewzruszone, to trzeba szukać jakiegoś logicznego wniosku". Myślę, że to dostrzegasz. Uważam, że takie argumentowanie, poprzez przypisywanie interlokutorowi określego stanowiska, które determinuje jego przekonania, nie jest zasadne.
Moje przekonanie wynika z konkretnych tekstów Pisma, mówiących o odpadnięciu odrodzonego człowieka od Boga [Hebr. 6:4-6], o możliwości trwania odrodzonego człowieka w dobrowolnym grzechu [Hebr. 10:26-31], o ludziach, którzy poznali Pana i potem popadają w stan gorszy od poprzedniego [II Piotra 2:1-22], o ratowaniu brata, który zboczył z drogi i jego dusza jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie [Jak. 5:19-20], o możliwości wymazania imienia odrodzonego człowieka z księgi żywota [Obj. 3:5] i wielu innych. Pomijanie ich lub próba zmiany ich prostego znaczenia musi mieć jakiś konkretny powód, i jak sądzę jest nim założenie, że odrodzony człowiek nie może utracić (na własne życzenie, a nie przez przypadek) darowanego mu zbawienia. Tak to widzę.
Cytuj:
Z całą pewnością Bóg osądza wierzących poprzez skrócenie ich dni - zgodziłeś się z tym, pisząc o sytuacji Koryntian. Jestem przekonany, że Bóg nie dokonuje tego bez wcześniejszych napomnień. Nie ma zatem obawy, że jakikolwiek wierzący musi żyć w strachu przed niezdefiniowanym grzechem.
Czyli zgadzasz się, że grzech ku smierci nie polega na jednorazowym popełnieniu jakiegoś grzechu z listy grzechów ku śmierci. A zatem jednak mamy do czynienia z trwaniem w świadomym grzechu pomimo Bożych ostrzeżeń.
Cytuj:
Wróćmy jednak do przykładu Mojżesza, Aarona i Miriam. Z całą pewnością nie zmarli oni przed wkroczeniem do Ziemi Obietnicy z powodu zatrwadziałości przed Bogiem. Choć dożyli sytego wieku, nie weszli do ziemi, która została przeznaczona Izraelowi. Choć nie trwali w świadomym, dobrowolnym grzechu, z powodu niewiary nie stali się fizycznie dziedzicami nowej ziemi.
Paweł w I Kor. 10:1-11 podaje ostrzeżenie dla wierzących i wymienia przykłady śmierci wielu tysięcy Izraelitów przed wejściem do Ziemi Obiecanej. To jest dla nas ostrzeżenie, żebyśmy nie poginęli z ręki niszczyciela. Hebr. 3:7-19 mówi o tym samym i ostrzega:
"Baczcie,
bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa "dzisiaj", aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu.
Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku" [Hebr. 3:12-14]
Mojżesz, Aaron i Miriam zostali osądzeni przez Boga za nieposłuszeństwo, ale nie oznacza to, że każdy z nas zostanie osądzony tak jak Mojżesz, Aaron i Miriam. Paweł nie odwołuje się do ich przykładu, tylko do tych, którzy kusili Pana i od wężów poginęli [I Kor. 10:9].
Cytuj:
Czy Bóg postępuje wobec nas, wierzących, w inny sposób? Czy nie wychowuje nas stosownie do naszego wzrostu i dojrzałości?
Brak zapisanych w Słowie reguł postępowania nie oznacza przecież, że Bóg wychowuje według "jakichś tajemniczych zasad, które nigdzie nie zostały określone" (cytat). A że wychowuje według zasad, to musisz przyznać. A zatem, jakich zasad? Czy nie jest to prawo Ducha, działające bez literalnego zapisu.
Zasady mają to do siebie, że są jawne i stałe. Owszem, zakres ich zastosowania może się zmieniać, ale nie zmienia to faktu, że wyraźne reguły pozwalają dzieciom lepiej znaleźć się wobec moich oczekiwań. Co więcej, ja sam powinienem tych reguł przestrzegać. Dlatego zasady rządzące naszym domem są im znane.
Cytuj:
Chyba nie chcesz zakwestionować faktu, że ludzie wierzący opisani na kartach Biblii, mogli zostać osądzeni przez Boga wcześniejszą śmiercią?
Nie, tego nie kwestionuję. Kwestionuję ideę jednorazowego popełnienia grzechu, który miałby spowodować śmierć.
