www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Śr cze 18, 2025 10:29 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 696 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43 ... 47  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: So gru 15, 2012 8:31 am 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Smok Wawelski napisał(a):
wujcio napisał(a):
Moje pytanie, czy mąż może wyprowadzić się z domu, np. do rodziców ( w tym samym mieście ), nie chodzi o porzucenie żony, w znaczeniu, że nie będzie się w ogóle z nią kontaktował, zajmował czy też z dorosłym dzieckiem.
Chodzo po prostu o oddzielenie i nie dopuszczenie do stanu rzeczy, w którym mogłoby to zostać odczytane jako akceptacja (?). Absolutnie wykluczona jest inna kobieta, ślub, czy też rozwód z poprzednią żoną !! W ogóle nie ma o tym mowy.
Czy takie odejście jest uzasadnione ?
Wujciu, a jaki byłby właściwie powód takiego odejścia? Czy żona bije męża? Czy nieodrodzona żona nie chce mieszkać z odrodzonym mężem? Czy odmowa współżycia jest związana z jego odrodzeniem? Czy może jest po prostu jakimś dramatycznym szantażem z jej strony, dopóki on nie zacznie robić czegoś, co obiektywnie powinien? Na ile ich problemy małżeńskie mogą wynikać z jego aktywności kościelnej kosztem zaniedbywania żony? Co ma zostać odczytane jako akceptacja?

To jest dla mnie trochę niejasne. Przecież warunki mieszkaniowe mieli takie same przed jego nawróceniem, o ile dobrze zrozumiałem. Jak na mój smoczy nos coś tu podejrzanie pachnie. O ile cała sytuacja jest prawidłowo zrelacjonowana, oczywiście.


Powodem byłoby cudzołóstwo żony i brak z jej strony chęci współżycia 1 Kor. 7:12 " Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżyciez nim, niech się nie rozwodzi.".
Co prawda dla męża - brak współżycia - nie jest jakąś "życiową tragedią " ale sytuacja jest chora - sami przyznacie - przypomina nie rozmawiamy o terorii, to jest życie !!
Dlatego proszę o pomoc.
Żona nie bije męża, chce mieszkać ( nie w znaczeniu biblijnym ) - bo mąż płaci rachunki, zajmuje się domem, ona ma spokój, ludzie nie będą gadać. Natomiast w żaden sposób nie chce brać udział we wspólnym zyciu - każde z nich żyje swoim życiem.
Warunki mieszkaniowe mieli i mają ciągle te same, problem w tym, że mąż dowiedział się o cudzołóstwie żony i stąd jego rozmyślania, co z tym fantem powinen zrobić, jak spać w jednym łóżku z kobietą, która cudzołoży !!! O ile do momentu kiedy mąż po prostu nie widział ( nie miał dowodów ), a jedynie przypuszczenia, nie podejmował żadnych kroków, po prostu akceptował sytuację braku z jej strony współzycia. Nie chce współżyc : Jezus jest Panem.
Być może powodem odmowy współżycia było z jej strony jak napisałeś " dramatycznym szantażem z jej strony, dopóki on nie zacznie robić czegoś, co obiektywnie powinien " natomiast skończyło się to cudzołóstwem z jej strony, po prostu ta jej broń zawiodła i stała się dla niej pułapka, w którą sama wpadła.
Nie wiem z jakiego powodu nie chce współżyć, faktem, że po nawróceniu przez jakiś czas współżyła, po jakimś czasie zaprzestała.
Cytuj:
Czy może jest po prostu jakimś dramatycznym szantażem z jej strony, dopóki on nie zacznie robić czegoś, co obiektywnie powinien?

Może tak być - to jest jakiś punkt "zaczepienia". Tzn. uważasz, że mąż powinien przejść nad cudzołóstwem żony do porządku dziennego. Ona zapiera się tego. Nie ma tu mowy o skrusze, nawróceniu, tkwi w kłamstwie. Czy twoim zdaniem mąż powinien "ratować" jednak małżeństwo, próbować coś z tym zrobić ? Po prostu bardziej się starać, poświęcać jej czas i więcej uwagi, nawet pomimo, iż z jej strony doszło do odrzucenia męża, właśnie jako męża. NIe sposób wykluczyć, że jest tu wina ich obojga - tzn. mąż "odrzucił" żónę, a żona męża, albo odwronie, ktoś był pierwszy. Żona nie "zgłasza" wobec męża jakiś konkretnych zarzutów ( nie pije, nie cudzołoży, płaci rachunki itp. ). Z jej strony jest mowa o jej odrzuceniu, ale na czy to ma polegać, tak konkretnie, , nie wiadomo.
Być może żona oczekuje od niech aby on się domyślał o co jej chodzi, a on jest po prostu mało kumaty.
Cytuj:
Jak na mój smoczy nos coś tu podejrzanie pachnie.

Ale co ci pachnie ? Nie kwesionuję, ze coś ci może pachnieć, tylko nie wiem co ? Być może mąż odchodząc od standardów tego świata "zaniedbywał" żonę. Po prostu dał sobie z nią spokój w znaczeniu, iż skoro ona nie akceptuje jego "nowego" zachowania, to nie będzie się narzucał.
Ze strony żony w gre wchodzą ataki typu : jesteś gównem, nic tu nie masz do powiedzenia, wyjazdy z domu na wakacje oddzielnie, każde jedzie w swoją stronę, brak rozmów itp. Nie ma awantur. Każde żyje swoim życiem. Aktywność kościelna "kosztem" żony nie wchodzi w rachubę. Wszelkie próby rozmowy na tematy związane z wiarą, czy ewangelizacji są przez żonę odrzucane - wręcz po jego nawróceniu padją słowa, tylko mi tu nic mów - w znaczeniu ja nie chcę w ogóle tego słuchać. Dlatego mężowi zostaje jedynie modlitwa i nic więcej.
Odrzucenie jest po prostu wyczuwalne : w słowach, gestach.

