Kogut napisał(a):
Nie wiedziałem, że masz jeszcze jakieś inne możliwości usłyszeć głos Jezusa. Chętnie posłucham, gdybyś chciał napisać o tym coś więcej. Na czym to polega? Mówisz o nadprzyrodzonych zjawiskach? Osobiste wizje? Głosy?
Nowy Testament wyraźnie mówi o osobistym prowadzeniu odrodzonych ludzi. Wystarczy przeczytać. Ówcześni chrześcijanie nawet nie mieli jeszcze spisanego NT, a już byli przez Boga osobiście prowadzeni. Owce znają głos Pasterza. Ze wszystkich sposobów przemawiania Boga opisanych w NT nie doświadczyłem zachwycenia opisanego w II Kor. 12:1-4. Natomiast gdybym miał Ci się zwierzać z tego, w jaki sposób Bóg mówi do mnie najczęściej, musiałbym wiedzieć,
po co pytasz. Czyli czy mogę przed Ciebie rzucać perły, czy nie.
Kogut napisał(a):
Cytuj:
problem polega na tym, że ja kiedyś byłem tam gdzie Ty (czyli byłem człowiekiem nieodrodzonym), a Ty jeszcze nie byłeś tu, gdzie ja teraz jestem
Dziwne spojrzenie. To tak jakby dyrektor naczelny mający wladzę i perspektywy a także fonansowe mozliwości wmawiał robotnikowi, że jest szczęśliwy, a tamten nie. Gdyż o szczęściu można mówić, gdy się jest dyrektorem. Robotnik nigdy nie był 'na górze' więc nie ma co tłumaczyć mu co to jest szczęście. A dyrektor był kiedyś biedny więc to On ma prawo, bo wziął itd. itd. Już kiedyś podałem kilka wersetów o osobistych relacjach mężów Bożych wcale nie zrodzonych z ducha.
To nie jest dziwne spojrzenie. To raczej Ty patrzysz na to wszystko z dziwnej perpektywy, która dzieli ludzi na "dyrektora i robotnika" lub "pierwsze owce i drugie owce" albo "klasę lepszą i klasę gorszą". Po prostu przyjąłem od Boga dar, którego Ty nie przyjąłeś. Kiedyś też nie miałem tego daru, tak jak Ty teraz. Nie jestem od Ciebie lepszy, tylko jestem zbawiony. Nie zasłużyłem na to, co dostałem i nie jestem na "górze". Mężowie Boży nie zrodzeni z Ducha żyli w czasach, gdy Duch nie był jeszcze wylany, bo Jezus nie był jeszcze uwielbiony [Jan 7:39]. Tamte czasy minęły i obecnie nie ma innej drogi do odrodzenia jak przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela [Jan 1:12-13]. Dlatego nie łudź się, że możesz mieć dzisiaj takie relacje z Bogiem jak Mojżesz, Eliasz czy Dawid, omijając nowe narodzenie z Ducha.
Kogut napisał(a):
Cytuj:
Ja po prostu wziąłem to
Chyba raczej Bóg Ci to dał. Myślę, że to chyba kolejna różnica w naszych mentalnościach. Ty rzeczywiście sięgasz po zrodzenia a ja uznaję, że to Bóg poprzez duch zradza kogo chce i jeśli chce.
To nie jest różnica w mentalnościach. To jest różnica w znajomości Ewangelii, jak myślę. Jezus dokonał ofiary za wszystkich ludzi na świecie, ale skutki tej ofiary w postaci nowego narodzenia, usprawiedliwienia i zbawienia, dotyczą tylko tych, którzy przez wiarę wezmą dar leżący przed nimi:
"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby
każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" [Jan 3:16]
"(...) wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego,
skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów" [Rzym. 3:23-25]
Bóg ze swojej strony zrobił dla nas wszystko, co jest potrzebne do zbawienia. Jezus stoi przed nami z wyciągniętą ręką, w której jest dar usprawiedliwienia, zbawienia i Ducha Świętego. Nasza rola polega na tym, żeby przez wiarę wyciągnąć rękę i wziąć ten dar. Na tym polega Dobra Nowina.
