Kogut napisał(a):
Cytuj:
powinieneś mieć pewność zbawienia
Właśnie taką mam (Hebr.11:6).
Chyba się nie rozumiemy. Mnie chodzi o pewność, że już teraz jesteś zbawiony i jeśli za chwilę padniesz trupem przed monitorem, to będziesz z Panem Jezusem w niebie, a nie że Bóg nagradza tych, którzy Go szukają.
Kogut napisał(a):
Cytuj:
powinieneś mieć osobistą relację z Jezusem jako Panem
Mam takową. Uznaje go za Pana (z dużej litery
). Pewnie chodzi Tobie w tym miejscu o to by uznać go za Boga JHWH. Dziwne, ale co to zmienia? Jeśli JHWH uważam za Boga a Jezusa za Pana, to przecież wg. Ciebie to jedno i to samo...
Zmienia. Jeśli uważasz Jezusa za Pana, ale nie uważasz Go za Wcielonego Boga JHWH, to masz prawdopodobnie dwóch Panów - jednego większego, a drugiego mniejszego. Modlisz się do Jezusa? Uwielbiasz Go jako Pana i Boga takim uwielbieniem, jakie należy się tylko Najwyższemu?
Cytuj:
Słyszę Jego głos, gdy przemawia do mnie z kart Biblii. Mało tego, uważam, że słyszeć to nie to samo co słuchać. Więc staram się nie tylko słyszeć ale i słuchać.
Nie ściemniaj. "Słyszenie z kart Biblii" to nie jest to samo, co słyszenie głosu Pasterza i chodzenie za Nim [Jan 10:27]. Chodzi o bezpośrednią, osobistą relację z Osobą Jezusa. Jeśli takiej nie masz, to możesz ją nawiązać tylko w Duchu Świętym poprzez nowe narodzenie z Niego. Wtedy Ojciec i Syn zamieszkają w Tobie poprzez Ducha [Jan 16:13-15; I Jana 3:24; Jan 14:23].
Cytuj:
Więc doświadczam. Oczywiście nie wszystko od razu osiągam. Wierzę, że z pomocą JHWH w miarę upływu czasu coraz lepiej sobie będę radził. Dostrzegam już jak Bóg mi błogosławi i wierzę, że będzie tak dalej.
Nie będę tu na forum opisywał różnych 'przejść' jakie miałem, a wcale nie musiałbym mieć, gdybym nie chciał podobać się Bogu.
Chyba znów się nie rozumiemy. Nic nie jesteś w stanie zrobić "z pomocą JHWH" i nie jesteś w stanie "sobie radzić" - to jest postawa religijna i gorliwa, ale żeby doświadczyc prawdziwego zwycięstwa nad grzechem, to musisz się na nowo narodzić - czyli Duch Święty musi w Tobie zamieszkać i pokonać moc grzesznej cielesności. Jeśli Duch w Tobie zamieszka, to zacznie uwielbiać Jezusa, bo po to został posłany. A Jezus nie pozwala sobie na to, żeby być uwielbianym jako "drugi bóg", "stworzony bóg" albo ktokolwiek inny. Uwielbienie należy się jedynie JHWH. "Panu Bogu swemu [JHWH] pokłon oddawać będziesz i tylko jemu służyć będziesz" [Mat. 4:10; cyt. V Mojż. 6:13].
Kogut napisał(a):
Cytuj:
choć miałeś wielką gorliwość.
Smoku... wydaje się, że ją nadal mam. Czemu czas przeszły...?
Ta konstrukcja (może niezbyt jasna i szczęśliwa) wynika z faktu, że ja sam kiedyś próbowałem pokonać własne złe nawyki, wady charakteru, związania, zniewolenia i nałogi "z pomoca Bożą" i myślałem, że "będę sobie radził". Nic z tego. Byłem bezradny wobec mocy grzechu, dopóki nie narodziłem się na nowo i dopóki "zakon Ducha" nie dał mi mocy do pokonania "zakonu grzechu" mieszkającego w mojej cielesności [Rzym. 7:14-8:9. Rozmawiałem z wieloma nieodrodzonymi ludźmi (w tym ze ŚJ) i
żaden z nich tej mocy nie doświadczył we własnym życiu, bo nie mógł bez nowego narodzenia.