Odczytane jako akceptacja miałoby być przejście na porządku dziennym do cudzołóstwa, skoro on wie, i "nic z tym nie robi" to widocznie nie jest to takie złe.

Cała sytuacja jest zrelacjonowana prawidłowo.


Ostatnio edytowano So gru 15, 2012 9:24 am przez wujcio, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 15, 2012 9:00 am 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Koriel napisał(a):
Wujciu,
ja Ci mogę powiedzieć co ja bym zrobił. Odszedłbym, do rodziców, skoro takie złe warunki. Ale jednocześnie bym rozmawiał z żoną. Odszedłbym, skoro i tak nie współżyją.
W takiej sytuacji jak piszesz, zawsze ważne jest też to w jaki sposób żyje i ewangelizuje żonę mąż, czy nie jest to może bicie biblią po głowie, czy jego nawrócenie to zerwanie ze starymi rzeczami i konsekwentne ich odrzucanie...
Swoją drogą, straszna historia.
Niech się starsi bracia wypowiedzą, tyle ode mnie.
Jako podstawę biblijną swojego hipotetycznego zachowania podaję 1Kor, 7, 12-16

Cytuj:
Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala! 13 Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje! 14 Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata". W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte. 15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. 16 A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?


w miłości,

K.


Czy w ww. wersecie mieszkać oznacza współżyć, czy mieszkać oznacza po prostu to, co oznacza to słowo we współczesnym jęz. polskim.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 15, 2012 11:21 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 01, 2011 5:10 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Lublin, Warszawa, Kraków
Wujciu,
ja rozumiem "mieszkać" w szerszym kontekście jakim jest wspólne życie, zdobywanie pożywienia, pracowanie dla dobra małżeństwa a także współżycie cielesne.

Piszesz:
Cytuj:
Powodem byłoby cudzołóstwo żony i brak z jej strony chęci współżycia 1 Kor. 7:12 " Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżyciez nim, niech się nie rozwodzi.".
Co prawda dla męża - brak współżycia - nie jest jakąś "życiową tragedią " ale sytuacja jest chora - sami przyznacie - przypomina nie rozmawiamy o terorii, to jest życie !!

Brak współżycia między małżonkami to jest "życiowa tragedia", pokazuje bowiem brak intymnej relacji między nimi, nieakceptowanie siebie takimi jakimi są, nie dążenie do zaspokajania potrzeb tej drugiej strony. Prowadzi także stronę której odmawia się współżycia do cudzołóstwa.
Cytuj:
(1) A teraz o czym pisaliście: Dobrze jest, jeżeli mężczyzna nie dotyka kobiety; (2) jednak ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę i każda niechaj ma własnego męża. (3) Mąż niechaj oddaje żonie, co jej się należy, podobnie i żona mężowi. (4) Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż; podobnie nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona. (5) Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej. (6) A to, co mówię, jest zaleceniem, a nie rozkazem.



Piszesz także:
Cytuj:
problem w tym, że mąż dowiedział się o cudzołóstwie żony i stąd jego rozmyślania, co z tym fantem powinen zrobić, jak spać w jednym łóżku z kobietą, która cudzołoży !!!


Po wykrzyknikach które piszesz wnioskuję że bardzo Cię to bulwersuje, i zapewne (słusznie) bulwersuje brata o którym piszesz. Jednak ja na miejscu owego brata, w pełni rozumiejąc jego ból i gorycz, wciąż bym zachowywał się tak jakby nic się nie stało, a wiem co mówię, bowiem pół roku (6 miesięcy) żyłem w takiej sytuacji ze swoją pierwszą żoną, a byłem wtedy jeszcze daleki od Łaski. Powinien jej wybaczać i rozmawiać.
Piszesz że ów brat nie maił wcześniej dowodów na współżycie z innym mężczyzną (lub kobietą, nie wiem jak jest, ja miałem oba przypadki, więc wiem ze wszystko w złym jest możliwe), czy teraz ma twarde dowody? Nie pytam jakie, ale czy ma twarde dowody na cudzołóstwo żony, czy tylko bardzo prawdopodobne przypuszczenia?
Jeżeli:
Cytuj:
Być może żona oczekuje od niech aby on się domyślał o co jej chodzi, a on jest po prostu mało kumaty.

to ja jej współczuję, bo ja nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale wielu z nas, mężczyzn w takiej sytuacji "powinien się domyślić" jest nie kumatych ;)
Sprawa która mnie zastanawia w opisywanym przez Ciebie przypadku, to to że ona przez jakiś czas po nawróceniu naszego brata, współżyła z mężem. Ciekawi mnie co się tam stało ze ona przestała współżyć. Ciekawi mnie, czy on nie zastosował właśnie techniki bardzo popularnej wśród kobiet: zrób to czego oczekuję, albo nie ma seksu. Jeśli tak, to ponosi odpowiedzialność za to co się stało...
Podsumowując, na pewno powinien jej wybaczyć. moim zdaniem, powinien jeszcze trochę popracować nad ich małżeństwem, z nadzieją że wszystko da się jeszcze uzdrowić. Ale jeśli ów brat, jak piszesz ma problemy ze współżyciem żony a na owym współżyciu mu zależy, natomiast żona jego odmawia mu go ze względu na Mesjasza, to w mojej ocenie ów brat jest wolny. Ale powinien jeszcze powalczyć o małżeństwo.

