Jarek napisał(a):
Nie trzeba potepiać rzeczy nieistotnych lub mniej istotnych, tych które przemijają jak trawa. Pogoń za cielesnością ma swój początek. Cały czas zastanawia mnie gdzie stawiasz granice w której ktoś ja przekracza?
Ja nie stawiam granic tam, gdzie Ty chciałbyś je widzieć. To Bóg stawia granice. Poza tym, nie wiem, czy zauważyłeś, ale przeczysz sam sobie w tej wypowiedzi. Skoro nie trzeba potępiać rzeczy nieistotnych, to czemu tak bardzo chcesz postawić granice w sprawach nieistotnych?
Jarek napisał(a):
Smok napisał(a):
A czytałeś kontekst i poprzedni werset? Bo ja tam czytam o modlitwie, uczeniu się, przywództwie i wykładaniu doktryny w zgromadzeniu. No i Paweł wyraźnie pisze, żeby występować skromnie i się nie stroić. Jeśli masz żonę, to ją zapytaj, czy "nie stroić się w kunsztowne sploty włosów, ani w złoto czy perły, czy kunsztowne szaty" oznacza "zero kosmetyków, biżuterii i innych ozdób". No i znowu przekład Warszawsko-Praski:
w takim razie znów dziwnie wyjasniasz, że np, w kontekscie zgromadzeń kobiety powinny byc skromne, a co po za?
Rozmawiałeś juz z żoną na temat alternatywy "stroić się - zero ozdób"? Porozmawiaj, to może nie będziesz stawiał sprawy w taki dziwny sposób, jakby skromność i strojenie się należało ująć w tabelach i wzorach matematycznych. Amisze na przykład rozwiązali ten problem bardzo prosto i wszystkie kobiety wyglądają tam identycznie, chodząc w ściśle określonych ubrankach. Ale nie myślę, żeby Bogu chodziło o cielesny sposób rozwiązania duchowych problemów. A widzę, że do tego dążysz. Nie tędy droga. Rozwiązywanie duchowych problemów clelesnymi metodami prowadzi do legalizmu.
Wygląd zewnętrzny jest przejawem tego, co się dzieje w sercu. Odbiór tego, co się widzi, również jest przejawem stanu serca. I tam, czyli w sercu, trzeba szukać odpowiedzi.
Jarek napisał(a):
Smok napisał(a):
Można o siebie dbać, ubierać się skromnie, a jednocześnie estetycznie i pięknie, zachowując umiar i nie goniąc za wyszukanymi ozdobami, bo nie to jest naszą ozdobą i nie to stanowi o naszej wartości przed Bogiem.
Wszystko pieknie Smoku, na co więc ozdoby?
A na co kwiaty w wazonach? Na co kolory na ścianach? Na co zadbane ogrody? Na co w ogóle człowiekowi wszelkie wrodzone odczuwanie piękna? Czy oglądając na przykład obraz Van Gogha lub czerwone Ferrari zawsze automatycznie pożądasz tych rzeczy?
Bóg stworzył kobietę obdarzając ją wyjątkową chwałą związaną z wyglądem zewnętrznym. Nie przypuszczam, żeby wykonywanie polecenia o zaludnianiu ziemi było dla Adama odrażające, a i samo Pismo wspomina, że piękność ludzkich córek skusiła samych aniołów [I Mojż. 6:2]. Oczywiście, diabeł usiłuje splugawić i wypaczyć to, co Bóg stworzył jako piękne. Oczywiście, zdecydowana większość współczesnych kobiet świata współpracuje z nim w tym dziele - bardziej lub mniej świadomie. Na chrześcijan też znalazł sposób: przekonał ich, że nie są w stanie podziwiać piękna bez jego pożądania i w związku z tym powinni uciekać od wszystkiego, co piękne, ponieważ "każda cielesność ma swój początek". W skrajnym wydaniu miarą świętości jest oddzielenie od świata rozumianego nie jako wrogi Bogu system wartości oparty na pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pysze żywota, lecz od świata stworzonego przez Boga z całym jego pięknem. Stąd się wzięły szare uniformy, habity, pustelnie, lepianki, pseudoduchowe napuszenie, brak poczucia humoru czy w niektórych środowiskach wręcz pogarda dla mydła (bo ciało jest złe i należy je odpowiednio traktować).
Jarek napisał(a):
Rozumiem że dla ciebie nie podkreslanie urody moze kojarzyc się z islamizacją. A czyjąś słabość wykorzystujesz do wskazywania choroby gdy ktos uwaza inaczej niz ty.