Bóg nikogo nie zradza bez jego woli i czynnej akceptacji zbawienia przez wiarę. Musisz zgodzić się z Bożą diagnozą, uznać konieczność i potrzebę przyjęcia zbawienia, uwierzyć w dzieło Jezusa, który za Ciebie poniósł karę za grzechy, odpowiedziec wiarą na propozycję i wtedy dopiero dojdzie do "transakcji".
Kogut napisał(a):
Smok napisał(a):
Ale przyjąć dar może tylko ten, kto ma świadomość, że go potrzebuje
Teraz lepiej. Tak, to dar. Obawiam się że zbaczamy trochę z wątku ale co tam...
Zboczmy, jak najbardziej. Byle z dobrym skutkiem.
Kogut napisał(a):
Co to znaczy, że potrzebuję tego daru?
To znaczy, że jak każdy człowiek, który popełnił choć jeden grzech, jesteś winny i zostaniesz osądzony, a gniew Boży ciąży na Tobie [Jan 3:36]. Wylanie tego gniewu oznacza spędzenie wieczności w miejscu niewyobrażalnego cierpienia [Mar. 9:43-48; Obj. 20:10] i oddalenia od Bożego oblicza [II Tes. 1:9] oraz wiecznej wzgardy [Dan. 12:2], zwanym jeziorem ognistym [Obj. 20:15]. Bóg kocha Cię (i wszystkich innych grzeszników) tak bardzo, że pragnąc Ci tego oszczędzić poświęcił Syna Bożego, który złożył swoje życie w ofierze, aby Jego śmierć była zastępczą karą za Twój grzech [Rzym. 6:23], aby Jego krew zakryła Twoją niesprawiedliwość [Hebr. 9:11-14] i aby Jego sprawiedliwość została przypisana Tobie [II Kor. 5:21]. Na podstawie tej ofiary Bóg zawarł Nowe Przymierze z Izraelem, zawierające określone obietnice [Hebr. 8:8-13] i pragnie włączyć w to przymierze każdego, kto uwierzy w Jezusa i narodzi się na nowo z Ducha. Obietnice te dotyczą Królestwa Bożego na Ziemi (trwającego 1000 lat) i rozciągają się na całą wieczność na nowej Ziemi.
Nie jesteś w stanie (ani nikt inny) sam zrobić nic, żeby uniknąć sądu i wiecznej kary - dlatego potrzebujesz zbawienia, czyli inaczej ratunku. Gdyby chodziło jedynie o ratunek przed anihilacją, to Bóg chyba nie poświęcałby życia własnego Syna, żeby Cię (i wszystkich nieodrodzonych i niezbawionych) ratować przez bezbolesnym nieistnieniem. To piszę tak na wszelki wypadek.
Cytuj:
Jak mówi Biblia Bóg powołuje do nieba poprzez zrodzenie z ducha w specjalnym celu.
Bóg przede wszystkim zbawia, czyli ratuje. A poza tym, ma swoje cele dotyczące wieczności dla wszystkich, którzy pozwolą się uratować, przyjmując dar okupiony krwią Jezusa. Mamy tutaj albo-albo. Czyli albo wieczne zbawienie i wieczne królowanie, albo wieczne potępienie i wieczne cierpienie. Sprawa jest poważna i wybór należy do Ciebie. Konsekwencje wyboru sa opisane w Biblii.
Kogut napisał(a):
Pomyśl o pierwszym z brzegu sąsiedzie, ktory wg. Ciebie nie jest zrodzony. Czy znajdziesz u takiego dobroć? Łagodność? Radość? Życzliwość? Może nie wszystko na raz ale pewnie tak. Więc przejawia Owoce ducha czy nie? Oddziałuje na niego duch św.? Czy poza 'zrodzonymi' wszyscy są już tylko gniewni, niemoralni, niepanujący, niedobrzy, ponurzy, bez miłości? Dziwne masz pojęcie na temat wpływu ducha. Chyba, że swój pogląd na siłę chcesz wpisać w inną rzeczywistość.
