Ponieważ poruszamy się rzeczywiście na obrzeżach tematu wątku, w takim razie i ja się odezwę. Przede wszystkim po to, żeby poprosić o ewentualne rozwijanie tematu "napoczętego" przez Syna Oracza w OSOBNYM WĄTKU. O ile sam Syn Oracza lub ktokolwiek inny wyrazi taką chęć, oczywiście.
Tutaj uważam za właściwe dokonanie pewnych wyjaśnień i rozróżnień. Otóż fakt, że wycofujemy się z dyskusji w temacie niniejszego wątku ze względów już podanych NIE OZNACZA, że będziemy rozmydlać Słowo Boże i ustalać prawdę w Nim zawartą na drodze konsensusu.
NIE OZNACZA również, że wszystko wrzucimy do worka z napisem "nasze poznanie jest cząstkowe" i umówimy się, że każdy pogląd jest równie prawdziwy nawet wtedy, gdy są równocześnie wzajemnie sprzeczne i nie będziemy naszych poglądów przykładać do standardu, jakim jest Słowo Boże.
W pewnych sytuacjach lepiej się wycofać niż brnąć w dyskusje, które nie dotyczą ani spraw fundamentalnych ani jednoznacznie wyłożonych w Biblii. Zwłaszcza, gdy widać, że cena udowodnienia własnych racji może być zbyt wysoka w kontekście braterstwa i miłości. To również NIE OZNACZA, że całe nauczanie zawarte w Biblii jest niejednoznaczne i w związku z tym właściwy wykład Słowa Bożego de facto nie istnieje, a my będziemy sobie szczęśliwie chodzić we mgle, gdzie zarysy wszystkich prawd są niejasne i dlatego można je dowolnie interpretować.
Jak słusznie zauważyła Mama M., podsumowanie 1 Listu do Tymoteusza w 6:16 nie dotyczy przeżyć czyli tematu niniejszego wątku. Paweł pisze o pewnym depozycie wiary, przekazanym Tymoteuszowi jako nauczanie apostolskie, którego należy się trzymać i nie odstępować od niego ani w lewo, ani w prawo. Taki depozyt dotyczy doktryny, co wynika z definicji użytego przez Pawła wyrazu παρακαταθήκη (paratathateke):
http://www.blueletterbible.org/lang/lex ... 3872&t=KJVDlatego Juda w swoim liście pisze wyraźnie:
"Umiłowani! Zabierając się z całą gorliwością do pisania do was o naszym wspólnym zbawieniu, uznałem za konieczne napisać do was i napomnieć was, abyście podjęli walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym" [Judy 3]Są sprawy, o które trzeba podjąć walkę (oczywiście we właściwy sposób). Są sprawy, w których posiadanie odmiennych opinii nie spowoduje utraty niczyjego zbawienia. Są wreszcie takie sprawy, w których posiadanie "jedynie słusznych" poglądów za wszelką cenę prowadzi do sytuacji niebezpiecznych i jest wykorzystywane przez Złego. W niniejszym wątku sprawy zaczęły się toczyć w kierunku punktu trzeciego, co mi Pan wyraźnie pokazał.
Owszem, wszyscy uczymy się dyskutować. Polaryzacja stanowisk jest dozwolona, ale nie powinna prowadzić do "niechęci, pogardy, wrogości i podobnych efektów diabelskiej strategii" jak napisał Syn Oracza. To wszystko prawda. Chodzi o to, żeby ze strachu przed tym wszystkim nie unikać polaryzacji stanowisk w sprawach, które rzeczywiście tego wymagają. Taka praktyka zaprowadziłaby nas prosto w objęcia tak czy inaczej rozumianej ekumenii, czego przecież nie chcemy.
Zgadzam się z szelką, że dobrze jest chociaż spróbować zrozumieć się nawzajem. Dodam, że dobrze jest również próbować zrozumieć argumentację adwersarza zanim się zacznie budować armię tzw. straw manów, a później ją z wielkim zapałem zwalczać. Czyli nie ma sensu dyskutować ze sobą samym. Jako "starszy radykał" (chyba się zaliczam?) zgadzam się również, że z zapalczywości trzeba w końcu wyrosnąć, nie wyrastając ze zdrowego radykalizmu i nie przechodząc do etapu konformizmu usprawiedliwianego miłością i "cząstkowym poznaniem" wszystkich. Zresztą uważam, że ani I Kor. 13:12 (o "cząstkowym poznaniu") ani Ef. 4:13 (szczególnie w kontekście następnego wersetu) nie mają nic wspólnego z tematem omawianym w bieżącym wątku, ani nawet z rezygnacją z obrony własnych poglądów na podstawie Słowa Bożego we właściwym stylu i atmosferze, którą dzięki Bogu jakoś udaje nam się na tym forum utrzymać, a nawet kultywować.
Mam nadzieję, że dokonane rozróżnienia są jasne i że w razie potrzeby dyskusji o tym, co wprowadził Syn Oracza, założymy sobie osobny wątek.