zielona napisał(a):
To rozumiem. Ty i Smok wytłumaczyliście to dość jasno. Zakładam , że czekając na Sąd Ostateczny ludzie potępieni będą cierpieć i do końca nie wiadomo na czym te cierpienia będą polegać i jakie konkretnie kryterium będzie zastosowane do ich wymierzania
uwazam, ze na ile znam Biblie to nie jest okreslone.Autor jednak ( o ile pamietam, bo sluchalem go kilka lat temu) snuje bardzo realne wizje tortur.Jesli to wizja konca czasow to sie nie zgadza, bo tam demony sa meczone na wieki.
zielona napisał(a):
Nie wspominałam w moim poście o przeżyciach związanych ze śmiercią kliniczną, ale cieszę się, że o tym napisałeś.
Bill Wiese chyba byl w smierci klinicznej
zielona napisał(a):
Kiedyś jak tym się interesowałam(jeszcze jako nastolatka), to zauważyłam, że przeważająca część osób, które doświadczyły śmierci klinicznej idzie w swoich 'wizjach' do nieba. Jest niewielki procent tych, którzy idą wprost do piekła. Wg książki 'Życie po życiu'(chyba Moody'iego o ile dobrze pamiętam) to chyba tylko samobójcy.
tak, to bardziej przypomina ogolnie pojety gnostycyzm, gdzie wierny po smierci jednoczyl sie z Ojcem,Matka itp.
Natomiast pierwotne chrzescijanstwo, nazwijmy je orodoksyjne, mowilo o zmartwychwstaniu, tysiacletnim krolestwie, odtworzeniu raju, odbudowie Izraela itp. Czyli bardzo konkretnie. Ireneusz pisal, ze juz z a jego zycia wkradla sie nauka (od gnostykow), ze spelnienia obietnic eschatologicznych nalezy sie spodziewac ponad niebiosami. W druga skrajnosc wpadl, o ile pamietam, Keryntos, ktory chcial sobie w eschatonie poswawolic z kobietami i dobrze poucztowac.
Czyli albo Bog jest tak laskawy, ze malo kogo wysyla do piekla, albo gnoza ma acje lub tez to oszustwa demonow (bo realnosci tych doznan niejednokrotnie nie sposob zaprzeczyc).
Ku temu sklania sie prawoslawny Serafim Rose. Uwaza, ze w tradycyjnej teologii Ojcow wschodu, Ziemia okryta jest siedmioma niebiosami, zamieszkalymi przez nadziemskie zwierzchnosci. Dusza, podrozujaca w strone Boga przechodzi przez te sfery, stad mozna wytlumaczyc zle doznania, jak rowniez demony moga oszukac delikwenta (podaje nawet jeden tego typu przypadek). Wg niego cale te doznania (jak najbardziej prawdziwe) moga byc oszustwem, gdyz nie mowia o grzechu,odpowiedzialnosci przed Bogiem itp.
W flmie Moodego nawet radziecki ateista idzie do nieba (samobojczyni chyba tez)
http://video.google.com/videoplay?docid ... 3207786382Trudno czasem odmowic tym przezyciom realnosci (ludzie widza rzeczy,ktorych nie powinni, wiedza o nieznanych im wczesniej faktach-ciekawe sa swiadectwa osob niewidomych)
Smok Wawelski napisał(a):
Jak już pisałem, nie wygląda na to, żeby historia o Łazarzu i bogaczu była przypowieścią. Jest zbyt konkretna, zawiera imiona i nie jest ani odpowiedzią na jakieś pytanie czy problem, ani ogólną ilustracją. Dlatego nie ma powodu, żeby rozumieć ją inaczej niż dosłownie.
nie wiem czy tego typu argumentacja mnie przekonuje, bo James Bond, majacy pozory historii, to fikcja, natomiast KK Baczynski, majacy poetycki wymiar, jest jednak poetycka wizja historii.
Natomiast przekonuje mnie argument, ze Jezus glosil Dobra Nowine w oparciu o akceptowalne dla niego poglady teologiczne.
Przeciez nikt nie glosi dzisiaj ewangelii, cytujac Budde, Koran. Znaczy moze cos tam wybrac, natomiast w sluchaczach wzbudzi to wiecej watpliowsci i pytan niz da odpowiedzi.