Szukający Sceptyk napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Wierzysz w wiele rzeczy, których nie jesteś w stanie zobaczyć ani sprawdzić. Bez takiej wiary nie byłbyś w stanie normalnie funkcjonować.
To prawda. Ale nie każda wiara jest taka sama. Inna jest wiara w miłość drugiej osoby, inna jest wiara w człowieka, inna jest wiara, że Boski umysł stoi za wszechświatem, a jeszcze czymś innym jest wiara, że Bóg pragnie się z nami kontaktować. Istnieje też wiara w homeopatię, ale tej raczej nie polecasz, co nie?
W rozmowie z SM chodziło mi o to, że bez wiary w różne rzeczy i bez zaufania różnym ludziom nie da się funkcjonować. Czyli wiara jako taka towarzyszy nam na co dzień. Wiara nie jest pewnością, tylko ufnością. I opiera się na przesłankach, a przynajmniej powinna, jeśli nie jest ślepa. Istnieją różne obiekty wiary, a wiara w różne obiekty wiary pociąga za sobą różne konsekwencje. Kiedyś uwierzyłem, że Bóg chce się ze mną kontaktować i okazało się, że to prawda. Uwierzyłem w Boże obietnice i widzę ich spełnienie w moim życiu, zatem jeszcze bardziej ufam w spełnienie tych, które dotyczą przyszłości. Jeśli chodzi o homeopatię, to nie polecam, ponieważ tak naprawdę mamy do czynienia z leczeniem holistycznym czyli de facto z religią - czego się pacjentom nie mówi.
SzS napisał(a):
Cytuj:
Albo to jest prawda, albo nie.
Fajnie, ale jak upewnić się, że to jest prawda? że Chrystus był tym kim jest w Ewangeliach? Powiesz, ze to wynika z wiary w Boga i z wiary w Chrystusa. Ale teraz pytamy o uzasadnienie tejże, gdy ktoś jej jeszcze nie posiada, a ma wątpliwości. Nie dowierzam, że sam ich nigdy nie mniewasz.
Samo UPEWNIENIE SIĘ jest próbą przejścia od wiary do pewności. Wiara nie polega na tym, że się nie ma żadnych wątpliwości - przecież bez elementu niepewności nie byłaby wiarą. Istnieją przesłanki, żeby w coś uwierzyć. Lepsze lub gorsze. Ja uwierzyłem w to samo, co miliony innych ludzi, ktorych nawet osobiście nie znam. Efekt jest dokładnie taki sam, jak w życiu każdego, kto uwierzył i przeżył nowe narodzenie na przestrzeni 2000 lat. Ta przesłanka się "kumuluje".
Gdyby nie wnioski płynące z Ewangelii, nikomu nie przyszłoby do głowy wątpić w wiarygodność Ewangelii i że Chrystus był tym kim był jako postać opisywana przez Ewangelistów. Cała literatura kronikarska starożytności wysiada przy Ewangeliach na podstawie liczby i jednolitości dostępnych kopii, odległości czasowej opisu od opisywanych wydarzeń, liczby ich naocznych świadków żyjących jeszcze w czasie pisania Ewangelii, dowodow archeologicznych potwierdzających liczne szczegóły (które można w ten sposób potwierdzić) itd. Życie świadków również jest poparciem lub zaprzeczeniem ich wiarygodności. Podobnie jak ich śmierć, bo nikt nie umiera śmiercią męczeńską z coś, co sam wymyślił i podał jako kłamstwo do publicznej wiadomości.
W dodatku opisywane przez nich wydarzenia stanowią wypełnienie proroctw zapisanych wiele wieków wcześniej, których były setki i naprawdę nie można ich było wszystkich "zainscenizować" ani celowo kierować np. miejscem własnego urodzenia, wychowania czy sposobem śmierci. A kluczowe są całkiem nieźle udokumentowane tekstami zewnętrznymi pisanymi przez ludzi nie mających nic wspólnego z chrześcijaństwem.
SzS napisał(a):
Żałóżmy, że ktoś żywi przekonanie, że prawdopodobnie istnieje umysł Boga za naszą rzeczywistością, lub siła stwórcza. Ale co dalej. Skąd czerpiesz przekonanie, że jest to osoba, która chce być ci bliska i posłała na świat Jezusa Chrystusa? Wiesz ile istnieje religii alternatywnych.
Uważam, że na podstawie dostępnych przesłanek logiczny jest wniosek, że siła stwórcza nie tylko istnieje, ale jest związana z Osobą. Zresztą taki wniosek wysnuło już wielu noblistów. Najbardziej spójną i zgodną z aktualną rzeczywistą wiedzą historię stworzenia (choć napisana językiem zrozumiałym dla ludzi sprzed 3500 lat) zawiera Biblia - nie znam innych religii alternatywnych, których księgi mówiłyby o tym w taki sposób (choć czasem jest to ujęcie poetyckie, ale jednak). Nie ma również innych religii alternatywnych, których księgi zawierałyby weryfikowalne pororoctwa, a także stanowiły spójną całość mimo napisania ich przez 40 różnych autorów w ciągu 1500 lat. To wszystko zawęża pole poszukiwań.