Specjalnie używam określenia "islamizacja", żeby coś podkreślić. Muzułmanie mają problemy z pożądliwością jak wszyscy ludzie. Ale pożądliwość wywodzi się z serca i jest grzechem, a z grzechem nie walczy się metodami cielesnymi. Oni są na te metody skazani, ale one i tak zawodzą - nawet, gdyby wszystkie kobiety były trzymane w domach 24 godziny na dobę i nawet, gdyby zakuć je w zbroje. My (czyli ludzie odrodzeni) nie walczymy środkami cielesnymi. To nie jest kwestia podejrzewanie przedstawicieli innych poglądów niż moje o chorobę, tylko propozycja przemyślenia innego podejścia do problemów, które bywają rozwiązywane zupełnie "na opak", a efekty widać gołym (za przeproszeniem) okiem. Uważam, że zamiast się tak męczyć, można (a nawet trzeba) zrobić dwie rzeczy: Po pierwsze, szczerze wyznać Bogu, że mamy w tej dziedzinie problem z pobudliwością, przyjąć odpuszczenie grzechu i poprosić o ochronę serca. Po drugie, poprosić o zmianę patrzenia - to znaczy, żeby Pan zmienił pożądliwość oczu w podziw dla obiektywnego piękna nie podszyty pożądaniem. Również w omawianej dziedzinie. To powinno pozwolić nam (mówię o braciach) normalnie chodzić po ulicy, zamiast przemykać się kanałami, żeby się przypadkiem na jaką córkę ludzką nie natknąć (czy to na billboardzie, czy w naturze).
Jarek napisał(a):
Smok napisał(a):
Nie określam, bo to nie jest potrzebne. Siostry, które pragna się uświęcać i są wrażliwe na głos Ducha Bożego same wiedzą, co jest właściwe, a co nie. Określanie długości spódnic u sióstr i mierzenie ich przy wejściu do kaplicy jest moim zdaniem właśnie przejawem islamizacji chrześcijaństwa. Ludzie wrażliwi potrafią dostrzec przesadę i wyjście poza granice skromności - to nie jest takie trudne. Ale nie spodziewaj się, że opublikuję jakiś "smoczy kanon" w tej sprawie.
Oj okreslasz (nawet w ostanim), ale gdy masz przejśc do jakiegoś konkretu to sie wymigujesz.
Kobieta wcale nie musi dzisiaj ubierać się z pępkiem na wierzchu i w drogie klejnoty, albo w krótką sókienkę aby móc wzbudzić pożadliwośc oczu. Pewien kanon jednak obowiązuje i ci którzy zajmują się podkreślaniem urody dobrze o tym wiedzą. Sam sobie przeczysz pisząc że nie ma żadnego wzorca, a jednoczesnie okreslasz to ze siostry wiedzą co jest właściwe a co nie, i pewnie bracia

. Tylko co z tymi którzy jeszcze nie wiedzą?
Myślę, że jednak sobie nie przeczę. Tutaj trzeba rozróżnienia i wrażliwości w każdym przypadku - właśnie dlatego, że zadekretowanie jakichkolwiek kanonów jest jedynie przybliżeniem i jak sam słusznie zauważyłeś, kobieta wcale nie musi dzisiaj ubierać się z pępkiem na wierzchu i w drogie klejnoty, albo w krótką sukienkę aby móc wzbudzić pożądliwość oczu. Jeśli ktoś nie ma w sercu pragnienia przyciągania szczególnej uwagi płci przeciwnej i wzbudzania jej pożądliwości swoim widokiem, to nie będzie tego robił. A jeśli zrobi coś nieświadomie, to go trzeba delikatnie napomnieć. Człowiek duchowo wrażliwy weźmie to sobie do serca. Człowiek cielesny zareaguje cieleśnie i potraktuje to jako ograniczenie "swobód obywatelskich".
Jarek napisał(a):
Podam taki przykaład z KK, i aktualnych komunii gdzie forma przerasta treśc i jest to czasem, a może częściej niz czasem, konkurs mody. Dotyczy to dziewczynek, chłopców no i... rodziców. Nie pisze o tym abys zaczął pisac o samej komunii ale... Pytanie gdzie i jak dostrzegasz granice dobrego smaku? Pańskiego smaku?
Przepraszam, ale to jest trochę tak, jakbyś mnie zapytał o granice dobrego smaku w odniesieniu do ubiorów członków plemienia Siouxów podczas obrzędów poświęcenia chłopców i dziewczynek Wielkiemu Manitou. Jeśli są nieodrodzeni, to mogą wystąpić nawet na golasa. Przed Bogiem są i tak duchowo martwi, więc bardziej martwi już być nie mogą. O samej komunii pisał nie będę.