wujcio napisał(a):
Pozwolisz, że się wtrące. Świat ? Żeby to świat, to w kościele narzuca się budowanie kariery młodym kobietom

Dokładnie! Pamiętam, jak będąc szczęśliwą mamą dwójki maluchów bawiących się radośnie pod moim okiem, dostałam po raz pierwszy numer niby-chrześcijańskiego czasopisma dla kobiet "Inspiracje". A w nim wielki artykuł o tym, jak to wspaniale jest pracować i realizować talenty, które dał nam Bóg! W artykule opisany był dzień z życia chyba przeciętnej amerykańskiej rodziny, bo artykuł był tłumaczony na polski. Obrazek ten widzimy dzisiaj na codzień w naszym kraju - czyli rodzice zziajani wracają do domu i galopem wrzucają w siebie kolejną kawę a potem odwożą dzieci na liczne zajęcia pozaszkolne (i przywożą). Jak już wszyscy są w komplecie wieczorem w domu, to rodzice pomagają dzieciom przy zadaniu, potem jakieś wiadomości w TV i ledwo żywi padają na łóżko, nastawiając budzik na szóstą rano.
Zdumiało mnie wtedy, że autorka artykułu uważała ten stan rzeczy za normę; przy czym nie było rozgraniczenia, czy to wierząca rodzina, czy nie. Brak jakiejkolwiek duchowej interakcji w tej rodzinie (wspólna modlitwa) na korzyść wkręcenia się w młyn zajęć i apoteoza takiego stylu życia przebijały w tle, a myślą przewodnią było, żeby w tym wszystkim nie tracić entuzjazmu dla pracy, bo to nasze (kobiet) poletko misyjne - czyli tam dajemy świadectwo naszą perfekcyjnie i entuzjastycznie wykonaną pracą!!!! Myślałam, że śnię!!! Byłam wtedy młodą chrześcijanką ale nie mogłam zrozumieć, o co tam chodzi, dlaczego kobietom nie doradza się czegoś odwrotnego!
parabola napisał(a):
Przykre, bo przecież kościół powinien być ostoją wartości chrześcijańskich i bezpiecznym miejscem! Z perspektywy lat zastanawiam się po co kobiecie kariera zawodowa. Żyjemy dla Pana Jezusa i to Jego powinnyśmy stawiać na pierwszym miejscu, a On stworzył nas do bycia pomocą dla męża.
Też tak uważam i myślę, że jest to ideał biblijny. Ja miałam ten komfort przez wiele lat i odchowałam nasze małe dzieci do wieku szkolno-przedszkolnego, a potem .... musiałam pójśc do pracy.

Bardzo bym chciała, żeby na świecie można było realizować zawsze biblijne wzorce oraz ideały, ale niestety tak nie jest! Mnie Bóg wyraźnie pokazał, że mam iść do pracy, choć ja byłam obwarowana w domu, niczym w twierdzy i płakałam w obliczu tej decyzji. Jednak mój mąż nie dawał rady z utrzymaniem naszej rodziny i po miesiącach niepłaconych rachunków w końcu przyjęłam Bożą wolę. Nic innego nie otworzyło się przed nami. Pracę dostałam cudem i wbrew mojej niechęci - okazując ją nawet mojej przyszłej szefowej przy pierwszej rozmowie nie bardzo kwalifikacyjnej!
I teraz szara rzeczywistość: kto by mi płacił moje skłądki emerytalne, gdybym została w domu? A co z ubezpieczeniem zdrowotnym? Ledwo wiążąc koniec z końcem, nie byliśmy w stanie wziąć dodatkowych świadczeń. W przypadku mojej rodziny mąż niejednokrotnie tracił pracę i wszystko wtedy wisiało na mnie. Znam wiele takich wierzących rodzin i w ich przypadku pozostanie kobiety w domu byłoby wprost niesłychaną ekstrawagancją.

( Ale też znam kobiety, które nie musiałby tyle pracować a robią to z zamiłowania, stawiając rodzinę na drugim planie. Są też tacy mężowie, którzy wypychają swoje żony będące młodymi matkami z domu, bo to oni nie mają właściwych priorytetów. Pamiętam takiego męża, który wypchnął swoją żonę do pracy, kiedy miała rocznego synka! Ten człowiek nie umiał być przywódcą i ochroną dla swojej rodziny, a miał pracę i mogli żyć skromnie z jednej pensji.
Niestety robienie "kariery" bywa w wielu miesjcach koniecznością - po prostu nie wszędzie da się siedzieć w ostatnim rzędzie. Na przykład w szkolnictwie czy na uczelniach jest określona ścieżka kariery i nie ma przeproś!
parabola napisał(a):
Ufam Bogu i wierzę, że skoro taką drogą mnie prowadzi, to jest to dla mnie najlepsze możliwa ścieżka. Mam jednak w sobie trochę lęku (podsycanego przez... moją mamę

), że kiedyś coś może pójść nie tak - gdyby coś się stało, zostanę na lodzie, bez środków do życia

...
I to jest podstawa - ufać Bogu i odbierać Jego wolę! W tym kobieta może mieć pokój i odpocznienie oraz ufność, że Bóg wie, co robi i na pewno nie zostawi nas bez środków do życia! Myślę, że szczególnie w tym czasie to jest kluczowe - być jak najbliżej rodziny i chronić dzieci przed światem, jak się da (na przykłąd ucząc w domu)
