Kamil napisał(a):
Nie uważam, że obowiązkiem chrześcijanina jest angażowanie polityczne. Natomiast jeżeli chce aby wybudowali mi dobrze przedszkole dla dziecka to idę i głosuję na odpowiedniego radnego albo jeżeli mam dobry pomysł to sam mogę wystartować. Pełniąc taką funkcję należy wykonywać ją uczciwie i zgodnie z Słowem Bożym ale to wymagania dla każdego innego zajęcia jakim może się człowiek zajmować.
W takim razie rozmawiamy o samorządzie terytorialnym i zajmowaniu się budowaniem przedszkoli dla dzieci, a nie polityką w sensie rządzenia krajem, angażowania się w działalność partii politycznych, wchodzenia w polityczne układy i sojusze, czy podpisywania się pod partyjnymi statutami, które z definicji są sprzeczne ze Słowem Bożym albo wprost, albo pośrednio. Zgadza się?
O ile wiem, Paweł Chojecki nie zajmuje się w swoich politycznych budowaniem przedszkoli i huśtawek przy blokach, tylko poważniejszymi sprawami. "Wpływanie na życie polityczne" widzieliśmy na przykładzie Johna Godsona, którego jedynym osiągnięciem było złagodzenie tonu dyskusji, ale tylko podczas swoich rozmów z innymi. Poza tym, na nic i na nikogo nie wpłynął, a następnie musiał wystąpić z partii politycznej, bo nie był w stanie skutecznie uprawiać polityki zgodnie z własnym sumieniem. I tak naprawdę nikt nie jest w stanie. Zdecydowanie łatwiej jest komentować niż głosować w sejmie, kiedy partia narzuca, jak trzeba głosować (a robią tak wszystkie partie od czasu do czasu).
Za czasów Pawła chrześcijanie nie mieli praw wyborczych, bo w imperium nie było demokracji. Więc mogli się tylko modlić za rządzących i to w określonym celu:
"Przede wszystkim więc napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości. Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem naszym, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy" [I Tym. 2;1-4]Słowo Boże nie mówi, żebyśmy pod Nowym Przymierzem, nie żyjąc w teokratycznym państwie, ubiegali się o władzę na tym świecie (a przecież na tym polega działalność polityczna). W demokracji prawo stanowi większość, a chrześcijanie nigdy nie będą w większości, co zostało nam zapowiedziane [Łuk. 12:32]. Nie przypuszczam, żeby Pan Bóg sobie zapomniał o tym, że w przyszłości będą demokratyczne rządy. Napisał nam wyraźnie, że królestwo nasze nie jest z tego świata [Jan 18:36].
Kamil napisał(a):
Uważam jednak, że w jest w myśleniu wielu chrześcijan takie przeświadczenie i jest sporo tego typu nauczań, że pewnych kwestii chrześcijanin się nie powinien tykać, że powinniśmy wyjść z tego świata, że jaką społeczność ma światłość z ciemnością, albo czy nasze królestwo nie jest w niebie? To wszystko pochodzi z Biblii oczywiście, pytanie tylko czy każdy taki werset używamy sprawiedliwie i we właściwym jego kontekście
Jakoś nie widzę, żebyśmy coś wyrywali z kontekstu, jeśli chodzi o te wersety. Co innego być w świecie, a co innego być ze świata [Jan 17:16]. A polityka jest ze świata.
Kamil napisał(a):
i czy rzeczywiście jest tak, że chrześcijanin to jest ten, który powinien siedzieć w kościele, zborze, czy domu i czytać Biblie,
Paweł napisał, co powinniśmy robić. Pan Jezus powiedział, że powinniśmy być światłością świata i solą ziemi. Ale to nie znaczy, że powinniśmy rządzić. Na to przyjdzie czas w 1000-letnim Królestwie. A poza tym, my jesteśmy monarchistami, no nie?
W sumie, ewangelizacja jest najlepszym działaniem dla polepszenia sytuacji kraju, ponieważ nowe narodzenie człowieka likwiduje podstawowe powody złego rządzenia czyli totalną niemoc wobec grzechu. Gdyby cały kraj się nawrócił, istnienie partii politycznych w ogóle straciłoby sens. Oczywiście jest to niemożliwe, ale kierunek jest właściwy. Dlatego nie powinniśmy siedzieć w domu. Powinniśmy "iść na cały świat i głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu" [Mar. 16:15].
Kamil napisał(a):
czy też oprócz tego gdy trzeba to powinien wziąć baner i pójść z strajkiem pod sejm, np. gdyby nam chcieli wprowadzić gender do szkół (co zresztą robią na marginesie i poza dyskusją) i strajkować? Pytanie na koniec nieco prowokacyjnie napisałem, zapraszam do dalszej dyskusji
Można wyrazić swoje niezadowolenie w pokojowy sposób. Można publicznie wyrazić swoje zdanie. To jest zgodne z prawem państwowym i zgodne z duchem fragmentów Pisma mówiących o naszym stosunku do władzy. Ale to jest coś innego niż wchodzenie w polityczne układy z ludźmi służącymi księciu tego świata, dawanie co najmniej mylnych sygnałów, że my jesteśmy z nimi, ale nie do końca (bo podzielamy niektóre ich poglądy, ale innych już nie - tylko większość o tym nie wie). "Wartości chrześcijańskie" prezentowane przez Ruch Narodowy są raczej katolickie, a więc całkowicie inne iż te, które wyznaje pastor Chojecki. A jednak mimo swego sprzeciwu wobec ekumenii, publicznie popiera Ruch Narodowy. Czegoś tu nie rozumiem.
Korzystanie z czynnego prawa wyborczego (czyli pójście na głosowanie) może jakoś doprowadzić do ograniczenia zła (przykładem skrajnym może być sytuacja w Niemczech, gdy Hitler wygrał demokratyczne wybory zanim doszedł do władzy), ale w sumie to i tak jest "zawracanie Wisły kijem".
Tak na marginesie, nie jestem pewien, czy odróżniasz strajk od pokojowej manifestacji poglądów.