Są ludzie, którzy z natury cechują się łagodnością, ale ta łagodność nie jest owocem produkowanym w nich przez Ducha Świętego. Dlatego przed Bogiem wartość jednego i drugiego nie jest taka sama. Są ludzie, którzy czynią wiele dobrych uczynków, ale przed Bogiem wszystkie uczynki, któymi nie służymy Bogu żywemu, pełniąc świadomie Jego wolę, są martwe [Hebr. 9:14]. Czyli można czynić obiektywne dobro, nie czyniąc woli Bożej i nie znając jej. Duch Święty działa na nieodrodzonego człowieka z zewnątrz, przekonując go o prawdzie, sprawiedliwości i o sądzie [Jan 16:8]. Natomiast w odrodzonym człowieku Duch Święty działa wewnątrz, uświęcając go i upodabniając coraz bardziej do Jezusa. Mam nadzieję, że widzisz, o czym mówię. Człowiek o największej nawet naturalnej łagodności zostanie osądzony na podstawie swoich grzechów i pójdzie do piekła, jeśli nie zostanie zbawiony czyli uratowany przed piekłem właśnie. Najbardziej agresywny człowiek zostanie (a nawet juz jest) uratowany dlatego, że Jezus wziął na siebie jego grzechy i poniósł je na krzyż, a on w to uwierzył. Duch Święty
wewnątrz zbawionego człowieka jest rękojmią (gwarancją) zmartwychwstania do życia wiecznego [II Kor. 5:5]. Jeśli Duch święty pozostaje poza człowiekiem (czyli jest on nieodrodzony), gniew Boży ciąży na nim i jeśli umrze w tym stanie, pójdzie pod sąd [Jan 3:18].
Kogut napisał(a):
Cytuj:
(bo Jezus w ciele jest w niebie) [Rzym. 8:10].
Jakoś w tym wersecie się tego nie doczytałem. W jakim ciele? Fizycznym? Duchowym?
Jest ciało fizyczne i jest ciało duchowe [I Kor. 15:44]. Jezus zmartwychwstał w ciele duchowym, czyli inaczej uwielbionym i w takim przyjdzie po swój Kościół [Flp. 3:20-21]. Jak to ciało wyglądało, opisują Ewangelie w ostatnich rozdziałach.
Kogut napisał(a):
Cytuj:
że zmartwychwstaną w uwielbionych ciałach [Rzym. 8:11]
Ja ten tekst odczytuję inaczej. Nie tyle o zmartwychwstaniu co o 'ożyciu' w sensie duchowym już teraz. Nie podczas zmartwychwstania (Ef.2:1-6)
Tam jest napisane, że "jeśli Duch tego, który
Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził,
ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was". Najpierw jest mowa o zmartwychwstaniu Jezusa w ciele, a potem o zmartwychwstaniu odrodzonych w ciele. Chodzi o zmartwychwstanie śmiertelnych ciał - takie, jak zmartwychwstanie śmiertelnego ciała Jezusa.
Kogut napisał(a):
Porownaj - 1 Kor. 15:6 - Jezus po zmartwychwstaniu (przed wylaniem ducha i zrodzeniem do niebiańskiej nadziei - ważne!) ukazuje się 500 swoim braciom. Jednak ten duch zostaje wylany tylko na 120! Co z resztą? Zostali zrodzeni? Przeanalizuj Marka 9:38-40. Szczerych osób przyłączających się do pracy z Jezusem było więcej, niż liczba osób później zrodzonych. Stąd wg. mnie worki są dwa
"A to mówił
o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli; albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony" [Jan 7:39]
Mylisz otrzymanie Ducha z chrztem w Duchu Świętym.
I popełniasz znów ten sam błąd: My nie żyjemy ani w czasach Starego Testamentu, ani przed Pięćdziesiątnicą. Żyjemy po Pięćdziesiątnicy i wszyscy potrzebujemy nowego narodzenia z Ducha. Potrzebujemy również chrztu Duchem Świętym, ale o tym traktuje inny wątek.