Cytuj:
Istnieje bardzo klarowny przykład zapisany w Listach do Koryntian - brata, który trwał we wszeteczeństwie. Jego przypadek możemy uznać za klasyczny przykład braku upamiętania. Paweł powinien publicznie uznać, że nie należy modlić się za takiego, ponieważ trwa w świadomym grzechu. Konsekwencją jego wyboru, czy raczej braku wyboru, jeśli przekroczył "granicę upamiętania", powinno być wieczne potępienie takiej osoby. Tymczasem apostoł nakazał "oddajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zbawiony w dzień Pański" [1 Kor 5,5]. Nie ma tu mowy o wiecznym potępieniu, tego, który nie chce się upamiętać. Co więcej, następnie Paweł, po dokonanym upamiętaniu tegoż wierzącego, mówi o przyjęciu brata do społeczności świętych [2 Kor 2, 5-11]. Może nie przekroczył "granicy upamiętania, za której nie ma juz powrotu"? Tylko skąd wiedział o tym Paweł, bo chyba nie z osobistego objawienia. A może Paweł uznał, że skoro brat ów upamiętał się, oznacza to, że nie popełnił grzechu ku śmierci? Tylko, że rozumując w ten sposób nigdy nie będziemy wiedzieć, czy ktoś popełnił grzech ku śmierci, tj. - jak założyłeś - grzech ustawiczny. Nie wiedziąc o tym, będziemy albo modlić się na daremno, bądź zaniechamy wstawiennictwa uznając, że nie ma juz możliwości upamiętania.
Przypadek, który opisujesz, dotyczy wykluczenia ze społeczności i jak sam zauważyłeś, służy ku upamiętaniu grzesznika, a nie ku jego śmierci. Najwyraźniej brat ten nie przekroczył granicy zatwardziałości - gdyby ją przekroczył, to nie można by go było przywieść ponownie do upamiętania [Hebr. 6:4-6].
Wytłuściłem dwa Twoje zdania, które rzuciły mi się w oczy. Dlaczego uważasz, że wiedza na temat stanu serca danej osoby nie mogła zostać osobiście objawiona Pawłowi i nie może zostać osobiście objawiona każdemu wierzącemu?
Cytuj:
Tak, każdy dar można odrzucić, ale nie dar życia, zwłaszcza wiecznego. Nie sugeruję, abyś pouczył swe dzieci o możliwości odrzucenia Twojego ojcostwa i zamienienia na inne. O zniewoleniu przez dar Boży się nie wypowiadam. Znam i uznaję nauczanie o zachowywaniu zbawienia. A także naukę o "utracalności zbawienia" (to nie to samo), sam podzielałem ją przez wiele lat, ale dziś widzę to inaczej. Dlatego też spoglądam na prowadzone spory w tej kwestii ze zrozumieniem, ale i z dystansem. Mam nadzieję, że nie odpłyniemy w rozważaniach o grzechu ku śmierci daleko od wątku zasadniczego tj. grzechu przeciwko Duchowi Św.
Jeśli zbawienie jest darem, a Bóg ostrzega przed odpadnięciem od Niego, a nawet mówi, że niektórzy Galacjanie najpierw otrzymali Ducha Świętego, a potem zaistniało realne zagrożenie, że wypadną z łaski i odłączą się od Chrystusa [Gal. 5:4] i jeśli Paweł mówi, ze gotów byłby za swoich braci Żydów zostać odłączonym od Chrystusa [Rzym. 9:3], to oznacza, że dla odrodzonego człowieka istnieje realna możliwość wejścia w stan, w którym nie będzie już w Chrystusie. A potępienia nie ma tylko dla tych, którzy są w Chrystusie [Rzym. 8:1].
Niestety, nasze podejście do kwesti możliwości utraty (lub dokładniej odrzucenia) raz uzyskanego zbawienia mocno rzutuje (bo chyba musi) na interpretację grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Mam wrażenie, że moja interpretacja jest spójna z nauczaniem o braku możliwości odpuszczenia tego grzechu. A przecież albo wszystkie nasze grzechy są odpuszczone i wtedy jesteśmy zbawieni, albo nie są i wtedy nie jesteśmy zbawieni. I sprawa nie dotyczy wyłącznie osób, które nigdy się jeszcze nie odrodziły. Wszak znieważenie Ducha łaski i podeptanie krwi przymierza, przez którą ktoś raz został już uświęcony, musi dotyczyć człowieka odrodzonego [Hebr. 10:29].
Cytuj:
P.S. Czy odebrałeś moją wiadomość prywatną?
Niestety, nie doszła. Proszę, spróbuj na
pysiak1963@tlen.pl
Pozdrawiam