w miłości,

K.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N gru 16, 2012 1:30 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
wujcio napisał(a):
Powodem byłoby cudzołóstwo żony i brak z jej strony chęci współżycia 1 Kor. 7:12 " Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżyciez nim, niech się nie rozwodzi.". Co prawda dla męża - brak współżycia - nie jest jakąś "życiową tragedią" ale sytuacja jest chora - sami przyznacie - przypomina nie rozmawiamy o terorii, to jest życie !! Dlatego proszę o pomoc.
I Kor. 7:12 nie mówi współżyciu seksualnym, tylko o wspólnym zamieszkiwaniu [oikeo] pod jednym dachem. Oczywiście, że "szlaban na seks" jest problemem, ale sam szlaban nie jest warunkiem wystarczającym, żeby miało dojść do separacji.

wujcio napisał(a):
Żona nie bije męża, chce mieszkać (nie w znaczeniu biblijnym) - bo mąż płaci rachunki, zajmuje się domem, ona ma spokój, ludzie nie będą gadać. Natomiast w żaden sposób nie chce brać udział we wspólnym życiu - każde z nich żyje swoim życiem.
I uważam, że należałoby przeprowadzić z żoną poważną rozmowę. Zapytać ją o powody takiego stanu rzeczy. Trzeba pamiętać, że ona jako nieodrodzony człowiek reaguje po prostu zgodnie ze swoją zepsutą naturą. Ale niech powie mężowi, o co jej chodzi. Jeśli on coś zawinił i "nie kuma", to niech powie, że chciałby ze swojej strony naprawić wszystkie szkody wyrządzone w małżeństwie do tej pory. Tak w ogóle to nie wiesz może, czy on w ramach swojego nawrócenia poprosił już żonę o wybaczenie mu tego, co jest winien? Bo nie ma takiego małżeństwa, w którym wszystkiemu winna jest jedna strona. Druga sprawa: W jaki sposób on się zmienił w stosunku do żony jako mąż po swoim nawróceniu? Czy działa w stosunku do niej przeciwnym duchem, czyni jej dobrze i błogosławi ją? Czy ona widzi pozytywne zmiany w tym zakresie?

wujcio napisał(a):
Warunki mieszkaniowe mieli i mają ciągle te same, problem w tym, że mąż dowiedział się o cudzołóstwie żony i stąd jego rozmyślania, co z tym fantem powinen zrobić, jak spać w jednym łóżku z kobietą, która cudzołoży!!! O ile do momentu kiedy mąż po prostu nie widział (nie miał dowodów), a jedynie przypuszczenia, nie podejmował żadnych kroków, po prostu akceptował sytuację braku z jej strony współzycia. Nie chce współżyć: Jezus jest Panem.
Pytanie, czy on ma tzw. "twarde dowody". Jeśli ma, to biorąc pod uwagę powyższe moje pytania i robiąc najpierw własny rachunek sumienia, powinien powiedzieć jej, że wie o całej sprawie i jeśli ona nie chce, żeby ludzie gadali, to niech przestanie cudzołożyć, bo on nie będzie tego sponsorował. Bóg najpierw ostrzegał Izraela wielokrotnie, zanim podjął drastyczne kroki. A przecież chodziło właśnie o cudzołóstwo (z innymi bogami).

wujcio napisał(a):
Może tak być - to jest jakiś punkt "zaczepienia". Tzn. uważasz, że mąż powinien przejść nad cudzołóstwem żony do porządku dziennego. Ona zapiera się tego. Nie ma tu mowy o skrusze, nawróceniu, tkwi w kłamstwie. Czy twoim zdaniem mąż powinien "ratować" jednak małżeństwo, próbować coś z tym zrobić? Po prostu bardziej się starać, poświęcać jej czas i więcej uwagi, nawet pomimo, iż z jej strony doszło do odrzucenia męża, właśnie jako męża.
A jak postępuje Bóg wobec nas? Nie jest taki szybki w opuszczaniu nas i odrzucaniu - nawet, jeśli my jesteśmy niewierni, on pozostaje wierny obietnicom. Myślę, że zanim mąż zdecyduje się na jakieś drastyczne kroki, powinien spróbować "po dobroci".

wujcio napisał(a):
NIe sposób wykluczyć, że jest tu wina ich obojga - tzn. mąż "odrzucił" żónę, a żona męża, albo odwronie, ktoś był pierwszy. Żona nie "zgłasza" wobec męża jakiś konkretnych zarzutów ( nie pije, nie cudzołoży, płaci rachunki itp. ).
Wujciu, czy naprawdę uważasz, że wszystko, czego żony pragną od swoich mężów, to nie picie, nie cudzołożenie i płacenie rachunków? Bo mnie się wydaje, że czegoś więcej. I może tego brakuje. Nie wiem.

wujcio napisał(a):
Z jej strony jest mowa o jej odrzuceniu, ale na czy to ma polegać, tak konkretnie, nie wiadomo. Być może żona oczekuje od niech aby on się domyślał o co jej chodzi, a on jest po prostu mało kumaty.
Każde małżeństwo "przerabia" ten problem. To jest kwestia poprawienia komunikacji. A z komunikacją więcej problemów zazwyczaj mają mężowie. To można poprawić. Można się modlić, pościć, kwiaty czasem przynieść, dobrym słowem odpowiedzieć na wrogość. To jest wstępowanie w ślady Pana.

