szelka napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Sytuacja, gdy nie ma Prawa, jest oczywiście ogólną zasadą, według której musi istnieć prawo, żeby można było mówić o przestępstwie czyli złamaniu prawa. Jeśli prawo nie istnieje, to nie ma grzechu. Pytanie, czy jest to tylko sytuacja hipotetyczna? Moim zdaniem nie.
No właśnie tu jest ten punkt, którego cały czas nie mogę zrozumieć. Z wcześniejszych wywodów wynikało raczej, że prawo jednak zostało złamane... mimo braku prawa zwanego zakonem. Dlatego i Adam i Kain i inni zgrzeszyli przed nadaniem zakonu.
W przypadku Adama i Kaina zostało złamane prawo objawione Adamowi i Kainowi. Mimo, że nie było jeszcze Prawa objawionego Mojżeszowi. Tam, gdzie prawo nie jest objawione (czyli gdzie nie ma prawa), grzechu się nie liczy. Może tak będzie prościej: Gdyby Adam lub Kain mieli dzieci zmarłe zanim objawiono im prawo, to dla nich prawa by nie było i dlatego nie liczyłby im się grzech. Każdy potomek Adama dochodzi jednak do momentu, w którym wrodzona skłonność do zła zostaje pobudzona objawionym przykazaniem i następuje jego niechybne złamanie. Jest prawo, jest złamanie prawa i liczy się grzech. Nie wiem, czy umiem jaśniej. W razie czego, będę próbował.
szelka napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
]W Rzym. 7:9-11 Paweł opisuje sytuację, w której kiedyś żył bez prawa, a potem "przyszło" do niego przykazanie i dopiero wtedy złamał je i umarł. Pisze te słowa jako osoba biologicznie żywa, więc ma na myśli swoją śmierć duchową w przeszłości. Kiedy mógł żyć bez prawa, skoro wychował się w rodzinie faryzeuszy? Wygląda na to, że w okresie dziecięcej nieświadomości.
Z jednej strony tak, ja również jestem zwolenniczką tego poglądu (mam na myśli dzieci i niemowlęta). Z drugiej strony z moich obserwacji wynika, że nawet bardzo małe dzieci potrafią pokazać swoją grzeszną naturę. Należałoby sobie zatem postawić pytanie o tę świadomość prawa. Czy to, że mama mówi "nie wolno", a dziecko robi swoje, nie jest przypadkiem przestąpieniem prawa, mimo oczywistego niezrozumienia pojęcia grzechu, o czym pisałeś (cytat niżej), czy nie?
Wydaje się, że ten problem rozsądnie stawiają menonici. Otóż ich zdaniem, dziecko niedojrzałe jeszcze do świadomości przykazania, odpowiada przed rodzicami za złamanie przykazania rodziców. Ale nie odpowiada jeszcze przed Bogiem i dlatego nie należy mu mówić, żeby przepraszało Boga, jeśli ono nie rozumie jeszcze, dlaczego miałoby to robić. To utrudniłoby jego relacje z Bogiem w przyszłości. Naprawdę ciekawie postawiona teza.
szelka napisał(a):
Czyli grzech jest, "przestępstwo" jest, ale do odpowiedzialności Bóg nie pociąga. Odpowiedzialności w postaci śmierci wiecznej, bo konsekwencje doczesne grzechu zapewne jakieś będą? Tym niemniej kryterium liczenia czy nieliczenia grzechu staje się jednak świadomość małego grzesznika, nie brak prawa. Czy tak?
Tak, myślę że tak można by to ująć. Po prostu nieświadomość jest dla nieświadomego brakiem prawa, bo przecież nie rozumie ani prawa ani wynikających z niego konsekwencji. Można tutaj mówić o pewnej względności, ponieważ w tym samym momencie to samo przykazanie jest objawione dorosłej osobie i w jej przypadku prawo jest i grzech się liczy (zostaje pociągnięta do odpowiedzialności przez Boga), a jednocześnie osobie nieświadomej nie jest ono objawione i dla niej nie ma prawa i grzechu się nie liczy (nie zostaje pociągnięta do odpowiedzialności przez Boga).
Mały grzesznik powinien odczuć "doczesne konsekwencje" w ramach wychowania przez rodziców, którzy w ten sposób wprowadzają małego grzesznika w ideę prawa jako takiego. W przeciwnym wypadku umysł ulega deprawacji, co niestety owocuje w wieku dorosłym pogardą dla idei prawa, która przekłada się na bunt w stosunku do Boga jako Prawodawcy i umiłowanie grzechu.
szelka napisał(a):
Czyli reasumując, dobrze rozumiem, że do tych ostatnich odnoszą się słowa z listu do Rzymian, a nie do dorosłych żyjących w czasach przed nadaniem zakonu?
Paweł mówi sam o sobie, że kiedyś żył bez prawa - z kontekstu wynika, że musiał to być wiek nieświadomości, bo jak wiemy szczęśliwie przyszedł na świat (więc nie zalicza się do nienarodzonych), a z jego wypowiedzi bije ewidentna poczytalność.
Ale co do zasady myślę, że chodzi o wszystkich, którym prawo Boże nie zostało jeszcze bezpośrednio uświadomione.