fundamentalista napisał(a):
Czy tradycja nie ma natury duchowej? Konkretne duchy stoją za nią - niestety!
No, ja nie mam az takiego poznania, żeby ryzykowac twierdzenie, że za tradycją stoją duchy tylko dlatego, że jest ona tradycją...
Fundamentalista napisał(a):
Smok napisał(a):
nie miałbym serca zostawić rodziców samych w wigilijny wieczór tylko po to, żeby im pokazać, jak bardzo są nieczyści.
A może ten wstrząs pomógłby im? Może dzięki niemu odczuliby stratę, a to wywołałoby zmiany w ich życiu? Porozmawiaj z nimi, sprawdź jak Cię widzą przez to, że przestrzegasz ich tradycji - rozeznaj, czy aby to ich nie blokuje na Ducha Ewangelii - czy nie daje im złudnej, ale jednak nadziei na Twój powrót "na łono"?
Wszystko idzie w dobrym kierunku. Mama jest już blisko podjęcia decyzji o oddania życia Jezusowi. Wiesz, co mi ostatnio powiedziała? Że chciałaby, ale nie ma odwagi pójść na całość tak jak my i że wie doskonale, że żyje w religijnej hipokryzji. Myślę, że Duch Święty otwiera ją i tatę na Ewangelię, ale w zupełnie inny sposób, niż umiesz to sobie wyobrazić.
Fundamentalista napisał(a):
Jest tradycja i tradycja. Za jedną tradycją stoją duchy narodów - diabelskie - ktore tworzyły swoje religie i swoje religijne tradycje.
Fundamentalisto, zanim zaczniesz ze mną polemizować, przeczytaj dokładnie to, co napisałem, dobrze?
Fundamentalista napisał(a):
Jaka zatem, dla Ciebie, jest tradycja katolicka(myslę o wigilii - tej "niby wieczerzy pańskiej"?)

A gdzie ja napisałem, że wigilia jest "niby wieczerzą Pańską"? Gdzieś Ty w moich postach to wyczytał
Fundamentalista napisał(a):
Moim zdaniem czym innym jest uczestnictwo w wigilii organizowanej przez katolików - choć sam tego już unikam, ale ogólnie nie odradzam-a czym innym organizowanie takiej "imitacji wieczerzy" dla katolików.

O co Ci chodzi z tą "imitacją wieczerzy"? Bo napisałem o łamaniu oplatka jako łamaniu chleba? A czy ty wiesz, że łamanie chleba to była i jest normalna czynność przy stole, nie tylko poczas Wieczerzy Pańskiej? Łamanie chleba było w starożytności (podobnie jak wspólnota stołu) aktem jednoczącym np. rodzinę i to niekoniecznie w kontekście duchowym. Jezus łamał chleb przy stole z uczniami po drodze do Emaus [Łuk. 24:30]. Czy była to Wieczerza Pańska? Nie. Oni poznali Jezusa dopiero po sposobie łamania chleba, który widzieli wcześniej wielokrotnie. Fundamentalisto, ignorancja czasem prowadzi człowieka do bezsensownych krucjat przeciwko cieniom.
Fundamentalista napisał(a):
W pierwszym przypadku przychodzę z zewnątrz i szanuję czyjeś obyczaje, nie koniecznie je akceptując i ich ducha, zaś w drugim jestem w środku tych obyczajów i dostosowywuję się do nich, do ich ducha - nie widząc w nich nic diabelskiego - jestem przekonany, że tak to wygląda z punktu widzenia Twoich rodziców.
Moi rodzice są coraz bliżej Ewangelii między innymi dlatego, że ich nie odrzuciłem i zasiadam z nimi do stołu w wieczór, który jest w całej Polsce wyjątkowy. Oni doskonale wiedzą, co ja myślę na temat świąt i doceniają fakt, że możemy być rodziną mimo braku duchowej jedności, a my ich szanujemy zgodnie z przykazaniem i nie chcemy zostawiać ich samych, a równocześnie nie zgadzamy się na przekraczanie linii ustanowionych przez Boga. To ich bardziej pociąga do Jezusa niż sekciarskie odrzucenie i niepotrzebne zrywanie rodzinnych więzów w imię własnej sprawiedliwości (a nie Bożej).
Fundamentalista napisał(a):
I znowu bajka bajce nie jest równa, za każda bajką stoi jakaś rzeczywistość duchowa. Osobiście lubię smoki z bajek, ale to jedno. Ale do głowy nie przyszło by mi pisać o Bogu i podpisywać sie jako smok - choćby bajkowy. Bajka dla dzieci, a poważne rozmowy o wierze
to nie ta sama 'bajka' i nie ten sam "duch bajki" - chyba, że o ten "luz nieprawdopodobieństwa" Ci chodzi