wujcio napisał(a):
Być może mąż odchodząc od standardów tego świata "zaniedbywał" żonę. Po prostu dał sobie z nią spokój w znaczeniu, iż skoro ona nie akceptuje jego "nowego" zachowania, to nie będzie się narzucał. Ze strony żony w grę wchodzą ataki typu: jesteś gównem, nic tu nie masz do powiedzenia, wyjazdy z domu na wakacje oddzielnie, każde jedzie w swoją stronę, brak rozmów itp. Nie ma awantur. Każde żyje swoim życiem. Aktywność kościelna "kosztem" żony nie wchodzi w rachubę. Wszelkie próby rozmowy na tematy związane z wiarą, czy ewangelizacji są przez żonę odrzucane - wręcz po jego nawróceniu padją słowa, tylko mi tu nic mów - w znaczeniu ja nie chcę w ogóle tego słuchać. Dlatego mężowi zostaje jedynie modlitwa i nic więcej. Odrzucenie jest po prostu wyczuwalne : w słowach, gestach.
Niech on jej nie ewangelizuje słowami, tylko czynem. Niech się trochę ponarzuca. A kiedy już będzie miał czyste sumienie, że zrobił, co mógł, zawsze pozostaje możliwość separacji z opcją pojednania.

Na początek polecam film "Ognioodporny"

http://www.cda.pl/video/262449f/Proba-o ... Lektor-PL-


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt gru 18, 2012 5:25 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
To może jeszcze trochę stanu faktycznego.
Koriel napisał(a):
Sprawa która mnie zastanawia w opisywanym przez Ciebie przypadku, to to że ona przez jakiś czas po nawróceniu naszego brata, współżyła z mężem. Ciekawi mnie co się tam stało ze ona przestała współżyć. Ciekawi mnie, czy on nie zastosował właśnie techniki bardzo popularnej wśród kobiet: zrób to czego oczekuję, albo nie ma seksu. Jeśli tak, to ponosi odpowiedzialność za to co się stało...

Cytuj:
Jeśli on coś zawinił i "nie kuma", to niech powie, że chciałby ze swojej strony naprawić wszystkie szkody wyrządzone w małżeństwie do tej pory. Tak w ogóle to nie wiesz może, czy on w ramach swojego nawrócenia poprosił już żonę o wybaczenie mu tego, co jest winien? Bo nie ma takiego małżeństwa, w którym wszystkiemu winna jest jedna strona. Druga sprawa: W jaki sposób on się zmienił w stosunku do żony jako mąż po swoim nawróceniu? Czy działa w stosunku do niej przeciwnym duchem, czyni jej dobrze i błogosławi ją? Czy ona widzi pozytywne zmiany w tym zakresie?


Sytuacja była taka, że mąż się nawraca. Bóg uwalnia go od spraw związanych z seksualnością - świat w tym nic nie widzi zdrożnego - np. pornografia, upijanie się, zainteresowania innymi kobietami ( ale nie zdradzanie jej, jest to jedyna jego kobieta w życiu ). Były to sprawy "ukryte" takie, o których nie wiedziała żona - oczywiście z wyłączeniem upijania się, ale to nie było jakieś nagminne, czy też dla tej żony w jakikolwiek sposób uciążliwe ( w zasadzie robili to razem).
Mając na uwadze nie tylko sprawy związane z seksualnością - prosi ją o wybaczenie - wszystkiego co ucznił jej złego, nie mają żadnego konkretnego grzechu, np. nie pobił jej natomias chodzić mogło "jedynie" o słowa. Genralnie jego żona nie miała jakiś wielkich ptretensji do niego. Nawet w momencie prośby o wybaczenie, żona tak naprawdę nie wiedziałą o co chodzi. Oczywiście miała i ma do niego pretensje za słowa, którymi on się do niej zwracał np. ze małżeństwo dla niego to "krzyż" ( bo czasami jest ciężko), że musi sobie radzić sama ( nie w znaczeniu ja ci nie pomogę w ogółe, ale no są pewne rzeczy, które możesz zrobić sama ), że on ją kocha z obowiązku ( bo czasami tak ciężko ).
W trakcie trwania małżeństaw dochodziło oczywiście do targów, kto kogo przeciągnie na swoją stronę.
Nawrócenie spowodowało jego "otwarcie" - to ISTOTNE - on po prostu otworzył się do niej i oczekiwał akceptaji jako : mąż, głowa rodziny, mężczyzna. Jednkaże z jej storny nie nastąpiła zmiana w dalszym ciągu był pomijany ( być może miała nawet rację ), ważne decyzje podjemowała nie z nim, ale ze swoją matką, padały słowa jestś gówno, nic nie masz tu do powidzenia, byłam głupia i się zakochałam itp. Odrzucienie miało miejsce także w gestach, zachowaniu.

I tu też istotna ifnormacje, po jednym z ww. typów zachowania mąż - nie wiem jakiego słowa użyć - został zgorszony ( ? ) i przestał się do niej odzywać - i stan taki trwał latami ( 5, 6 lat ). Mieszkali razem, spali w jednym łóżku, ale wszystko robili oddzielnie : kazde jadło oddzielnie, spali w jednym łóżku, ale nic więcej itp. Generalnie on czekał na jej przeporosiny, że ona zreflektuje się i będzie chciała się pojednać, ale niestety owocem tego stanu była jej zdrada.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt gru 18, 2012 8:44 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
wujcio napisał(a):
Nawrócenie spowodowało jego "otwarcie" - to ISTOTNE - on po prostu otworzył się do niej i oczekiwał akceptaji jako: mąż, głowa rodziny, mężczyzna. Jednkaże z jej storny nie nastąpiła zmiana w dalszym ciągu był pomijany (być może miała nawet rację ), ważne decyzje podjemowała nie z nim, ale ze swoją matką, padały słowa jestś gówno, nic nie masz tu do powidzenia, byłam głupia i się zakochałam itp. Odrzucienie miało miejsce także w gestach, zachowaniu.
Wujciu, coś mi się tu nie zgadza. Pogrubiłem fragment, który mnie trochę zaniepokoił. No bo co to znaczy, że on po nawróceniu zaczął oczekiwać czegokolwiek, zamiast dawać i nie oczekiwać zwrotu? Czy nikt mu nie powiedział, że miłość Boża jest bezwarunkowa? Ja mu oczywiście współczuję odrzucenia, ale wstępowanie w ślady Pana nie polega na oczekiwaniu czegokolwiek, tylko na dawaniu siebie bez liczenia na "zapłatę". I Piotra 3:12-19.

