wit napisał(a):
Nie zasłaniałem się Duchem (chociaż chyba powinienem), tylko zamierzałem zwrócić uwagę na samą końcówkę zdania, aby do duchowych rzeczy, jakimi niewątpliwie są wszystkie księgi Pisma Świętego, a zwłaszcza w tym przypadku Księga Objawienia, przyłożyć duchową miarę, tzn. doszukać się ukrytego sensu, odczytać symbolikę przesłania biblijnego.
Ukrytych sensów można szukać wtedy, gdy sens podstawowy jest już dla nas zrozumiały. Ks. Objawienia nie została napisana dla "duchowych kryptologów", tylko dla wszystkich wiernych. "Błogosławiony, kto czyta, ci którzy słuchają i ten, kto zachowuje to, co tam jest napisane, czas bowiem jest bliski" [Obj. 1:3]. Trudno cokolwiek zachowywać, skoro Apokalipsa została otoczona mitem całkowitej niezrozumiałości. Mit bierze się stąd, że zamiast czytać Pismo tak, jakby było listem Boga skierowanym do Jego dzieci, zaczynamy je traktować jak zagadki sfinksa. Wtedy podstawowe przesłanie często nam umyka, bo od razu koncentrujemy się na odgadywaniu ukrytego sensu. Czytajmy to, co jest napisane, a dopiero potem zastanawiajmy się, co to oznacza. Niestety, bardzo często robimy na odwrót i potem dziwimy się, że powstają jakieś dziwaczne doktryny oderwane od tekstu.
wit napisał(a):
Jonasz i ryba to zdarzenie autentyczne, a nie metafora, więc Jezus dosłownie mógł potraktować to wydarzenie. Trzeba jednak zauważyć, że Zbawiciel często operował przypowieściami lub podobieństwami, i raczej nikt nie interpretował tego literalnie. Podobną skłonność po swoim Mistrzu odziedziczył Paweł, który potrafił fragmenty Pisma oddać w znaczeniu alegorycznym, np. Galacjan 4:22-31, przy czym ta forma tłumaczenia w kręgach rabinackich uznawana jest za szczyt możliwości, i świadczy to, że autor Listu do Galacjan był świetnym rabinem. To tak na marginesie.
Jezus mówił prostym językiem do prostych ludzi po to, żeby ich nauczać, a nie po to, żeby zadawać im zagadki. Natomiast zdumiewa mnie fakt, że wielu "duchowych" interpretatorów tekstów Pawłowych tak bardzo koncentruje się na zgadywaniu znaczenia alegorii z Gal. 4:22-31, że nie zauważają znaczenia tych alegorii, podanego przez samego Pawła w tekście:
"A to
jest powiedziane obrazowo: oznaczają one dwa przymierza, jedno z góry Synaj, które rodzi w niewolę, a jest nim Hagar. Hagar jest to góra Synaj w Arabii;
odpowiada ona teraźniejszemu Jeruzalem, gdyż jest w niewoli razem z dziećmi swymi.
Jeruzalem zaś, które jest w górze, jest wolne i ono jest matką naszą" [Gal. 4:24-26]
Czyli Paweł wytłumaczył, o co mu chodzi, a "przeduchawiacze" dalej kombinują, "co autor miał na myśli".
wit napisał(a):
Smok napisał(a):
Natomiast żelazna zasada mówi, że Pismo tłumaczy sie przez Pismo, więc jesli mamy do czynienia z jakimś symbolem, jest on tłumaczony albo na bieżąco, albo w innym miejscu Pisma.
No Smoku, tutaj przeoczyłeś istotny szczegół, przez co nie trafiłeś celu. Myślę, że jest to poniekąd tym, iż zbyt mocno interpretujesz Biblię za pomocą różnych opracowań teologicznych i w nadmiarze materiału zgubiłeś to co najistotniejsze. O tym chyba gdzieś kiedyś Tobie wspominałem, aby raczej preferować metodę "sam na sam" z Biblią, Duch Święty i nic ponadto.
