jartur napisał(a):
A wracając do tematu jeśli chodzi o malowanie nie neguje tego co piszesz, lecz też powiedz jak to interpretować w nowym testamencie jakie zwyczaje w zborach Bożych nowotestamentowych były..? gdzie podejrzewam że skromność i prostota była obecna nie tylko w sercach ale i na zewnątrz..
1 Tym. 2:9
9. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie, a nie stroić się w kunsztowne sploty włosów ani w złoto czy w perły, czy kosztowne szaty,
Ten fragment odnosi się do zachowania w społeczności (nabożeństwo, modlitwa, nauczanie), a nie np. w pracy czy w domu - zobacz kontekst:
"Na to zostałem ustanowiony kaznodzieją i apostołem - prawdę mówię, nie kłamię - nauczycielem pogan w wierze i w prawdzie. Chcę tedy, aby się mężczyźni modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie, a nie stroić się w kunsztowne sploty włosów ani w złoto czy w perły, czy kosztowne szaty, lecz jak przystoi kobietom, które są prawdziwie pobożne, zdobić się dobrymi uczynkami. Kobieta niech się uczy w cichości i w pełnej uległości; nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie" [I Tym. 2:7-12]Oczywiście, że zgromadzenie świętych nie jest rewią mody. Problem nie polega na noszeniu lub nienoszeniu biżuterii lub makijażu, lecz na przyzwoitości, skromności i powściągliwości. Można zachować jedno i drugie. Skrajności są nie do przyjęcia. Obydwie, moim zdaniem.
jartur napisał(a):
może się mylę ale W słowie widzę dwa obrazy kobiety: starotestamentowy i nowotestamentowy, oba są prawdziwe, ale który jest bliżej Bożych oczekiwań na 21 wiek?
Proponuję traktować Biblię jako całość, nie dzieląc jej sztucznie na ST i NT, bo z tego wychodzą niepotrzebne nieporozumienia. Podział jest umowny, a nauczanie płynie z całości i tak należy je przyjmować. Nieupodabnianie sie do świata nie polega na pójście w kierunku, w którym poszli Amisze, tylko na nie miłowaniu tego, co światem rządzi:
"Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki" [I Jana 2:15-17]
Uważam, że kosmetyki, biżuteria, pantofle na obcasie, krawaty, spinki do koszuli, a nawet elegancka bielizna damska (pod warunkiem, że wyłącznie dla własnej przyjemności i dla oczu własnego męża) są również dla chrześcijan. Podobnie jak inne udogodnienia cywilizacyjne 21 wieku. Nasz (chrześcijan) problem polega raczej na tym, że nie umiemy właściwie korzystać z tych udogodnień, a nie na tym, że w ogóle je akceptujemy. Nie musimy chodzić ani w zgrzebnych workach, ani obwieszeni złotem i wypacykowani. Między tymi skrajnościami jest wiele miejsca dla osób skromnych, przyzwoitych i powściągliwych.
P.S.
Zadaj sobie sam pytanie, czy miałbyś coś przeciwko temu, gdyby Twoja żona mogła wyglądać 10-15 lat młodziej dzięki kosmetykom? Czy może wolałbyś, żeby wyglądała 10-15 lat starzej bez nich? Albo czy ma prawo lepiej się czuć i lepiej wyglądać, czy powinno jej to być obojętne, bo ma być tak duchowa, żeby sobie darować pielęgnację? Swoją drogą trochę to śmieszne, że bracia tak często dyskutują na temat makijażu sióstr...