wujcio napisał(a):
I tu też istotna ifnormacje, po jednym z ww. typów zachowania mąż - nie wiem jakiego słowa użyć - został zgorszony (?) i przestał się do niej odzywać - i stan taki trwał latami (5, 6 lat). Mieszkali razem, spali w jednym łóżku, ale wszystko robili oddzielnie : kazde jadło oddzielnie, spali w jednym łóżku, ale nic więcej itp. Generalnie on czekał na jej przeprosiny, że ona zreflektuje się i będzie chciała się pojednać, ale niestety owocem tego stanu była jej zdrada.
Wujciu, wytłumacz mi jedno: Jak odrodzony człowiek może się nie odzywać do własnej żony przez 5-6 lat? Jeśli on w taki sposób "czekał na przeprosiny", to owocem tego stanu mogła być w końcu zdrada. Kto tutaj został zgorszony? Oj, coś mi się zdaje że mój smoczy nos mnie nie zawodzi...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz gru 27, 2012 4:56 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Smok Wawelski napisał(a):
wujcio napisał(a):
Nawrócenie spowodowało jego "otwarcie" - to ISTOTNE - on po prostu otworzył się do niej i oczekiwał akceptaji jako: mąż, głowa rodziny, mężczyzna. Jednkaże z jej storny nie nastąpiła zmiana w dalszym ciągu był pomijany (być może miała nawet rację ), ważne decyzje podjemowała nie z nim, ale ze swoją matką, padały słowa jestś gówno, nic nie masz tu do powidzenia, byłam głupia i się zakochałam itp. Odrzucienie miało miejsce także w gestach, zachowaniu.
Cytuj:
Wujciu, coś mi się tu nie zgadza. Pogrubiłem fragment, który mnie trochę zaniepokoił. No bo co to znaczy, że on po nawróceniu zaczął oczekiwać czegokolwiek, zamiast dawać i nie oczekiwać zwrotu? Czy nikt mu nie powiedział, że miłość Boża jest bezwarunkowa? Ja mu oczywiście współczuję odrzucenia, ale wstępowanie w ślady Pana nie polega na oczekiwaniu czegokolwiek, tylko na dawaniu siebie bez liczenia na "zapłatę". I Piotra 3:12-19
.

Tak jak napisałem, on oczekiwał, że żona podzieli jego poglądy, zmianę sposobu życia, wartości itp. Oczywiście on wiedział, że miłość Boża jest bezwarunkowa, jednkaże stało się tak, że po jego "otwarciu" zachowanie żony spowodowało, iz on sie dał złapać w pułapkę zgorszenia. Nie chciał, aby żona zwracałą się do niego przy ich dziecku - cyt. " ty jesteś gówno".
Zapytałeś wcześniej, czy żona bije męża, aby ten miał się wyprowadzać. Nie, żona nie biła męża, ale swoim zachowaniem dawałą mu udczuć, że jest dla niej nikim, traktowała go jedynie jako dostarczyciela pieniędzy, nie traktowała go jako męża, podejmowała decyzję dotyczące ich obojga za jego plecami, itp. Stawiała go w sytuacji dokonanej.
On do pewnego momentu to znosił, ale nadszedł momen, że takiego zachowania, które GO URAŻA nie chciał dłużej znosić. I jego obroną stało się "zamknięcie" nie za bardzo odzywała się do żony oczekując po prostu z jej strony refleksji i zmiany zachowania - w znaczeniu taki, że nie będzie go tak wyzywać. Trwając w takim położeniu " zamknięcia" wiedział, że żona nie może go "dotknąć" swoim postępowaniem, słowem, nie urazi go, a on nie będzie miał do niej żalu.
Po prostu zyli w jednym domu, spali w jednym łóżku, ale nie rozmawiali ze sobą, to nie znaczy, żę mąż w ogóle się do niej nie odzywał. Odzywał się ale na zasadzie jak czegoś chciała to on był obok, w każdej chwili gotów na rozmowę, ale narzucać się nie chciał.

Cytuj:
Wujciu, wytłumacz mi jedno: Jak odrodzony człowiek może się nie odzywać do własnej żony przez 5-6 lat? Jeśli on w taki sposób "czekał na przeprosiny", to owocem tego stanu mogła być w końcu zdrada. Kto tutaj został zgorszony? Oj, coś mi się zdaje że mój smoczy nos mnie nie zawodzi...