Po pierwsze, założyłeś sobie, że Smok zbyt mocno interpretuje Biblię za pomocą różnych opracowań teologicznych. Skąd to wziąłeś? Nie wiadomo. Założyłeś, że Smok nie pereferuje metody "sam na sam" z Biblią, Duch Święty i nic ponadto. Skąd to wziąłeś? Również nie wiadomo. Ale zbudowałes sobie tarczę z takim wizerunkiem Smoka, do którego wygodnie Ci jest "strzelać" (nie mam Ci za złe, spoko...). To się nazywa "straw man argument". Czyli robisz kukłę adwersarza, a potem w nią ładujesz. Samopoczucie Ci się poprawia z pewnością, ale ta kukła nie ma ze mna nic wspólnego...
Po drugie, każdy może twierdzić, że on interpretuje Pismo "wyłącznie pod natchnieniem Ducha Świętego". Problem w tym, że ci najbardziej "duchowi" wymyślają często kompletne herezje i twierdzą, że Duch Święty im je objawił. No i co takiemu powiesz? Że jest zbyt subiektywny? Wtedy zaprzeczysz własnemu podejściu do sprawy.
wit napisał(a):
Tym istotnym szczegółem, który pominąłeś jest symbol świecznika. Świeczniki w Objawieniu obrazują zbory, do których Jezus skierował listy (Objawienie 1:20). W związku z tym dwaj świadkowie, określeni także jako dwa świeczniki, symbolizują dwa konkretne zbory.
No i to jest jeden z podstawowych powodów, dla których odrzucam subiektywne zgadywanki na rzecz czytania Pisma. W ten sposób można wykazać dokładnie
wszystko, co nam przyjdzie do głowy. Tymczasem wystarczy
czytać to, co jest napisane. Prorocy są
drzewami oliwnymi i świecznikami, które stoją przed Panem ziemi [Obj. 11:4]. Nie są złotymi świecznikami, między którymi Pan Jezus przechadzał się w wizji z początku Objawienia. Znaczenia należy szukać we wscześniejszym tekście Biblii i oczywiście można je znaleźć:
"I powtórnie odezwałem się, i zapytałem go: Co oznaczają te dwie gałązki drzew oliwnych, które dwiema złotymi rurkami wypuszczają z siebie oliwę do złotych lamp? Wtedy on odpowiedział mi: Czy nie wiesz, co one oznaczają? I odpowiedziałem: Nie, mój panie! A on odrzekł: To są dwaj pomazańcy, którzy stoją przed Panem całej ziemi" [Zach. 4:12-14]
Nawet sami określenie "stoją przed Panem Ziemi" powinno nakierować nas na właściwe odczytanie tekstu bez zgadywania. Chodzi o dwóch pomazańców, a nie o dwie grupy ludzi.
wit napisał(a):
Sądzę, że są to zbory w Smyrnie i Filadelfii, do których to Chrystus nie skierował żadnego słowa nagany. Oba kościoły dochowały swojej wierności, z tym, że jeden doświadczył cierpień i śmierci, drugi natomiast został zachowany bez uszczerbku w godzinie próby. I tak zbór w Smyrnie jest symbolem śmierci świadków, natomiast zbór w Filadelfii-ich zmartwychwstania. Trzeba jeszcze zauważyć, że Kościół Chrystusa "składa się" z ołtarza i świątyni, przy czym ołtarz to obraz tych, którzy dla wiary ponieśli śmierć, głównie apostołowie-potomkowie Abrahama według ciała [nawróceni Żydzi], natomiast świątynia jest określeniem tych ludzi, którzy za życia zostali wzięci do nieba, zdecydowana większość z nich nie będzie Żydami-są to potomkowie Abrahama według obietnicy [nawróceni poganie] (por. 1 Koryntian 9:13; Objawienie 20:4). Ten motyw, że jedni z wierzących umrą, natomiast inni nie zaznają śmierci, powtarza się przez większą część NT (1 Koryntian 4:9,10; 2 Koryntian 4:11,12). Świetnym przykładem są także osoby Abla i Henocha. Pierwszy został zabity, drugi nie zaznał śmierci (Hebrajczyków 11:4,5).