Cytuj:
Może ty nie planujesz. Ja jednak tak. Duch św. pobudza mnie do głoszenia natomiast czy pójdę lub nie, zależy wlaśnie od czegoś tak pozornie błachego jak 'planowanie'. Poobserwuj, jak więc wygląda ten spontaniczny zew głoszenia. Tak naprawdę to słaby głosik. Nie bój się planować. Długo moglibyśmy oczywiście dyskutować nad sensem tego głoszenia i dlaczego duch do niego pobudza. Może właśnie to, co Ty nazywasz 'osobistym kierownicwem ducha' często jest mylone z własnym odczuwaniem chęci lub niechęci. Często spotykam się z poglądem, że jeśli się komuś nie chce czegoś zrobić, to kwituję sprawę: "widocznie Pan tego nie chce, więc nie będę się zmuszał, bo okazałoby się, że działam wbrew duchowi św." Nie mylisz, Smoku, ducha św. z tym swoim duchem? Też osobistym, nawet bardzo osobistym?
Przepraszam, za ten sarkazm, nie chcę kwestionować tego, co Ty odczuwasz.
Ja się nie gniewam, Kogucie. Przepraszam Cię również, ale w sprawie prowadzenia Duchem mówisz jak "wilk o gwiazdach". Skąd wiesz, że to Duch Święty Cię pobudza do głoszenia, a nie Twoja własna gorliwość, albo nawet presja Organizacji? Czy Duch Święty kazał kiedykolwiek i komukowiek "wyrobić miesięczną normę" i wyniki zapisywać w zeszycie? Nie mylisz aby Ducha Świętego z duchem Organizacji? Poczytaj sobie o prowadzeniu apostołów w Dziejach i w Listach. Często spotykamy się z różnymi dziwnymi poglądami, więc nie ma sensu powoływać się na to, że skoro komuś się nie chciało, to przypisał to Duchowi. Natomiast nachodzenie ludzi po domach dwójkami i proponowanie im "lepszej religii" nie jest wcale głoszeniem Ewangelii, tylko akwizycją kolorowych czasopism. Ewangelia jest Dobrą Nowiną o zbawieniu (czyli uratowaniu) od wiecznego potępienia tu i teraz, o nowym życiu w Chrystusie, o pokonaniu mocy grzechu poprzez Chrystusa w nas, o nawiązaniu osobistej więzi z Bogiem, a także o wiecznym zbawieniu i obietnicy przebywania z Bogiem w uwielbionych ciałach na zawsze. A to wszystko bez konieczności przyłączenia się do jakieś "jedynozbawczej" organizacji. Bo zbawienie jest w Chrystusie, który jest Bogiem i dlatego zbawia.
Cytuj:
ŚJ organizacją nazywają swój zbór. Jeśli wziąść pod uwagę wezwanie z Objawienia: "Kto ma uszy niechaj słucha co duch mowi do zboru" to skoro zbór jest jakąś społecznością to i pobudzanie do ewangelizacji będzie nie tylko jednostkowe. Jednego od drugiego nie można oddzielić. Ba! Wręcz zbór został do tego powołany i zorganizowany. Taką społeczność poznałem na kartach Biblii.