Ano może się nie odzywać, po prostu, jak żona go odrzuciała, on nie narzucał się jej, nie chce z nim być, prowadzić wspólnego życia, zajmować się współnie dzieckiem, to on nie będzie się jej narzucał. Był cały czas z "nią", mieszkali razem, ale nie prowadzili współnego życia. Żona nie zarzucała mu czegokolwiek, wiedziałą, że przyczyną jego zachowania są jej słowa i zachowanie, ale nie chciałe uznać, iż postąpiła źle. Wolała go zdradzić z innym mężczyzną, niż być z nim.
Wyobraź sobie, że ktoś zwraca się do ciebie " ty gówno" narzucałbyś się takiej osobie ?
Niech twój smoczy nos pomyśli, czy to żona się do niego tak zwracałą, czy moze jednak ktoś kto ukrywa się za żoną ? Czy słowa "żony" do męża, który chce aby żona się nawróciąła, np. " ty nie masz tu nic do powiedzenia" w znaczenu, że on w ich domu nie ma nic do powiedzenia, są "jej" słowami ?
To nie było tak, że mąż po takich odzywkach wyprowadził się z domu, porzucił żonę, nie, on był " z nią" cały ten czas, jednakże nie chciał być na zasadzie, że ona go będzie obrażać i będzie uważała, że jest w porządku.
Żona po prostu wybrała opcję cudzołóstwa, a nie pojedniania z mężem, ona doskonale zdawała sobie sprawę, co jest przyczyną jego zachowania i czego on oczekuje.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt gru 28, 2012 12:08 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Mój smoczy nos "myśli", że separacja jest ostatecznością, co napisałem powyżej. I że nie wytrzymałbym jako odrodzony człowiek nie odzywając się do żony przez 5 lat. Nie jestem pewien, czy doradziłbym takiemu człowiekowi separację. Chyba ze swojej strony wyczerpałem już "poradnictwo" w tej sprawie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt gru 28, 2012 4:27 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Przede wszystkim dziękuję za pomoc !
Oczywiście, że separacja jest ostatecznością, ale problem polega m.in. na tym, że ona w ogóle nie poczuwa się do czegokolwiek, ona uważa, ze nic się nie stało, nie ma w niej żadnej skruchy, przeporoszenia itp. ona uważa, że to jest wina jej męża i po sprawie.
Tak jest jej wygodnie, mąż płaci rachunki, zajmuje się domem, ona ma z tego korzyść, a to że interesują ją inni mężczyźni, no cóż taki jest świat, przecież w świecie to norma ! Z jej strony problemem nie jest cudołożenie, z jej strony problemem jest, że to wyszło na jaw !
Powtórze jeszcze raz, to nie było tak, że on się w ogóle nie odzywał, chociaż tak mogłem wcześniej napisać, ale chodziło mi raczej o sytuację, że on pod wpływem "urazy" z jej strony po prostu zaniechał " narzucania" się swoją osobą.
Nie wątpie, że ty nie wytrzymałbyś nie odzywająć się do swojej żony, ale wiesz przecież, że ty to nie on, a twoja żona to nie jego żona.
Napisałeś wcześniej, że Bóg wybaczał zdrady Izraelowi - duchowe cudzołóstwo - i to jest prawda, tylko, że człowiek to nie Bóg.
Myślę, że ostrożniej jest nie doradzać separacja, tak jest rozsądniej, ale biorąc pod uwagę jej zachowanie, które opisałem powyżej i trwanie w nim, nie wiem czy nie byłoby to najwłaściwszą opcją - biorać pod uwagę, także ją. Zważ, że to nie jest młoda kobieta bioraż pod uwagę wiek ich dziecka.
Myślę, że biblijenie dałoby się uzsadnić seprarację, spanie w jednym łóżku z kobietą, która w dalszym ciągu może cudzołożyć naprawdę nie jest do pozazdroszczenia.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 28, 2013 11:40 am 
Smok Wawelski napisał(a):
Oczywiście, że "szlaban na seks" jest problemem, ale sam szlaban nie jest warunkiem wystarczającym, żeby miało dojść do separacji.
Taka sytuacja, w której wierzący mąż/żona związany-/a jest z niewierzącym partnerem, który odmawia seksu, jest naprawdę niebagatelnym problemem. Nie każdy ma dar taki, jak Paweł, który przecież zauważał potrzeby człowieka w tej sferze, pisząc „Żeńcie się z uwagi na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa (...) bo lepiej ożenić się niż gorzeć”. Jak wierzący ma sobie radzić w takiej sytuacji, szczególnie jeśli nie może brać w rachubę uzyskania wolności i związania się z inną osobą? Jak się pogodzić z taką sytuacją i jak ją oswoić?
Edit: A przecież ewentualna separacja też nie jest rozwiązaniem.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 28, 2013 3:56 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Oczywiście, że "szlaban na seks" jest problemem, ale sam szlaban nie jest warunkiem wystarczającym, żeby miało dojść do separacji.
Taka sytuacja, w której wierzący mąż/żona związany-/a jest z niewierzącym partnerem, który odmawia seksu, jest naprawdę niebagatelnym problemem. Nie każdy ma dar taki, jak Paweł, który przecież zauważał potrzeby człowieka w tej sferze, pisząc „Żeńcie się z uwagi na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa (...) bo lepiej ożenić się niż gorzeć”. Jak wierzący ma sobie radzić w takiej sytuacji, szczególnie jeśli nie może brać w rachubę uzyskania wolności i związania się z inną osobą? Jak się pogodzić z taką sytuacją i jak ją oswoić?
Edit: A przecież ewentualna separacja też nie jest rozwiązaniem.
Paweł skierował zachętę "Żeńcie się z uwagi na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa (...) bo lepiej ożenić się niż gorzeć" do osób odrodzonych - i jest to bardzo praktyczna rada. W stosunku do małżeństw mieszanych mamy nakaz, aby żona męża nie opuszczała (i odwrotnie), jeśli niewierzący współmałżonek zgadza się na wspólne zamieszkiwanie [I Kor. 7:12-13]. Po ludzku wstrzemięźliwość seksualna z konieczności (z wyjątkiem osób obdarzonych jak Paweł) jest bardzo trudna i wszyscy to wiemy. Ale dla Pana nie ma rzeczy niemożliwych, a "uświęcanie" niewierzącego współmałżonka to jest pewien wpływ i zarazem proces. Pewnie łatwiej byłoby się z tym pogodzić, gdyby przyjąć taką sytuację jako rodzaj "krzyża" i kosztów ponoszonych dla uświęcenia drugiej strony. Jeśli chodzi o moc do wykonania, to ona musi pochodzić od samego Boga - na to nie ma mądrych rad ani skutecznych metod. Więc nawet nie będę próbował.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr lis 20, 2013 3:47 pm 
Ja mam w tym temacie pytania, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałam, ponieważ nie dotyczą/-ły mnie osobiście, jednak stało się w pewien sposób aktualne. Mianowicie:
1. Jak to jest w przypadku, gdy rozwódka/rozwodnik się nawracają. Załóżmy, że ktoś wcześniej był w 2 związkach małżeńskich, aktualnie żyje z kimś w wolnym związku i w takiej sytuacji życiowej staje się Bożym dzieckiem. A propos dzieci, to nie komplikuję nimi historii, załóżmy, że bohater/-ka dzieci nie posiada. I teraz pytanie: czy ten nawrócony człowiek jest jakoś specjalnie traktowany jako potencjalny kandydat na współmałżonka osoby wierzącej? Moje rozumienie jest takie: ktoś taki jako nowe stworzenie w Chrystusie ma "czysta kartę" i nie jest jakoś napiętnowany. Jak to jest?
2. Czasem mówi się "oni mają tylko ślub cywilny". Otóż ja nie zgadzam się na to "tylko". Czy ślub cywilny ma jakieś mniejsze znaczenie przed Bogiem niż kościelny?
3. Czy rozwód po ślubie kościelnym ma jakieś inne konsekwencje niż rozwód po ślubie cywilnym?
4. Co w wypadku takiej pary, kiedy on jest niewierzącym rozwodnikiem, a ona jest wierząca, a on jest jej pierwszym mężem. Jakie rodzi to dla niej konsekwencje dla niej? Może biorąc ślub była już wierząca, ale tak zakochana, że popełniła błąd i dopiero później zrozumiała, że to był błąd. A może nawróciła się dopiero po ślubie. Czy są jakieś powody, by była naznaczona w społeczności? Nie mogła przystępować do wieczerzy? Nie mogła być członkiem zboru?


