Syn Marnotrawny napisał:
Cytuj:
nie sądziłem, że maturę zdaje się przy Boskiej pomocy
To właśnie jest po części opis twojego problemu (bo nie ośmieliłbym się napisać „ograniczenia”), który polega na nieskromnym przekonaniu, które zgrabnie streścił ktoś z panteonu twoich (jak przypuszczam) bohaterów, niejaka „Zosia – Samosia”. Pamiętasz?
„Bo ja wszystko sama. Sama! Ważna jestem dama!”
Nie będę powtarzał słów uznania dla Twoich zalet, zwracam Ci natomiast uwagę, na dostrzegalny (wszak nie tylko ja go dostrzegam) brak. To brak bojaźni bożej, która jest początkiem mądrości. I jestem przekonany, że prócz mnie jeszcze wielu z tej ulicy szczerze i wytrwale Ci jej życzy.
Cytuj:
- wtedy to fakt, warto być wierzącym
Zdradzasz się tutaj z wątpliwą intencją.
Ostatnio zastanawiałem się nad szkodliwością idei apokatastazy, która ogłasza, że doskonale Dobry Bóg w doskonałym planie zbawienia ujął wszystkich ludzi (w tym także uparciucha Syna Marnotrawnego, wszystkich innych wciąż zbuntowanych synów i córki, a nawet samego diabła) jakimsik sposobem.
Z góry zastrzegam, że rzetelną wiedzą na ten temat się poszczycić nie mogę, a co piszę, to tylko moje cząstkowe rozumienie, ale ktoś mi powiedział (w razie czego będzie na „ktosia”), że istnieje test, pomysłu Orygenesa, który sugeruje, by ustalić intencję każdego, kto idei apokatastazy się chwyta. Jeśli ktoś cieszy się z doskonałej Bożej dobroci z wdzięczności i miłości do Boga, jest bezpieczny z tą myślą. Jeśli natomiast inny ktoś liczy na zbawienie, bo jest zwyczajnie korzystne, jak korzystna jest „moralność Kalego” i jej podobne ,to idea apokatastazy oddala takiego ktosia nie tylko od zbawczej mocy Miłości, ale nawet od „zbawczej” mocy ewolucji społecznej.
Cytuj:
Był sobie kiedyś Humbolt, spotkał pewnego starca który opisał mu 4 kategorie osób
Ze starcami się nie przekomarzam, bo starszych trzeba szanować.
Cytuj:
- ja drwię tylko
Z drwiną trzeba uważać, bo łatwo może stać się szyderstwem. Ale o te namiętność Cię nie podejrzewam.
Cytuj:
Może to być, bo Yin-Yang jest dość popularnym symbolem ale... co z tego? Zresztą chińska kuchnia jest dość smaczna.
Dla ciała pewnie tak. Nie wiem, bom ze wsi.
Dla ducha może być toksyczna. Jedynym gwarantem równowagi jest Bóg.
No, ale to już fundamentalizm.
Pozdrawiam