Wicie, to juz jest kompletna "jazda dowolna" i to bez trzymanki.
Możesz mi powiedzieć, w jaki sposób dwa zbory mają wyprowadzać ogień ze swoich ust [11:5]? Co to znaczy, że trupy dwóch zborów będą leżeć na ulicy Jerozolimy [11:8]? W jaki sposób nie będzie można złożyć w grobie trupów dwóch zborów [11:9]? Dlaczego zwa zbory są nazwane dwoma prorokami [11:10]? Gdzie jest napisane, że jakiekolwiek dwa zbory po swojej śmierci wstąpią do nieba i to w innym momencie niż cały Kościół [11:12]?
Jeśli chodzi o Twoje rozumienie Kościoła jako ołtarza i świątyni, a także późniejsze postulaty, to moge jedynie powiedzieć, że masz naprawdę bujną wyobraźnię. Biblia jest na tyle obszerną księgą, że w ten sposób możesz wykazać wszystko - najpierw biorąc "z sufitu" jakąś tezę, a potem "doklejając" do niej powyrywane z kontekstu dowolne fragmenty i pojęcia.
wit napisał(a):
Zastanawiam się wtedy, jak osoby niewierzące przy dobrej znajomości Biblii, zinterpretowały by Objawienie. Bardzo możliwe, że podobnie jak Ty, a przecież nie można byłoby powiedzieć, iż kierował nimi Duch Święty.
Nie zakładajmy, że to Duch Święty kieruje ludźmi, którzy wymyślają niestworzone rzeczy i twierdzą, że robią to pod Jego natchnieniem. Biblia potrafi przyprowadzać do Boga ludzi, którzy Ducha Świętego nie mają, ale oni umieją czytać i wyciągać wnioski. Pewne głębsze treści wymagają objawienia, ale my w tym momencie dyskutujemy o dwóch świadkach z Obj. 11, rozpatrując tekst na poziomie podstawowym. Szczerze mówiąc, wolę trzeźwe i spójne komentarze Sceptyka niż komletnie odjazdowe koncepcje różnych "duchowych", nie mające kompletnie oparcia w Biblii. Nauczanie w Kościele nie polega na wymyślaniu ekstrawaganckich symboli tam, gdzie wszystko jest już jasne, tylko na "należytym wykładaniu Słowa prawdy" - czyli w dosłownie na "prostym krojeniu" Słowa [II Tym. 2:15]. A nie na zabawie w wycinanie esów-floresów.
wit napisał(a):
Symbolika to nie kod, jest różnica jak między niebem, a ziemią. Istnieje natomiast coś takiego jak tajemnica Chrystusowa, która jest objawiana tylko "świętym" - "ludziom duchowym" (Efezjan 3:4,5; Kolosan 1:26,27)
Owszem, tajemnica Chrystusowa, o której mówisz
została objawiona Jego świętym apostołom i prorokom [Ef. 3:4-5] i polega na tym, że poganie są współdziedzicami obietnicy przez Ewangelię [Ef. 3:6]. O tym samym pisze Paweł w Kol. 1:26-27. Doszukiwanie się wszędzie najpierw niezgłębionych tajemnic, a dopiero potem prostego przekazu Słowa, najczęściej prowadzi do pseudo-duchowych herezji wynikających z osobistych objawień. Natomiast symbol to jest coś, co ma konkretne i ustalone wcześniej znaczenie, a nie coś, co my opatrujemy dowolnym znaczeniem wymyślonym przez nas. Autor stosuje określony symbol po to, żeby (przynajmniej bezpośredni) adresat tekstu mógł zorientować się, o co chodzi autorowi. Nie po to, żeby adresat wymyślił sobie dowolne znaczenie tekstu autora.