Ewa Maja napisał(a):
Smoku! Przechodze do właściwego watku. Czyli dla ciebie podany fragment 1Kor. 7, 12-15 oznacza ze:
Ewa Maja napisał(a):
1. Jesli maz lub zona (poganie czyli niewierzacy) chca sie rozwiesc to wierzacy maz lub zona moze sie zgodzic na rozwod bo nie jest niewolniczo zwiazany
Tak, ponieważ niewolnicze związanie byłoby związaniem wbrew swojej woli. Poza tym, Paweł sugeruje, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że zbawimy niewierzącego męża lub żonę i trwać "na siłę" w związku, który byłby fikcją. Zauważ, że niewierzący powinien się zgadzać na współżycie małżonków, które częściowo definiuje związek małżeński [I Mojż. 2:24; I Kor. 7:5]. Jeśli się nie zgadza, to trudno go do tego zmuszać albo udawać, że trwa coś, co nie trwa.
Ewa Maja napisał(a):
2. a wiec idac dalej nabywa taki wierzacy status taki jaki ma panna lub kawaler
Jeśli nie jest niewolniczo związany, to jest wolny, a rozwód oznacza wszędzie i zawsze to samo. Nie istnieje instytucja połowicznego rozwodu, w której jedno z małżonków jest wolne do zawarcia kolejnego związku, a drugie nie jest wolne i nie może tego zrobić.
Ewa Maja napisał(a):
3. czyli moze powtornie wyjsc za maz ale rozumiem ze za wierzacego
Może, i oczywiście za wierzącego. Tylko nie trzeba się z tym spieszyć, ani tego szukać. Należy szukać Boga i Jego woli w tej kwestii.
Ewa Maja napisał(a):
4. i wtedy nie popelnia cudzolostwa tak?
Jeśli nie pozostaje już w przymierzu małżeńskim, to nie popełnia cudzołóstwa. Przymierze zerwane zgodnie z prawem nie ma mocy prawnej. Cały czas zakładamy oczywiście, że to wierzący mąż/żona zostają opuszczeni przez niewierzącego męża/żonę. Inicjatywa rozwodu nie może wychodzić od strony wierzącej.
Ewa Maja napisał(a):
5. W przypadku natomiast wierzacej pary jesli jedno stanie sie odstepca czyli podepcze krew przymierza i bedzie to w 100% oczywiste tzn. nie bedzie juz dla niego szansy na upamietanie (swoja droga jak to stwierdzic w 100%?)
Na szczęście tak dramatycznych przypadków nie jest dużo, więc trochę teoretyzujemy. Uważam, że w przypadku odstępstwa jednej ze stron należy ją traktować jak poganina i celnika. Gdyby taki człowiek w stanie odstępstwa chciał się rozwieść, to niech się rozwodzi - wówczas brat czy siostra nie są niewolniczo związani. Problem jest o tyle trudny, że właśnie stwierdzenie w 100% czyjegoś odpadnięcia od wiary nie jest takie proste. Nie wiem, czy nie jest to zbyt odważna teza, ale może najlepiej jest po prostu zapytać, czy taka osoba jest w stanie publicznie zaprzeć się Jezusa? Wbrew pozorom taka propozycja mogłaby niejednego otrzeźwić.
Ewa Maja napisał(a):
6. to drugie uzna go za poganina i rowniez uzyska status panny/kawalera
Jeśli w powyższym przypadku stosujemy przywilej Pawłowy, to tak.
Ewa Maja napisał(a):
7. czyli bedzie moglo wejsc w powtorny zwiazek ale rozumiem ze za wierzacego i nie bedzie to cudzolostwo tak?
Moim zdaniem tak. Z tym, że należy może zrobić jeszcze jedno zastrzeżenie. Otóż mogą być takie przypadki, że wierząca osoba mająca dość małżeństwa z wierzącym współmałżonkiem będzie chciała udowodnić, że druga strona odpadła od Boga, bo zrobiła to czy tamto. A potem skorzystać z chwili słabości współmałżonka, który np. w przypływie gniewu zażąda rozwodu. Teoretyzuję, ale pamiętajmy, że ani pojedynczy grzech, ani nawet trwanie w grzechu przez jakiś czas nie oznaczają odpadnięcia od Boga. Dopóki jest żal za grzechy i zdolność do upamiętania, to jeszcze jest szansa [I Jana 1:5-9; Hebr. 6:4-6]. No i odpada inicjatywa rozwodu ze strony wierzącego współmażonka - moim zdaniem nawet na podstawie tzw. "przyczyny wszeteczeństwa", co obficie omawiam wcześniej w tym wątku.
Ewa Maja napisał(a):
8. a jesli wybierze niewierzacego lub osobe ktora sie nim mieni a co do ktorej mozna mieć watpliwosc czy jest nawrocona?
II Kor. 6:14-18 cytując przykazania Tory zakazujące wchodzenia w związki małżeńskie z osobami spoza ludu Bożego [V Mojż. 7:3-4 i inne] traktuje taki wybór jako grzech. Należy ostrzec przed konsekwencjami takiego wyboru, bo są poważne. Oczywiście nikt nie może zmusić człowieka do dokonania innego wyboru, niż on tego chce.
Ewa Maja napisał(a):
I ostatnie pytanie. Czy wyrazenie "nie sa niewolniczo zwiazani" daje jakakolwiek podstawe do tego zeby uznac je za prawo do powtornego malzenstwa?
Myślę, że tak. Jestem za normalnym odczytywaniem normalnego tekstu. Gdyby ktoś nie mógł dysponować swoim życiem i dokonywać wolnego wyboru w sprawie ewentualnego powtórnego związku, to byłby związany wbrew swojej woli, czyli niewolniczo. Przypominam, że Paweł zadaje dwa pytania retoryczne: "Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?" [I Kor. 7:16]. Czyli trwanie w przekonaniu, że niewierzący mąż lub żona nawrócą się po 25 latach i porzucą np. swoje żony/mężów oraz dzieci z następnych związków, wracając do "pierwotnego", niekoniecznie musi być słuszne. Jeśli niewierzący współmałżonek pozostaje sam, to jeszcze jest na to szansa, że się nawróci i wróci. I dlatego właśnie wierzący po odejściu niewierzącego nie powinien szukać sobie męża/żony, tylko pozostać w takim stanie, w jakim jest i oddać Bogu inicjatywę w tym zakresie [I Kor. 7:27]. On wie, czy ktoś się nawróci i powróci, czy nie.
Graża napisał(a):
właśnie, dlaczego jedni mogą się pobrać po rozwodzie a inni nie? To nawet po ludzku niekoniecznie jest czyste, a co dopiero po Bożemu.
Poruszaliśmy tę kwestię kilka razy w tym wątku. To jest kwestia inicjatywy rozwodu, albo zaszłości ze "starego życia", które bywają tak skomplikowane, że w jednych sytuacjach udaje się ratować związki rozbite, a w innych nie ma już czego zbierać, albo zbieranie na siłę oznaczałoby krzywdę kolejnych osób, w tym często dzieci.