Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?Ew. św. Mateusza 16,26
Rozumiem Twój dylemat, bo to prawda, że za uczniostwo płaci się pewną cenę. I prawda, że ludzie mogą wyśmiać, zdziwić się, odrzucić. Ale wiesz co...żyję już tak kilkanaście lat i z perspektywy czasu mówię: WARTO. Sens życia, świadomość, dokąd idę, Boża obecność w moim życiu, pokój i radość Boża...tak naprawdę nam się wydaje, że znajdziemy szczęście polegając na ludziach, uzależniając się od ich słów, opinii( wiesz, że będę coś znaczyć może, że coś osiągnę, będę kimś, a może wzbogacę się , zależy czego ktoś pragnie, w czym upatruje swojego szczęścia)- a to wszystko jest jak bańka mydlana. Iluzja, nieprawda. Osiągniesz coś i zaraz chcesz następnej rzeczy, nigdy się nie nasycisz, zawsze w sercu niepokój no i strach, bo można to stracić, bo ktoś inny, lepszy przyjdzie...A w Bogu jest inaczej. Wiem, kim jestem i nie muszę o nic dla siebie zabiegać, przestaję brać udział w tym wyścigu szczurów- bez żalu, Bóg zmienia moje pragnienia. I tak naprawdę liczy się już tylko jedno- być z Nim, blisko Niego, doświadczać Jego miłości, podobać się Jemu( nie ludziom).
Grzech- jeśli decydujemy się w nim trwać- po prostu przynosi śmierć( "zapłatą za grzech jest śmierć"). W wymiarze wieczności( bo nie dostępujemy zbawienia, pozostajemy na zawsze w oddaleniu od Boga) ale też i tu, na ziemi. Grzech wydaje się atrakcyjny, ale tak naprawdę idzie za nim pustka, ból wstyd, hańba, upadek. Ktoś, kto decyduje się grzeszyć, nie potrafi kochać. Konsekwencje są straszne- poranione rodziny, rozpadające się, samotność pośród powszechnie panującej obłudy, kolejne pokolenia- coraz gorsze w swym postępowaniu, coraz bardziej zagubione.
Posłuszeństwo Bogu przynosi życie. Pan uczy nas , jak kochać, jak odnaleźć pokój, jak odnaleźć sens życia...
Myślę, że bardziej możemy się bać niepójścia za Panem, niż pójścia za Nim...