www.ulicaprosta.net
http://forum.ulicaprosta.net/

Prokrastynacja
http://forum.ulicaprosta.net/viewtopic.php?f=8&t=1642
Strona 1 z 1

Autor:  Hanneli [ Wt maja 13, 2014 11:39 am ]
Tytuł:  Prokrastynacja

Doświadczacie prokrastynacji?
Mnie to bardzo trapi i mam poczucie, że to po prostu grzech, który mnie bardzo przytłacza.
Nie jest on tożsamy z lenistwem, bo ręce mam pełne roboty, ale nie tej, co trzeba.
Znacie temat osobiście? Jak sobie z nim radzicie?

Autor:  Owieczka [ Wt maja 13, 2014 1:27 pm ]
Tytuł:  Re: Prokrastynacja

No z tym akurat nie mam problemu, jak coś robię, to od razu i niczego nie odkładam na później( za to z czym innym mam- mam za długi ozór i za szybka w mówieniu jestem, potem płaczę, pokutuję i błagam Boga, aby się się na mnie nie gniewał i dał kolejną szansę..ale to inny temat). Co do prokrastynacji( jejku, najpierw w Wikipedii sprawdziłam, co to jest :mrgreen: ), to widzę,że rzeczywiście powszechny problem wielu ludzi dookoła. Niewierzący dookoła mnie, w pracy rzadko kiedy oddają dokumenty w terminie czy w ogóle robię cokolwiek na czas( wszystko na ostatnią chwilę)...ale raczej się tym nie przejmują.

Autor:  Smok Wawelski [ Wt maja 13, 2014 2:36 pm ]
Tytuł:  Re: Prokrastynacja

Aż musiałem przeczytać definicję, bo nie miałem pojęcia, co to takiego. :D

No cóż, psychologia od pewnego czasu wymyśla rozmaite kolejne "zaburzenia", które dawniej nazywano grzechami. Chodzi o to, że przecież człowiek jest z natury dobry (podstawowy dogmat tej religii) więc zamiast go wpędzać w poczucie winy (które jest negatywnym stanem i nie wolno go wywoływać) należy mu wytłumaczyć, że odpowiedzialność można zrzucić na "zaburzenie". Tymczasem jeśli nie możemy się zabrać za coś, co powinniśmy zrobić, i w końcu tego nie robimy, to po prostu trzeba pokutować i prosić o łaskę zmiany tego stanu.

Ale Twój problem może być inny i wcale niekoniecznie jest nim "prokrastynacja". Miałem kiedyś coś takiego: Bóg mi pokazywał, że muszę zrezygnować z dotychczasowej pracy, ponieważ nie jest to miejsce dla mnie. To było dawno i wtedy dopiero się uczyłem rozpoznawać Boży głos. Pan Bóg zrobił coś następującego: Najpierw praca stopniowo przestawała mnie interesować, nie byłą tak szlachetna jak mi się z początku wydawało - ale miałem poczucie obowiązku, więc chodziłem do pracy, nawet nie przypuszczając, że to Pan Bóg chce, żebym z niej zrezygnował. Więc po jakimś czasie zaczęło się coś ze mną dziać, gdy szedłem do pracy (chodziłem na piechotę). Nie byłem chory, wychodziłem z domu wyspany, a tymczasem nie mogłem dojść do instytutu o własnych siłach!

Dopiero wtedy zacząłem się zastanawiać, czy to nie Pan Bóg chce mi coś powiedzieć. "No wreszcie!" - pomyślał Pan Bóg (a przynajmniej tak to sobie wyobrażam) i wkrótce doszło do mojej rezygnacji z pracy. Po prostu nie byłem na swoim miejscu - zaczynałem pracę jeszcze nie znając Boga i oczywiście nawet się Go nie pytałem, gdzie mam pracować.