?!
Smok bajkowy bajki opowiada
?Fundamentalisto, probonuję Ci prosty zabieg:
zimny prysznic. Może wtedy zaczniesz trzeźwo myśleć. Bo na razie widze, że się nie dogadamy. Smok Wawelski, Lis, Miki, Kogut czy Oliwka to są tylko nazwy. Wszyscy piszemy o Bogu, toczymy powazne rozmowy i myślę, ze Pan Bóg ma wystarczające poczucie humoru, żeby się nie przejmować naszymi nickami.
Fundamentalista napisał(a):
Rozumiem że nick "smok wawelski" nie jest dla Ciebie duchowy i poważny ?! Dla sporej liczby z nas, tak myślę, jednak jest i co z tym zrobisz - będziesz się upierał?
Są ludzie, którzy potrafią się zgorszyć byle czym i trudno się takimi przejmować. Potrafią człowieka wpędzić w depresję tą swoją chrześcijańską radością. Smok Wawelski nie jest dla mnie duchowy i poważny, podobnie jak Baltazar Gąbka, Don Pedro i Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka (Mamma mia!). Mam nadzieję, że rozpoznajesz wymienione postaci i "kumasz bazę".

Fundamentalista napisał(a):
Na koniec pozwolę sobie na ogólną refleksję. To co napisałeś o swoich poglądach na temat wigilii wiele mówi mi też o twoim stosunku do nauki płynącej ze Słowa. Moim zdaniem próbujesz jedną "solidną tradycję" - pogańską, z którą nie do końca zerwałeś, zastąpić drugą "solidną tradycją" - ludzką - o podobnej solidności jak ta pierwsza.
Moich poglądów na temat wigilii najwyraźniej nie zrozumiałeś, ale polemizujesz z nimi zawzięcie. Nie będę Ci ich wykładał po pięć razy i nie będę udowadniał, że nie jestem wielbłądem. Natomiast co do "solidnej tradycji" tej drugiej natury, to moje poglądy opieram na Słowie Bożym i to chyba widać. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zarzucasz mi bliżej nieokreśloną "ludzką tradycję", której ani nie przejąłem, ani nie powielam, ani nawet nie umiesz powiedzieć, co to za tradycja. A to z prostej przyczyny: sam ją wymyśliłeś.
Fundamentalista napisał(a):
Szukasz w Słowie doktryny, logiki, systemu (w którym nie ma żadnej "logicznej dziury") na którym można zbudować życie i czuć się w nim bezpiecznie - stąd też zapewne Twoje zainteresowania odmianą judaizmu (solidnej, wielowiekowej tradycji ludzkiej) - tworzysz ludzkiego ducha na bazie Słowa, zamiast wpuścić Żywego Boga mówiącego wprost do serca i pozwolić mu działać.
Mam wrażenie, że jesteś niesprawiedliwy. Nie znasz mnie osobiście i nie wiesz, czego szukam. Życie buduję na Chrystusie bo On jest fundamentem. Natomiast staram się prostować to, co wykrzywiają różnej maści "duchowi" nauczyciele, którzy proste krojenie Słowa [II Tym. 2:15] nazywają "tradycją", a własne parabiblijne ekstrawagancje - duchowym nauczaniem. Poza tym nie lubię, jak ktoś mi imputuje coś, czego nie jest w stanie udowodnić, albo formułuje jakieś niejasne zarzuty. Tradycja ludzka powołuje się na nauki ludzkie. Ja powołuję się na Słowo Boże. Nie mam zielonego pojęcia, co to znaczy "tworzyć ludzkiego ducha na bazie Słowa" - wygląda mi to na kolejną Twoją ektrawagancję, z którą trudno mi polemizować, bo jest całkowicie dla mnie niezrozumiała.