Biblia przedstawia Boga jako Stwórcę nieba i ziemi, który chce objawić się człowiekowi i czyni to. W dodatku jest tam napisane, że jest bliski wszystkim, ktorzy Go szukają, a nawet wyciąga ręce do tych, którzy Go nie szukają. No i zapowiada wprowadzenie w życie konsekwentnego planu zbawienia, zapowiadając posłanie na ziemię Mesjasza jako nasienie niewiasty, określanego jako JHWH posłany przez JHWH, podaje linię genealogiczną z której wyjdzie, w jaki sposób sie urodzi, w jaki sposób umrze i zapowiada Jego zmartwychwstanie. Wreszcie opisuje Jego przyjście na ziemię, życie i dzieło, a następnie daje wystarczające przesłanki, żeby uwierzyć w Jego zmartwychwstanie.
SzS napisał(a):
Jak uważasz wiarę w to, że grupce uczniów sprzed 2 000 lat ukazał się powstały z martwych Jezus za uzasadnioną, a w twierdzenia człowieka wypowiadającego się w telewizji, że pewnego dnia jechał samochodem, zatrzymało go światło na drodze, a gdy się obudził on i jego kolega mieli pozamieniane ciuchy, nie uwierzysz jako fałszywe? Czym to się różni, bo nie dostrzegam.
A ja dostrzegam. Po pierwsze, grupka uczniów liczyła ponad 500 osób - to całkiem spora grupa świadków. Po drugie, nic nie wskazuje na to, żeby ci ludzie byli nietrzeźwi, szaleni lub pod wpływem jakichś środków halucynogennych. Opowiadali, że dotykali Zmartwychwstałego. Po trzecie, ich życie gwałtownie się zmieniło z załamania w radość po trzech dniach od ukrzyżowania. Tę zmianę opisują nawet kronikarze niechrześcijańscy. Po piąte, życie tych ludzi potwierdzało ich wiarygodność - wiemy, że Jakub cieszył się wielkim szacunkiem nawet wśród Żydów niewierzących w Jezusa. Po szóste, gdyby mieli tylko przywidzenie albo opowiadali zmyślone historie, to szybko by się tego wyparli w czasie tortur - a oni trwali przy swoim i ginęli męczeńską śmiercią utrzymując, że widzieli zmartwychwstałego Jezusa, dotykali Go, rozmawiali z Nim i są Jego świadkami. Po siódme, ich przesłanie zmienia ludzi od 2000 lat w ten sam sposób opisany w Biblii. Po ósme, to, co się stało z uczniami, zostało zapowiedziane w detalach wcześniej w Pismach na przestrzeni 1500 lat - dlatego Paweł mógł napisać, że Jezus umarł na narze grzechy i zmartwychwstał WEDŁUG PISM.
Dopuszczam taką możliwość, że mogą się dziać rzeczy, których nie pojmuję. Jeśli mam wystarczające przesłanki, żeby w coś uwierzyć nawet mimo, że nie jest to zgodne z moim codziennym doświadczeniem, to nie mogę zakładać, że wiem wszystko, a moje poznanie jest doskonałe i nie ma prawa stać się nic, co by wymagało ode mnie wiary. W tym przypadku krok wiary był mi potrzebny do tego, żeby się przekonać, czy rzeczywiście Bóg jest taki, jaki jest i ma dla mnie to, co obiecał (nie startowałem z pozycji ateisty). Przekonałem się, że tak jest. Moje życie się zmieniło, moje małżeństwo nie tylko zostało uratowane, ale kwitnie od 23 lat i stało się wiele innych rzeczy, na ktore nawet nie liczyłem w momencie, gdy się zwracałem do Jezusa.
SzS napisał(a):
Nie buduję teraz twierdzenia, że wiara w Chrystusa jest jak wiara w UFO. Moje pytanie brzmi, jak weryfikujesz prawdziwość objawień, pośród ich liczebności, wiedząc, że większość jest zdecydowanie fałszywa? (i musi taka być bo połowa z nich wyklucza się wzajemnie)
To zależy od wielu czynników. Kto/co się objawia? Jaka jest wiarygodność osoby, która otrzymała objawienie? Czy istnieją jacyś wiarygodni świadkowie? Czy są jakieś dane, za pomocą których można by sprawdzić takie objawienie? Jakieś relacje wskazujące na to, że objawienie mogło mieć miejsce? Co się dzieje w wyniku objawienia? Jeśli objawienie jest związane z Jezusem, to trzeba się odnieść do tego, co zostało napisane przez wiarygodnych świadków 2000 lat temu - to, co oni widzieli, było spójne, a ich relacje nie wykluczają się wzajemnie. Samo Pismo nie jest wyłącznie zbiorem objawień - są tam również opisy wydarzeń, któe rzeczywiście miały miejsce. Dlatego np. Łukasz twierdzi, że wszystko dokładnie sprawdził, a nie że otrzymał objawienie, w wyniku którego powstała Ewangelia czy Dzieje Apostolskie.