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 21, 2013 10:24 am 
Offline

Dołączył(a): Pt sie 28, 2009 9:17 pm
Posty: 118
Lokalizacja: Polska środkowo-wschodnia
Hanneli napisał(a):
Ja mam w tym temacie pytania, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałam, ponieważ nie dotyczą/-ły mnie osobiście, jednak stało się w pewien sposób aktualne......

Zadałem kiedyś na forum gospodarczym pytanie , bo miałem bardzo zawiły problem na styku moich przedsięwzięć a płaceniem podatków. Było tam wielu prawników, którzy udzielali porad, ale na moje pytanie nikt mi nie odpowiedział. A ponieważ od tego zależało czy US mi "skroi tyłek", to byłem w stresie. Pewnego razu w Lidlu robię zakupy i obok mnie stoi pani z US odpowiedzialna za te sprawy, więc zdobyłem się żeby zagadnąć. I tak pomału, niejako nieoficjalnie, zaczął się wyjaśniać mój problem , który właśnie zależał od indywidualnej interpretacji urzędnika US ( w osobie tej właśnie pani). Było trochę roboty, rzeczoznawca itp, ale wyszło lepiej (finansowo) dla mnie niż zakładałem.

Zadałaś trudne pytania, że ja ich osobiście nie za bardzo ogarniam (może inni dadzą radę- a propos , gdzie jest Smok) ,z trudnymi sprawami na pewno Pan sobie "daje radę".
Ja tylko chciałem Ci powiedzieć, że z Samarytanką to na tamte czasy był na pewno trudny przypadek, a Jezus ją najpierw wybrał , i sądzę, że rozwiązanie też dostała z kim ewentualnie ma żyć po nawróceniu.
Pozdrawiam !


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lis 23, 2013 6:59 pm 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 15, 2010 9:13 pm
Posty: 132
Dzięki za Samarytankę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn lis 25, 2013 12:59 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli napisał(a):
1. Jak to jest w przypadku, gdy rozwódka/rozwodnik się nawracają. Załóżmy, że ktoś wcześniej był w 2 związkach małżeńskich, aktualnie żyje z kimś w wolnym związku i w takiej sytuacji życiowej staje się Bożym dzieckiem. A propos dzieci, to nie komplikuję nimi historii, załóżmy, że bohater/-ka dzieci nie posiada. I teraz pytanie: czy ten nawrócony człowiek jest jakoś specjalnie traktowany jako potencjalny kandydat na współmałżonka osoby wierzącej? Moje rozumienie jest takie: ktoś taki jako nowe stworzenie w Chrystusie ma "czysta kartę" i nie jest jakoś napiętnowany. Jak to jest?
Chyba rozmawialiśmy o podobnych kwestiach wcześniej w tym wątku. Życie w "wolnym związku" jest zwane biblijnie wszeteczeństwem. Jeśli się człowiek w takiej sytuacji nawraca, to powinien przestać grzeszyć. Czyli "wolny związek" musi przestać istnieć. Może się to stać na 2 sposoby:

