Oczywiście! A kto powiedział, że "czyste, wyremontowane mieszkanie", to "coś złego" - ja? Wypraszam sobie... powiem więcej nawet - nowiusieńka i nafaszerowana nowoczesnym sprzętem bryka, to też nic złego, zaprzeczy ktoś? Ale myślę, że mieszanie do wszystkiego Boga - to już nie jest takie pewne, czy to "nic złego" - i o tym przeważnie mowie, a nie o mieszkaniu, czy to jest coś złego, czy nie.
Są wierzące, którzy nie mają nie tylko "czystego wyremontowanego mieszkania", ale nie mają żadnego, albo i tacy, którzy nie mają za co opłacić dziecku szkołę, albo nawet dzieci których zmuszeni pracować.... a nawet i tacy, którzy umierają z powodu braku leków - na choroby, które dzisiaj leczą się jak katar - nie zastanawiałaś się nad tym, Kristino? Bo takie plumkanie o Bogu co rusz - a to "wyremontowane mieszkanie", a to "nowiusieńki samochód", a to wycieczka do Izraela - "jak to Bóg dba" i podobne, może okazać się niebezpieczne w tym sensie, że ukazuje boga w jakimś dziwnym świetle... A że wyremontowane mieszkanko jest cacy, temu nikt przecież nie zaprzecza.
Co do internetu zaś.... Tak jak mówi Nowy - z jednej strony jest dobry, ale z drugiej - wciąga i to jest niebezpieczne. Człowiek wierzący musi się pilnować, żeby przypadkiem internet nie przerodził się w bałwochwalstwo i nie był na pierwszym miejscu, a Bóg na drugim, żeby się nie okazało, że nie mamy czasu na modlitwę, na czytanie Słowa Bożego i żeby cały ten czas nie został wchłonięty na rzecz internetu. Ja tak w pewnym okresie miałam i wiem, że jest to niebezpieczne. Można się usprawiedliwiać - że ubogaca, że dla Pana, że na właściwe tematy przecież.... ale nic nie usprawiedliwi braku relacji z Bogiem. Każdy musi wprowadzić dyscyplinę i jej się trzymać - co też nie jest zawsze takie łatwe i osobiście u mnie czasem kuleje, co prawda o wiele mniej, niż kiedyś. Powiem tak - mam internet, dziękuje Bogu, byleby umiała z niego mądrze korzystać. Nie będę miała - też się nie załamie z tego powodu i będę dziękowała Panu - za wszystko.