Podsumowując, może zamiast szukać przyczyn w prokrastynacji zapytaj Pana, czy aby jesteś we właściwym (Jego zdaniem) miejscu. Bo jeśli nie, to możesz się męczyć jeszcze długo, a na to szkoda czasu. :)

Autor:  asique [ Wt maja 13, 2014 3:27 pm ]
Tytuł:  Re: Prokrastynacja

Łapię o co chodzi Smokowi i potwierdzam.
Często czułam niechęć do zrobienia czegoś, odkładałam sprawy, które później okazywały się niewłaściwe dla mnie. "Coś" mnie blokowało i wierzę, że to Bóg dawał sygnały. Zamiast robić na siłę, dobrze najpierw przemyśleć, pytać Pana, jakimi rzeczami się zająć, może trzeba będzie coś przeorganizować. Może da się zrezygnować z tej co nie trzeba roboty, albo zlecić komuś.

Autor:  wujcio [ Wt maja 13, 2014 7:02 pm ]
Tytuł:  Re: Prokrastynacja

Moje doświadczenia są zgoła inne. Oczywiście musiałem zacząć od przeczytania, a co to takiego ta : prokrastynacja ( trudne zagraniczne słowo ).
I po przeczytaniu stwierdziłem, że problem dotyczy mnie.
Ze zdumieniem przeczytałem wpis na Wikipedii o przyczynach.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prokrastynacja
Cyt. " Lęk przed porażką. Praca przekładana jest do momentu, kiedy wydaje się, że jest już za późno, żeby ją wykonać. Staje się to usprawiedliwieniem w razie niepowodzenia. Ten typ zachowania można zaobserwować wśród uczniów. Taka postawa jest związana z wymagającym, skupionym na ocenach systemem nauczania. W rezultacie uczeń nie potrafi zabrać się do pracy bez myślenia o tym, jak zostanie oceniony i tym samym próbuje uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. ".
I dochodzę do wniosku, że nabawiłem się tego w szkole !!! Szkoła zawsze stanowiła dla mnie źródło problemów ( i to od pierwszych klas szkoły podstawowej, do dzisiaj mam przed oczyma sytuację kiedy nie mogę sobie poradzić z czytanka z Elementarza z klasy I !!! Trauma przez całe życie :lol: ). O ile nie było problemem zdobywanie wiedzy jako takiej, to uczestnictwo w życiu szkoły, chodzenie na lekcje, klasówki, ciągłe wymagania, ocenianie, porównywanie z innymi, a co rodzice powiedzą, inni ludzie itp. to źródło nieustających kłopotów i strachu. Do dzisiaj śni mi się matura i stres jaki był z tym związany.
Uczucie, że nie zdążę nauczyć się czegoś, że jest już za późno, więc i tak nie ma sensu, że za późno zacząłem itp. towarzyszy mi i dzisiaj. Co ciekawe nie dotyczy to innych spraw, np. kiedy trzeba gdzieś pójść, zrobić coś co nie wiąże się z nauką, zdobywaniem wiedzy. Jak mam się czegoś nauczyć, ale kiedy muszę się tego nauczyć, a nie kiedy chcę, to wiem, że będzie problem. Nie ma problemu np. z czytaniem Słowa, czy jego analizą, wyszukiwaniem różnych informacji z tym związanych, ale niech tylko przyjdzie coś takiego, co będzie związane z nauczeniem się i późniejszym egzaminem. No to "Houston mam problem" :)
No nie zdążę się tego nauczyć, to jest za trudne, a co będzie jak mnie zapytają i nie będę wiedział, a na pewno mnie zapytają i na pewno nie będę wiedział, bo przecież to zawsze mi się zdarza, że nie wiem wszystkiego, itd., itd. w kółko to samo 8) Jakbym się zaczął uczyć wcześniej to by mi się to nie przytrafiło ( a często zaczynam zaraz jak się tyldo dowiem, że będę się musiał czegoś nauczyć ).
Nie chcę się usprawiedliwiać szkołą, ale tak to odczuwam :)
Przyznam się, że nie wiem jak sobie z tym poradzić. Pocieszające jest to, że tego się w zasadzie nie da wyleczyć, a zatem pozostaje wyłącznie wołanie do Boga i zaufanie w jego możliwości.

Nie za bardzo mogę skojarzyć, a co Pan chciałby mi przez to powiedzieć. No bo co, że mam nie chodzić do szkoły ? Raczej nie, myślę, że być może problemem jest brak zaufania do Boga, ale takiego zaufania na 100 %.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/