1) Rozstanie z konkubentem/konkubiną i powrót do męża/żony z którą przymierze zostało zerwane. Po nawróceniu należałoby uświadomić człowieka, że zerwanie przymierza małżeńskiego jest grzechem, a z mężem/żoną należy się pojednać. W zależności od tego, czy mąż/żona (z którym/którą zostało zerwane przymierze) zechce mieszkać razem, czy nie [I Kor. 7:15-16], będzie można mówić o tym, czy osoba nawrócona jest wolna jako potencjalny kandydat na współmałżonka osoby wierzącej, czy też powinna zawrzeć nowe przymierze z osoba, z która zostało wcześniej złamane. Nie chodzi tutaj o napiętnowanie, bo rzeczywiście odpuszczenie grzechu nastąpiło. Chodzi o konsekwencje wyborów dokonanych przed nawróceniem. Tak jak złodziej po nawróceniu nie jest napiętnowany, ale powinien zwrócić skradzione pieniądze.

2) W przypadku, gdyby zachodził "przywilej Pawłowy" z I Kor. 7:15-16 (nieodrodzony mąż/żona nie chce z nim żyć) osoba nawrócona nie jest niewolniczo związana i może być traktowana jako potencjalny kandydat na współmałżonka osoby wierzącej. Jednakże w sytuacji wszeteczeństwa praktyka i roztropność pokazują, żeby nie zakładać, że jak najszybsza "legalizacja" jest wolą Bożą. Dobrą praktykę wypracowano (o ile dobrze pamiętam) w kościele pastora Jima Cymballi (opisaną w książce "Świeży wiatr, świeży ogień"), gdzie sugerowano rozstanie, osobne zamieszkanie i modlitwę, czy rzeczywiście jest wolą Bożą, żeby ludzie żyjący dotąd w grzechu według własnego pragnienia stali się małżeństwem i czy Bóg ich ze sobą chce złączyć. Jeśli jest to wola Boża, niech się pobiorą przed Panem. Takie jest moje zdanie, uważam że na podstawie Słowa Bożego.

Hanneli napisał(a):
2. Czasem mówi się "oni mają tylko ślub cywilny". Otóż ja nie zgadzam się na to "tylko". Czy ślub cywilny ma jakieś mniejsze znaczenie przed Bogiem niż kościelny?
Jeśli dwoje ludzi ślubuje sobie w ramach zawarcia przymierza małżeńskiego, to Pan to widzi i akceptuje - ślub "kościelny" różni się tylko tym, że następuje zaproszenie Boga do działania w małżeństwie i prośba o Jego błogosławieństwo (bardziej lub mniej świadoma).

Hanneli napisał(a):
3. Czy rozwód po ślubie kościelnym ma jakieś inne konsekwencje niż rozwód po ślubie cywilnym?
Nie. Jedno i drugie jest grzechem i nie należy tego robić.

Hanneli napisał(a):
4. Co w wypadku takiej pary, kiedy on jest niewierzącym rozwodnikiem, a ona jest wierząca, a on jest jej pierwszym mężem. Jakie rodzi to dla niej konsekwencje dla niej?
Konsekwencje są różne, ponieważ obydwa przypadki, które opisujesz, są odmienne. Dlatego omówię je osobno.

Cytuj:
Może biorąc ślub była już wierząca, ale tak zakochana, że popełniła błąd i dopiero później zrozumiała, że to był błąd.
Jeśli tak, to gdzie był jej kościół? Przecież powinna zostać ostrzeżona, że małżeństwo z nieodrodzonym człowiekiem jest sprzeczne ze Słowem Bożym [II Kor. 6:14-15] i że jest niebezpieczne dla stanu duchowego samej zainteresowanej [V Mojż. 7:3-4]. Nawet, gdyby nie był rozwodnikiem, kościół powinien przekonywać pannę, żeby tego nie robiła. Załóżmy, że przekonywał, ale się uparła i za niego wyszła. W takiej sytuacji uważam, że powinna zostać wykluczona z kościoła po to, żeby się upamiętała. Jeśli zrozumie swój grzech (nie błąd) i będzie szczerze żałować, chcąc wrócić do kościoła, to "postanówcie przebaczyć jej i okazać jej miłość, aby jej nadmiar smutku nie pochłonął" [II Kor. 2:5-8]. Niech wyzna grzech (obiektywne zgorszenie) przed społecznością i niech społeczność jej również odpuści. Ze skutkiem takim, że nie będzie już naznaczona, bo przecież skoro Bóg jej przebaczył, to Kościół również. Jej przymierze z niewierzącym mężem jest ważne, a konsekwencje i tak będą dla niej wystarczającym ciężarem - chyba, że się mąż nawróci, co daj Boże. Ale on się nie nawróci, widząc zacięte spojrzenia hipokrytów rzucane na jego żonę, której rzekomo "odpuścili".

Cytuj:
A może nawróciła się dopiero po ślubie. Czy są jakieś powody, by była naznaczona w społeczności? Nie mogła przystępować do wieczerzy? Nie mogła być członkiem zboru?
Jeśli oboje byli niewierzący, a ona się nawróciła dopiero po ślubie, to chwała Bogu, że się nawróciła. Jeśli jest żoną niewierzącego męża, a on chce z nią mieszkać, to niech będzie dla niego świadectwem w domu i niech uświęca swoją postawą jego i dzieci [I Kor. 7:12-14]. Nie rozumiem, dlaczego nie mogłaby przystępować do wieczerzy, skoro nie została wykluczona i sama powinna siebie rozsądzać. Nie rozumiem, dlaczego nie miałaby być członkiem zboru w tej sytuacji.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 696 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43 ... 47  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL