Niestety doktryny mają bardzo duże znaczenie dla kondycji duchowej kościoła- obserwowałam to. Nauczanie jest bardzo ważne i polecenia w Słowie, aby pilnować nauki nie są tam umieszczone ot tak. Widzę, że większość chrześcijan dzisiaj nie ma poznania, bo nie jest tym zainteresowana. Ich wiedza biblijna pozostaje na poziomie paru popularnych wersetów czy treściach piosenek powtarzanych na nabożeństwach. Większość tych, z którymi rozmawiałam w różnych zborach nie miała pojęcia o doktrynach obowiązujących w ich własnych zborach. Ale...te doktryny miały wpływ na ich duchowość, sposób, w jaki się modlili, system wartości. Byli modelowani przez swych nauczycieli jak plastelina, którą łatwo ugnieść, bo jest mięciutka i nie stawia oporu. Każdą herezję puszczali mimo uszu, bo po co być takim "faryzeuszem", który "sieje rozłamy" , przecież wystarczyć powinna "miłość"( chyba najbardziej popularny i usprawiedliwiający konformizm i lenistwo umysłowe teks). Ale przejmowali poglądy swych nauczycieli na życie- a te poglądy kształtowały wyznawane doktryny. Może dam przykład. Niektórzy wierzą w nieutracalność zbawienia. Ktoś by powiedział: ale to nie jest ważna doktryna, nie ma wpływy na zbawienie, nie kłóćmy się, nie rozmawiajmy o niej. O.K. I teraz- w zborze jest nałogowy palacz. Grzeszy i twierdzi, że chce grzeszyć, ponieważ nie widzi w tym nic złego. Próbujesz go ostrzec, próbujesz mu powiedzieć, że trwanie w grzechu może się źle skończyć, że może utracić Bożą łaskę. Ale on się nie boi. Czemu? Bo jego pastor mówi mu "jeśli przyjąłeś Jezusa, to masz na pewno zbawienie i nie możesz go utracić!". Co z paleniem? "Módl się o łaskę, o uwolnienie, nałóg to właściwie choroba, nie grzech". Pastor musi tak mówić, bo taki palacz jakoś nie mieści się w granicach jego doktryny- modli się, jest ochrzczony w wodzie, chodzi do zboru, jest dobrym mężem i ojcem i -przede wszystkim- nie może utracić zbawienia, bo tak mówi doktryna. Trzeba więc jakoś ten grzech zminimalizować, ugłaskać, zbagatelizować, usprawiedliwić. Można nazwać go chorobą( więc grzesznik przestaje być grzesznikiem, a jest kimś, komu należy współczuć z powodu choroby), można posunąć się dalej i powiedzieć, że palenie to w ogóle nie jest grzech, bo nie jest wymieniony dosłownie w Biblii etc.. I tak doktryna umożliwia grzesznikowi bezkarne bycie w zborze, czuje się dobrze ze swych grzechem, sumienie jest zagłuszone, nie ma problemu. A sam palacz nawet może nie wiedzieć, że jego pastor wyznaje taki pogląd. Nie zastanawia się bowiem nad doktrynami.
Przykładów mogłabym dać więcej, bo widziałam jak to działa, ale to już nie na temat...
Zdrowe nauczanie jest naprawdę bardzo ważne, rzutuje na nasze życie, czy tego chcemy, czy nie- jeśli tylko pozostajemy w obrębie jakiejś społeczności, gdzie wyznaje się dane doktryny. Uważam, że chrześcijanie dzisiaj za mało rozważają Pismo, za mało się interesują tym, co płynie z ich kazalnic "gdzie nie ma poznania , lud się rozprzęga". Ubolewam nad tym.
|