Mateuszku, w pewnych sytuacjach nic nie poradzisz. Jeśli ktoś będzie chciał trwać w błędzie, to tak sobie zdefiniuje "faryzeizm", "fundamentalizm" i "oszołomstwo", żeby do tych kryteriów pasowali mu wszyscy, którzy mu ten błąd wytykają. Lekarstwo jest przeważnie gorzkie, a żeby je przyjąć, trzeba się zgodzić z diagnozą i wyrazić chęć leczenia. Przecież zdrowi nie potrzebują lekarza. Pewnie dobrze o tym wiesz.
Ze swojej strony powinniśmy pamiętać, żeby mówić prawdę w miłości, z szacunkiem i spokojnie. Kiedyś próbowano mnie przekonać - na podstawie analogii o ludziach sprawdzających banknoty - że wystarczy nauczać tak jak trzeba i wtedy wszystko będzie dobrze. Ale to tak nie działa, niestety. W praktyce (a pytasz o praktykę) trzeba pokazać fałsz na tle prawdy, czyli obie strony medalu. Jedna nie wystarczy, ponieważ ludzie tkwiący w błędzie często nie rozumieją, na czym on polega i nie są w stanie znając prawdę nazwać konkretne miejsce, w którym od niej odeszli.
Dlatego Paweł nazywał rzeczy po imieniu pisząc do Galacjan, do Kolosan, do Efezjan... właściwie chyba w każdym liście pokazywał adresatom "paluszkiem", gdzie popełniają błąd na tle prawdy Słowa Bożego.
Umówiliśmy się tutaj, że jeśli trzeba będzie, to będziemy się zajmować konkretnymi problemami, a nie konkretnymi ludźmi. Chodzi o to, żeby nie zrobił się z tego magiel. Niektórzy fałszywi nauczyciele już od dawna są napominani przez braci będących bliżej, i to osobiście. W USA i UK takich stron jak Ulica Prosta jest o wiele więcej i oczywiście mają podobną "renomę" w środowiskach, które ani myślą zastanowić się nad swoim nauczaniem i postępowaniem. Padają dokładnie takie same zarzuty i takie same słowa.
Z czasem Ulica Prosta przestała być wyłącznie portalem prostującym błędy, a zajęliśmy się również nauczaniem - czyli dawaniem czegoś w zamian. Ja traktuję to wszystko całościowo, bo forum to tylko wycinek (choć ważny) całej pracy. Zaczęły dochodzić inne elementy, jak spotkania i usługi w "realu".
Z czasem sam widzę coraz bardziej, że napominać trzeba stanowczo, ale łagodnie. Stosowanie określeń takiego kalibru jak "herezja" rozumiana w sposób techniczny, należy zostawić rzeczywiście na sytuacje, gdy naruszany jest fundament wiary. Zwiedzenie nie musi być od razu herezją, a brat zwiedziony nadal jest bratem w Panu. Jednak brat, który odwraca ucho od prawdy, zawsze znajdzie jakiś powód, żeby nie słuchać i winę przerzuci oczywiście na tego, kto mu błąd wskazuje.
Myślę, że dość oczywiste jest inne traktowanie fałszywych nauk niż konkretnych ludzi, których chcemy napominać. Jeśli ktoś jest "napominalny" i nie jest "obrażalski", to przy założeniu konstruktywności napomnienia wszystko powinno się skończyć dobrze.
Sam jestem człowiekiem "napominalnym" i staram się słuchać, jeśli ktoś przychodzi do mnie z braterską, konstruktywną krytyką. Jestem na nią otwarty. Przestałem nawet prosić, żeby adwersarze pokazywali mi pewne rzeczy w Słowie Bożym "paluszkiem", ponieważ jeden z forumowiczów napomniał mnie za to (chyba nawet publicznie) i uznałem, że ma rację.
Z gorszeniem się też jest tak, że można się gorszyć obiektywnie i słusznie, ale można się również gorszyć subiektywnie i niesłusznie. Przykłady mamy już w samych Ewangeliach, więc daleko ich szukać nie trzeba. Zabawne jest to, że ludzie gorszący się w sposób podobny do faryzeuszy, oskarżają o faryzeizm tych, którzy ich rzekomo słusznie gorszą. Na to również nic nie poradzimy. Czyli odpowiadając na Twoje pytanie uważam, że powinniśmy się odnosić do zwiedzeń tak, żeby nie dawać podstaw do słusznego zgorszenia - bo na zgorszenie takie, jakie prezentowali faryzeusze, po prostu nie mamy wpływu.
Zgadzam się, że można kogoś słusznie zgorszyć zbyt szybką, powierzchowną oceną, skrótem myślowym czy nieprzemyślanym komentarzem. Dlatego w trudniejszych przypadkach staram się nie odpowiadać błyskawicznie i zalecałbym wszystkim kilka wdechów i modlitwę, bo można napisać publicznie coś, czego się będzie później żałować.
Osobiście nie od razu zdałem sobie w pełni sprawę, że piszemy nasze posty nie tylko do uczestników forumowych dyskusji, ale czytają nas ludzie, którzy nigdy do nas nie napiszą, ale swoje pomyślą. Dlatego warto sobie "dawać na wstrzymanie" i pisać spokojnie, nawet o takich rzeczach, od których się "scyzoryk w kieszeni otwiera". W sumie na przestrzeni lat wygląda na to, że idzie nam coraz lepiej, a forum ma z tego powodu pewna renomę. I to krzepi.
Nie wiem, czy ta garść luźnych myśli odpowiada Twoim intencjom, ale może wątek się rozwinie. Do mnie można oczywiście pisać na priva z wszelkimi napomnieniami i uwagami, a jeśli ktoś nie jest zarejestrowany, to na adres
christophoros@poczta.onet.pl - konstruktywna krytyka mile widziana, awanturnikom dziękuję.