Biblijny zbór czyli kościół to jest ekklesia, czyli "zgromadzenie wywołanych". Wywołani to są święci, którzy należą do Jezusa, ponieważ narodzili się na nowo i służą Królowi w Królestwie Bożym. A Królestwo Boże to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. Świadkowie Jehowy nie są świadkami Jezusa w mocy Ducha Świętego [Dz. Ap. 1:8] i nie głoszą Dobrej Nowiny o Jezusie, tylko zaczynają od Złej Nowiny o Armagedonie, potem przechodzą do Złej Nowiny o Kościele Katolickim, a dopiero potem głoszą Dobrą Nowinę o Organizacji. Przepraszam za sarkazm, ale takie są fakty. Efekt przewidział apostoł Paweł:
"(...) którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj. Albowiem z nich wywodzą się ci, którzy wdzierają się do domów i usidlają kobiety opanowane przez różne pożądliwości, które zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą" [II Tym. 3:5-7]
Cytuj:
Tu się na tobie, smoku zawiodłem. Najpierw piszesz o ewangelizacji a teraz jednym zdaniem to obaliłeś. Przepraszam, za to pytanie, ale komu w takim razie głosisz? (ewangelizujesz?). Żywym po względem duchowym? Widzę, że ograniczasz się tylko do 'zrodzonych z ducha', gdyż 'martym' (nie zrodzonym na nowo) o nadziei bycia 'dzieckiem Bożym' nie warto mówić?
Głoszę tym, którzy są duchowo martwi i potrafią się do tego przyznać. Jeśli ktoś jest martwy i udaje żywego, to po pierwsze łatwo to rozpoznać, a po drugie widocznie uważa się za zdrowego i nie chce lekarstwa. Wtedy pereł się przed niego nie rzuca.
Cytuj:
Widzisz, często ŚJ zarzuca się, że są podobni do KRK. Nie wiem w czym. Jeśli w KRK istnieje klasa duchownych, którzy zastrzegli sobie 'wiedzę i zrozumienie' dla siebie a reszta jest 'ciemną masą', to teraz dostrzegam tu coś podobnego. Istnieje klasa 'zrodzonych', dla ktorych argumentem jest raczej to, co odczuwają i będą kwestionować inne odczucia. Smoku... pozwól, że zacytuję werset, ktory był przytaczany przez wielu miliony razy:
"Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha. "
Gdybyś się narodził z Ducha, to z obfitości serca mówiłyby Twoje usta (dokładniej - paluszki na klawiaturze). Nikt nie jest lepszy od kogokolwiek dlatego, że się na nowo narodził. Owszem, mamy coś, czego Ty najwyraźniej nie masz. Problem w tym, że albo twierdzisz, że tego nie potrzebujesz, albo udajesz, że to masz. A tak naprawdę, to nie bardzo wiesz, o co chodzi. Zamiast szukać, udajesz że znalazłeś.
Cytuj:
Nie możesz tym co napisałeś, zmusić ducha do tego by mnie 'zrodził'. Musisz spojrzeć w oczy faktom. Nie wszystko jest tak, jak sobie poukładałeś w głowie i to jest i będzie nienaruszale. Podobnie pewnym chrześcijanom w I wieku nie mieściło się w głowie aby poganie moli otrzymać ducha, albo, że obrzezanie nie obowiązuje. Dzisiaj istnieją miliony ludzi sczerze oddanych Bogu i pokornie służących mu a przy tym wcale nie odczuwają 'zrodzenia'. Widzą jak Bóg im błogosławi, osiągają powodzenie w walce z grzechem itd. Jeśli duch św. tak zadziałał, nie sprzeciwialbym się mu. Raczej zweryfikowałbym swój pogląd na tą sprawę niż zmieniał fakty. Zapewniem, że łatwiej kurczowo trzymać się ustalonego zdania, niż je zmienić.
Nie zamierzam Cię do niczego zmuszać. Poganie otrzymali Ducha (nie "ducha") dlatego, że bardzo Boga szukali (zamiast twierdzić, że Go już znaleźli) i wysłuchali Ewangelii (zamiast sami ją wypaczać). Narodzenie z Ducha jest faktem, który przewraca całe życie człowieka do góry nogami. Jest taką rewolucją, której nigdy się nie zapomina. Efektem są zmiany, które również są faktem. Odczucia to tylko jeden z elementów nowego życia. Ale przecież trudno żyć i nie odczuwać. Życzę Ci, żebyś takiej rewolucji doświadczył. Po prostu jest coś, czego nie masz i to coś jest warunkiem, żebyś mógł oglądać Królestwo Boże. Do Ciebie należy decyzja, co z tym zrobisz.
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" [Jan 3:3]