wujcio napisał(a):
Powodem byłoby cudzołóstwo żony i brak z jej strony chęci współżycia 1 Kor. 7:12 " Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżyciez nim, niech się nie rozwodzi.". Co prawda dla męża - brak współżycia - nie jest jakąś "życiową tragedią" ale sytuacja jest chora - sami przyznacie - przypomina nie rozmawiamy o terorii, to jest życie !! Dlatego proszę o pomoc.
I Kor. 7:12 nie mówi współżyciu seksualnym, tylko o wspólnym zamieszkiwaniu [oikeo] pod jednym dachem. Oczywiście, że "szlaban na seks" jest problemem, ale sam szlaban nie jest warunkiem wystarczającym, żeby miało dojść do separacji.
wujcio napisał(a):
Żona nie bije męża, chce mieszkać (nie w znaczeniu biblijnym) - bo mąż płaci rachunki, zajmuje się domem, ona ma spokój, ludzie nie będą gadać. Natomiast w żaden sposób nie chce brać udział we wspólnym życiu - każde z nich żyje swoim życiem.
I uważam, że należałoby przeprowadzić z żoną poważną rozmowę. Zapytać ją o powody takiego stanu rzeczy. Trzeba pamiętać, że ona jako nieodrodzony człowiek reaguje po prostu zgodnie ze swoją zepsutą naturą. Ale niech powie mężowi, o co jej chodzi. Jeśli on coś zawinił i "nie kuma", to niech powie, że chciałby ze swojej strony naprawić wszystkie szkody wyrządzone w małżeństwie do tej pory. Tak w ogóle to nie wiesz może, czy on w ramach swojego nawrócenia poprosił już żonę o wybaczenie mu tego, co jest winien? Bo nie ma takiego małżeństwa, w którym wszystkiemu winna jest jedna strona. Druga sprawa: W jaki sposób on się zmienił w stosunku do żony jako mąż po swoim nawróceniu? Czy działa w stosunku do niej przeciwnym duchem, czyni jej dobrze i błogosławi ją? Czy ona widzi pozytywne zmiany w tym zakresie?
wujcio napisał(a):
Warunki mieszkaniowe mieli i mają ciągle te same, problem w tym, że mąż dowiedział się o cudzołóstwie żony i stąd jego rozmyślania, co z tym fantem powinen zrobić, jak spać w jednym łóżku z kobietą, która cudzołoży!!! O ile do momentu kiedy mąż po prostu nie widział (nie miał dowodów), a jedynie przypuszczenia, nie podejmował żadnych kroków, po prostu akceptował sytuację braku z jej strony współzycia. Nie chce współżyć: Jezus jest Panem.
Pytanie, czy on ma tzw. "twarde dowody". Jeśli ma, to biorąc pod uwagę powyższe moje pytania i robiąc najpierw własny rachunek sumienia, powinien powiedzieć jej, że wie o całej sprawie i jeśli ona nie chce, żeby ludzie gadali, to niech przestanie cudzołożyć, bo on nie będzie tego sponsorował. Bóg najpierw ostrzegał Izraela wielokrotnie, zanim podjął drastyczne kroki. A przecież chodziło właśnie o cudzołóstwo (z innymi bogami).
wujcio napisał(a):
Może tak być - to jest jakiś punkt "zaczepienia". Tzn. uważasz, że mąż powinien przejść nad cudzołóstwem żony do porządku dziennego. Ona zapiera się tego. Nie ma tu mowy o skrusze, nawróceniu, tkwi w kłamstwie. Czy twoim zdaniem mąż powinien "ratować" jednak małżeństwo, próbować coś z tym zrobić? Po prostu bardziej się starać, poświęcać jej czas i więcej uwagi, nawet pomimo, iż z jej strony doszło do odrzucenia męża, właśnie jako męża.
A jak postępuje Bóg wobec nas? Nie jest taki szybki w opuszczaniu nas i odrzucaniu - nawet, jeśli my jesteśmy niewierni, on pozostaje wierny obietnicom. Myślę, że zanim mąż zdecyduje się na jakieś drastyczne kroki, powinien spróbować "po dobroci".
wujcio napisał(a):
NIe sposób wykluczyć, że jest tu wina ich obojga - tzn. mąż "odrzucił" żónę, a żona męża, albo odwronie, ktoś był pierwszy. Żona nie "zgłasza" wobec męża jakiś konkretnych zarzutów ( nie pije, nie cudzołoży, płaci rachunki itp. ).
Wujciu, czy naprawdę uważasz, że wszystko, czego żony pragną od swoich mężów, to nie picie, nie cudzołożenie i płacenie rachunków? Bo mnie się wydaje, że czegoś więcej. I może tego brakuje. Nie wiem.
wujcio napisał(a):
Z jej strony jest mowa o jej odrzuceniu, ale na czy to ma polegać, tak konkretnie, nie wiadomo. Być może żona oczekuje od niech aby on się domyślał o co jej chodzi, a on jest po prostu mało kumaty.
Każde małżeństwo "przerabia" ten problem. To jest kwestia poprawienia komunikacji. A z komunikacją więcej problemów zazwyczaj mają mężowie. To można poprawić. Można się modlić, pościć, kwiaty czasem przynieść, dobrym słowem odpowiedzieć na wrogość. To jest wstępowanie w ślady Pana.
wujcio napisał(a):
Być może mąż odchodząc od standardów tego świata "zaniedbywał" żonę. Po prostu dał sobie z nią spokój w znaczeniu, iż skoro ona nie akceptuje jego "nowego" zachowania, to nie będzie się narzucał. Ze strony żony w grę wchodzą ataki typu: jesteś gównem, nic tu nie masz do powiedzenia, wyjazdy z domu na wakacje oddzielnie, każde jedzie w swoją stronę, brak rozmów itp. Nie ma awantur. Każde żyje swoim życiem. Aktywność kościelna "kosztem" żony nie wchodzi w rachubę. Wszelkie próby rozmowy na tematy związane z wiarą, czy ewangelizacji są przez żonę odrzucane - wręcz po jego nawróceniu padją słowa, tylko mi tu nic mów - w znaczeniu ja nie chcę w ogóle tego słuchać. Dlatego mężowi zostaje jedynie modlitwa i nic więcej. Odrzucenie jest po prostu wyczuwalne : w słowach, gestach.
Niech on jej nie ewangelizuje słowami, tylko czynem. Niech się trochę ponarzuca. A kiedy już będzie miał czyste sumienie, że zrobił, co mógł, zawsze pozostaje możliwość separacji z opcją pojednania.
Na początek polecam film "Ognioodporny"
http://www.cda.pl/video/262449f/Proba-o ... Lektor-PL-